Do zrobienia tego wywiadu zainspirowały mnie kuluarowe pogaduchy z wiceprezesem fajnie rozwijającego się polskiego marketingu sieciowego, które poczyniliśmy podczas balu (10 urodziny Centrum Odszkodowań DRB) w Legnicy. W pewnym momencie usłyszałem: „Potrzebuję jeszcze kilku osób, z których zrobię milionerów. Na początek dam im specjalny pakiet narzędzi i rozwiązań finansowych. Czegoś takiego jeszcze nikt ludziom w branży nie zaproponował”. No i powtórzył to do kamery: „Dla tych, których wybiorę, przygotowałem coś specjalnego na start. Specjalny pakiet, który pomoże im przyspieszyć sukces i zarobić konkretne pieniądze a przede wszystkim zrealizować marzenia. To coś, czego w naszej branży jeszcze nie było”. Czytajcie więc uważnie i wyciągnijcie wnioski. Dzięki temu wywiadowi mamy również szansę pierwszy raz w MLM zrobić świetny, prawdziwy case study. „Od pucybuta, do milionera?” Czemu nie? Jan Buzalewicz z Centrum Odszkodowań DRB, kreator i budowniczy najlepiej zarabiających w systemie network marketing mistrzów, szuka kilku konkretnych osób, aby pokazać światu, że można.
Maciej Maciejewski: Na balu powiedziałeś mi podczas rozmowy w kuluarach kilka takich rzeczy, po których od razu zapaliła mi się lampka w głowie. Najpierw rozmawialiśmy o zarobkach. Pamiętasz co mi powiedziałeś?
Jan Buzalewicz: Rozmawialiśmy na temat zarobków w MLM, na temat podziału pieniędzy na segmenty rynku, ponieważ według mnie MLM dzieli się na dwie kategorie – usługową i dystrybucyjną. W network marketingu dystrybucyjnym zarabia się pieniądze przez sprzedaż produktu czyli w momencie, kiedy zarejestrujemy jakąkolwiek osobę, która coś kupi. Te 80% osób, które kupują produkty branżowe – czy to AGD, kosmetyki lub jakiekolwiek inne wyroby, one automatycznie stają się naszymi klientami. Wówczas osoba wprowadzająca już zarabia pieniądze, jednakże w zdecydowanej większości, bo około 80% spośród tych ludzi nie zarabia pieniędzy. Są tylko i wyłącznie klientami. Jednocześnie pozostałe 20% widzi w tym pomysł na dorobienie pieniędzy, a kilka osób z tej grupy widzi w tym sposób na życie – to jest ta pierwsza podstawowa różnica. Tak naprawdę te konkretne kwoty, czyli od kilkunastu do nawet kilkuset tys. zł w górę, w MLM dystrybucyjnym zarabia zaledwie kilka procent ludzi. To jest ta różnica w stosunku do takiego MLM jak nasz, czyli usługowego. W naszej dziedzinie fakt, że my zarejestrujemy człowieka, to jest dopiero początek drogi, ponieważ za samą rejestrację ludzi się nie zarabia. My zarabiamy w momencie, kiedy ten człowiek zostanie przez nas wykształcony. Oczywiście przy pomocy firmy i całego szeregu narzędzi, które posiadamy. I w momencie, kiedy ten człowiek ruszy w teren i zacznie szukać pierwszych spraw i je znajdzie bądź zacznie rekrutować i zarządzać kolejnymi agentami – wówczas zarabia pieniądze.
Maciej Maciejewski: Wasza firma jest jedną z tych nielicznych, które posiadają w swoim portfolio produkty nie szybko zbywalne, bo to nie są kosmetyki czy produkty dla domu, gdzie codziennie się takie zużywa. To są odszkodowania – tutaj całkiem inaczej układają się zarobki. Jak można scharakteryzować te 4-5% osób, które w całym sektorze zarabiają dobre pieniądze? Jacy to ludzie?
Jan Buzalewicz: Chciałbym zacząć od specyfiki produktu. Osoba, która zajmie się spisaniem sprawy, znajdzie klienta, ze swojej prowizji zarabia od kilkuset złotych nawet do kilkudziesięciu tysięcy złotych – w zależności od tego, jak duży jest rozmiar szkody i jak duże będzie odszkodowanie. Mogę jasno powiedzieć, że nasz produkt jest prestiżowy. Przy całym szacunku do całej branży MLM w Polsce, my nie sprzedajemy szamponów, soków czy nie wiadomo czego.
