źródło: www.flickr.com
Kierowcy, którzy boją się utraty prawa jazdy szukają tych, którzy wezmą winę na siebie. W sieci roi się od takich ogłoszeń, jak na przykład: „Przyjmę do 12 punktów karnych. Kat. B, woj. lubelskie. Cena 150 zł za 1 punkt (do negocjacji).” Inne: „Kupię punkty dwa razy po 10, mamy czyste konta.” Stawka 100-150 zł za punkt i uwaga, że autor ma ok. 30 lat. Jest brunetem. Jedna z ofert wyjaśnia, że wiek i rysopis są potrzebne, aby ten, kto weźmie na siebie wykroczenie, był podobny do kierowcy, któremu zdjęcie zrobił fotoradar.
Mechanizm procesu jest bardzo prosty. Złapany na fotoradar jest karany mandatem, chyba, że dowiedzie, iż to nie on kierował. Zdjęcia bywają niewyraźne, więc kierowca utrzymuje, że z samochodu korzystał na przykład kuzyn. Ten punkty bierze na siebie. Proceder dotyczy głównie mandatów nakładanych przez straż miejską: z fotoradarów i za złe parkowanie, na nich zwykle jest samo auto.
Punktów pozbywają się zazwyczaj osoby, które mają ich tyle na koncie, że grozi im utrata prawa jazdy. Czy „figurantom” się to opłaca? „Za dwa i pół tysiąca złotych biorę na siebie 20 punktów. Robię dwa szkolenia w sumie za około 600 złotych – by się pozbyć na każdym 6 punktów. Finansowo i tak jestem do przodu” – mówi jeden z ogłaszających się.