Tymczasem lekki szok. Okazało się, że na rozmowę przyjechali, jako współpracownicy totalnie innej, nowej dla nich firmy. Co robić? Wiadomo. Słowo ważniejsze niż podpis, a z Wrocławia do Sosnowca kawał drogi. – To w jakiej firmie teraz działacie panowie? – zapytałem. – DRB Centrum Odszkodowań – odrzekł jeden z gości. No tak – pomyślałem. Z kosmetyków do finansów i odszkodowań, niezły przeskok. To prawie jak u Małysza, albo coś w stylu Pudzianowskiego co najmniej. Świetny temat! – konkluduje sobie w głowie. Szykuje mi się wreszcie prawdziwe case study w network marketingu. Panowie wyśmienicie pięli się górę w drogerii, bardzo dobrze już zarabiali, a teraz działają i budują struktury MLM w jednej z najprężniejszych w Polsce firm rynku odszkodowań. No to jedziemy z koksem.
Co można osiągnąć w biznesie marketingu sieciowego w ciągu 180 dni?
Dzisiaj więc wywiadu udzielą mi czołowi (jak się okazało) współpracownicy – Kamil Krytowski i Kamil Lisicki – oraz wiceprezes firmy DRB Centrum Odszkodowań Sp. z o.o. – Jan Buzalewicz.
Maciej Maciejewski: Kiedy i dlaczego podjął pan decyzję o zmianie firmy i rozpoczęciu budowy nowego biznesu?
Kamil Krytowski: To się zaczęło około pół roku temu. W swojej firmie MLM byłem wtedy na jednej z czołowych pozycji. W Polsce jest może 20 osób, które mogą pochwalić się takim wynikiem. To był efekt ok. półtora rocznej pracy, naprawdę mocnego wysiłku. Później cały czas utrzymywałem tę samą pozycję. Natomiast w nowej firmie, dzięki wsparciu jej wiceprezesa, udało mi się osiągnąć taki sam poziom wynagrodzenia o wiele szybciej.
Oczywiście wykorzystywałem i cały czas wykorzystuję do tego doświadczenia nabyte w poprzedniej firmie, jednak w tym biznesie działam prawie trzy razy krócej, a udało mi się osiągnąć taki sam poziom!
Maciej Maciejewski: Wcześniej sprzedawał pan kosmetyki. Odszkodowania to coś zupełnie innego. Jaki wpływ ma kategoria produktu czy usługi na jakość pracy?
Kamil Krytowski: Podstawowym powodem, dla którego obecnie działam w firmie DRB jest ilość osób potrzebnych do tego, aby w strukturze zarobić. Zawsze chciałem, żeby moi wszyscy przyjaciele, znajomi, którzy budują ze mną biznes, też zarabiali pieniądze. W momencie, kiedy działamy w odszkodowaniach wystarczy jedna umowa, jeden klient, aby nasza średnia miesięczna prowizja była równa średniej krajowej. Oczywiście nie każda umowa jest aż tak dobrze płatna, ale dwie, trzy umowy dają nam czterocyfrowe kwoty. Więc pod względem wielkości struktury wygląda to tak, że na liczbie jednej piątej tego, co miałem w poprzednim marketingu, teraz spokojnie zarabiamy 150% więcej! Czyli wniosek nasuwa się sam: zbudujemy taki biznes MLM, jaką wybierzemy firmę. Jest różnica pomiędzy produktami, planami marketingowym a przede wszystkim pomiędzy tym, ile jest wart dany produkt czy usługa.
W DRB produktem jest pomoc ludziom. Firma skupia się głównie na tym, aby jak najlepiej obsłużyć klienta. Każdy jest traktowany indywidualnie, dla każdego staramy się o jak największe odszkodowanie, czyli takie, które mu się faktycznie należy. Później firma pobiera od tego dla siebie odpowiedni procent, a dzięki temu korzystamy my, czyli agenci. Każdy ma być usatysfakcjonowany. Szczegół tkwi w tym, że u nas pracuje się na wysokich liczbach i pieniądzach i jednostkowy produkt, czyli taka usługa zrobiona dla jednego klienta w firmie odszkodowawczej jest warta taką sumę pieniędzy i finalnie prowizja jest tak wysoka, że wyrobów w cenie po kilkadziesiąt złotych musiałbym sprzedać setki, jak nie tysiące, żeby zarobić dobre pieniądze. To dlatego moje obecne zarobki są już wyższe od tych, które miałem w poprzedniej firmie, a wypracowałem je w o wiele krótszym czasie. Obecnie generujemy coraz większy przyrost , a naszym celem na koniec roku jest osiągnięcie zarobków sześciu cyfrowych.
