Czy Twój fundusz mówi Ci prawdę?

przez Jarosław Supłacz
558 odsłony

Pomnażanie pieniędzy uczestników funduszy wypisane jest na sztandarach TFI. Jednak rzeczywistość weryfikuje te szczytne założenia. Okazuje się, że większość funduszy jest poniżej rynku.

źródło: www.sxc.hu
źródło: www.sxc.hu

Tym bardziej, że tzw. rynek jest znacznie powyżej indeksu WIG20, do którego jako do benchmarku odnosi się wiele funduszy. Indeks WIG20 jest indeksem cenowym i nie zawiera w sobie pożytków płynących z dywidend lub praw poboru. WIG20 od dnia rozpoczęcia notowań tj. od 14 kwietnia 1994 r. do 5 marca 2010 r. wzrósł o 139%, natomiast skorygowany indeks WIG20 uwzględniający wartość wypłaconych dywidend i wartość praw poboru wzrósł w analogicznym okresie o 245% (na podstawie wyliczenia jakie przeprowadził Expander). Różnica jest więc zasadnicza.

Fundusz indeksowy na WIG20, inwestujący w spółki proporcjonalnie do ich udziału w indeksie powinien osiągnąć (w podanym okresie) zwrot z inwestycji przybliżony do 245% (nieco niższy z uwagi na koszty transakcyjne). Taki fundusz nie wymaga od zarządzającego decyzji w co inwestować, jedyne co ma robić zarządzający to za wpłaty od członków funduszu nabywać akcje spółek w sposób proporcjonalny do ich udziału w indeksie. Fundusze indeksowe cechuje stosunkowo niska opłata za zarządzanie, która w istocie nie odnosi się do zarządzania portfelem sensu stricte lecz do kosztów administrowania (w tym zapewnienia płynności).

Twój fundusz zapewne jest bardziej ambitny i nie jest funduszem indeksowym (te stanowią mniejszość), zatem warto sprawdzić czy Twój fundusz jest lepszy od skorygowanego indeksu WIG20 uwzględniającego dywidendy ze spółek i wartość praw poboru.

Warto zauważyć, że odnoszenie się przez dany fundusz do WIG20 jako do rynku jest wprowadzaniem uczestnika funduszu w błąd – jest nawet próbą wyzyskania błędu, z prawnymi tego konsekwencjami. Dlatego warto, aby nie tylko uczestnicy funduszy ale także Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) przyjrzała się reklamom funduszy, mającym przekonać potencjalnych nabywców jednostek do powierzania swoich pieniędzy.

Obowiązek Komisji Nadzoru Finansowego czuwania nad bezpieczeństwem obrotu powinien iść dalej i KNF powinna propagować informację, że indeks WIG20 nie może być utożsamiany z korzyściami wynikającymi z inwestycji w spółki będące w składzie tego indeksu.

Czego nie podaje spółka GPW SA?

Dobrym zwyczajem każdej giełdy jest podawanie użytecznych informacji dla uczestników rynku, najbardziej podstawową z podstawowych informacji jest zmiana wartości portfela wynikająca z inwestycji w grupy spółek objęte indeksami. Niestety GPW nie informuje rynku jaką korzyść lub stratę można było odnieść inwestując w akcje z WIG20. Przedziwna sytuacja, gdyż dla samej giełdy korzystne jest podawanie informacji o wyższej stopie zwrotu z inwestycji w akcje spółek na tej giełdzie notowanych.

Kto natomiast straciłby na prezentowaniu skorygowanego indeksu WIG20, czyli kto straciłby na większej przejrzystości rynku? Odpowiedź jest prosta – fundusze, które utożsamiają rynek z benchmarkiem w postaci indeksu WIG20.

Może się okazać, że uczestnicy większości funduszy płacą za zarządzanie wysokie opłaty by być znacznie poniżej rentowności inwestycji wynikającej z najprostszej z możliwych strategii – kupowania akcji według ich udziału w danym indeksie.

