Google chce wykorzystać w tym celu swoją wyszukiwarkę oraz YouTube’a. W nieoficjalnych doniesieniach w serwisie, za cenę 5 dolarów będzie można wypożyczyć film online – tzw. streaming. Nowe tytuły miałyby się pojawiać tego samego dnia co na DVD czy w Amazon.com. Koncern już ma za sobą przymiarki do e-wypożyczalni. W styczniu br. YouTube umożliwił wypożyczenie pięciu tytułów z festiwalu w Sundance. Obejrzało je ok. 2,7 tys. internautów, płacąc za to ponad 10 mln dol. Nawet, jeśli Google porozumie się z wytwórniami, które szukają sposobów na zwiększenie wpływów z dystrybucji filmów na DVD, nie będzie miał łatwo. Na rynku jest już bowiem Hulu.com, serwis z filmami, serialami i programami telewizyjnymi, należący do Disneya, News Corp oraz NBC Universal. Koncern przygotowuje wejście na giełdę i pozyskanie z niej ok. 2 mld dol. Do wypożyczania filmów przez sieć szykuje się też inny gigant – Apple.
Na rynku e-wypożyczalni silną pozycję osiągnął Netflix. Kiedyś jego znakiem charakterystycznym było dostarczanie filmów do domów klientów w czerwonych kopertach. Dziś firma ma ponad 6 mln klientów oglądających filmy online. Miesiąc temu Netflix podpisał pięcioletnią umowę o wartości prawie miliarda dolarów, aby sprzedawać klientom w streamingu filmy z wytwórni Paramount, Lionsgate oraz MGM.