Obchody 10 rocznicy organizacji COLWAY

przez Mieczysław Krause

Jest coś, czym z kretesem uwiódł mnie Jarosław Zych, a Maurycy Turek poprawił – robią to do dziś. Coś, bez czego nie pomoże najlepsza firma i najlepsze produkty. Coś, co gdy jest – pozwala przetrwać najtrudniejsze i nadal iść do przodu…

ee

Tym „czymś” jest energia. Z nią to, w swej świadomości i podświadomości utożsamiam organizację COLWAY, nią  tchnie przedsięwzięcie, które Maurycy i Jarek stworzyli i nieprzerwanie rozwijają.

A zaczęło się 10 lat temu, gdy Maurycy, łamiąc wszelkie standardy dobrej praktyki handlowej, aż kilkanaście razy namawiał Jarka na współtworzenie polskiego MLM zanim ten wreszcie się zgodził. Wiecie, dlaczego aż tyle razy? Bo Maurycemu zależało na Jarku, znanemu w branży sprzedaży bezpośredniej z wulkanicznej energii i legendarnych wyników. Ale też – ile energii musiał mieć Maurycy, by tak zaciekle walczyć o partnera?! Otóż imię Maurycy kojarzy się z innym jego nosicielem, słynnym, francuskim pieśniarzem Chevalierem, a „chevalier” w tym języku, to rycerz…i jesteśmy w domu. Teraz, wraz ze wspaniałym zespołem, który stworzyli Ci dwaj prawdziwi dżentelmeni świętują rezultaty decyzji sprzed 10 lat. Nie jest realne, abym w tej relacji z obchodów zawarł, punkt po punkcie, pełnię ich programu, a tym bardziej – listę wyróżnionych, nie o to chodzi; kto chce, niech zajrzy w stosowne dokumenty. Jako niezależny gość z zewnątrz, opisuję swe przeżycia, wrażenia, refleksje. Było ich wiele, nie waham się nazwać – niezwykłych.

W książce pt.: „Dotyk Midasa”, Robert Kiyosaki – światowy autorytet przedsiębiorczości – podaje statystyki cyklu życia firm. Otóż w ciągu pierwszych 5 lat od założenia bankrutuje 9 firm na 10 – aż 90%! W ciągu kolejnych 5 lat – podobna rzeźnia, też pada 9 na 10 tych, co przetrwały dzieciństwo. Stąd wynika, że próg 10 lat pokonuje zaledwie co setna firma – 1%! W sektorze MLM spośród firm zaczynających od początku – jeszcze mniej. W tej elicie jest COLWAY spółka jawna, obsługująca organizację, obchodząca w dniach od 2 do 4 maja 2014 jubileusz 10-lecia, w dobrej kondycji i nieprzerwanym ciągu rozwoju.

Dlaczego Turek i Zych robią ten biznes już 10 lat z pomocą spółek jawnych, a nie, co modne i wygodne – spółki zoologicznej, czyli z ograniczoną odpowiedzialnością? Otóż w spółkach jawnych, właściciele odpowiadają za zobowiązania całym majątkiem osobistym, nie tylko firmowym. W firmie marketingu sieciowego, w tych zobowiązaniach jest m.in. wypłata prowizji dla sieci – tego, co ludzie wypracowali potem i łzami, nadzieją, radościami i smutkami. Co to oznacza? Po pierwsze, że wspólnicy spółek obsługujących COLWAY, w naszych niełatwych czasach, nie przerzucają na innych odpowiedzialności za powodzenie firmy i ryzyka z tym związanego. Jeśliby ich firma poszła na dno, to razem z właścicielami – okoliczność, na którą ich zgoda wymaga klasy i moralnego hartu. Po drugie, spółki jawne wymuszają całkowitą przejrzystość działań, a to podstawa uczciwości i wiarygodności, co za tym idzie – zaufania. Ludzie z COLWAY o tym wiedzą i bardzo sobie to cenią – nie trwonią energii na obawy, czy należne pieniądze do nich trafią. W organizacji Colway nie zawiera się nawet umowy z firmą, lecz osobiście ze wspólnikami spółki jawnej! To jedyny taki przypadek w światowym network marketingu. Obecnie spółką taką jest COLWAY Sp.J. z siedzibą od lat 10-ciu w Koleczkowie k/Gdyni.