Maciej Maciejewski: Jak czuł się pan mentalnie w nowej firmie, gdzie nagle trzeba sprzedawać produkty z całkiem innej półki?
Kamil Krytowski: Na pewno było to dla mnie dużym wyzwaniem i tak to właśnie potraktowałem. Dzięki temu mogłem udowodnić swoją wartość. Muszę jednak podkreślić dużą pomoc, jaką otrzymałem od Jana Buzalewicza, który nauczył mnie wielu rzeczy związanych ze sprzedażą i odszkodowaniami. Nie ukrywam – do tego, aby dobrze obsłużyć klienta, aby dobrze nauczać nowe osoby, z którymi będę współpracował, musiałem poznać szeroką wiedzę z zakresu prawa.
Maciej Maciejewski: Podstawą w MLM jest kontakt międzyludzki. A co z klientami, którzy potrzebują Waszej pomocy? Czy z nimi utrzymujecie na co dzień kontakt? Jak to wygląda?
Kamil Krytowski: Naturalnie! Ja już głównie współpracuję z agentami, których szkolę po to, aby oni mogli dobrze obsłużyć swoich klientów. Jednak, abym mógł to robić dobrze – musiałem na początku pracować bezpośrednio z klientami. Z każdym klientem, z którym pracowałem na początku, do dzisiaj utrzymuję kontakt i zawsze robię wszystko co w mojej mocy, aby każda sprawa prowadzona przez firmę DRB zakończyła się pozytywnie. Zawsze sprawdzam, jakie sprawa się zakończyła i przede wszystkim, czy klient jest zadowolony z usługi! Nie ukrywam, że dzięki temu mam bardzo dużo rekomendacji do obsługi kolejnych klientów.
Maciej Maciejewski: A jak to było w pana przypadku? Skąd taka decyzja, żeby z dnia na dzień przejść z porządnej firmy, gdzie zarabia się porządne pieniądze, do innej i zacząć wszystko od nowa?
Kamil Lisicki: Nie ukrywam, że decyzja, którą podjąłem, była decyzją przemyślaną, na którą wpłynął fakt różnych innych problemów, jakie mieliśmy w poprzedniej firmie, z którą współpracowaliśmy. Decyzję podjęliśmy wspólnie. Dlaczego? Ponieważ wcześniej, przez dwa lata, poznaliśmy się z Kamilem bardzo dobrze i wydaje mi się, że mamy bardzo podobne do siebie charaktery. Oznacza to, że każdy biznes, w którym działamy, traktujemy w 100% na poważnie. Poszukiwaliśmy przede wszystkim biznesu, który da nam łatwe i szybkie pieniądze. Pieniądze, które nie będą tylko dla najlepszych kilku liderów struktury, lecz pieniądze, które będą realne dla wszystkich agentów i dla wszystkich tych, którzy wykonają jakąkolwiek pracę! Dlatego decyzja, którą podjęliśmy, opłaciła się nie tylko dla nas, ponieważ już w pierwszym miesiącu osoby, które zaczęły z nami współpracę – a były to często osoby, którym nie wyszedł wcześniejszy network – mówiąc kolokwialnie przybiły nam piątkę. Pogratulowały decyzji, podwoiły siły w działaniu i teraz osiągają coraz większe sukcesy.
Maciej Maciejewski: Czy według pana odszkodowania są dobrym biznesem dla „młodych strzelb”? Dla ludzi, którzy chcą dużo, mocno, ale jednocześnie szybko?
Kamil Lisicki: Powiem, że jest to biznes dobry dla każdego, kto chce zarobić pieniądze. Niezależnie od wieku. Mamy w strukturze osoby zarabiające czterocyfrowe kwoty, które są w wieku pięćdziesięciu, sześćdziesięciu lat, traktujące ten MLM jako dochód całkowicie dodatkowy. Jednak bardzo młode osoby też się świetnie tutaj odnajdują! Jest to związane z prostotą zagadnienia i z tym, że produkt, który sprzedajemy, a mówiąc ściślej usługa, jest dla klienta darmowa. Oczywiście w takim sensie, że nie płaci nam za rozpoczęcie procedury odszkodowawczej, tylko za efekt końcowy. Ważne jest również to, że nowy agent w DRB też nie ma inwestycji. Naszą jedyną inwestycją jest czas, ponieważ musimy dotrzeć do klienta. Na chwilę obecną szacuje się, że osób potrzebujących pomocy – czyli również potencjalnych agentów odszkodowawczych – jest około 1 500 000 w Polsce! To ogromna liczba!
