Na pomysł, aby nagrać te rozmowy, wpadłem w Karpaczu podczas jednego ze spotkań działającej w systemie marketingu sieciowego firmy Flavon Group. Konkretnie zainspirowały mnie usłyszane tam arcyciekawe wykłady trzech menadżerów: Dariusza Drewieckiego, Bogumiły Pilczuk i Piotra Sikorskiego. W jednej z przerw kawowych rozłożyłem swoje mobilne studio i tak powstały te wywiady. Przeczytajcie uważnie bez względu na to, jaki budujecie biznes i jakie sprzedajecie produkty. Od takich ludzi, którzy swoją ciężką pracą i konkretnymi wynikami wchodzą na network marketingowe szczyty, a przede wszystkim nie wciskają tanich kitów… zawsze warto się uczyć.
Maciej Maciejewski: Obserwuję pana ruchy i fajny rozwój w MLM od ok. 2 lat, ale zacznijmy od początku. Kiedy i dlaczego postanowił pan wyjechać do Anglii?
Dariusz Drewiecki: To było w 2003 roku. Wyjechałem, żeby polepszyć swoje życie, ale po jakimś czasie się zorientowałem, że nic się nie zmieniło. Wszystko to samo co w Polsce, może tylko styl życia trochę się zmienił na lepsze. Ja nie lubię pracować dla kogoś, zawsze próbowałem czegoś dla siebie. Najpierw próbowałem w sektorze budowlanym – otworzyłem swoją firmę. Miałem kilka osób, które mi pomagały, ale po krótkim czasie stwierdziłem, że to nie to. Ponadto moje zdrowie zaczęło szwankować, to był tak naprawdę główny problem. Po pewnym czasie otworzyliśmy z żoną sklep, ale po pewnym czasie też stwierdziliśmy, że to nie to o co nam chodziło. Zaczęło nam brakować czasu, spędzaliśmy w nim praktycznie 24 godziny na dobę i stwierdziliśmy, że musimy znaleźć coś innego. Wtedy przypomnieliśmy sobie o MLM, bo już kiedyś mieliśmy z tym systemem styczność. Szukaliśmy takiego, który będzie nam odpowiadał, bo tak powinien każdy zrobić.
Maciej Maciejewski: Jak trafiliście na Flavon?
Dariusz Drewiecki: Właściwie to Flavon trafił na nas, bo nasz sponsor Ewa Wawrzyniak, przyszła do naszego sklepu i zaproponowała biznes – tak to się zaczęło. Przekonał mnie produkt, bo szukałem czegoś, co podniesie mój standard zdrowia. Poza tym jak Ewa wejdzie do sklepu, to sprzedawca musi być w jej biznesie. Nie ma o czym mówić. Nie ma dyskusji. Więc w sumie to Flavon wybrał mnie. Postawił mnie na nogi. Miałem poważne problemy zdrowotne i prognozy były takie, że czeka mnie wózek inwalidzki i nic na to nie poradzę. Więc Flavon postawił mnie na nogi. Wtedy z małżonką podjedliśmy decyzję, że to chcemy robić, bo takich ludzi jak ja są miliony.
Maciej Maciejewski: Czym dla pana jest MLM?
Dariusz Drewiecki: Jest drogą sukcesu, ale to nie znaczy, że każdy osiągnie w marketingu sieciowym sukces. Nie każdy dojdzie tam, gdzie chce, ale na pewno jest to dobra droga do zmian. Na pewno każdy może osiągnąć to, z czego będzie usatysfakcjonowany, ale to nie znaczy, że będzie milionerem, że będzie miał nie wiadomo co, ale będzie miał wysoki styl życia, wolność finansową, umysłową. Można sobie pozwolić, aby poświęcić czas na coś, co chce się robić.
Nie każdy człowiek, który zacznie robić MLM będzie milionerem, ale jeżeli postawi sobie taki cel, to ma takie szanse.
Zazwyczaj na początku to jest takie „Ja chcę być!” ale z czasem człowiek się stabilizuje. Jak ktoś będzie chciał być milionerem, to na pewno mu się to uda. Oczywiście trzeba się poświęcić. Ja nie mam czasu na nic. Skoro poświęciłem się MLM, to nie ma tak, że coś się robi na 90 czy 50%. Albo poświęcasz się w 100% albo to nie ma sensu. Trzeba pracować. Bzdurą są reklamy biznesów MLM w stylu „zarejestruj się, nic nie będziesz musiał robić”. To zwykła bzdura! Trzeba zasuwać jak w każdym biznesie. Na początku w MLM to jest nawet 25 godzin na dobę. Musisz zostawić sporo potu, nie spać, przejechać setki kilometrów, porozmawiać z każdą osobą.
