Agata Sawicka
Agata Sawicka skończyła wydział zarządzania i ekonomiki usług na Uniwersytecie Szczecińskim. Większość studiów realizowała w ramach indywidualnego toku nauczania, gdyż na drugim roku wyjechała do Anglii, a później do Irlandii, gdzie pracowała. Do Polski wracała więc tylko na egzaminy.
„Po obronie dyplomu przez krótki czas pracowałam w polskim banku na stanowisku doradcy klienta, ale czułam, że to nie jest dla mnie. W tym czasie też rozpoczęłam weekendową Roczną Szkołę Wizażu i Stylizacji w Szczecinie, a już w połowie nauki rozpoczęłam pracę w firmie kosmetycznej. Z początku byłam wizażystką marki, robiąc pokazy makijażu klientkom sklepów kosmetycznych, proponując im dedykowane produkty, aby po pół roku awansować na trenera wizażu i szkolić personel sklepu z technik sprzedaży oraz wizażu ogólnego. Praca na takim stanowisku trwała prawie 10 lat i wymagała ode mnie ogromnego zaangażowania, ponieważ wyjeżdżałam z domu w poniedziałek rano, a wracałam dopiero w piątek lub w sobotę, pracując w tym czasie na terenie całej Polski i w kilku krajach Europy” – wspomina moja interlokutorka.
Ta praca nauczyła jej wytrwałości, zaangażowania i oddania całego serca wytyczonym celom oraz zadaniom. To była świetna szkoła życia.
Dobre przygotowanie, podwaliny do tego, co pokazuje teraz w systemie MLM. Dzięki temu jest kobietą, która jak coś robi, to na całego. Po tym intensywnym okresie zdecydowała się jednak zrezygnować z pracy, aby „odzyskać życie” – postanowiła iść na swoje i zając się wizażem prywatnie, malując kobiety do ślubów oraz na różne inne okoliczności. Działała w ten sposób przez rok. Do momentu, aż poznała network marketing…
Maciej Maciejewski: Dlaczego zdecydowała się pani działać w network marketingu i jakie były początki?
Agata Sawicka: O systemie marketingu sieciowego dowiedziałam się od jednej z moich klientek, której wykonywałam usługę kosmetyczną. Kobieta ta pracowała niedługi czas w firmie, do której – zachęcona wolnością czasu i niezależnością finansową – po kilku tygodniach zdecydowałam się dołączyć. Analizując moje wcześniejsze doświadczenia zawodowe pomyślałam, że taki sposób pracy będzie dla mnie strzałem w dziesiątkę. Zdecydowałam się nauczyć marketingu sieciowego bo czułam, że to coś idealnego dla mnie.
Firma, w której zaczęłam działać, opierała się głównie na pracy on-line, co uważałam za dobre rozwiązanie, bo dziś większość ludzi przecież pracuje w sieci, ma swoje konta, korzysta z mediów społecznościowych. Na początku jednak nie było tak różowo, jak sobie to wyobrażałam – borykałam się z problemem, który myślę, że posiada większość osób decydujących się na marketing sieciowy prowadzony głównie za pomocą internetu – nieśmiałość i obawa przed otwartością oraz oceną typu „co ludzie powiedzą?” Zwłaszcza znajomi. Spotkałam się z wieloma negatywnymi opiniami mojej działalności, wręcz blokowaniem na Facebooku czy niechęcią do rozmowy, jednak byłam wytrwała w tym co robię. Przede wszystkim wiedziałam, dlaczego to robię. Chciałam być wolna, niezależna, bez szefa, grafiku w pracy, codziennego budzika i z fajną kasą w portfelu.
