źródło: www.flickr.com
Oznacza to, że rynek nowych aut jest u nas sześć razy mniejszy niż używanych. To proporcje rzadko spotykane w Unii Europejskiej. Na innych rynkach europejskich ten stosunek wynosi mniej więcej 1 do 3. Polska odstaje od europejskich proporcji, bo po wejściu do UE w maju 2004 r. znieśliśmy ograniczenia w imporcie używanych pojazdów. Wśród nowych państw członkowskich UE na taki krok nie zdecydowały się Czechy, Słowacja, Rumunia i Węgry. W efekcie w ciągu siedmiu lat od akcesji do UE Polacy sprowadzili ponad 6,2 mln używanych samochodów osobowych, w lwiej części z innych państw unii. Nowych aut w tym czasie Polacy kupili trzy razy mniej. To fenomen w OECD – klubie najbogatszych państw świata, do którego Polska należy od 1996 roku.
Efekty takiego importu widać na rynku wtórnym. Wśród aut, które w pierwszym kwartale zmieniły właściciela, a trafiły na nasze drogi jako nowe pojazdy z salonów, przeważają Ople, Skody i Toyoty, które wyprodukowano między 2006 a 2008 r. Na liście jest też sporo aut Fiata i Daewoo, które za bramy fabryk wyjechały między 1997 a 2000 r. To zapewne pojazdy kupowane przez prywatne osoby w czasie boomu na nowe auta w Polsce.
Natomiast duży udział stosunkowo nowych aut po względem rejestracji to zasługa firm, które kupują floty samochodów i zdecydowanie częściej wymieniają pojazdy niż robią to osoby prywatne. Identyczny trend panuje w Niemczech, gdzie prawie 60% nowych aut kupują firmy. Natomiast na rynku wtórnym prawie 95% samochodów kupują osoby prywatne. Inaczej wygląda sytuacja z samochodami, które trafiły na nasze drogi jako używane pojazdy z importu i teraz zmieniają właściciela. Wśród nich przeważają modele, które mają grubo ponad 10 lat. W tym roku do końca kwietnia Polacy sprowadzili prawie 220 tys. używanych aut, z których ponad 47% wyprodukowano w poprzednim stuleciu, a zaledwie 9% miało nie więcej niż cztery lata.