źródło: www.flickr.com
Do wymierających zawodów należą przede wszystkim rzemieślnicy. Zaliczyć do nich można szwaczki, tapicerów, kuśnierzy. Do rzadkości należą też drukarze i poligrafowie. W przemyśle spożywczym coraz bardziej odczuwalny jest brak piekarzy, cukierników, rzeźników czy masaży. Niewielka jest także liczba osób korzystających z usług innych deficytowych profesji, takich jak: kaflarstwo, zduństwo, garncarstwo, witrażownictwo i gorseciarstwo. Łatwego życia nie mają także zegarmistrzowie. Podobna sytuacja spotyka szewców, krawców i szwaczy. Te zawody jeszcze funkcjonują na rynku, lecz nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak długo to potrwa.
Zawody wymierające z reguły przegrywają z bezlitosną ekonomią. Koszty tradycyjnych usług świadczonych przez krawca czy szewca są stosunkowo wysokie, ceny produktów „szytych na miarę” przegrywają z produkcją taśmową. Dlatego przedstawiciele tych zawodów, a także inni, jak np. zegarmistrz, muszą zadowolić się świadczeniem usług naprawczych, co nie przynosi dużych zysków. Wymienione zawody tracą na znaczeniu również z powodu ciągłego postępu technologicznego. Wiele rzeczy nie trzeba już bowiem robić ręcznie, ponieważ produkcja odbywa się taśmowo. Maszyny niejednokrotnie są w stanie zastąpić pracę kilku rzemieślników. Według niektórych ekspertów rynku pracy, już niedługo do zawodów wymarłych mogą dołączyć takie profesje jak cukiernik, piekarz czy chociażby wulkanizator, ślusarz i stolarz. Powodem jest nie tylko zbyt mała liczba szkół zawodowych, ale także upadek wielkich zakładów, które niegdyś dawały zatrudnienie wielu rzemieślnikom.