Maciej Maciejewski: Jak wygląda pana dzień w Londynie?
Dariusz Drewiecki: Wstajemy o 9:00 rano. Najpierw jemy śniadanie, potem kontakt z naszym sponsorem, czyli pierwszy telefon do Ewy. Ustalamy co mamy robić, bo idziemy dokładnie jej śladami. MLM to duplikacja czyli robisz to, co już ktoś zrobił. Nie ma sensu robić nic na swoją rękę, bo to nie działa. Ewa odniosła sukces, więc ja staram się zrobić to samo. Potem rozmowy rekrutacyjne. A później rozmowy rekrutacyjne. Tak, praktycznie każdy dzień poświęcamy na kontakt z ludźmi. To najważniejsze.
Maciej Maciejewski: Ale jak pan to robi? Idzie pan na miasto i zaczepia ludzi? Będę o to męczył, ponieważ Czytelnicy sami nas proszą, żeby to pytanie w każdej możliwej rozmowie padło – skąd brać nowych ludzi?
Dariusz Drewiecki: Mówiąc pospolicie, żeby złapać kontakt – najlepiej wyjść w miasto. Przede wszystkim trzeba stać się człowiekiem otwartym. Czyli dokładnie tak jak Ewa. Weszła do mojego sklepu i teraz ja robię to samo co ona. Ewa najpierw weszła do innego sklepu i słuchała, kto rozmawia w nim po polsku i ktoś wiedząc, że obok sklep mają Polacy, przyprowadził ją do mojego sklepu. Dziś w Londynie jest tylu Polaków, że wystarczy przejechać się metrem i już masz nowe kontakty. Tylko trzeba być otwartym, trzeba rozmawiać. Ale moim głównym celem nie są Polacy. Ja uderzam w zupełnie inny rynek, czysto angielski. Do osób anglojęzycznych bo to oni są tam potęgą.
Maciej Maciejewski: Czy według pana da się budować MLM tylko i wyłącznie za pomocą komputera i internetu?
Dariusz Drewiecki: Nie ma szans. Mam osoby w grupie, które świetnie działają na tej płaszczyźnie, ale wyłącznie za pomocą internetu to nie ma szans. Dlaczego? Bo to jest biznes relacji międzyludzkich, a nie ma takiej możliwości przez internet. Nie ma jak uścisnąć dłoni swojego rozmówcy, popatrzeć mu w oczy i zaproponować pomoc, jeżeli ta osoba takiej potrzebuje.
Maciej Maciejewski: Jak wygląda życie Polaków, którzy wyjechali do Anglii w poszukiwaniu szczęścia i bogactwa?
Dariusz Drewiecki: W niektórych sytuacjach jestem przerażony. Jak prowadziłem sklep to przychodziły osoby, które żebrały, ale jednocześnie nie miały odwagi wrócić do kraju i to jest straszne. Wstydzą się przed swoimi rodzinami, że są na zasiłkach, że nie mają gdzie spać. Kilku osobom pomogliśmy – na siłę wsadziliśmy w samolot. Teraz dzwonią dziękując za pomoc. Ale są też Polacy, którym się udało. Z tego jestem zadowolony. Pokazują, że są inni, fantastyczni. My jesteśmy takim narodem, który wszędzie potrafi się odnaleźć. Nie ma takiej rzeczy, której byśmy nie zrobili. Jednak większość ludzi wpada w taki kierat, czyli zniewala ich praca, dom i nie szukają czegoś innego. Pracują po 10, 12 a nawet 14 godzin na dobę i nie mają na nic czasu. Mają pieniądze, ale…
Maciej Maciejewski: A jakie zdanie mają o nas Anglicy?
Dariusz Drewiecki: Na początku było różnie bo Anglicy są bardzo poukładanym narodem. Jeden robi to, drugi robi to, a trzeci robi tamto. Nagle przyszedł Polak i robi wszystko za połowę taniej i to ich trochę rozbiło. Ale na dzień dzisiejszy wiedzą, że jesteśmy solidni. Jeżeli Polak coś zrobi to nie ma po nim co poprawiać, dlatego ogólnie mają o nas dobre zdanie.
Maciej Maciejewski: Co dają człowiekowi szkolenia? Czy to jest potrzebne w MLM?
