Henryka Bochniarz: Bądź sobą i wygraj!

przez Robert Gruszczyński

„Lubię być na czele i jestem w tym naprawdę dobra. Kiedy się do czegoś biorę, jestem konsekwentna.” Oto rozmowa z Henryką Bochniarz, prezydentem Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, synonimem kobiety przedsiębiorczej.

Henryka BochniarzHenryka Bochniarz

Z blogu Henryki Bochniarz: „Lubię być na czele i jestem w tym naprawdę dobra. Kiedy się do czegoś biorę, jestem konsekwentna. Angażuję się we wszystko, co robię. Żadnej sprawy nie traktuję pobieżnie. Jestem konkretna i niecierpliwa. Jestem osobą, która myśli o przyszłości. Lubię planować, zajmować się pomysłami. Jestem otwarta na nowe idee, nowe koncepcje, nigdy nie miałam pomysłu, aby iść na emeryturę. Nigdy do nikogo nie miałam pretensji, że coś mi się nie udało, że coś przegrałam, że ktoś mnie nie lubi. Nie jestem sentymentalna. Nie przywiązuję się do rzeczy. Nie rzucam się każdemu na szyję. Bardzo starannie wybieram przyjaciół. Do wszystkiego musiałam dojść sama, ale nigdy zarabianie pieniędzy nie było dla mnie celem samym w sobie. Jestem osobą dobrze zorganizowaną, ale wiecznie brakuje mi czasu. Nie cierpię lenistwa. Najlepiej odpoczywam przy pracy. Uwielbiam gotowanie i szybką jazdę. Lubię spodnie, bo są wygodne. (Źródło: http://www.bochniarz.pl/).

Uważam, że network marketing to dobry sposób na pobudzenie społecznej przedsiębiorczości, na promowanie postaw aktywnych, na zarabianie, dorabianie i bogacenie się. Oczywiście pod warunkiem, że firmy stosują czyste, legalne reguły gry. (Henryka Bochniarz)

Robert Gruszczyński: Czy kobiecie sukcesu łatwiej jest robić biznes w Polsce? Czy jednak, mimo autorytetu, walczy pani na co dzień ze stereotypami, że kobiety powinny jedynie dbać o ognisko domowe?

Henryka Bochniarz: Sukces przyciąga sukces. Jeśli komuś się coś udaje, inni chętniej z nim współpracują. Dotyczy to i kobiet, i mężczyzn. Osobiście nie muszę już walczyć ze stereotypem, że miejsce kobiet jest w domu. Doskonale jednak wiem, że ten stereotyp jest zmorą bardzo wielu kobiet. Jednak to się powoli zmienia. To zasługa mądrych, odważnych kobiet, ale też sporej grupy mądrych i odważnych mężczyzn.

Robert Gruszczyński: Jesteśmy już 17 lat po zmianach ustrojowych, wielu wciąż jest zawiedzionych sytuacją gospodarczą w kraju. Czy to zwykła kokieteria i chęć biadolenia, czy rzeczywiście nie mamy się czym pochwalić?

Henryka Bochniarz: Jedne z najbardziej miarodajnych badań społecznych w naszym kraju – Diagnoza Społeczna – udowadniają, że wszystkim nam żyje się coraz lepiej. Jakkolwiek jesteśmy społeczeństwem umiarkowanie zróżnicowanym, to wiele wymiarów tego zróżnicowania przebiega inaczej niż wynikałoby z obecnych dyskusji politycznych. Zmniejsza się, a nie rośnie, dystans pomiędzy bogatymi a biednymi. Co prawda bogaci stają się jeszcze bardziej bogaci, ale nie kosztem biednych, bo biedni też poprawiają swój poziom życia i to w szybszym tempie niż bogaci. Generalny wniosek z tych badań jest taki: Polacy coraz lepiej oceniają jakość swojego życia, chociaż nie przekłada się to na nasze oceny ogólnej sytuacji w kraju. Dlaczego tak jest – to już zadanie dla psychologów społecznych. 

Robert Gruszczyński: W społeczeństwie polskim, nastąpiło rozwarstwienie i znaczny podział na tych bardzo bogatych i tych bardzo biednych. Czy to normalna kolej rzeczy w zdrowej demokracji?