Starałam się, uczyłam, rozwijałam, próbowałam ze wszystkich sił, aby osiągnąć mój wymarzony sukces. Jednak czas, jaki poświęcałam w byłej firmie i całe moje zaangażowanie nie było adekwatne do zarobków. Prawda jest taka, że nadal musiałam malować, aby móc przeżyć. Liderzy z poprzedniego biznesu mówili mi, żebym wstawała wcześniej i później kładła się spać, żebym więcej pracowała. Ale to było nierealne, bo już spędzałam praktycznie cały dzień z telefonem czy komputerem. Jednak próbowałam dalej wierząc, że wszystko wynagrodzi wytrwałość, że to może jest ten sekret sukcesu. Doszłam już do takiej perfekcji, że robiłam po kilkadziesiąt sprzedaży w miesiącu, ale co z tego, gdy moja wypłata była uzależniona od tego, czy klient zdecydował się na kolejne zamówienie produktów lub czy zapłacił ratę? Do tego plany żywieniowe, ich przestrzeganie przez kupujących, mnóstwo grup wsparcia, czatów, itp. itd. To było bardzo męczące. Musiałam być jednocześnie sprzedawcą, dietetykiem, windykatorem i nie rzadko psychologiem. Czułam, że gdzieś się zaciera granica między moimi marzeniami o wolności, wolnym czasie i niezależności finansowej z tym, co robię. Musiałam być praktycznie cały czas on-line wyczulona na każdy dźwięk telefonu, bo być może to nowy klient i kilka groszy więcej do mojej wypłaty. Było coraz gorzej, bo mój entuzjazm do tej działalności malał z każdym dniem. Widziałam to też wśród moich koleżanek z teamu. Większość z nich nie traktowała tej pracy jako swojej jedynej i niestety wiele z nich wróciła z powrotem na etat, starając się połączyć koniec z końcem. Czułam, że nie mogę tak dłużej tkwić. Czułam, że to nie jest bajka, o jakiej marzyłam i jak to sobie wyobrażałam. To nie były moje marzenia. Byłam tym zmęczona…
Zaczęłam myślami wracać do swoich marzeń o firmie, którą będę mogła tworzyć. O firmie, która pozwoli mi wreszcie odzyskać czas dla rodziny i przyjaciół. O firmie, dzięki której pomogę sobie w tym, czego pragnę, ale też pokażę moim znudzonym koleżankom i innym ludziom, że można inaczej… Że można czerpać przyjemność z tego, co się robi i już nigdy nie pracować z przymusu, tylko z wielkim entuzjazmem, sercem i wizją. Wróciłam myślami do tego, co obiecywano mi w poprzedniej firmie, a czego jednak tam nie odnalazłam.
Maciej Maciejewski: Co było później? Ktoś pokazał pani prezentację biznesu DLG?
Agata Sawicka: Tak. W takim stanie zniechęcenia, zmęczenia i z wiecznym brakiem czasu postanowiłam pójść na spotkanie, które organizowane było pod koniec ubiegłego roku w jednym ze szczecińskich hoteli. Konferencję prowadził lider światowej sławy, człowiek budujący z sukcesem biznes MLM od czterdziestu lat, cieszący się w branży ogromnym szacunkiem i zaufaniem – Waldemar Warzecha. Pamiętam, jak dziś… Bardzo nie miałam ochoty tam iść, bo spodziewałam się kolejnej firmy, gdzie będę musiała całymi dniami sprzedawać produkty i mówić o marzeniach, które pozostawałyby cały czas jedynie zapisane w zeszycie. Dwa lata w poprzedniej firmie oddaliły moją wiarę w ich spełnienie. Ale poszłam i się „zaczarowałam”. Zaczęłam znów wierzyć w to, że jednak mogę spełnić moje marzenia, a co najważniejsze – nie będę już musiała tylko sprzedawać, bo tutaj nie tylko od tego uzależnione jest moje wynagrodzenie.
Po tym spotkaniu zaczęłam coraz bardziej przyglądać się firmie DLG. Zauroczyła mnie ogromna wizja tego przedsięwzięcia, fantastyczny plan marketingowy sprzyjający dystrybutorom, liczne bonusy i cudowne produkty, których renoma znana jest od ponad 50 lat. Firma DLG posiada w swoim portfolio kosmetyki Anny Rey Monaco, które stworzone zostały na początku dla księżniczki Grace. Ta wspaniała kobieta zakochała się w formułach i efektach preparatów, oddając nazwę „Monaco” do logo kosmetyków. Anny Rey Monaco to jedyna marka na świecie, posiadająca w swojej nazwie nazwę księstwa. Kolejna „perełka” firmy DLG to NORVIA – istny Rolls Royce w dziedzinie odchudzania, ale przede wszystkim produkt poprawiający diametralnie samopoczucie i zdrowie w każdym aspekcie, produkt tworzony przez 30 lat przez norweskiego doktora kardiologii Larsa Høie, przebadany medycznie i posiadający liczne, bardzo ważne światowe certyfikaty.
