Tysiące polskich firm umiera wraz z przedsiębiorcami

przez Krzysztof Janoś

Po śmierci prowadzącego jednoosobową działalność gospodarczą zazwyczaj wygasają umowy z kontrahentami i dalsze jej prowadzenie przez spadkobierców jest niemożliwe. Zmienić ma to nowa ustawa, ale w ocenie ekspertów może nie rozwiązać problemu.

źródło: Flickr.comźródło: Flickr.com

Sprawa jest poważna, bo przedsiębiorcy, którzy rozkręcali swój biznes ponad 25 lat temu, właśnie osiągają wiek, w którym coraz trudniej im zarządzać własnym biznesem. Tymczasem małe i średnie firmy to 90% wszystkich podmiotów gospodarczych działających w naszym kraju. Generują one ok. 40% PKB i dają pracę połowie pracujących Polaków.

Wprawdzie według obowiązującego w naszym kraju prawa można odziedziczyć majątek firmy, ale nie ma możliwości dziedziczenia nazwy, numerów identyfikacji podatkowej czy decyzji administracyjnych. Śmierć osoby wpisanej do ewidencji gospodarczej oznacza też natychmiastowe zakończenie umów o pracę załogi, wygaśnięcie kontraktów handlowych. Kredyty zaciągnięte na firmę stawiane są w stan natychmiastowej wymagalności.

W praktyce to całkowicie uniemożliwia kontynuowanie działalności przez ewentualnych spadkobierców, którzy chcieliby nadal firmę prowadzić. Problem już wkrótce może mieć bardzo poważne konsekwencje dla całej gospodarki.

Obecnie ponad 97 tys. przedsiębiorców w Polsce przekroczyła 65 lat. Przed rokiem było to 80 tys. Widać więc wyraźnie, że problem błyskawicznie narasta. Jak wiele firm upada ze względu na kłopoty z sukcesją? Nie ma danych dotyczących naszego kraju, ale według raportu prof. Jana Klimka ze Szkoły Głównej Handlowej – w Europie rocznie aż 450 tys. firm stoi przed wyzwaniem zmiany pokoleniowej. 150 tys. z nich upada, co oznacza likwidację 600 tys. miejsc pracy. Można więc założyć, że i w naszym kraju problem dotyczy tysięcy przedsiębiorstw.

Jak szacuje Instytutu Biznesu Rodzinnego, takie firmy mogą generować nawet 40% PKB i odpowiadać za zatrudnienie blisko połowy wszystkich pracujących Polaków. Na szczęście politycy też dostrzegli ten problem i Ministerstwo Rozwoju już od kilku miesięcy pracuje nad zmianami prawnymi, które zasady sukcesji w firmach mogłyby zmienić. Miałyby one pozwolić na płynne przejęcie firmy bez utraty zezwoleń, koncesji czy licencji.

Ma to umożliwić prokurent spadkowy, który na pewien czas przy pomocy tych samych danych jak NIP, REGON, nazwa firmy, będzie mógł działać dalej. – To krok w dobra stronę. Nawet jeśli prokurent będzie kimś zupełnie obcym to sprawi, że firmy nie będą umierały wraz z właścicielami – ocenia dr. Adrianna Lewandowska, prezes Instytutu Biznesu Rodzinnego.

Ministerstwo Rozwoju planuje, że przedsiębiorcy będą mogli wpisywać do CEIDG swojego przedstawiciela, który będzie zarządzał firmą po ich śmierci, do czasu zakończenia sprawy spadkowej. Prokurentem może być żona, syn, córka, brat albo też ktoś spoza grona rodziny i najbliższych. Dopiero po zakończeniu się procesu, nowy właściciel miałby obowiązek przerejestrowania firmy na siebie. I tu pojawia się pierwszy problem.

– To dobry pomysł i sama inicjatywa zasługuje na pochwałę, ale nadal nie rozwiązuje problemu do końca. Istnieje ryzyko, że po zakończeniu sprawy spadkowej w dalszym ciągu będą następowały wszystkie negatywne skutki związane ze śmiercią przedsiębiorcy, z którymi mamy do czynienia w tej chwili. Firma będzie trwać ze starymi koncesjami, umowami i kredytami, ale tylko w tym okresie przejściowym – mówi Maciej Pilarek, partner w kancelarii Sadkowski i Wspólnicy.

Mogą Cię również zainteresować