źródło: Pixabay
Sekta. Jedno z moich „ulubionych” określeń to sekta. Dlaczego? Bardzo wiele osób w branży network marketing faktycznie robi biznes w sposób sekciarski. Czym to się objawia? Wyobraź sobie, że jesteś osobą, która nigdy nie działała w tego rodzaju biznesie.
Zostałeś zaproszony przez znajomego na wydarzenie, które odbywa się w obiekcie mieszczącym około pięciuset osób. Siedzisz i podobnie jak inni masz nadzieję, że czegoś się nauczysz. Nagle zaczyna grać jakaś latynoamerykańska muzyka. Kobieta, która ma zaraz wystąpić na scenie, zaczyna tańczyć. Widzisz, że tancerką nie jest, ale jakoś się rusza. Czujesz się dziwnie. Nagle inni wstają i zaczynają tańczyć wraz z nią. Jeszcze inni nagrywają to telefonem i udostępniają w social mediach. Kolejni zaczynają skandować jej imię. Powiedzmy, że to jest początek koncertu. Tylko… nikt nie śpiewa! Nadal czujesz się dziwnie. Nie wiesz, jak się zachować, a w głowie rodzi się myśl: „Co ja tu k*** robię?” Niestety tak działa wiele osób w branży. Przerost formy nad treścią.
Pamiętaj, że w każdym aspekcie biznesu musisz dopasować się do panujących w danej chwili warunków społecznych, mentalnych, rozwojowych itp. Czy forma prowadzenia szkoleń w Stanach Zjednoczonych jest inna niż w Polsce? Zdecydowanie tak. Kraj USA jest znany z pozytywnego myślenia, z innego nastawienia do świata. Pokaże to na dosyć prostym przykładzie…
Wyobraź sobie, że oglądasz polski film wojenny. W bunkrze siedzi dwóch żołnierzy, są atakowani, ale rozmawiają ze sobą. Rozmowa wygląda mniej więcej tak:
– Stary, żona pytała mnie, po co mi ta wojna. Dlaczego ja w ogóle się za to brałem. Trzeba było zostać nauczycielem w szkole. Bezpieczna posadka, nikt cię nie męczy, mała presja.
– Masz rację. Po co nam to było. Na pewno tu zginiemy.
A tak wygląda film amerykański:
– Musimy się bronić. Nie pozwolę, aby nasi przeciwnicy zdobyli ten teren i zagrozili naszej rodzinie! Niech Bóg błogosławi Amerykę. Osłaniaj mnie!
Kiedy pytasz Polaka w XXI wieku co u niego słychać, to ten z reguły odpowiada, że stara bieda. U Amerykanina zawsze wszystko jest dobrze. To jest zupełnie inna mentalność i pod nią powinny być przygotowywane szkolenia, ponieważ zmiana mentalności ludzkiej to proces. Nie da się tego zrobić w jeden dzień. Dlatego szkolenia, w których wszyscy skaczą, śpiewają i masują się po plecach, są dziś źle odbierane. Polak potrzebuje pokazania narzędzi, wytłumaczenia jak działać – a wtedy uwierzy!
To profesjonalizm jest wyznacznikiem tego, że biznes MLM nie jest prowadzony w sposób „sekciarski”. Jeżeli szkolenia odbywają się w danym kraju, to powinny być dopasowane do tego, jak aktualnie wygląda natura oraz mentalność tego konkretnego społeczeństwa. Jestem zdecydowanym zwolennikiem szkoleń merytorycznych i z poczuciem humoru. A szczególnie cenię sobie, gdy prelegent ma dystans do siebie, sytuacji, zachowań i tego, czym się aktualnie zajmuje. To pokazuje, że będąc „człowiekiem sukcesu”, nadal pozostaje normalną osobą, rozumiejącą potrzeby i sytuacje innych ludzi. Jeżeli prowadzisz już swoją grupę w MLM to moja rada jest taka:
Filtruj to, co dostajesz z zagranicy i przekładaj na polskie realia. Jeżeli natomiast dziś zaczynasz biznes, to nie tkwij w nim z ludźmi, z którymi się źle czujesz. Znajdź takich, w których towarzystwie będziesz chciał się rozwijać i z których będziesz czerpał inspirację.
Sukces. Nie mów ludziom na pierwszym spotkaniu, że osiągną sukces. Nie znasz ich, a mówiąc to, nie masz pewności, że tak się stanie, ponieważ na określone rezultaty składa się mnóstwo czynników. Ponadto, obiecując coś takiego, narażasz się na bardzo duże ryzyko hejtu, ponieważ większość ludzi nie ma pewności siebie, która sprawi, że będą przekonani, iż chcą od życia czegoś więcej. W naszym kraju to jest nagminne – wiele osób nie wierzy w siebie i zdecydowanie łatwiej jest wpoić ludziom tę pewność, kiedy już mają pierwsze wyniki, a nie w momencie, gdy dopiero przychodzą i słuchają o czymś, czego zupełnie nie znają. Zdecydowanie lepszą strategią jest opowiedzenie o tym, jakie możliwości daje firma. A najlepiej, jak Ty jesteś tą osobą, która już te możliwości wykorzystała.
Samochód. Nie obiecuj człowiekowi, że rejestrując 50 osób do biznesu, będzie jeździł nowym mercedesem, ponieważ to nie jest jednoznaczne. Te pięćdziesiąt osób musi wygenerować obrót i dopiero z obrotu firma dzieli się prowizją. Ponadto ważny jest czas rejestracji, zamówień, dopasowanie do aktualnej sytuacji. Powiedz lepiej, że aby jeździć Mercedesem, trzeba zrealizować ustalony obrót miesięczny, a zakładając określoną liczbę zamówień na osobę – wychodzi taka czy taka kwota. A czas potrzebny do zrealizowania tej liczby zamówień zależy od Twojego potencjału kontaktowego, ilości wykonanej pracy, konsekwencji itp.
Powyższy tekst jest fragmentem pierwszej książki Mateusza Wróbla pt.: „O TYM SIĘ NIE MÓWI”. Autor jest networkerem, mówcą i przedsiębiorcą. Praktykę zawodową zdobywał podczas współpracy z trzema firmami kosmetycznymi w sektorze MLM. Podczas 7-letniego doświadczenia w branży pozyskał 30 000 osób do swojej bazy konsumencko-sprzedażowej. Obecnie jest dyrektorem generalnym w firmie Souvre Internationale. Do bazy klientów miesięcznie jego zespół pozyskuje ok. 2000 osób co udowadnia, że know-how, które posiada w branży network marketing jest efektywne, a co najważniejsze – aktualne. Tylko w 2018 roku jego struktura wygenerowała 7 mln zł obrotu. Przez jego sale szkoleniowe w branży MLM rocznie przewija się około 3 tysięcy osób. Swoje prelekcje branżowe prowadził na Uniwersytecie Jagiellońskim czy na Pierwszych Ogólnonarodowych Targach Rozwoju organizowanych przez Łukasza Milewskiego i firmę Milewski i Partnerzy. Obecnie uczestnik najbardziej prestiżowego szkolenia dla mówców, czyli World Class Business Speaker. Członek zarządu w Supreme League – organizacji tworzącej show w oparciu o motywację. Jego nowa książka „O tym się nie mówi” to świetny poradnik o MLM dla ludzi już działających w tym systemie jak i dla tych wszystkich, którzy dopiero chcą zasięgnąć o nim fachowych informacji.