Jeszcze w 2011 roku z badań ABC Rynek i Opinia dla Nestle wynikało, że aż 42,6% Polaków przy wyborze produktu sugeruje się głównie jego ceną. Statystyki sprawdzania składu produktu wypadają słabo – robi to zaledwie 21,7% konsumentów, choć aż 61,3% uznało, że powinni robić to przy każdych zakupach. Z czego wynika poczucie, że należy tak robić?
Czytanie etykiety
Sama chęć przeczytania składu produktów to jedno, trzeba jeszcze wiedzieć jak to zrobić. Wiele symboli umieszczanych w takich tabelkach niewiele mówi konsumentom, np. składniki oznaczone literą ,,E”. Lista ,,E” to spis dodatków do żywności sporządzony przez Komitet Naukowy Technologii Żywności i zaakceptowany przez Parlament Europejski. Uzyskanie takiej aprobaty dla składnika wymaga udowodnienia, że nie wpływa on negatywnie na zdrowie i nie służy wprowadzaniu konsumentów w błąd. Mimo to, niektóre dodatki budzą kontrowersje i wiele osób woli ich unikać. Warto więc sprawdzić co oznaczają poszczególne z nich.
Co najbardziej szkodliwe?
Uwagę należy zwracać szczególnie na składniki E210-219, które posądza się o działanie rakotwórcze – są one przeważnie dodawane do napojów gazowanych. Po zjedzeniu produktu z E221-E227 można zaszkodzić jelitom, a po E220 stracić z organizmu witaminę B12. Najgorszą renomę mają chyba E621 – glutaminian sodu oraz E951 czyli aspartam, związek będący 180 razy słodszy od cukru o zerowej kaloryczności. Aspartam jest dużo tańszy w produkcji niż cukier, dlatego występuje w setkach, jeśli nie tysiącach produktów obecnych na sklepowych półkach. Choć na chwilę obecną międzynarodowe instytucje utrzymują, że nie ma dowodów na szkodliwość tego typu słodzików, wciąż podnoszone są głosy, m.in. niezależnych naukowców, że aspartam sprzyja rozwojowi nowotworów. W ocenie sytuacji należy pamiętać, że ewentualne uznanie szkodliwości tego dodatku do żywności oznaczałoby wielomilionowe odszkodowania, które uderzyłyby w największe koncerny produkujące żywność i napoje na świecie.
Konsument zawsze czujny
Według unijnego prawa, producent jest zobowiązany do podania wszystkich składników użytych do produkcji danego wyrobu, zaczynając od tego, który jest najcięższy. Nie musimy się więc martwić, że informacja o obecności jakiegokolwiek dodatku do żywności, słodziku czy substancji zapachowej zostanie ukryta. Czasami, niezbyt wnikliwi konsumenci są jednak wprowadzani w błąd. Dobrym przykładem takiej sytuacji są pasztety drobiowe dostępne na rynku, które w większości są wyrobami wieprzowymi.
– Dodawanie do produktu mięsa wieprzowego przy jednoczesnym reklamowaniu pasztetu jako drobiowy to działanie nie fair względem konsumentów. Sytuuje to też mniej korzystnie wyroby, będące w istocie pozbawione tłuszczy i składników wieprzowych, a przez to bardziej unikalne – komentuje Magdalena Szugzda z firmy produkującej drobiowy pasztet Leppszy.
Wiesz, co jesz
Zakupy często robi się w pośpiechu i albo nie mamy czasu dokładnie czytać etykiety produktów albo po prostu nie chce się tego robić. Świadomość działania na nasz organizm najczęstszych dodatków do żywności może przynieść tylko korzyść i ułatwić właściwy wybór produktów, które trafiają do naszego koszyka. Grunt, abyśmy łatwo nie ulegali wrażeniu, że wszystko co dostępne w marketach jest w 100% bezpieczne, lepiej nie oddawać odpowiedzialności za zdrowie w ręce producentów żywności.
Zapoznanie się z każdym ewentualnym konserwantem itd. nie jest proste, ale przecież nic nie stoi na przeszkodzie, aby zaopatrzyć się w małą ściągawkę na zakupy. Przy okazji można też ustrzec się różnych nieścisłości, które tworzą producenci w celu podniesienia atrakcyjności sprzedawanych wyrobów.