ReklamaReklama

Obchody jubileuszu były uroczystością podniosłą, właściwego formatu, godną 10 rocznicy i wcześniejszych, rocznicowych tradycji tego przedsięwzięcia. Jako bazę logistyczną obchodów wybrano warszawski hotel Marriott. Zapewniono „diamentową” oprawę i ciąg niekonwencjonalnych atrakcji – budujących, inspirujących, nie wykluczając dowcipnych. Bo dowcip jest paliwem dobrej zabawy, a ta przyciągnęła uczestników w nie mniejszym stopniu, jak uroczysta oprawa i docenienie dorobku oraz sukces wielu dystrybutorów.

Po zakwaterowaniu w piątkowe popołudnie 2 maja, 661 obecnych poszło do nieodległego klubo-teatru Palladium, wstępnie zagrzać motor uroczystości. Zdrowotny spacer zwalniał z obowiązku dobrego prowadzenia się pod względem alkoholu (innego nie zastrzeżono), co wykorzystaliśmy w pełni, racząc się swobodnie winem i drinkami. Otwierały one serca, zwiększały energię komunikacji i tańców, podnosiły poziom satysfakcji z atrakcji – w tym szalonego show Pawła Boreckiego. Palladium było super – pogłębiło integrację, rozluźniło nas i napełniło wiarą w ciąg dalszy programu. No i – z tytułu zgromadzonego, zacnego forum liderów i dystrybutorów COLWAY – okazało się świetną okazją do wręczenia firmie godła „Najlepszego Polskiego Produktu” za rok 2013, osobiście przez szefa kapituły nagrody. Spacerek powrotny na lulu w Marriottcie pokonałem rozmarzony… i w podwójne łóżko małżeńskie, niestety – sam.

W sobotnie popołudnie – kulminacja obchodów: oficjalna gala w Filharmonii Narodowej, krok za Palladium, więc też spacerowo, choć w majowym deszczyku. Lokalizacja obiektów rocznicowych okazała się pomysłem przyjaznym, niemniej wypadało, aby szczególnych gości podwiózł pod filharmonię sznur zabytkowych aut – ich malownicza kawalkada była widokiem pysznym!

Ci Panowie, co do filharmonii przybyli pierwsi, załapali się – do wyboru – na melonik, albo cylinder, o ile nie przesadzili z obwodem głowy, bo rozmiary nakryć umiarkowane. Mnie udał się cylinder, choć przy nakładaniu zaciskam zęby. Panie, w imponujących kreacjach i zniewalającym makijażu, obdarowano „boa” z piór w kilku kolorach, co wraz z kapeluszami Panów, regulaminowo odzianych, budowało należną atmosferę.

