MLM w obiektywie czyli wizerunek z pierwszej ręki

przez Maciej Maciejewski

Artur Tkaczyk: „Okazało się, że działalność w network marketingu, a przede wszystkim fakt, że współpracuję z firmą, która w swojej ofercie posiada m.in. świetne produkty kosmetyczne, bardzo fajnie sprzęga się – w moim przypadku – z wykonywaniem pracy fotografa”.

Sesja zdjęciowa z Agnieszką MaracewiczSesja zdjęciowa z Agnieszką Maracewicz

Artur Tkaczyk posiada dość niekonwencjonalne, jak na duszę artystyczną, wykształcenie. Jest analitykiem systemów informacyjnych. Jak by tego było mało, od momentu zakończenia nauki pracował w dużych korporacjach. I chcąc czy nie chcąc uczestniczył tym samym w nieustannym, jak przystało na te miejsca, bezkompromisowym „wyścigu szczurów”. Ale – jak wspomina – nigdy nie czuł się z tym dobrze…

„Przez to cierpiała rodzina. Aż doszło do rozwodu. W trakcie małżeństwa, pewnego dnia wróciłem do domu i ówczesnej żonie powiedziałem – „kochanie kupuję motocykl”. I zamiast usłyszeć „ok, fajnie, tylko się nie zabij” do moich uszu dobiegło wiele znaczące – „albo ja, albo motocykl”. I wybrałem motocykl. Teraz mam cudownego syna i wspaniałą partnerkę. Mieszkamy w Esch-sur-Alzette. To drugie co do wielkości miasto w Luksemburgu.”

Przykładowe sesje Artura TkaczykaPrzykładowe sesje Artura Tkaczyka

Uwielbia fotografię. Głównie skupia się na robieniu zdjęć ludziom, ale uprawia również tzw. fotografię uliczną. Kocha też motocykle i mechanikę. „Czasami zastanawiam się, czy nie pomyliłem zawodu, bo zawsze lubiłem mieć ręce wymazane smarem po łokcie. Co do fotografii, to pierwszy aparat pojawił się w moich rękach około 1983 roku. Radziecki Lubitel 166, który działa i robi zdjęcia do tej pory. Od tamtego momentu prawie zawsze mam aparat w ręku. Uwielbiam też, w wolnych chwilach, przyrządzać potrawy z różnych regionów świata. Moim konikiem jest tutaj Azja i Meksyk. Będąc kiedyś w Chińskiej Republice Ludowej na delegacji, nauczyłem się jednej ważnej rzeczy – jak nie patrzy na mnie i nie ucieka z talerza, to da się zjeść i nie należy nikogo się pytać z czego jest zrobione. Obecnie moja działalność zawodowa polega na dzieleniu czasu między fotografię, pracę dla korporacji a system network marketing w oparciu o współpracę z firmą Forever Living Products. Żałuję tylko, że doba ma 24 godziny” – opowiada.

Maciej Maciejewski: Niezły miszmasz. Artysta uwielbiający być ufajdanym w smarze po same pachy kiedy pichci azjatyckie potrawy, ścigający się ze szczurami w korpo i w dodatku działający w marketingu sieciowym. Jakim cudem znalazłeś się w Forever?

Artur Tkaczyk: Pomimo faktu, że do MLM wszedłem już jakiś czas temu, to trzeba szczerze przyznać, że jestem dopiero na początku drogi. Uczę się cały czas poruszać w tym świecie. Do biznesu zrekrutowała mnie moja ulubiona modelka – Agnieszka Maracewicz. Przyznam też, że cały czas, jak do większości rzeczy w moim życiu, podchodzę do tego trochę sceptycznie. A, że mam bardzo napięty grafik przez fotografię i pracę dla korpo, nie pozwala mi to za bardzo rozwinąć skrzydeł w marketingu sieciowym. Właściwie to pomysł na MLM zrodził się jako możliwość pracy dla mojej partnerki. Tego typu działalność miała jej pomóc wystartować zawodowo tuż po urodzeniu dziecka oraz – oczywiście, aby miała czas dalej zajmować się naszym synem. Dla mnie miał to być tylko dochód dodatkowy.

Maciej Maciejewski: Czy decyzja o korzystaniu z dobrodziejstw marketingu sieciowego stała się dla Ciebie inspiracją do innych działań zawodowych? Czy fotografia pomaga Ci w budowaniu MLM? Jak te dwie przestrzenie zawodowe łączysz ze sobą?