Ale to nie tylko same produkty przekonały mnie do DLG – to przede wszystkim możliwości, jakie firma daje swoim dystrybutorom i ogromna ekspansja na rynki całego świata. Ja dołączyłam do tego biznesu w listopadzie 2019 roku, a w styczniu bieżącego roku osiągnęłam kwalifikację szmaragdową. Wciąż jestem pod wrażeniem, że kolejne awanse są dostępne dla każdej osoby, która zaangażuje się i włoży w ten biznes swoje serce. Za osiągane sukcesy firma nagradza swoich partnerów biznesowych m.in. nagrodami wycieczkowymi i już w kwietniu wyjeżdżamy wspólnie na konferencję do Monaco, natomiast w czerwcu popłyniemy na tygodniowy rejs luksusowymi jachtami, zwiedzając różne greckie wyspy. Wszystko całkowicie finansuje DLG. Już wiem, że zabiorę ze sobą też inne osoby z mojego zespołu, bo nasz biznes rośnie w błyskawicznym tempie. Gdy trzy miesiące temu zaczynałam, nie spodziewałam się, że tak wiele osób zechce do mnie dołączyć, ale dziś wiem, że to dopiero początek!
Maciej Maciejewski: Czy tego oczekiwała pani od firmy MLM? Tego pani szukała?
Agata Sawicka: W DLG zobaczyłam to, czego nie dostrzegłam przez dwa lata w poprzedniej firmie. Zobaczyłam, że moje marzenia mogę jednak spełnić nie przeznaczając całego dnia na pracę. Oprócz tego ludzie, których tu spotkałam i życzliwość, jakiej od nich doświadczyłam upewniły mnie w przekonaniu, że jestem w najlepszym miejscu. Mój sponsor Paweł Czarnecki jest na każde moje zapytanie. Wysłucha, pomoże, podpowie. Życzę każdemu takiej „pomocnej dłoni” w biznesie. Jestem też dumna z faktu, że w styczniu, jako pierwszy w Polsce, osiągnął kwalifikację diamentową. Waldemar Warzecha i Jolanta Sokołowska – inicjatorzy całego biznesu – przeprowadzają dla nas spotkania biznesowe na terenie całej Polski, opowiadając o korzyściach tego projektu. Cotygodniowe webinary prowadzone przez nich pozwalają na lepsze poznanie firmy, jej oferty i możliwości. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym również, że kontakt z właścicielem będzie tak łatwy, a wszelkie niejasności natychmiast rozwiązywane.
Tego szukałam – wartościowych ludzi, najlepszych na świecie liderów, wolności, rozwoju, doskonałych zarobków i prawdziwego networku, który lubi szybkość.
Teraz pragnę powiedzieć o tym każdemu, kto zechce dokonać zmian w swoim życiu angażując się w projekt, który tak naprawdę dopiero rozpościera swoje skrzydła. Dlatego teraz właśnie jest najlepszy czas, aby do nas dołączyć. Bo to właśnie teraz tworzymy historię i jestem przekonana, że każdy, kto zdecyduje się na system pracy, jaki jest w DLG, szybko spełni w krótkim czasie swoje oczekiwania. A ja oczywiście z całego serca pomogę każdemu, kto wybierze taką drogę i naszą firmę.
Maciej Maciejewski: System MLM daje ludziom wiele ciekawych możliwości do zainicjowania i prowadzenia fascynującego życia. Które z tych atrybutów ceni pani najbardziej?
Agata Sawicka: Dla mnie MLM to najlepszy system do pracy, zarabiania pieniędzy i realizowania marzeń, jaki istnieje. Tego systemu nie można nawet nazwać pracą – gdy ktoś dobrze podejdzie do tematu, pozna kilka tajników działania i będzie zaangażowany w to, co robi, network marketing stanie się dla niego pasją. Tak, jak stało się to w moim przypadku, bo też oczywiście musiałam się tego nauczyć. Mając porównanie z moją wcześniejszą pracą na etacie, uzależnieniami, jakie stawiają pracodawcy plus brakiem wolności czasowej i ograniczonymi możliwościami stwierdzam z pełną świadomością, że network marketing jest po prostu lepszy!
Maciej Maciejewski: Jakim trzeba być człowiekiem, aby w tym biznesie odnieść sukces?
