Nissan szacuje, że swoim najnowszym modelem przekona konsumentów do aut elektrycznych. Największe obawy budzą moc silnika i zasięg. Koncern zapewnia jednak, że samochód będzie w stanie osiągnąć prędkość ponad 140 km/godz., a na pełnej baterii będzie można przejechać do 160 km.
Głównym problemem mogą się okazać natomiast stacje doładowujące. W dalszym ciągu bardzo trudno je znaleźć. Jednak to nie zniechęca japońskiego producenta, wręcz przeciwnie Nissan robi co może, aby ten stan poprawić i namawia rządy, przedstawicieli władz lokalnych i firmy prywatne do budowania elektrycznych stacji.
Do tej pory udało się podpisać w tej sprawie 80 umów. Kolejna wadą Leafa może być czas ładowania akumulatora. Aby w pełni naładować akumulator, trzeba poczekać 8 godzin. Jednak są już w planach stacje, na których będzie można auto naładować do 80% w 30 min. To jednak i tak dość długo w porównaniu z autami spalinowymi, które tankuje się w kilka minut.
Ku zaskoczeniu zainteresowanie samochodem jest duże. Nissan już teraz ma 20 tys. zamówień. Fabryka Yokosuka w Tokio jest pierwszą na świecie, która rozpoczęła masową produkcję samochodów elektrycznych. Nissan nie chce jednak na tym poprzestać. W 2012 r. Leaf zjedzie z taśm produkcyjnych w Ameryce, a w 2013 w Anglii. Nissan prognozuje, że do 2020 r. elektryczne auta zdobędą 10% rynku.