Żyję po to, by pracować, czy pracuję po to, aby żyć?

przez Michał Zając

Jeśli się nad nim zastanowić, to popularne zapytanie jest niezwykle pesymistyczne niezależnie od wybranej odpowiedzi. Oznacza, że większość ludzi albo pracuje tylko po to, by nie umrzeć z głodu, albo nie pozostawia w swoim życiu miejsca na nic poza pracą. Na szczęście, wbrew pozorom, wcale nie trzeba wybierać tylko z tych dwóch opcji.

źródło: Flickr.comźródło: Flickr.com

Unikaj skrajności. W MLM również

„Złoty środek” to idea, którą Arystoteles wymyślił już dobre 2500 lat temu i do tej pory nie straciła ona na aktualności. To, co dla nas najlepsze zwykle leży gdzieś pośrodku, pomiędzy dwiema skrajnościami. Między skąpstwem, a rozrzutnością; obżarstwem, a głodzeniem się; nie ruszaniem się z kanapy, a wycieńczaniem organizmu. To samo dotyczy znalezienia umiaru między „pracuję, żeby móc żyć” (w domyśle: nienawidzę swojej pracy), a „żyję by pracować” (w domyśle: nie mam życia poza pracą).

Łatwo powiedzieć

Jak wygląda to w praktyce? Wszędzie tak samo – bez względu na biznes czy wykonywany zawód. Wystarczy wejść do dowolnego sklepu, urzędu czy restauracji, żeby w twarzach zdecydowanej większości personelu wyczytać wypisane wielkimi literami „pracuję tu, bo muszę”, czasem nieudolnie ukrywane pod służbowym uśmiechem. Oprócz tego, zwykle krząta się w tych miejscach jeszcze jedna albo dwie osoby, których rozbiegane spojrzenie i nerwowe ruchy mówią „ta praca jest dla mnie wszystkim”.  Dlaczego tak się dzieje? Czy naprawdę tak trudno sprawić, żeby praca przynoszącą satysfakcję była elementem życia, ale nie głównym, a jednym z wielu?

Swoje miejsce znajdź

Osoby, które czują, że żyją tylko po to by pracować, zdecydowanie powinny zastanowić się, gdzie zaprowadzi ich takie podejście za kilka lat. Pracoholizm to poważne uzależnienie, które w porę nie zauważone może być bardzo groźne dla naszego zdrowia, a nawet życia. Na przeciwnym biegunie stoją ci, którzy nie lubią swojej pracy i wykonują ją jedynie z przykrego obowiązku. Czy jest coś, co łączy jedną i drugą grupę? Owszem. To powinność wzięcia sprawy w swoje ręce.

– Pracujesz w biurze? Nudzi Cię monotonia pieczątek i papierów? Chciałbyś zaznać w pracy nocnego życia? Poszukaj pracy w barze! Masz dość pracowania po nocach? Chciałbyś w końcu mieć stałe godziny pracy i wolne popołudnia? Zostaw posadę w barze i spróbuj pracy w biurze! Cenisz kontakt z ludźmi, pracę w terenie i niezależność? Rób marketing sieciowy – radzi Paweł Rusek z portalu MediaCV.pl

Ktoś musi sprzedawać precle

Nie ma pracy dobrej i złej, jest tylko taka, którą dana, niepowtarzalna osoba chce wykonywać lub nie. – Kiedyś w radiu był program, w którym prezenterka zadawała dzieciom pytania. Jedno z nich brzmiało „chciałbyś zostać prezydentem?” na co jeden z chłopców odpowiedział „jeśli mi się w życiu nie powiedzie, to taaak”. Lubię sobie wyobrażać, że teraz, po latach, ten chłopak ma mały biznes i sprzedaje obwarzanki, zadowolony z tego, że zarabia siedząc pod parasolem i podziwia nogi dziewczyn spacerujących po krakowskim rynku (śmiech). Potem odprowadza swój wózek i wraca do domu poczytać książkę. To by było zdrowe podejście do pracy ­– pół żartem pół serio dodaje Paweł Rusek.

Krok pierwszy: poszukaj!

Największą przeszkodą w znalezieniu lepszej pracy jest… brak podejmowania prób jej znalezienia! „Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu” to myśl, która dla wielu osób staje się mentalnym więzieniem. Zmienna sytuacja na rynku pracy dodatkowo pogłębia taką tendencję. Warto jednak pamiętać, że żyjemy w czasach, kiedy nie wychodząc z domu możemy aplikować w setki różnych miejsc i z sukcesem znaleźć to wymarzone i odnieść sukces zamiast tego, które ledwo tolerujemy. „Tylko ten się nie myli, kto nic nie robi” – głosi popularne powiedzenie. Tak naprawdę ci, którzy nie lubią swojej pracy i nic z tym nie robią, popełniają największy błąd. Trudno być szczęśliwym, spędzając większość życia w miejscu, które nam nie pasuje – podsumowuje Rusek.