Przy tym trzeba zauważyć, że ten rynek tworzy młody, dynamicznie rozwijający się sektor, co daje dużo miejsca młodym liderom, którzy chcieliby mieć swoją sieć. Uważam, że niebawem będzie to bardzo dochodowe zajęcie dla wielu osób w każdym wieku!
Maciej Maciejewski: A jak u pana wygląda studium przypadku, biorąc pod uwagę obie firmy, przepracowany w nich czas oraz zarobki?
Kamil Lisicki: Moja poprzednia firma była pierwszą z sektora MLM, z którą współpracowałem. Byłem z nią związany przez około 2 lata. Po roku czasu osiągnąłem poziom gwarantujący mi dofinansowanie nowego samochodu, który wziąłem w leasing z salonu. Były to zarobki, które dla młodej, przedsiębiorczej osoby na początku swojej kariery zawodowej są satysfakcjonujące, ponieważ było to kilka tysięcy złotych miesięcznie. Ale wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Zawsze chce się mieć więcej! Dlatego wspólnie z Kamilem monitorowaliśmy rynek MLM, szukaliśmy większych i łatwych pieniędzy. W branży odszkodowawczej – teraz mogę to powiedzieć na podstawie naszego sześciomiesięcznego doświadczenia – te pieniądze są drastycznie większe. Obecnie zarabiam około pięć razy więcej niż w firmie poprzedniej. I zajęło mi to około cztery razy mniej czasu.
Tu pieniądze są przede wszystkim łatwiejsze. Bardziej osiągalne. Szczerze powiem, że są przyjemniejsze w zarabianiu, ponieważ przede wszystkim pomagamy ludziom. Ludziom, którzy potem bardzo nam dziękują, doceniają naszą pracę. Niejednokrotnie pomagamy im stanąć na nogi po ciężkich urazach, staramy się uzyskać dla nich największe możliwe kwoty. DRB to firma z polskiej czołówki jeśli chodzi o wywalczone kwoty. Dziś w branży odszkodowawczej jest wiele firm, ale nas interesowała taka, która będzie świetnie obsługiwać klientów, bo wiemy dobrze jak ważny jest ten aspekt w biznesie. Zadowolony klient będzie dalej rekomendował nasze usługi, a nie ukrywajmy, że im więcej zarobi klient, tym więcej zarobią agenci i cała firma.
Maciej Maciejewski: Jak się dowiadujecie o ludziach, którzy potrzebują pomocy? Jak docieracie do klientów?
Kamil Lisicki: Statystycznie każdy człowiek ma styczność z wypadkami, bo one dzieją się wokół nas. I niestety, ale ta liczba cały czas wzrasta. Rozwijając strukturę MLM, głównie bazujemy na tym, że każdy z agentów ma bliskość z wypadkami i on raz na jakiś czas ma dostęp do osoby, która wypadkowi uległa. Czyli jest to coś w rodzaju marketingu szeptanego. Teraz głównie zajmuję się szkoleniem nowych agentów, czyli rozwojem sieci. Na początku starałem się sam jak najbardziej zbadać rynek, spróbować wszystkich możliwości, jakie w tej branży są, żeby móc tą wiedzę jak najlepiej przekazywać innym. Na rozwój mojej struktury duży wpływ miała również rekrutacja – różnego rodzaju ogłoszenia, rekomendacje. Dzwonią również zadowoleni klienci i pytają, jak mogą pracować na zasadzie agenta. Inne sposoby to najbliżsi znajomi i znajomi znajomych, dlatego struktura zaczęła się tak dynamicznie rozwijać. Na tą chwilę nie jesteśmy tego z Kamilem w stanie zatrzymać. Nie dość, że rekomendacje są codziennie, liczba osób bardzo drastycznie wzrasta, dodatkowo dochodzi do momentu, że osoby same do nas dzwonią – to mi się podoba! Dzięki temu liczba spraw, która jest składana przez naszych agentów, stale rośnie. Jeżeli wszystko pójdzie tak dalej to myślę, że sukces będzie jeszcze większy, ale co najważniejsze to nie skorzystamy na tym tylko my, ale i osoby, które podjęły z nami współpracę i prężnie się rozwijają.
Maciej Maciejewski: Będę jednak naciskał na temat najważniejszy. Money, money, money. Proszę o więcej konkretów.