Dariusz Drewiecki: Bez szkoleń nie pojedziesz. To jest podstawowe paliwo. Jeżeli nie jesteś na takim spotkaniu, to tak jakbyś do auta wlał wodę – nie pojedziesz. Motywacja przede wszystkim. Poza tym trzeba pokazać swojej grupie, że jesteś tą osobą, na którą mogą liczyć. Nikt się nie pyta naszych top liderów czy oni będą na szkoleniu – to oczywiste, że będą. To system nr 1 w MLM. Bez tego po prostu się nie da. Po drugie to daje dużo satysfakcji, jak liderzy wychodzą na scenę, jak mówią o swoich sukcesach, to coś pięknego.
Maciej Maciejewski: Bardzo mi się podobał pani wykład „Złote zasady w biznesie. Edyfikacja w MLM”. Proszę powiedzieć naszym Czytelnikom o co chodzi?
Bogumiła Pilczuk: To był taki temat trochę zaskakujący, ale tak naprawdę dotyczył niesamowicie ważnych rzeczy. Ogólnie mówiąc dotyczył kodeksu etycznego naszej firmy. Etyki działania w biznesie opartej na człowieku. Kapitałem w naszej firmie tak naprawdę jest człowiek i to on jest najważniejszy. Ważne jest więc dla mnie, abyśmy pamiętali o budowaniu relacji, o tym, żeby być prawdziwym przyjacielem dla współpracowników, żebyśmy budowali długoletnie, głębokie i prawdziwe przyjaźnie, które wspierają nasz biznes dając podstawę do tego, żeby czuć się dobrze w tym, co robimy.
Maciej Maciejewski: Dlaczego tak ważne są kodeksy wdrażane w firmach MLM?
Bogumiła Pilczuk: Ponieważ nie każda firma pojawiająca się na rynku jest firmą do końca etyczną. Jeżeli wiesz, że stoi za Tobą firma, która te zasady spisuje i mówi, że jeżeli będziesz robił tak i tak, to ja za Tobą pójdę bo to jest dobre – wtedy czujemy się pewniej. Wiemy, że jesteśmy w dobrym miejscu, że działamy pozytywnie, że to co zrobimy jest etyczne i kiedyś zapłacimy tylko i wyłącznie radością z naszej pracy. A zagrożenia, które mogłyby ewentualnie istnieć? Poniekąd ich nie ma, bo czujemy się pewnie. To jest bardzo ważne.
Maciej Maciejewski: Jakie zasady są najważniejsze? W firmach MLM są podobne kodeksy. W biznesie jest jedna etyka. Których punktów ludzie powinni przestrzegać najmocniej?
Bogumiła Pilczuk: Szacunek do drugiego człowieka, prawdomówność, lojalność dla firmy, ludzi. Nie można robić zamieszania z pieniędzmi i różnymi innymi trudnymi tematami. Po prostu trzeba być człowiekiem. Ja powołuję się bardzo często na książkę Stevena Coveya, który napisał książkę „7 kroków skutecznego działania”. Jest w niej taka myśl: „Mów zawsze o kimś tak, jakbyś miał wrażenie, że on Cię słyszy”. Chodzi o to, żebyśmy byli prawdziwymi ludźmi, żebyśmy się kierowali tymi zasadami i naturalnymi prawami. Jeden mówi, że to boskie, drugi, że to zasady wszechświata, ale to chodzi o naturalne ludzkie prawa. To jest bardzo ważne w tym biznesie.
Maciej Maciejewski: Wystąpienia publiczne są czymś, czego ludzie boją się najbardziej. Z badań wynika, że bardziej boją się występów niż śmierci. Dziś widziałem na scenie jeszcze jednego świetnego mówcę – pani męża Igora Świerkowskiego. Jak on się do tego przygotowuje?
Bogumiła Pilczuk: Przede wszystkim jest profesjonalistą, bo jest trenerem biznesu i przychodzi mu to z łatwością. Natomiast przeżywa to i przygotowuje się. Często inspirujemy się wspólnie. Ma doskonałą pamięć – nie używa notatek. Zdradzę jego tajemnicę, zresztą sam już kiedyś o tym mówił. Mianowicie kiedyś był bardzo zamkniętym, młodym człowiekiem i np. jak na lekcji języka polskiego, jeśli ktoś prosił go o wypowiedź, to była to dla niego największa kara i był bardzo zestresowany. Potem skończył profesjonalną szkołę trenera biznesu, gdzie tam ten kamień został oszlifowany na diament. Nauczył się tego. Teraz razem trenujemy różne techniki, żeby móc bez nerwów i bez stresu podchodzić do tematu.
