
źródło: Pixabay
Nie można dłużej milczeć. Przecież tacy ludzie istnieją w naszej branży tak samo, jak w każdej innej dziedzinie życie. Najważniejsze to uświadomić sobie, że odpowiedzialność za takie działania nie leży wyłącznie po stronie upline’ów czy liderów. Zaczyna się od każdego z osobna.
System pomiędzy wzmocnieniem, a ego
„Możesz wszystko!” – to hasło mantra wielu eventów marketingu sieciowego. I brzmi dobrze. Motywacja, nastawienie, przełom. Ale co się stanie, gdy to hasło zostanie przeinaczone i źle zrozumiane? Gdy zachęta zmieni się w subtelną presję, wsparcie w kontrolę, a przywództwo w cichą formę eksploatacji?
W centrum tej debaty znajduje się postać, która jest bardziej ceniona w marketingu sieciowym niż w jakiejkolwiek innej strukturze korporacyjnej: upline.
Ci ludzie w biznesie MLM są mentorami, trenerami, wzorami do naśladowania, liderami i przewodnikami – a przynajmniej powinni nimi być. Jednak partnerzy często zgłaszają nam sytuacje, w których przełożeni nie budują ich pozycji, lecz hamują, a w najgorszym przypadku są nawet nieosiągalni. Nie przewodzą, lecz sterują. Nie zachęcają, lecz wymagają. Kosztem uczciwości.
Milczenie zaczyna się na dole – dlaczego prawie nikt o tym nie mówi?
Dlaczego ten temat jest tabu? Po prostu: każdy, kto krytykuje, szybko zostaje uznany za niewdzięcznego, nielojalnego lub „niezaangażowanego”. W systemie opartym na relacjach osobistych, tarcia często oznaczają wykluczenie. Krytyka spotyka się z izolacją, a wątpliwości są określane jako „negatywne”. A Osoby zachowujące się toksycznie często pozostają nietykalne – zwłaszcza jeśli generują dochód. Cena? Wielu milczy i myli toksyczne przywództwo z „twardą, ale konieczną motywacją”.
Co tak naprawdę oznacza „toksyczny” w kontekście przywództwa?
Toksyczny nie oznacza po prostu „surowy” czy „wymagający”. Przywództwo staje się toksyczne, gdy systematycznie przekracza granice, stosuje manipulację emocjonalną lub utrzymuje struktury władzy sprzyjające osobistej zależności. Oto typowe cechy toksycznych upline’ów:
- Brak miejsca na prawdziwą krytykę.
- Nadmierna kontrola połączona z brakiem przejrzystości.
- Monopol informacyjny, sztuczny niedobór bliskości lub rozpoznania.
- Obwinianie za brak sukcesu.
- Bliskość osobista jako nagroda lub środek nacisku.
- Powtarzające się emocjonalne zamieszanie z powodu zmieniającej się komunikacji.
- Egoizm lidera: decyzje podejmuje się nie dla zespołu, ale dla własnego profilu.
Takie zachowania często można uroczo zapakować, lecz zawsze pozostają destrukcyjne. Toksyczne zachowanie nie oznacza automatycznie, że jesteś złą osobą. Wielu upline’ów działa pod wpływem własnej niepewności lub wyuczonych schematów. Dlatego tym ważniejsze jest rozpoznanie tych zachowań i świadome ich przełamanie.
Ci, którzy pozwalają sobą kierować, ponoszą odpowiedzialność
Choć obwinianie „tych na górze” jest kuszące, takie postępowanie pozbawia nas władzy. Toksyczne przywództwo działa tylko wtedy, gdy jest akceptowane. Niestety. Z nadziei. Z niepewności. Albo z pragnienia „przynależności”.
Bo myśl centralna jest niewygodna, ale szczera. Zatem clue tego problemu nie jest tylko to, jak inni przewodzą, ale dlaczego Ty na to pozwalasz. Ponieważ: każdy, kto tłumi swoją intuicję, aby uchodzić za lojalnego, kto stale postępuje wbrew swojej intuicji, aby zdobyć uznanie, już dawno przestał brać odpowiedzialność za siebie.
Przywództwo z serca – nowy model liderstwa w marketingu sieciowym
Ale jest inna droga. Oni istnieją – upline’owie, liderzy, którzy nie wywierają presji, a raczej zapewniają przestrzeń. Którzy nie dominują, a raczej służą. Którzy nie mówią: „Pójdź za mną!”, ale pytają: „Kim chcesz być?”.
Przywództwo z serca to nie jakaś rozwodniona koncepcja. To nie mniemanologia stosowana. To radykalne podejście do przywództwa. Z głębią, nastawieniem i autentycznym człowieczeństwem. A oznacza:
- Słuchanie zamiast naciskania.
- Zauważanie ludzi, a nie tylko liczb.
- Refleksja zamiast mieć rację.
- Wspólne wzrosty zamiast chorej hierarchii.
Ten typ przywództwa wzmacnia osobistą odpowiedzialność wszystkich partnerów. Towarzyszy, ale nie przejmuje kontroli. Inspiruje, ale nie kontroluje. Promuje samodzielność, a nie zależność. Przywództwo z serca nie jest mniej zorientowane na wyniki, ale raczej na długofalowe podejście. Ponieważ ci, którzy są wewnętrznie wolni, nie tylko pozostają w systemie, ale także go rozwijają.
Przejrzystość to nowa tarcza
Toksyczne przywództwo rozwija się w nieświadomości – po obu stronach. Pierwszym krokiem do lepszego zdrowia w marketingu sieciowym nie jest zatem bezpardonowy atak na system, ale wnikliwe spojrzenie również na własne zachowanie. Kim jestem w relacji z moim uplinem? Czego oczekuję, a co toleruję?
To nie najgłośniejszy krzyk motywuje. Motywuje głos, który przypomina: nie jesteś tu po to, żeby komuś dogodzić. Jesteś tu po to, żeby rozwijać siebie.