Krótko mówiąc chodzi o to, że człowiek, który się u nas zarejestruje, nie musi sprzedać kilkuset czy kilku tysięcy produktów na miesiąc, które kosztują kilkadziesiąt złotych za sztukę. Aby dobrze zarobić wystarczy kilka spraw odszkodowawczych o wysokiej wartości.
Proszę mi pokazać jeden biznes w Polsce, w którym klient jest de facto na nas skazany, bo bez nas nie uzyska w statystyce nawet 1/6 tego, co tak naprawdę mu się należy, a nie płaci żadnych pieniędzy, bo z klientem rozliczamy się na zasadzie prowizji. W momencie, kiedy człowiek zaczyna szukać spraw czasami bywa tak, że znajdzie pierwszą większą sprawę – choć raczej to jest rzadki temat, ponieważ ci ludzie najpierw się kształcą, ale często te pierwsze sprawy znajdują wśród rodziny czy przyjaciół, gdzie łatwiej jest im sprzedać, pomóc i wówczas okazuje się, że jest tam do spisania duża sprawa, z której zarabia się nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych prowizji.
Maciej Maciejewski: Wasz produkt jest specyficzny bo oprócz tego, że Wasi agenci sprzedając odszkodowania i zarabiając realizują swoje marzenia, cele, to jeszcze pomagają innym ludziom, którzy w ułamku sekundy mogą się znaleźć w najgorszym z możliwych dołków życia – po wypadku drogowym czy na budowie. Jednak nawiązując do tego, co powiedziałeś wcześniej o edukacji i kształtowaniu sprzedawcy czy masz jakieś konkretne przykłady?
Jan Buzalewicz: Przez te wszystkie lata, kiedy działamy w systemie MLM tworząc tę firmę, z roku na rok rodzi się coraz większa rzesza liderów i dyrektorów. Na chwilę obecną możemy wspomnieć choćby nasz wywiad sprzed 4 lat, kiedy kilku liderów z branży kosmetycznej postanowiło spróbować sił w naszej dziedzinie. Nie minęły 4 lata a jedna z tych osób, które brały ze mną udział w tym wywiadzie – Kamil Lisicki, jest dziś liderem nr 1 jeżeli chodzi o MLM odszkodowawczy w Polsce. Jego grupa obecnie to ok. 16 tys. osób. Człowiek w skali miesiąca zarabia 6 cyfrowe kwoty.
Maciej Maciejewski: Ty jesteś w Centrum Odszkodowań DRB takim kreatorem, rzeźbiarzem ludzi, którzy przychodząc do Was bez wiedzy i doświadczenia spotykają się z Tobą, Ty im mówisz co mają zrobić, dajesz konkretne narzędzia i jeżeli ktoś Ciebie posłucha, będzie kreatywny, kompetentny, odpowiedzialny, to odniesie sukces. Czy ważne jest przy tym zaufanie?
Jan Buzalewicz: Tak, zaufanie jest bardzo ważne. Wiele osób, które patrzą na nasz biznes z boku, z różnych marketingów, z różnych sektorów, nie dowierzają, że to działa. Cała rzesza ludzi z innych firm przechodziła do nas, kiedy ta branża osiągała coraz większe i coraz lepsze efekty, wyniki, jednak często słyszałem wtedy hasła, że odszkodowania się skończą, bo poszkodowani się skończą, że tu już się nie zarabia. Dzisiaj słyszę o tych ludziach, którzy tak głośno o tym mówili, że sami stworzyli firmy odszkodowawcze. De facto wygląda to tak, że ci ludzie, którzy kilka lat temu do nas przychodzili dzisiaj są liderami, którzy zarabiają po kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie, jeżdżą luksusowymi limuzynami, które widać w całej Polsce. Natomiast zasada jest jedna – ja pracuję z ludźmi, którzy twierdząco odpowiadają mi na jedno pytanie – „czy chcesz maksymalnie zaangażować się w ten temat?” Ponieważ ja nie mam czasu poświęcać się dla osób, które może chciałyby spróbować, może zobaczyć… Ja na to nie mam czasu.
