źródło: www.flickr.com
Piła, Ostrów Wielkopolski, Rawa Mazowiecka, Ciechanów czy Chorzów to miasta, które w przeciągu ostatnich dwóch lat przyciągnęły między innymi takie firmy, jak Holikon, Telekomunikacja Polska, PZU czy Aegon. W tym roku szturm na małe miasta planują tacy giganci jak Ikea, która chce wybudować wielkie centrum handlowe w Świlczy pod Rzeszowem, Dobroplast otwierający zakład produkcji okien pod Lublinem czy Plaza Centre zapowiadająca otwarcie galerii handlowych m.in. w Zgorzelcu czy Suwałkach.
Najważniejszym czynnikiem przyciągającym przedsiębiorców na prowincję są przede wszystkim niższe podatki oraz koszty pracy. O tym, że rośnie zainteresowanie uruchamianiem biznesu w małych miejscowościach świadczą też najnowsze dane GUS. Wynika z nich, że największy procentowo wzrost firm notuje się w województwach, w których nie ma dużych aglomeracji miejskich i wielkiego przemysłu. Liderem jest lubelskie, gdzie liczba nowo zarejestrowanych firm w pierwszym kwartale tego roku wzrosła o 9% w porównaniu z rokiem ubiegłym. Obecnie z ponad 17 tys. działających tam podmiotów gospodarczych ponad 80% to małe, często jednoosobowe firmy. Jednak zainteresowanych inwestowaniem w ten region jest również kilka dużych firm zagranicznych m.in. z Włoch, Izraela i Irlandii.
Inwestycje w biznes na prowincji oznaczają nie tylko spadek bezrobocia w regionach, lecz także wzrost gospodarczy. Z opracowania przygotowanego przez Polską Agencję Informacji i Inwestycji Zagranicznych wynika, że cztery najbiedniejsze województwa, czyli lubelskie, podkarpackie, świętokrzyskie oraz warmińsko-mazurskie stanowi 32% powierzchni Polski, a wytwarzają one zaledwie 16% PKB. Samorządy, aby przyciągnąć inwestorów, zwalniają ich z różnych podatków lokalnych, pośredniczą w szkoleniach dla pracowników, a nawet refundują staże i utworzenie nowych stanowisk pracy.