Kamil Lisicki: Obecnie, czyli w szóstym miesiącu pracy w DRB, są to pięciokrotnie większe zarobki niż po ok. dwóch latach pracy w firmie poprzedniej. I co najważniejsze – wypracowane na o wiele mniejszej grupie osób, które również zaczynają zarabiać bardzo rozsądne pieniądze. Nie ukrywajmy – mało osób wierzy w nasze zarobki, więc zaczęliśmy z Kamilem posługiwać się fakturami, albo wydrukowanymi milami, które dostajemy od księgowej co tydzień z rozliczeniem konta. Tak najlepiej przekonać tych, którzy nie wierzą, że można. Dodam jeszcze, że w branży odszkodowawczej wiemy mniej więcej, jakie pieniądze będziemy zarabiać za jakiś czas ponieważ sprawy, które załatwialiśmy kilka miesięcy temu, dopiero teraz zaczynają rodzić profity. My poważnie szykujemy się na naprawdę duże skoki finansowe. Zakładamy, że już późną jesienią będą to kwoty sześciocyfrowe. Są one jak najbardziej prawdopodobne i już przez nas postrzegane.
Maciej Maciejewski: Jak wyglądały początki i rozwój DRB?
Jan Buzalewicz: Firma istnieje od 2005 roku. Początkowo działaliśmy na bazie przedstawicieli handlowych i nie ukrywam – zaczynałem, jako jeden z nich. Około pięciu lat temu doszliśmy do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie działanie w systemie marketingu sieciowego, który de facto po części za pomocą mojego mentora, którym jest Krzysztof Dribczak, ówczesny prezes zarządu a dzisiaj mój wspólnik, zaczęliśmy wdrażać. Teraz nasza sieć to kilka tysięcy osób. Historia tych dwóch panów: Kamila Krytowskiego i Kamila Lisickiego, jest bardzo ciekawa. Poznaliśmy się w sierpniu 2011 roku. Spodobali mi się. Ponadto, kiedy usłyszałem o ich osiągnięciach w marketingu sieciowym i zobaczyłem jakimi są ludźmi, stwierdziłem, że nadają się do tego biznesu i warto zainwestować w nich czas. Pracowaliśmy bardzo intensywnie przez sześć miesięcy. Rozwijali się systematycznie. Dzisiaj można powiedzieć, że jestem z nich bardzo dumny. Osiągnęli ogromny sukces w skali historii firmy.
Maciej Maciejewski: Rozumiem, ale nie jesteście jedyną firmą odszkodowawczą na polskim rynku. I to nie jedyną działającą w MLM. Co Was odróżnia od konkurencji? Dlaczego miałbym przyjść akurat do Was?
Jan Buzalewicz: Przede wszystkim dlatego, że każdy nasz klient jest traktowany indywidualnie, sprawy są kontrolowane do samego końca, a kwoty, które uzyskujemy, są kwotami maksymalnymi. Można powiedzieć, że są to odszkodowania z czołówki ściągalności spośród polskich firm odszkodowawczych. Warto dodać, że mamy szeroko rozbudowany personel, który dba o dobro każdego klienta, bez względu na to jakiego kalibru jest sprawa – bardzo drobna, czy bardzo trudna, gdzie mamy do czynienia nawet ze śmiercią. Każdy klient jest otoczony wyjątkową opieką.
Maciej Maciejewski: Jakiego rzędu kwoty wchodzą w grę? Jakie najwyższe odszkodowania udało Wam się uzyskać?
Jan Buzalewicz: Nasze rekordy to sprawy wygrane na grubo ponad milion złotych! Niewielu polskim firmom udało się wygrać takie pieniądze dla klientów, a tak poważnych spraw obsługujemy bardzo dużo, więc stąd mamy duże doświadczenie. Dzięki temu ludzie podchodzą do nas z większym zaufaniem, niż jest to w przypadku firm konkurencyjnych. Od każdej wygranej dla klienta sumy pobieramy prowizje w wysokości od 20 do 35%. Na rynku jest dużo firm, które pobierają prowizje dużo wyższe, ale naszym zdaniem pobieranie prowizji powyżej 35% jest nieetyczne. O wysokości prowizji decyduje agent, który podpisuje umowę z klientem, a w DRB agenci są na tyle kompetentni i przeszkoleni, że wiedzą ile za każdą sprawę powinni brać.
Maciej Maciejewski: Przychodzę do Was i podpisuję umowę o współpracy. Zawsze byłem dobrym sprzedawcą i miałem świetne wyniki. Jakie czekają mnie za to niespodzianki?
