źródło: www.sxc.hu
Świat biznesu i finansów coraz bardziej oddala się od świata tzw. zwykłych ludzi. Utwierdzają w tym najnowsze dane Eurostatu. W maju sprzedaż detaliczna w strefie euro była o blisko 2% niższa niż przed rokiem. Ekonomiści są zaskoczeni tym wynikiem, ponieważ spodziewali się spadku o zaledwie 0,4%. Sytuacja w poszczególnych krajach europejskich zdecydowanie się różni. W zamożnym Luksemburgu sprzedaż stabilnie wzrasta o ponad 10% rocznie, podczas gdy w Grecji jeszcze kilka miesięcy temu zaliczała dwucyfrowe spadki. Swoje wydatki zdecydowanie redukują Hiszpanie i Portugalczycy, którzy w sklepach zostawiają o 8% mniej niż przed rokiem. Sporą sensacją jest 4% spadek sprzedaży w Niemczech, mimo że wzrost produktu krajowego brutto sięga 5% i jest najwyższy od 20 lat.
Sprzedaż detaliczna jest jedną z głównych miar wydatków konsumpcyjnych. Jeżeli te zaczynają spadać, przedsiębiorstwa nie mogą sprzedać swoich towarów, co skłania je do ograniczenia produkcji i zwolnienia pracowników. W taki sposób nakręca się mechanizm recesji, prowadząc do wzrostu bezrobocia i redukcji popytu w gospodarce. Tymczasem nastroje w europejskim biznesie pozostają bardzo dobre.
Za tą rozbieżność oczekiwań przedsiębiorców i gospodarstw domowych mogą odpowiadać dwa czynniki. Pierwszym jest eksport. Wielkie koncerny z Niemiec czy Francji coraz więcej produktów sprzedają na szybko rosnących rynkach w Azji i Ameryce Łacińskiej. Drugim powodem może być przestrzelenie oczekiwań ze strony przedsiębiorstw. Widząc silne pokryzysowe odbicie w popycie zwiększyły one produkcję, ale konsumenci ze świadomością wysokiego bezrobocia, rosnącą inflacją i wysokimi długami zaczęli ograniczać wydatki. Nowa produkcja trafia więc do magazynów, co krótkoterminowo poprawia statystyki PKB, ale nie świadczy dobrze o stanie koniunktury gospodarczej.