Piotr MituraPiotr Mitura

Komentarz Piotra Mitury z Amway: – Nie będę podważał idei Arystotelesa. To mało rozsądne. Poza tym zgadzam się z Nim. Złoty środek. Tylko, że jest ich tyle, ile kodów genetycznych. Także sorry – nikt Ci nie da recepty na sukces – Ty musisz ją napisać. O pardon – możesz, nie musisz. Tylko jak ją napisać? Jeśli już lecimy klasykami to dodam „…oto jest pytanie!” Paweł Rusek podpowiada co nieco. Jasna to sprawa – jeśli masz charakter osoby, której wypowiedź czytasz, to pewnie w bibliotece czekałby Cię kaftan… Z kolei ktoś o spokojnym wyjątkowo usposobieniu, imprezy dancehallowej nie poprowadzi. Taka sytuacja. Szukamy miejsca, zajęcia, zakresu obowiązków takich, jakie odpowiadają naszym oczekiwaniom i predyspozycjom. Ale zawsze jest jakieś ale. Jak to? Tak to! Po pierwsze kasa. Oczywiście możesz być pielęgniarką, bo to kochasz, ale od razu uświadom sobie, że za swoją pensję nie wybudujesz domu. Nie oceniam: źle vs dobrze. To fakt. Po prostu. Po drugie, w każde zajęcie – obojętnie czy pracujesz na etacie czy wybierzesz własny biznes – wszczepione są elementy, których nie trawisz. Policjant nie lubi „papierkowej roboty” a nauczyciel, który wczoraj obchodził 65 urodziny, z komputera korzysta jak za karę, natomiast wynalazcę mdli, kiedy musi zrzucić fartuch, wyjść z laboratorium i sprzedać swój wynalazek. Możliwe? No ba! 

Jak mawia moja przyjaciółka Magda „co zrobisz jak nic nie zrobisz”. I tu jest pies pogrzebany. To na co nie masz wpływu musi zostać jak jest. Ale to co możesz zmienić i zmienić potrzebujesz – zmień! Twój etat Cię pogrąża? Zmień pracę. Albo wystartuj z własnym biznesem. Nie masz żadnego źródła zarabiania? To znajdź go! W tym przypadku jakiekolwiek będzie lepsze od zużywania kanapy i kolekcjonowania odcisków od pilota… Czym masz się zająć to już Twoja decyzja. Ja mogę jedynie zasugerować. Co? Multi Level Marketing z solidnym partnerem. Dlaczego MLM? Zalet jest sporo. Sam decydujesz co robisz, kiedy to robisz i z kim. Pomijam aspekty minimalnych kosztów startu i funkcjonowania Twojego biznesu (zależ od firmy MLM). Pomijam również ten cudowny patent, że możesz pracować na etacie i jednocześnie rozwijać swój biznes. To kilka tylko plusów tego modelu zarabiania pieniędzy. Pamiętaj jednak, że MLM to nie gwiazdka z nieba, los na loterii czy Lampa Alladyna. To biznes – o niebo lepszy na wielu płaszczyznach od klasycznego, ale to biznes. Tu też znajdziesz elementy, które Ci pasować nie będą. Normalka. Różnica między znienawidzonym etatem, o którym wspominał Michał Zając, a biznesem MLM w tej materii jest bardzo znacząca. Na etacie wykonując przez 5, 10 czy 25 lat czynności wprowadzające Cię w stan irytacji i szewskiej pasji, po tym okresie jesteś prawdopodobnie w tym samym miejscu. Finansowo i mentalnie. Prowadząc własny biznes MLM z odpowiednią korporacją stwarzasz sobie szansę na rozwój mentalny i finansowy. Orzesz poletko i sadzisz nasiona, które budują Twój sukces – jakkolwiek go rozumiesz. I podlewasz, podlewasz, podlewasz, żeby zebrać plon. W międzyczasie wyrywasz chwasty – czyli coś czego nie lubi nikt, a zrobić trzeba. Ale masz ten kawałek swojej własnej, żyznej ziemi, której los zależy tylko od Ciebie, i która pięknie wynagrodzi Ci każdy wysiłek.

Mogą Cię również zainteresować