Jan Buzalewicz: Przede wszystkim bardzo wysokie systemy prowizyjne. Powiedzmy szczerze – dziedzina, w której działamy, a co za tym idzie gratyfikacja przedstawicieli, jest nieporównywalna do innych. Dzieje się tak, ponieważ jednostkowo kwoty, które Ci agenci zarabiają nawet z jednej sprawy, pisząc ją osobiście czy sieciowo, to bardzo często sumy, na które w poprzednich firmach musieli pracować nawet miesiąc czasu. A tu uzyskują je z jednej sprawy! I jest to całkiem realne! W momencie współpracy z nami, biorą udział we wszystkich konkursach motywacyjnych, otrzymują dofinansowanie do samochodów, bilety, vouchery na wycieczki… W momencie, kiedy współpracownik coś od nas wygra jest to automatycznie jego. Nikt nie jest w stanie mu tego odebrać! Powiem więcej. Progi, które trzeba zrealizować, aby wygrywać atrakcyjne konkursy, są u nas bardzo niskie. Po to, aby jak najwięcej ludzi brało udział w tego typu przedsięwzięciach!
Nasze nagrody są tak samo dostępne dla liderów, jak i dla zwykłych agentów. Dlaczego? Ponieważ chcemy, aby te osoby mieszały się stanowiskami, żeby wymieniały się wiedzą, doświadczeniem i aby każdy mógł się rozwijać – na tym nam najbardziej zależy!
Maciej Maciejewski: Świetnie. Pracowałem, pozyskałem dużo klientów, dużo zarobiłem i pojechałem na wycieczkę. Nagle zarząd dowiaduje się, że zacząłem działać w innej firmie. Wie pan do czego nawiązuję? Z Waszymi liderami może stać się to samo, co zrobili moi poprzedni rozmówcy. Co wtedy?
Jan Buzalewicz: Każdy menedżer, który ze mną pracuje, osiągnął już duży sukces i zapewnił sobie na długie lata bardzo wysoki dochód pasywny, w momencie, kiedy o tym powie – a w zasadzie nie musi mówić, ponieważ taki człowiek nie musi mi się spowiadać, bo to nie jest mój pracownik, tylko współpracownik – że interesuje go nowy biznes i chciałby równocześnie zacząć drugi MLM, może być spokojny. Nic nie stoi na przeszkodzie. Jeżeli ktoś spośród naszych liderów powie, że chce robić inny MLM – nie ma żadnego problemu! Jeżeli chce rozwijać się w innej dziedzinie i widzi tam szansę, pieniądze, być może sukces – bardzo proszę! Jeżeli ktoś chce odejść, stwierdza, że jest nam nie po drodze – bo tak też się zdarza – niech powie o tym otwarcie i wtedy rozstajemy się grzecznie, w zgodzie. Tak powinno być w każdym biznesie.
Maciej Maciejewski: Jak według pana wygląda potencjał tego rynku? W jaką stronę będą się rozwijały odszkodowania sprzedawane w tym systemie?
Jan Buzalewicz: Według mnie ten rynek będzie się dynamicznie rozwijał. Ilość potencjalnych klientów dla odszkodowań to grubo ponad 1 500 000 osób, więc dla każdego cały czas jest miejsce. Każda kolejna osoba wchodząca do tego biznesu ma takie same szanse jak ci, którzy prężnie w tych firmach już działają. Każda kolejna osoba może odnieść taki sam sukces. Oczywiście ważne jest tutaj profesjonalne wsparcie merytoryczno-praktyczne, a przecież my zapewniamy takie każdej osobie, która wstępuje w nasze szeregi. Z dużą częścią nowych działam osobiście, pomagam, motywuję, pokazuję im właściwą drogę. Każdego nowego trzeba wykształcić, a my to gwarantujemy. Więc w grę wchodzi tylko rozwój.
Maciej Maciejewski: Jakieś plany giełdowe?
Jan Buzalewicz: Na tę chwilę trudno mi o tym mówić. Oczywiście rozmawiamy o tym z moimi wspólnikami – Arkadiuszem Bochankiem, prezesem zarządu oraz Krzysztofem Dribczakiem, wiceprezesem zarządu, ale ustaliliśmy, że nasza decyzja w tej kwestii wyłoni się w czwartym kwartale tego roku. Zobaczymy, jak zamknie się ten rok. Nie ukrywam, że wszystko rozwija się bardzo prężnie.
Maciej Maciejewski: Dziękuję panom za rozmowę.
Artykuł pochodzi z drukowanej wersji "Network Magazynu" nr 30. Niestety, cały nakład tego wydania jest już wyprzedany. (foto: Dominika Cuda).