Wyniki, jakie osiągnąłem do tej pory z ludźmi, którzy do nas przyszli, są wyznacznikiem i dowodem na to, że ktoś kto ze mną pracuje i postawi wszystko na jedną kartę, to osiągnie ten sukces. Chodzi o dużą dawkę zaufania i skrupulatne realizowanie naszych założeń. I celów.
Bo te wszystkie drogi, które cała masa ludzi dzisiaj pokonuje, my mamy już przetarte. Ja bardzo mocno chronię ludzi od wyważania już otwartych drzwi ponieważ praca, którą zrobiliśmy z Kamilem Lisickim czy z Rafałem Małkiem to robota, która również mnie czegoś nauczyła. Zrobiliśmy takie postępy, że z nową osobą, która teraz wchodzi do tego biznesu, jesteśmy w stanie zrobić wszystko dwa razy szybciej. Dlaczego? Ponieważ cały szereg błędów, które popełniliśmy kiedyś, dzisiaj są już skorygowane. Dzisiaj wiem czego nie robić i jak postępować globalnie, kiedy rekrutacja ludzi w skali miesiąca do mojej grupy wynosi 700 osób. Jak je zagospodarować? Jak je wdrożyć? Jakich narzędzi użyć? Jaki cel i drogę im wyznaczyć? Dzisiaj wiemy to doskonale. Każda kolejna osoba, która wchodzi do systemu osiąga pewne pułapy dużo szybciej niż chociażby ja 8 lat temu, kiedy zaczynałem ten biznes. Wtedy realia były inne. MLM w Polsce był czymś nieznanym. Czymś, do czego ludzie podchodzili z bardzo dużą dawką braku zaufania. Dzisiaj wygląda to zupełnie inaczej. Teraz każdy nowy może z nami zrobić dużo więcej o wiele szybciej. Ale pod warunkiem, że będziemy pamiętać o zaufaniu.
Maciej Maciejewski: Wiem, że Kamil Lisicki zanim odniósł spektakularny sukces, przez rok pracował z Tobą bardzo ciężko. Po 12 godzin na dobę. Czyli rok ostrej jazdy bez trzymanki. Ale rozumiem, że potem w miarę rozbudowy tego biznesu, on tej pracy miał coraz mniej?
Jan Buzalewicz: W tej chwili pasją Kamila są podróże i on ciągle wyjeżdża gdzieś na urlop. Kiedy wraca, to pracuje dość mocno, ale rzeczywiście tej pracy jest mniej. Dlaczego? Ponieważ w pierwszej linii kształtują się dyrektorzy, którzy również stają się samodzielni. I w konsekwencji tacy ludzie jak Kamil czy ja stają się samowystarczalni. Ich rola sprowadza się do coachingu. W naszej firmie jest cały zasób narzędzi, dział szkoleń i trenerów. Świetni ludzie z dużym doświadczeniem. Więc jeżeli mówimy o dawce motywacji to nie potrzebujemy tutaj niczego więcej. Jeśli u nowej osoby pojawia się zakręt pod tytułem „jestem zmęczony, nie robię takich wyników jakbym chciał” – tutaj trzeba dać jej feedback, dać dawkę coachingu, pewne rzeczy poprawić i wyprowadzić z tego. Takimi sprawami zajmuje się teraz Kamil.
Trzeba jednak pamiętać, że jego sukces to jego determinacja i to, że potrafił słuchać. On słuchał i pytał. Większość ludzi, którzy osiągnęli sukces to ludzie tego pokroju. Umówmy się – wrzucanie ulotek za wycieraczki samochodów pod IKEA w sprzedaży bezpośredniej nie ma sensu. Niestety każdy, kto zaczyna ten biznes chce iść własną drogą, bo wydaje mu się, że to będzie działać. Pracując w tym biznesie prawie 10 lat z góry wiem co będzie działało, a co nie. Dla części ludzi wydaje się to niewiarygodne, że taka droga nie będzie działać. Jak wiemy MLM rządzi się swoimi prawami i do pewnych tematów trzeba dojść inną drogą. Czasami drogą, która wydaje się nierentowna lub wręcz bezsensowna. Dlatego lepiej słuchać tych, którzy pewne rzeczy już wiedzą od jakiegoś czasu.
Maciej Maciejewski: Podczas naszej rozmowy na balu powiedziałeś, że myślisz o tylnym fotelu. O co chodzi? Co miałeś na myśli?