Sala koncertowa Filharmonii Narodowej wypełniona po brzegi oprócz części balkonu. Kilka chwil oczekiwania na rozpoczęcie gali, już w fotelach, uprzyjemnił duet pianistów we frakach i cylindrach, rzucony na kurtynę świetlną – któż to taki tam grał? No jakżeby inaczej – Jarek i Maurycy! Pomysł zabawny, a z głębszą myślą – grają tak już przecież 10 lat! Galę otworzył Maurycy, w swym finezyjnym, dowcipnym stylu, wnosząc swobodę i przyjemną lekkość bytu – podkład ceremonii rozdania nagród i wyróżnień tym, którzy przyczynili się do rozwoju i sukcesów COLWAY. Nie liczyłem, ile osób zaproszono na scenę by je uhonorować egzotycznymi wycieczkami, brylantami lub orderami ze złota, lecz chyba za bardzo się nie pomylę, szacując ich ilość na 200, w wielu zróżnicowanych kategoriach. Dla mnie, choć gościa zewnętrznego, przebieg  wręczania nagród był fascynujący – m.in. dlatego, że kilka z nagrodzonych pań szkoliłem; czułem się tak, jakbym z nimi stał na scenie. Zadbano – na czym polega profesjonalizm – o najdrobniejsze szczegóły; poruszenie sali wywołała grupa kilkuletnich uczennic szkoły baletowej, które – tanecznym krokiem z podskokiem – podchodziły do nagradzanych, by wręczać im COLWAY-owe Oscary – statuetki bogini obfitości Almathei. A każda Almathea dzierżyła… brylant. Rozdano tych brylantów blisko 200, o łącznej masie ponad 60 karatów. Czołowe liderki sieci COLWAY otrzymały brylanty lokacyjne, ponad karatowe! Prezenty urodzinowe, godne tej organizacji…

ReklamaReklama

Skoro o brylantach – szczególne emocje budziło, powtarzane na wszystkich częściach obchodów, w tym na gali, losowanie serii po kilka brylantów – jakże pożądanych upominków z uroczystości, szczególnie dla tych, którzy na scenę po klejnoty nagrodowe nie wyszli. Diamentowa symbolika jubileuszu podniosła jego rangę, nadała stosowną oprawę. Wielu karatów diamenty losowane już nie miały, jednak zagwarantowano wszystkim certyfikaty autentyczności z Amsterdamu, światowego centrum szlifiersko-handlowego tych klejnotów.

Zamknięcia gali dokonał prezes Jarosław Zych w przemówieniu, które przejdzie do historii. Jego zapisane fragmenty, do chwili, gdy zwyciężył głos duszy, brzmiały mniej więcej tak:

Jak się czuje mężczyzna… Wiecie o mnie bardzo dużo, kim jestem, co robię, nawet ilu mam synów. Mój przyjaciel Maurycy ma 10-cio miesięczną córeczkę.  A czy wiecie, że ja również mam córkę? Ona ma 10 lat. I moje dzisiejsze emocje są związane z nią. Są to uczucia takie, jak: satysfakcja, spełnienie i duma.

Satysfakcja dlatego, że wyrosła na pannę zgrabną, żywą, zdrową i obiecującą. Spełnienie, bo zrealizowaliśmy razem wszystkie wytyczone cele. Te cele się zmieniały, ewoluowały, ale zostały osiągnięte. Wierzę, że było to widać i dziś. Czuję dumę, bo ona jest moja. A każdy rodzic ma prawo czuć dumę ze swojej córki.

Wy też macie prawo do dumy. Bo córka, o której mówię, to również Wasza córka. Ale pozwólcie, że będę mówił tylko o swoich uczuciach. Dla mnie ta dziesięcioletnia dziewczynka jest najpiękniejsza ze wszystkich. I niech mi ktoś spróbuje powiedzieć, że taka nie jest.

Moja córka jest też moim diamentem. Uwielbiam ją rozpieszczać. Oddałbym jej wszystko. Nie zabieram na bale. Ja dla niej bale organizuję. Nie ma takiej rzeczy, której nie zrobiłbym dla niej. I dla jej rodziny.

Moja córka potrafi mi również sprawiać problemy. Potrafi być kłótliwa. Czasami rozmija się z prawdą. Ba! Umiejętnie posługuje się małymi szantażami. A czasem nawet potrafi wywinąć takiego figla, że gdy jesteśmy w supermarkecie na zakupach, to podchodzi do obcego faceta i mówi do niego: „tato”…

Wtedy nie czuję się z tym dobrze. Ale czy to coś zmienia? Nie. Kocham ją tak samo. Myślę nawet, że ja ją kocham bezwarunkowo… Jak każdy rodzic, myślę też o przyszłości mojej córki. Chciałbym widzieć, jak osiąga pełnoletność. Aby nie popadła w złe towarzystwo. Aby mi jej ktoś nie zbałamucił. Aby kiedyś, podczas figlów z kawalerami wątpliwej proweniencji, nie roztrwoniła posagu. 