Artur Tkaczyk: Okazało się, że działalność w network marketingu, a przede wszystkim fakt, że współpracuję z firmą, która w swojej ofercie posiada m.in. świetne produkty kosmetyczne, bardzo fajnie sprzęga się – w moim przypadku – z wykonywaniem pracy fotografa. Kiedy przygotowuję się do sesji, jednym z bardzo istotnych punktów w tym zawodzie jest przygotowanie modela czy modelki. I tutaj do akcji wchodzi moja firma MLM, która oferuje szeroką gamę produktów, za których pomocą odbywa się to w sposób szczególnie profesjonalny.

Maciej Maciejewski: Czy network marketing sprawia, że jako fotograf jeszcze lepiej wiesz jak pracować nad wizerunkiem klienta, zwłaszcza biznesowego?

Artur Tkaczyk: Raczej odwrotnie. Fakt, że jestem fotografem sprawia, że patrzę inaczej na świat, co powoduje, że widzę jak pokazać klienta w jak najlepszym świetle. W jak najlepszej perspektywie. Zasady wizerunku biznesowego zawsze są takie same, niezależnie od biznesu, który klient prowadzi. Przecież zawsze chodzi o to, aby pokazać klienta jako silną osobowość, ale jednocześnie jako człowieka godnego zaufania, z którym można wejść w biznes. Do tego dochodzą takie detale jak np. miejsce docelowe, gdzie i do czego te zdjęcia mają być użyte…

Muszę też przyznać, że jednak to nie fotografia była tym głównym bodźcem, który przyciągnął mnie do Forever. Najpierw poznałem moją modelkę Agnieszkę, która jest przedstawicielem tej firmy. Z kolei ja od zawsze zmagam się z nadwagą. Więc w pierwszym rzędzie ten network marketing dał mi produkty do walki z nadwagą. Potem pomyślałem, a czemu by nie puścić wici dalej? I tak to się zaczęło… No i jako, że modelki ciągle się odchudzają, mam teraz dla nich propozycję nie do odrzucenia – zdrowego zrzucenia niechcianych kilogramów lub utrzymania obecnej wagi. To taka zdrowa alternatywa w stosunku do tego, co często, niestety, modelki ze sobą robią. Ich pomysły czasami mają niewiele wspólnego ze zdrowiem. Drugi powód to system, jaki Forever proponuje. Jest prosty, przejrzysty, nie obiecujący „gruszek na wierzbie”. To prosty, szczery biznes. I to mi się podoba.

Maciej Maciejewski: To w jakim systemie lepiej jest zarabiać na życie? W korporacji na etacie czy na własnym garnuszku w network marketingu?

Artur Tkaczyk: Zacznijmy od tego, że to są dwie różne bajki. Różnica między pracą na etacie a w MLM jest przede wszystkim taka, że w MLM pracujesz kiedy chcesz i ile chcesz, a nie pracujesz od do. To proporcjonalnie daje również możliwość rozwijania swoich pasji, a pracując na etacie nie zawsze jest czas na hobby. Zorganizowanie sesji fotograficznej nie jest banalną sprawą. Trzeba ogarnąć modelki, lokalizację, stylistów, makijażystki i jeszcze tysiąc innych rzeczy. Inną kwestią jest to, że z drugiej strony nie każdy do MLM się nadaje. Nie każdy w tej dziedzinie zrobi coś ciekawego, bo w tym celu to już trzeba wykazać pewne konkretne predyspozycje. Przede wszystkim taka osoba musi wzbudzać zaufanie. No i trzeba mieć gadane. Z „mieć gadane” nie jestem w stanie pomóc, choć sam jak robię zdjęcia to nie na zasadzie „ręka w lewo, głowa w prawo” itp. chociaż te elementy też są. Raczej na sesji i podczas robienia zdjęć prowadzimy poważną rozmowę na różne tematy – o życiu, rodzinie, o pasjach, o świecie. Taka rozmowa pozwala uwiecznić klienta w naturalnych pozach, ze szczerym uśmiechem, czasami grymasem. I choć bardzo rzadko to światu pokazujemy, same rozmowy dużo mnie uczą.

Maciej Maciejewski: Wiem, że oferujesz ludziom niespotykane sesje zdjęciowe. Masz w swojej ofercie takie tradycyjne, ale również i nowatorskie propozycje. Sesje terapeutyczne, towarzyskie. Na czym to polega?