Henryka Bochniarz: Nie zgadzam się z tezą zawartą w pytaniu. Tak jak już mówiłam, Diagnoza Społeczna dowodzi, że nie jest tak źle. Nie stajemy się krajem, w którym żyją tylko bogaci i tylko biedni. Oczywiście w stosunku do sytuacji sprzed 1989 roku, kiedy wszyscy równo dzielili biedę, dziś społeczeństwo jest o wiele bardziej zróżnicowane. Wolny rynek siłą rzeczy premiuje tych bardziej rzutkich, nagradza odwagę i zaradność. Ale to aktywność tej grupy ludzi decyduje o tempie rozwoju kraju. Oni najciężej pracują, najwięcej ryzykują i dlatego najwięcej mają. Płacą przy tym najwyższe podatki, z których można pomagać tym, którzy są mniej zaradni. Bo państwo powinno wspierać tych, którym się w życiu nie powiodło. Tyle tylko, że nie da się zbudować solidarnego państwa, rzucając kłody pod nogi tym energicznym. Państwo będzie tym bardziej solidarne, im więcej swobody będą mieli przedsiębiorcy.

Wolny rynek siłą rzeczy premiuje tych bardziej rzutkich, nagradza odwagę i zaradność. Ale to aktywność tej grupy ludzi decyduje o tempie rozwoju kraju.

Robert Gruszczyński: Mówi się nam, że nie potrafimy pracować. Lubimy mieć sporo świąt w roku, w godzinach pracy wypaść na papierosa, czy małe zakupy. Ale za granicą polscy fachowcy są bardzo cenieni. W czym tkwi problem?

Henryka Bochniarz: To przestarzała teza, że nie lubimy pracować. Międzynarodowe porównania pokazują, że w Europie jesteśmy społeczeństwem jednym z najciężej pracujących, choć nie zawsze wydajnie. I nie mamy innego wyjścia. Jeśli chcemy gonić standardy życiowe Europy Zachodniej, musimy pracować jeszcze więcej. Moim zdaniem Polacy pracują dobrze wówczas, gdy praca jest sprawnie zorganizowana i właściwie wynagradzana. No i przede wszystkim, jeśli jest. Bo jak jej nie ma, to jedziemy za granicę. Szefowie firm zagranicznych, które zlokalizowały u nas swoje centra technologiczne czy usługowe, mówią o polskich pracownikach w samych superlatywach. Czyli umiemy i chcemy pracować. Trzeba dalej liberalizować gospodarkę, zadbać o systemowe warunki dla wzrostu gospodarczego, a w ciągu kilku lat mechanizm konkurencji wymusi na wszystkich firmach, także na sektorze publicznym, lepszą organizację pracy i wyższą wydajność.

Henryka BochniarzHenryka Bochniarz

Robert Gruszczyński: Jak można ułatwić życie małym i średnim firmom, by mogły lepiej prosperować i zatrudniać więcej pracowników na dobrze płatnych stanowiskach?

Henryka Bochniarz: Potrzebne są nam przede wszystkim lepsze warunki makroekonomiczne: reforma finansów publicznych, racjonalizacja wydatków socjalnych, przystąpienie Polski do strefy euro, bo już połowa polskich firm eksportuje swoje produkty i usługi i ciągle obawia się ryzyka kursowego. Za tym musiałoby pójść realne obniżenie kosztów pracy. Dziś do każdych 100 złotych, które dostaje na rękę pracownik, pracodawca dopłaca 80 złotych. To zdecydowanie za dużo. Firmom z sektora MSP, ale i tym dużym, potrzebne są także stabilne warunki gospodarowania. Przedsiębiorcy chcą wiedzieć, że za kilka, kilkanaście lat przepisy się zasadniczo nie zmienią. Wtedy będą jeszcze bardziej skłonni do inwestowania. Pod koniec listopada 2006 r. sektor przedsiębiorstw, pomimo dobrej koniunktury gospodarczej, trzymał w bankach ponad 116 mld zł. To ogromne pieniądze. W połączeniu ze środkami z UE byłyby ogromną siłą napędową gospodarki i w efekcie przyniosłyby konkretne korzyści społeczne. Na razie właściciele tych firm wolą być jednak ostrożni.

Robert Gruszczyński: Jeśli młodzi Polacy nadal będą wyjeżdżać, to kto będzie pracował w Polsce? Może to szansa dla seniorów, którzy będą się douczać?

