Choroba wściekłych podwyżek

przez Maciej Maciejewski

Choroba wściekłych podwyżek Ostatnio zauważyłem wzmożoną akcję bezmyślnego, wściekłego powielania przez polskie media informacji prasowych, które rozprzestrzeniają po eterze państwowe instytucje propagandowe.

 

Niedawno eksperci z Centrum im. Adama Smitha obliczyli, że minimalny koszt wychowania dziecka do osiągnięcia przez niego dwudziestego roku życia wynosi 160 tysięcy złotych. To daje jakieś 700 zł miesięcznie. A więc, jeśli ten młody, polski mechanik z raportu (zarabia ok. 3.800 zł miesięcznie) posiada żonę, która wychowuje dwoje małych dzieci i jeśli nie otrzymują oni szeroko zakrojonej dotacji z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, to jego rodzinie należy się głębokie współczucie. Dlaczego nikt nie mówi o tym, kiedy informuje społeczeństwo o rosnących w szybkim tempie zarobkach?

Jaką można dać radę polskim robotnikom? Marketing sieciowy, panie mechanik. I już widzę pana mechanika, jak umorusany po łokcie smarem i olejem macha mi kluczem oczkowym numer 13 przed oczami, i pyta: "a niby dlaczego?" Proste. Ano dlatego panie mechanik, ponieważ na etacie, niezależnie od tego ile pan śrubek odkręci i z powrotem zakręci, ile tarcz hamulcowych czy amortyzatorów wymieni, ile silników zregeneruje, zawsze zarobi pan tyle samo. A w marketingu sieciowym, ciężka, lepsza i wydajniejsza praca jest adekwatna do tempa wzrostu kasy na koncie. Im więcej pracujesz, tym więcej zbudujesz. Im więcej zbudujesz, tym więcej zarobisz. Sam decydujesz o tym, jaką podwyżkę będziesz miał za 3 lata. Nie szef. Nie politycy i urzędnicy. A fachowców mówiących na okrągło o "dużych wzrostach płac" proszę: zejdźcie na ziemię.

 

Maciej Maciejewski

Mogą Cię również zainteresować