Artur Tkaczyk: Tak, zawsze staram się robić sesje „fabularyzowane”. Podczas takiej sesji klient może wcielić się w kogo chce. Pozwala to takiej osobie otworzyć w sobie to, co jest gdzieś w nim głęboko ukryte lub stłamszone przez podejście do życia typu „ ale co ludzie powiedzą”. Zawsze powtarzam przed sesją, żeby klient wstyd i skromność zostawił w domu, bo nic z tego nie będzie. Zawsze na sesji jest też „pomoc”, która pomaga wprowadzić odpowiedni klimat zaufania, a dzięki temu klient „otwiera” się na fotografię co daje naturalne reakcje. To pozwala się też klientowi skupić nie na aparacie, ale na sobie. Na tym co czuje, na tym co chce przekazać lub co chce z siebie uwolnić. Same zdjęcia to tylko dodatek do większego procesu. Głównym elementem całej sesji jest rozmowa, zbudowanie relacji, a to co dzieje się na sesji i co na niej się opowiada… Pozostaje na sesji. Czasami taka sesja to więcej niż jeden klient. Więc jako, że może być wtedy mało czasu na rozmowę, organizujemy spotkania przed i afterparty po sesji. Coś dla ciała i dla ducha. W czasie sesji oferujemy też seans „refleksologii”, gdzie wprowadza się klienta w błogi stan niebytu. Taka sesja jest jak wizyta u psychologa tyle, że bez trudnych pytań i diagnozy, za to z relaksem i zdjęciami oraz ucztą dla ciała i ducha. To daje klientowi sporego kopa energetycznego do dalszego działania.

Maciej Maciejewski: Fotografia biznesowa to nieco odrębna, specyficzna działka tej dziedziny. Co mógłbyś powiedzieć o sesjach typowo biznesowych?

Artur Tkaczyk: Większość sesji biznesowych oferowanych na rynku to zdjęcie na niebieskim tle lub w gabinecie. Nie pozwala to na zbudowanie relacji z klientem, więc zdjęcia wychodzą sztucznie. Ja chcę odejść od tego stereotypu. „Wyciągnięcie” klienta lub zespołu klienta ze środowiska, które znają, pozwala na uchwycenie ich w nie „biznesowym” trybie, co w rezultacie daje obraz, który jest postrzegany przez ludzi z zewnątrz jako bardziej prawdziwy i godny zaufania niż zimne zdjęcie z uśmiechniętą buzią. Ale mimo to mamy dalej biznesowy „image” z garniturem i koszulą. W trakcie takiej sesji omawiamy z klientem czego oczekuje, co chce pokazać na zdjęciach, gdzie zdjęcia będą opublikowane… Ważne jest nawet to, z której strony portalu internetowego znajdzie się owoc naszej pracy. Jeżeli robimy to dla zespołu ludzi i jest przewidziane szkolenie, to daje nam unikalną możliwość robienia zdjęć w momencie, gdy zespół jest zajęty czymś innym i nie zwraca na gościa z aparatem uwagi. Takie podejście pozwala zrobić zdjęcia inne niż te, na których mamy tylko gajer, koszulę i krawat, bo to już przestaje się sprzedawać. Trzeba też zauważyć, że większość ludzi w garniturach pracuje dla ludzi w t-shirtach. Nie każde zdjęcie biznesowe – a szczególnie w przypadku biznesów MLM – musi wbijać się w kanon szeroko rozumianego „garnituru”. Oczywiście na życzenie klienta tutaj też organizujemy ucztę dla ciała i ducha czyli before i after party. Pomysł na to zrodził się podczas organizowania jednej z sesji i tak się to wszystkim spodobało, że zdecydowaliśmy się pociągnąć go dalej.

Agnieszka Maracewicz, rezultat sesjiAgnieszka Maracewicz, rezultat sesji

Maciej Maciejewski: Czy Czytelnicy Network Magazynu mogą zgłosić się do Ciebie na sesję w każdej chwili?

Artur Tkaczyk: Oczywiście. Można się zgłosić bezpośrednio do mnie, można również zgłaszać się do Agnieszki Maracewicz, która jest kontaktem w Polsce. Agnieszka też odpowiada za organizację oraz dopięcie wszystkiego na ostatni guzik. Nie wiem, czy sam bym sobie bez niej poradził.

Maciej Maciejewski: Dziękuję za rozmowę.

Od redakcji: przypominamy, że trwa nabór do specjalnej, unikatowej akcji fotograficznej zorganizowanej wspólnie przez Network Magazyn oraz firmę Artura Tkaczyka – agencję fotograficzną KAT AND ART. Szczegóły przedsięwzięcia tutaj: „Zrób sobie profesjonalną, biznesową sesję fotograficzną”

Agnieszka Maracewicz, rezultat sesjiAgnieszka Maracewicz, rezultat sesji

Mogą Cię również zainteresować