Henryka Bochniarz: Z jednej strony nie ma nic złego w tym, że ludzie wyjeżdżają. Mając możliwość zdobywania doświadczeń zawodowych w innej gospodarce, w innych strukturach zarządzania, mogą być wielkim kapitałem dla Polski. Problem polega na tym, czy będą mieli do czego wrócić. Część z nich otwarcie deklaruje, że nie ma takiego zamiaru. Dlatego nasi przedsiębiorcy coraz mocniej sygnalizują brak rąk do pracy. To groźne zjawisko. Jak mu zapobiegać? Przede wszystkim zmienić rynek pracy. Dziś pracuje zaledwie nieco ponad połowa Polaków w wieku produkcyjnym. Trzeba aktywizować, często relatywnie młodych, emerytów i rencistów. Na stu pracujących przypada ich dziś aż 72. Warto korzystać z doświadczeń krajów skandynawskich, w których duży odsetek osób po 65. roku życia nadal pracuje z pożytkiem dla siebie i dla gospodarki. 

Robert Gruszczyński: Ostatnio minister pracy wspominała o minimalnej płacy. Chciałaby móc sama decydować o jej wysokości. Czy takie propozycje, które mogą mieć wpływ na dynamikę polskiej gospodarki, możemy traktować poważnie?

Henryka Bochniarz: Nasi eksperci ekonomiczni oceniają propozycję pani minister jednoznacznie: to groziłoby niekontrolowanym wzrostem inflacji i innymi negatywnymi skutkami makroekonomicznymi. Płace powinny rosnąć proporcjonalnie do wzrostu wydajności pracy. Tylko wtedy nie grozi nam ekonomiczny chaos i regres. 

Robert Gruszczyński: Network marketing na całym świecie, od wielu lat odnosi sukcesy. Czy Polacy są gotowi podnieść rękawicę, by stawić czoło nowemu wyzwaniu, jakie za sobą ten system niesie?

Henryka Bochniarz: Uważam, że to dobry sposób na pobudzenie społecznej przedsiębiorczości, na promowanie postaw aktywnych, na zarabianie, dorabianie i bogacenie się. Oczywiście pod warunkiem, że firmy stosują czyste, legalne reguły gry. Ostatnie 17 lat pokazało, że potrafimy być narodem przedsiębiorczym i jeśli tylko nikt nam nie przeszkadza, dajemy sobie radę z każdym nowym wyzwaniem.

Robert Gruszczyński: W tym biznesie coraz częściej zaczynają działać znane osoby. Czy myśli pani, że MLM jest szansą dla walki z bezrobociem?

Henryka Bochniarz: Oczywiście. To także sposób na zatrzymanie w kraju przynajmniej części młodych, coraz lepiej wykształconych ludzi. Praca w systemie MLM wymaga wyjątkowych talentów interpersonalnych, przedsiębiorczości, odpowiedzialności za własne losy. To jest wspaniały kapitał społeczny. Tylko dzięki takim postawom społeczeństwa mogą się bogacić.

Praca w systemie MLM wymaga wyjątkowych talentów interpersonalnych, przedsiębiorczości, odpowiedzialności za własne losy. To jest wspaniały kapitał społeczny. Tylko dzięki takim postawom społeczeństwa mogą się bogacić.

Robert Gruszczyński: Jakie cechy charakteru powinien mieć człowiek, który pragnie być niezależny finansowo i potrafi czerpać satysfakcję ze swojej pracy?

Henryka Bochniarz: Najważniejsza jest moim zdaniem konsekwencja, wręcz upór w dążeniu do celu. Przydają się też inwencja oraz otwartość na ludzi. Dziś trzeba mieć także solidne wykształcenie i znajomość języków obcych.  

Robert Gruszczyński: Czy w Polsce możliwe są tak spektakularne sukcesy finansowe jak w USA? Powinniśmy wierzyć w amerykański mit „od pucybuta do milionera”? Wolno nam marzyć?

Henryka Bochniarz: Marzyć trzeba zawsze. To oczywiste, że bez marzeń, bez dalekosiężnych celów, nie ma postępu. Jeśli w to wierzymy, musimy też wierzyć w ten znany amerykański mit, choć niekoniecznie już „od pucybuta”. Nikt nie mówi, że będzie łatwo, bo choćby skala polskiego rynku jest znacznie mniejsza niż w USA.  Za to świat się globalizuje i jest coraz mniej granic. Dziś start do kariery milionera jest w Polsce trudniejszy niż kilkanaście lat temu, ale nadal możliwy. Mamy już kilku rodzimych miliarderów i niektórzy z nich z rozmachem wkraczają na zagraniczne rynki, kupują złoża naftowe, przejmują inne firmy. Czyli można.

Henryka BochniarzHenryka Bochniarz

Robert Gruszczyński: Jaki powinien być poziom podatków, aby przedsiębiorcy byli zadowoleni?