Te dziesięć lat potwierdziło znaną prawdę, że dziecko potrzebuje stabilnej rodziny. Drugiej takiej córki już mieć nie będę. Drugiej takiej rodziny też nie będziemy już mieli. Ani ja, ani Wy. Colway drugi raz się nie zdarzy! (…)

Czy – po takich słowach – był tam ktoś, kto nie wycierał oczu, choćby ukradkiem? Nie sądzę. Wychodziliśmy z filharmonii w zadumie, w cichym gwarze; namacalnie czułem zjednoczenie ludzi poczuciem wspólnoty z firmą i jej bezapelacyjnymi liderami – Maurycym i Jarkiem.

A przed nami był jeszcze – Wielki Bal Jubileuszowy. Do rana! Powiem jedno – tak się nie wyszalałem od lat. A to dzięki wspaniałemu towarzystwu, podawanym smakołykom i tanecznemu maratonowi w przyjaznych rytmach.

Nazajutrz, czyli w niedzielę rano – głowy i nogi ciężkie. Nie na tyle jednak, aby – ci, co nie musieli jechać – nie wysłuchali wykładu prof. Siergieja Batieczki ze stolicy Ukrainy – Kijowa, pt. „Wewnętrzne życie komórki”. Nigdy wcześniej nie widziałem go w akcji – z nóg mnie zwalił nie tylko rewelacyjną wiedzą, lecz i formą jej przekazu; ten gość jest reaktorem atomowym pozytywnej energii. Widzieliście kogoś takiego?

Po drugim wykładzie, nowo współpracującego z COLWAY trenera przemawiania, Jerzego Zientkowskiego, ostatnie losowanie diamentów. Jarek Zych, ku jękowi rozpaczy przyjaciół wylosowanych nieobecnych, otwierał pod rząd po pięć losów, aby w końcu trafić na dwóch obecnych na sali szczęśliwców – bo nie ma Cię, nie liczysz się. Taka była zasada losowania i tak jest przecież w biznesie. 

Podsumowując, nie mogę się powstrzymać, by nie zacytować fragmentu komentarza doświadczonego menedżera COLWAY – Joasi Mamczarz, do relacji z EFBA 2014 (Europejskiego Forum Biznesu Alternatywnego) – konferencji szkoleniowej, poprzedzającej obchody Jubileuszu:

(…) Oczywiście obchody naszej 10-tej rocznicy, które rozpoczęły się także w Marriottcie zaraz potem… To wszystko miało ogromne znaczenie nie tylko dla nas, ale też dla nowych w branży MLM osób, które były zaskoczone znaczeniem tego sektora na świecie… Wielu z nich nie wiedziało, że oto właśnie wkraczamy w erę wielkiego boom… i oni znaleźli się w branży właśnie teraz! W najlepszym momencie! Oni to usłyszeli i zrozumieli! Widziałam ich miny…

Znając Jarka myślę, że splot EFBA z jubileuszem nie był przypadkowy – dzięki temu, zwłaszcza początkujący, zyskali prawdziwą i napawającą zaufaniem perspektywę branży MLM i firmy COLWAY. I na koniec – co wg mnie jest Waszym, Colwayowców źródłem energii? Zacytuję światowego pieśniarza Stinga, który do swej córki, rozpoczynającej karierę muzyczną powiedział:

Nie rób tego dla pieniędzy, ale że to karmi Twoją duszę.

Największe pieniądze pochodzą z tego, co w duszy gra – pasji, właściwej dla network marketingu, pomagania innym w sukcesie. Więc takiej pasji życzę każdemu z Was – wtedy pieniądze przyjdą same. Foto: Karolina Turek-Rudnik, Justyna Florczak, Kamil Filipczak, Wojciech Rudnik (www.kejtii.pl).

Mogą Cię również zainteresować