Jan Buzalewicz: Ta decyzja we mnie dojrzewa. Robiąc to tyle lat, mając tyle sukcesów w tej branży i osiągając to co osiągnąłem dochodzę do wniosku, że w 2016 roku – mówiąc kolokwialnie – chciałbym usiąść na tylnym fotelu. Ale spokojnie. Nie mam na myśli emerytury. Nie potrafiłbym długo usiedzieć na przysłowiowych 4 literach, więc żadna emerytura nie wchodzi w grę. Chciałbym wykształcić jeszcze dwie nogi. Mam nadzieję, że przy współpracy ze mną, jak Ci ludzie będą mnie słuchać, zaufają mi, to osiągną sukcesy w stylu liderów, o których mówiłem wcześniej. I to w dużo szybszym tempie, korygując błędy, jakie popełniliśmy w czasie przeszłym. Uważam, że jest to do zrobienia. Dążę do tego, żeby moja praca sprowadzała się do typowego coachingu ludzi, zarządzania tą siecią i wspomagania ich w pojedynczych, trudnych sytuacjach. Ale do tego potrzebuję konkretne 2-3 osoby.
Każdy kto chce podjąć wyzwanie, kto ma otwarty umysł, nie boi się rozmawiać z ludźmi i kto nam zaufa, może osiągnąć sukces.
Co jest miarą sukcesu? Dla jednego kilka tysięcy złotych miesięcznie, dla kogoś innego kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie, a dla kogoś innego nawet kilkaset tysięcy złotych na miesiąc. Ja mówię, że każdy kto chce pracować, chce się poświęcić, będzie miał to, o czym marzy. Więc na chwilę obecną szukam dwóch liderów, którzy dostaną cały pakiet narzędzi i moje wsparcie – na współpracę i naukę tych dwóch ludzi piszę się osobiście. To ja będę z nimi pracował, będę ich wdrażał. To spowoduje, że mają szansę dojść do tego co osiągnęły wcześniej wymieniane przez nas osoby w naszej firmie. Dużo szybciej, w oparciu o korektę błędów, które zostały popełnione, w oparciu o moją pomoc, ale i w oparciu o dział szkoleń i naszych trenerów, którzy każdego dnia jeżdżą po Polsce.
Maciej Maciejewski: Jeżeli pozwolę na publikację takiego wywiadu to będę musiał wszystko skrupulatnie obserwować i za jakiś czas sprawdzić czy te osoby się zgłosiły i czy kogoś wybrałeś. I co z nimi zrobiłeś. Ale na koniec z innej beczki… Powiedziałem publicznie na Waszym balu, że jesteście najlepszą polską firmą MLM wśród finansowych. W naszych corocznych statystykach finansowych systematycznie idziecie w górę. Są w Polsce firmy odszkodowawcze, które jeszcze mają lepsze wyniki od Waszej, ale na DRB nie mieliśmy ani jednej skargi. 10 lat, tyle tysięcy ludzi, spraw i ani jednej skargi, ani jednego złego słowa. Jak to zrobiliście?
Jan Buzalewicz: Bardzo mocno dbamy o ludzi i o relacje z nimi. Naszą podstawową siłą, spośród wielu rzeczy, jest przede wszystkim to, że zarząd jest blisko ludzi. Pokaż mi firmę, w której współwłaściciel, wiceprezes zarządu szkoli ludzi w terenie. W żadnym MLM nikt na co dzień nie jest tak blisko z zarządem jeśli chodzi o pracę, relacje, jeśli chodzi o to, co najważniejsze. Te tysiące ludzi ma różne pomysły, różne problemy i być może dlatego nie zgłaszają do Ciebie skarg, nie narzekają po rynku, bo kiedy pojawi się problem to staramy się skorygować go w firmie, żeby być bliżej ludzi. Dbamy o wspólny interes. Pamiętajmy, że grupa kapitałowa DRB to przedsięwzięcie, które tworzą wszyscy jej menadżerowie. Każdy codziennie wpływa na sukces firmy. Ja szanuję każdą osobę i z każdej sprawy tak samo się cieszę – być może to jest tym kluczem do sukcesu?
Maciej Maciejewski: Dziękuję za rozmowę.
Artykuł pochodzi z najnowszego, drukowanego wydania "Network Magazynu", który można kupić wyłacznie tutaj: www.leadershop.pl