Więc to nie jest dar. To jest ciężka praca. To przede wszystkim edukacja i profesjonalne przygotowanie oraz dużo ćwiczenia.
Ja też kiedyś bardzo się bałam wystąpień publicznych. To był ogromny stres. Jak się przygotowywałam, to po pierwszych kilku zdaniach, których się nauczyłam, następowała blokada. Natomiast można to wyeliminować pracą nad sobą, edukacją i częstym występowaniem. Wtedy każde przemawianie będzie przychodziło z lekkością.
Maciej Maciejewski: Razem mieszkacie, pracujecie, budujecie biznes, zatem zapytam w liczbie mnogiej – za co cenicie MLM? Co Wam się najbardziej podoba w tym systemie?
Bogumiła Pilczuk: Wizja wolności, ponieważ ja ciągle, a mój mąż jeszcze do niedawna, pracujemy w biznesach tradycyjnych, gdzie jak jesteś, to jesteś – masz pracę i myślisz, że masz wszystko. Ale jak ci ją zabiorą, to później zostaje niewiele. Wizja tej wolności, żeby się realizować jeszcze w wielu innych dziedzinach, które pozwolą poczuć się prawdziwym wolnym człowiekiem – to najbardziej nas interesuje w MLM. Mieszkamy w pięknej wsi pod Górą Ślężą na Dolnym Śląsku. Mamy przepiękną posiadłość, mamy bardzo dużo pomysłów na życie, chcemy pomagać ludziom i to jest między innymi ten styl, do którego potrzebna jest szeroko rozumiana wolność. Nie tylko finansowa, ale wolność ducha, umysłowa, żeby robić to co się chce, a nie to, co życie teraz nam nakazuje np. z powodów zawodowych.
Maciej Maciejewski: A skąd brać nowych ludzi do MLM?
Bogumiła Pilczuk: Ludzi nigdy nie zabraknie, po prostu trzeba być otwartym człowiekiem. Trzeba mieć oczy i uszy szeroko otwarte. Trzeba widzieć i słyszeć – ci ludzie są obok nas, poszukują nowych rozwiązań, często są zmęczeni tym co robią. Patrzmy na ludzi i słuchajmy ich. Oni sami do nas przychodzą w każdej sytuacji i w każdym momencie. Ja się martwię tym, czy zdołam wszystkim o tym powiedzieć a nie tym, że mi ich zabraknie.
Maciej Maciejewski: Czym dla pana jest MLM?
Piotr Sikorki: W zasadzie jest sposobem na życie. Zajmuję się tym tematem już blisko 20 lat, natomiast Klubem Flavon już od 9 lat. Jest to mój sposób na życie. Kiedyś zawsze pracowałem na etacie i zawsze po godzinach robiłem jakiś MLM. Dlatego, że etat zawsze mnie ograniczał. W MLM widziałem i ceniłem wolność, możliwość wpływu na własne życie. Kiedy zacząłem działać w Klubie Flavon również pracowałem na etacie i również ten MLM robiłem po godzinach. Po 2 latach działania na dwa fronty, kiedy dochody w network marketingu sięgnęły pięciocyfrowych kwot odszedłem z pracy etatowej i szczęśliwie od 7 lat zajmuję się tylko budowaniem sieci.
Maciej Maciejewski: Jakie zatem są podstawowe różnice pomiędzy pracą na etacie a działalnością w marketingu sieciowym?
Piotr Sikorski: Pierwszą rzeczą, która mnie motywuje w MLM jest to, że mam wpływ na własne wyniki. Praca na etacie daje pewnego rodzaju stabilność, natomiast w dużej mierze powoduje to, że dużą odpowiedzialność przenosimy na szefa – on deleguje zadania, wyznacza cele, plany. Ja rozumiem, że można się realizować również w pracy na etacie czy podczas pracy w korporacji, ale tą rzeczą, która mnie zawsze motywowała do działania jest to, żebym mógł wpływać na własne wyniki, osiągnięcia, żebym mógł perspektywicznie patrzeć daleko do przodu myśląc o tym, aby realizować marzenia.
To nie było możliwe w pracy na etacie. Nie można było zaplanować czym będę mógł jeździć, gdzie podróżować, w jakim miejscu mieszkać… Etat mocno mnie ograniczał i powodował, że wiele rzeczy stawało się niemożliwych. A network marketing i zaangażowanie daje nieograniczone możliwości.