Agata Sawicka: W tak krótkim czasie, od kiedy działam w DLG nauczyłam się, że bardzo ważne jest to, aby każdy, kto chce osiągnąć sukces w marketingu sieciowym mocno czuł od samego początku, że chce zostać liderem – tego też uczę wszystkich, którzy decydują się dołączyć do mojej organizacji. Pewność osiągnięcia sukcesu plus pomoc innym w tym samym, to według mnie klucz. Kwintesencja tego biznesu. A do tego potrzebna jest jeszcze ogromna empatia. Od początku zaangażowanie, wiara w biznes i produkt, ale przede wszystkim pozytywne nastawienie i lista marzeń, którą należy sobie nakreślić na samym początku, aby wiedzieć, po co w ogóle chcemy robić ten biznes.
Maciej Maciejewski: Jak buduje pani struktury? Skąd pozyskuje pani nowe osoby do współpracy?
Agata Sawicka: Ja już na starcie, zaraz po rejestracji w DLG wzięłam kartkę, długopis i zaczęłam pisać nazwiska osób, które tylko przyszły mi do głowy. Wszystkich, których znałam w przeszłości, których znam dziś – z miejsc, gdzie przebywam na co dzień i sporadycznie. Wszystkich bez wyjątku – rodzinę, przyjaciół, dalszych znajomych, bliższych, poznanych w poprzednich firmach, na studiach, za granicą. Prześwietliłam całe swoje otoczenie. Łącznie z sąsiadami, ich dziećmi, mechanikiem, kosmetyczką i fryzjerem. Dołączyłam do tego znajomości nawiązanie on-line i stworzyła się z tego całkiem spora lista, którą zaczęłam opracowywać dzwoniąc, pisząc smsy, rozmawiając on-line czy spotykając się na żywo. Zaczęłam przedstawiać wizję, którą sama dostrzegłam mówiąc też o niesamowitych możliwościach, jakie niesie za sobą firma, w którą się zaangażowałam, o ogromnych korzyściach z nią związanych, o ludziach, których tu poznałam, o wsparciu liderów i właścicieli firmy. To działa. Pewność to podstawa sukcesu.
Maciej Maciejewski: Jakie ma pani plany na przyszłość? Co dalej?
Agata Sawicka: DLG to spełnienie moich marzeń i nie ukrywam tego, że od jakiegoś czasu wyobrażałam sobie taką właśnie firmę, gdzie sukces będzie dostępny dla każdego, o czym sama przekonałam się w szybkim czasie. Ale nie tylko ja. Osoby, które zdecydowały się dołączyć do mojej organizacji również awansują odnosząc niewiarygodne sukcesy. Uwielbiam to uczucie i to mnie najbardziej cieszy. Bo czy może być coś piękniejszego, gdy ludzie zaczynają nareszcie marzyć i spełniać swoje marzenia? A tak właśnie się dzieje w tej firmie, za co jestem ogromnie wdzięczna. Tworzymy coraz liczniejszą grupę. Ludzie, którzy postanowili mi zaufać, to fantastyczne osoby – wyjątkowe, ambitne, chcące od życia czegoś więcej. Praca z nimi to ogromna przyjemność. Rozpędzamy się w niewiarygodnie szybkim tempie „zarażając” naszym biznesem coraz więcej osób przekazując im szansę na wolność i niezależność. W naszym projekcie już od pierwszych tygodni człowiek zaczyna zarabiać, co dodaje „skrzydeł” i chęci do działania. Moją najbliższą przyszłość wiążę z tym, aby pokazać to, co robię, jak największej ilości osób, które często tkwią w innych networkach ze względu na sentyment lub zwyczajne „zasiedzenie” mając z tego znikome profity. Szukam też osób, które nigdy wcześniej nie miały nic wspólnego z marketingiem sieciowym, jednak ich ciekawość i chęć poznania nowych możliwości zainteresuje je na tyle, aby zacząć działać. Nareszcie odnalazłam firmę, dzięki której odzyskałam „życie”, mam czas na czytanie książek – co uwielbiam, i na spędzanie czasu z najbliższymi.
To dla mnie największa wartość. Mogę połączyć doskonałą pracę z życiem prywatnym nie mając przy tym wyrzutów sumienia i utraty klientów, bo już nie muszę za nimi gonić!!!
Maciej Maciejewski: Dziękuję za rozmowę.
Więcej informacji o biznesie DLG można znaleźć w archiwalnych publikacjach:
DLG/NORVIA/ANNY RAY MONACO. Rozmowy o MLM
Chcesz schudnąć inteligentnie? Mówisz i masz!
DL GROUP. Tej maszyny MLM już nikt nie zatrzyma