źródło: www.sxc.hu
Popularnym ostatnio narzędziem czarnego PR stały się antyblogi. W ciągu ostatnich kilku dni głośno było o stronie internetowej krytykującej prezydenta Bronisława Komorowskiego. Jej autor, 25 letni mężczyzna, umieścił na stronie zdjęcia, filmy i artykuły opisujące wpadki i gafy prezydenta, a także gry pt. „Komor-killer” oraz „Komor-szoter” polegające na celowaniu do postaci polityka. Twórcy zarzuca się znieważanie głowy państwa poprzez nawoływanie do agresji. A to właśnie agresja jest jedną z podstawowych przyczyn dezaprobaty dla „czarnego PR”. Tuż za nią ustawiają się oszczerstwa.
Pierwszą firmą w Polsce, która stała się ofiarą licznych pomówień w sieci była notowana na NewConnect spółka inwestycja VENO SA. Prawdopodobnie byli pracownicy spółki na różnych stronach umieszczali komentarze, wiadomości oraz własnoręcznie wykonane filmy oczerniające firmę. Przez pół roku sumiennie prowadzili również bloga, na którym zarzucali VENO m.in. kłamstwa w oficjalnych raportach, defraudację pieniędzy i brak kwalifikacji do prowadzenia swojej firmy.
Należy pamiętać, że reakcja ofiar antyblogów lub jakiejkolwiek innej formy antyreklamy jest częścią zaplanowanej propagandy. Strona Antykomor.pl na przykład spotkała się z odpowiedzią bezkompromisową. Bez wcześniejszego powiadomienia, funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego z nakazem przeszukania weszli do mieszkania twórcy blogu, a następnie zabezpieczyli jego komputer i wszystkie inne nośniki danych. Szybko wszczęto śledztwo i oskarżono autora strony o złamanie art. 135 Kodeksu Karnego, który stanowi, że: „kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech.” Reakcja VENO była wręcz odwrotna. Dopiero po kilku tygodniach po raz pierwszy prezes firmy Arkadiusz Kuich komentuje całą sytuację: – Wraz z pozostałymi osobami, które oczerniane są na tym blogu, podjęliśmy decyzję, że nie będziemy się odnosić do publikowanych tam oszczerstw do czasu, aż sprawa znajdzie swój finał w sądzie i prokuraturze.
Z czasem jednak firma podjęła kroki oczyszczające swój wizerunek. Po pierwsze, zaczęła skrupulatniej prowadzić swojego oficjalnego bloga, zamieszczając na nim artykuły odnoszące się do kolejnych generowanych przez antybloga zarzutów. Ponadto, na odrębnych stronach publikowała swoje stanowisko w stosunku do dyskredytujących ją filmów i artykułów. Co więcej, na żadne zadane pytanie nie unikała odpowiedzi. Dziennikarze badający sprawę szybko przekonali się, że autorzy antybloga zniekształcają prawdę o działaniach firmy. Jednak, prawdopodobnie właśnie dzięki otwartej komunikacji spółce udało się nie sprawić wrażenia winnych. Afera przycichła, jednak popularność VENO na giełdzie znacznie spadła, a kurs drastycznie zanurkował. Ostatnio jednak akcje spółki idą w górę. Okazało się, że konsekwencja w komunikowaniu prawdziwych informacji dotyczących spółki oraz realizacja założeń strategicznych wystarczą aby zakwestionować wiarygodność bloga.
Autorzy antybloga opublikowali zaś niedawno ostatni, pożegnalny post, kończący propagandę. Z kolei autor Antykomor.pl postanowił szybko zamknąć bloga. Jak sam mówi: – Pierwsza myśl jaka do mnie przyszła po wizycie ABW to, że muszę zamknąć stronę, bo nie mam absolutnie żadnych szans w starciu z machiną pod tytułem „prawnicy prezydenta”, czy samo ABW.
Sprawa zdążyła jednak wzbudzić poruszenie. Wiele osób twierdzi, że oskarżenie autora bloga jest ograniczeniem wolności słowa. Uważają oni, że zapis w Kodeksie Karnym jest nieścisły i należy go zmienić. Wiele osób deklaruje również chęć otwarcia następnej strony o podobnych treściach. Są też jednak i tacy, którzy są pewni, iż gra imitująca zabijanie głowy państwa jest nawoływaniem do agresji, a jej twórca powinien zostać ukarany.
Najczęściej jednak nie jest łatwo przekonać twórcę antybloga do usunięcia oczerniającej strony. A informacje tam zawarte mogą stać się trwałą plamą w życiorysie. Trwałą, bo z internetu nie da się wyciąć niczego ot tak. A nawet jeśli się to da, oszczerstwa z wyszukiwarki znikną dopiero po wielu miesiącach lub latach. Robert Wist, prezes AbeoNET SA, firmy zajmującej się ochroną reputacji w internecie, mówi: – Najlepszą reakcją na nienawiść jest dobre słowo. Kiedy nasza reputacja w sieci nie jest dla nas zadowalająca, należy umieścić o sobie jak najwięcej pozytywnych informacji. W dzisiejszych czasach wyniki wyszukiwarki są coraz częściej dodatkiem do naszego CV. Powinno się więc dbać o swój wizerunek w internecie tak starannie, jak o piękną polszczyznę i elokwencję podczas rozmowy kwalifikacyjnej.
W tym celu można założyć profil na wysoko pozycjonowanych portalach społecznościowych, takich jak Facebook czy LinkedIn. Warto podawać w nich takie informacje jakie chcemy, żeby pracodawcy lub klienci o nas wiedzieli. Według Wista, podejmując taki krok z pewnością zyskamy zaufanie w oczach potencjalnych pracodawców, współpracowników czy klientów. W poważniejszych sytuacjach konto na Facebooku problemu jednak nie rozwiąże. ABW z kolei wynająć jest dość ciężko. Można spróbować cierpliwie dementować wszelkie plotki jak VENO. Można również skorzystać z usług firm działających w zakresie zarządzania reputacją w sieci. Jedno jest pewne: czarny PR nie jest fair i jeśli mamy narzędzia, aby stawić mu czoła, to warto. Bo podobno internet jest piątą władzą. (A jakie są poprzednie cztery?)