Fundusz indeksowy

Każdy inwestor może prowadzić własny fundusz indeksowy dokonując samodzielnie zakupu akcji według ich udziału w indeksie, należy jedynie pamiętać o ewentualnych prawach poboru jakie mogą pojawić się w trakcie inwestycji, natomiast dywidendy ze spółek zostaną dopisane do rachunku automatycznie. Osoba fizyczna ma wyższe koszty transakcyjne niż fundusz indeksowy, z drugie strony nie płaci opłat za administrowanie takim funduszem. Można powiedzieć, że to czy warto samemu inwestować w indeks czy poprzez fundusz zależy od opłat jakie fundusz pobiera za administrowanie. Wpływ na decyzje ma również kwota inwestycji, osoba inwestująca 1000 zł nie rozdrobni jej na 20 spółek z WIG20, poza tym przy takiej kwocie inwestycji opłaty transakcyjne są relatywnie wysokie.

Największe ryzyko na rynku funduszy

Podstawowym ryzykiem jest to kto, w jaki sposób i w jakim celu zarządza funduszem. Czyli innymi słowy po co właściciel funduszu założył biznes pod nazwą fundusz TFI. Intencje deklarowane przez właścicieli są oczywiście bardzo pozytywistyczne, zarządzający funduszami dzięki swojej wiedzy mają pomnażać majątek członków zakupujących jednostki uczestnictwa. Tyle oficjalna wersja biznesu.

Może się jednak zdarzyć, że konkretny fundusz ma swoje drugie dno. W przypadku funduszy, które inwestują w spółki niepubliczne i aktywa nie notowane na rynku (w tym papiery dłużne) można mieć uzasadnione obawy co do wyceny portfela. Jak wiadomo w takich transakcjach są konkretne podmioty/osoby sprzedające aktywa vs uczestnicy funduszu (którzy transakcji nawet nie znają). Prawda jest taka, że wycena oparta na zdyskontowanych przepływach pieniężnych (metoda DCF) jest dobra do uzasadnienia praktycznie każdego projektu. W oparciu o taki model wiele spółek może być księgowane jako aktywa o wysokiej wartości, jednak w praktyce zarządzający funduszem nie jest w stanie znaleźć kupca… za ułamek wyceny jaką wykazuje w portfelu. Nawet taka rzeczywistość potrafi nie wpłynąć na zarządzającego funduszem by dokonał przeceny aktywów – zawsze może uważać, że ten biznes czeka dynamiczny rozwój na co wskazuje… wycena DCF.

Zarządzający funduszem jak wiadomo nie ma szczególnej zachęty by wykazywać spadek wartości aktywów – uczestnicy funduszy patrzą wszakże na wyceny jednostek uczestnictwa podawane przez TFI. Jeśli wycena rośnie to i wkłady uczestników mają szanse rosnąć. Dla właściciela funduszu najważniejsza jest inwestycja w reklamy funduszu i napływ środków, którymi zarządzający będą zarządzali sobie znanymi metodami.

Ryzyko związane z zarządzaniem powierzonymi środkami nie ogranicza się tylko do wyceny aktywów, jest znacznie więcej ryzyk tam, gdzie pojawiają się środki do zainwestowania. Załóżmy, że właściciel funduszu jest akcjonariuszem spółek lub posiadaczem wierzytelności, na które trudno znaleźć kupca. W takiej sytuacji istnieje ryzyko, że fundusz odkupi jakże cenne aktywa od właściciela funduszu lub spółek z nim zaprzyjaźnionych.

Idea budowania piramid jest wiecznie żywa i wcale nie zakończyła się wraz z upadkiem funduszy Madoffa czy WGI (Warszawska Grupa Inwestycyjna). Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że na miejsce jednej upadłej piramidy powstają dwie nowe – im głębsza dekoniunktura tym więcej nowożytnych piramid odsłoni swoje konstrukcje…

Mogą Cię również zainteresować