Maciej Maciejewski: Widzę ostatnio w social mediach dużo dyskusji na temat budowania MLM tylko i wyłącznie przez internet. Pytam więc o to ludzi doświadczonych, którzy osiągnęli już w tej dziedzinie sukces. Czy da się zrobić coś ciekawego w tym biznesie nie wychodząc z domu?
Piotr Sikorski: Ja myślę, że marketing zawsze będzie narzędziem wsparcia. Dlatego, że prawdziwy MLM to relacje, spotkania. Relacje nawiązujemy, kiedy rozmawiamy, kiedy możemy się spotkać, poznać, w pełni skomunikować będąc ze sobą. Często używam internetu ponieważ komunikuję się z ludźmi z Wielkiej Brytanii, USA, ostatnio rozmawiałem przez Skype z człowiekiem z RPA. Dzięki internetowi mamy te nieograniczone możliwości, że możemy działać na całym świecie. Jednak jednym z podstawowych mechanizmów jest tutaj spotkanie. Uważam, że internet należy wykorzystywać, ale najważniejsza jest relacja i ta bliskość, którą nawiązujemy w realu.
Maciej Maciejewski: Jakich używa pan metod, żeby cały czas mieć nowe kontakty?
Piotr Sikorski: Na pewno trzeba się otworzyć na ludzi. Kiedy ja zaczynałem Flavon, niecały rok mieszkałem w Poznaniu i tak naprawdę nie znałem tam nikogo. Kiedy zacząłem budować sieć, tak naprawdę dopiero poznawałem ludzi. Wychodziłem na ulice, rozmawiałem z ludźmi – pytałem ich o drogę, o bankomat. Przecież codziennie z kimś się komunikuję – gdzieś tankuję benzynę, bywam w sklepach. Codziennie otaczamy się ludźmi, więc kiedy się otworzymy na ludzi, możliwości kontaktowania i komunikowania się są absolutnie nieograniczone. Oczywiście można używać komunikatorów czy portali społecznościowych, jednak ja najbardziej cenię sobie prawdziwe relacje. Jeżeli chcę się z kimś spotkać, najpierw się z nim skomunikuję, ale celem jest to, żeby się z nim spotkać – napić kawy czy herbaty.
Maciej Maciejewski: W jakim kierunku będzie się pana zdaniem rozwijał marketing sieciowy?
Piotr Sikorski: To jest bardzo potężne narzędzie. Ja patrzę i obserwuję co się dzisiaj dzieje z biznesami tradycyjnymi. Następuje w nich globalizacja, coraz większa konkurencja i wygrywają sieci. Biznes tradycyjny robi się coraz ciaśniejszy, wzrasta konkurencja, fachowość, to powoduje, że każdy pojedynczy przedsiębiorca w przebiciu się na rynku tradycyjnym ma coraz trudniej. Absolutnie uważam, że MLM i dystrybucja, która będzie szła w tym kierunku ma świetlaną przyszłość. Dlatego, że znosi wiele warunków i kosztów, które ponosi biznes tradycyjny a powoduje, że możemy docierać do ludzi tak naprawdę na terenie całego państwa, kontynentu czy globu z przeróżnymi towarami i usługami. Możemy się komunikować bez żadnych ograniczeń i oczywiście możemy dystrybuować ten produkt. W związku z tym w MLM mamy nieograniczone możliwości.
Maciej Maciejewski: Jakie cechy musi mieć człowiek, żeby zrobić coś fajnego, ciekawego w MLM? Jednym słowem, jak osiągnąć sukces?
Piotr Sikorski: Na pewno musi być wytrwały, przyłączyć się do właściwej grupy i firmy, poznać właściwych ludzi i wytrwale pracować. Przede wszystkim zmieniając siebie. Ja włożyłem w swój sukces mnóstwo pracy. Codziennie ją wkładam i mam świadomość, że wciąż muszę się rozwijać. Jeżeli chcę sięgnąć po jeszcze lepsze wyniki, realizować ambitniejsze marzenia, to cała zmiana i praca musi wyjść na moim poziomie. Każdy, kto chce osiągnąć sukces w MLM musi zacząć od siebie. Każdy musi mieć świadomość, że to w nim jest klucz do wszystkiego. Wytrwałość, praca nad sobą i oczywiście dbałość o wszelkie te działania, które mają doprowadzać do transakcji handlowych, do tego, żebyśmy przyłączali nowych ludzi.
Maciej Maciejewski: Dziękuję za rozmowę i życzę samych sukcesów.