Henryka Bochniarz: Czasami słyszę, że obecny poziom CIT i PIT dla przedsiębiorców jest w Polsce bardzo niski w porównaniu ze starymi krajami UE, więc czemu ci przedsiębiorcy w Polsce wołają o jeszcze niższy. To krótkowzroczne myślenie. Nie ze starymi krajami Unii musimy się porównywać, tylko z nowymi, z naszymi sąsiadami. To z nimi rywalizujemy o tempo wzrostu, w tym o inwestycje zagraniczne. I tu już wyglądamy inaczej. Na Litwie firmy płacą 15%, a małe 13%, w Estonii duże co prawda 24%, ale małe mają stawkę zerową, na Węgrzech CIT jest 16-procentowy, na Łotwie 15-procentowy. Jednak najlepszym dowodem, że polityka rozwoju gospodarczego oparta na niskich podatkach się opłaca, jest Irlandia, gdzie od początku reform obowiązuje stawka 12,5%.

Najważniejsza jest moim zdaniem konsekwencja, wręcz upór w dążeniu do celu. Przydają się też inwencja oraz otwartość na ludzi. Dziś trzeba mieć także solidne wykształcenie i znajomość języków obcych.

Robert Gruszczyński: Czego Życzy Pani sobie i polskim przedsiębiorcom w Nowym Roku?

Henryka Bochniarz: Życzę im sprzyjających wiatrów dla nowych wyzwań, ożywczej mżawki na nowe przedsięwzięcia i ulewnego deszczu na głowy tych, którzy przeszkadzają nam rozwijać nasze firmy.

Robert Gruszczyński: Dziękuję za rozmowę.

Życiorys

Henryka Bochniarz urodziła się w Świebodzinie, mieszka w Warszawie. Ukończyła Wydział Handlu Zagranicznego SGPiS. Jest doktorem ekonomii i certyfikowanym doradcą ds. zarządzania. Była stypendystką Fulbrighta, wykładowcą University of Minnesota (1985-87). Od stycznia 1999 r. jest prezydentem Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, organizacji pozarządowej o statusie partnera społecznego, a także wiceprzewodniczącą Trójstronnej Komisji ds. społeczno-gospodarczych. Jest Wiceprezydentem UNICE, największej i najważniejszej organizacji pracodawców w Unii Europejskiej. Bierze udział w pracach BIAC – The Business and Industry Advisory Committee, organizacji doradczej przy OECD, reprezentującej środowiska przedsiębiorców krajów – członków OECD. Jest członkiem Private Sector Advisory Group, grupy doradczej powołanej przez Bank Światowy oraz przewodniczącą Polsko-Japońskiego Komitetu Gospodarczego, działającego na rzecz rozwoju polsko-japońskiej współpracy gospodarczej.

Działalność społeczna

Wspiera twórców i działalność kulturalną. Jest wiceprezesem Fundacji Sztuki im. Stanisława Ignacego Witkiewicza, której główny cel to wspomaganie zakopiańskiego teatru Witkacego oraz współfundatorką Nagrody Literackiej „Nike” dla najlepszej książki roku. Przyznaną jej Nagrodę im. Andrzeja Bączkowskiego przeznaczyła na utworzenie fundacji Prymus na rzecz wyrównywania szans edukacyjnych dzieci wiejskich. Uczestniczy w pracach Rady Fundacji Młodzieżowej Przedsiębiorczości, której celem jest przygotowanie dzieci i młodzieży do życia w warunkach gospodarki rynkowej i w społeczeństwie obywatelskim. Jej podstawowe cele to: praca na rzecz szerokiego dialogu, porozumiewania się tam, gdzie wydaje się to niemożliwe; zdrowa gospodarka, dobrze ułożone państwo, popieranie tych, którym chce się coś robić.

Nagrody, odznaczenia

Jest laureatką Nagrody Kisiela (1998), nagrody miesięcznika „Pani” – Inwestycja Serc (2000), którą otrzymała za działalność społeczną, nagrody Stylu Życia (2002) za styl prowadzenia mediacji. W 2003 r. otrzymała nagrodę im. Andrzeja Bączkowskiego za szczególny wkład w rozwój dialogu społecznego w Polsce i działania ponad podziałami politycznymi. Wyróżniono ją tytułem Kobieta Sukcesu Warmii i Mazur przyznawanym przez Międzynarodowe Forum Kobiet w Olsztynie (2005). W 2004 r. otrzymała Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski.

Rodzina, dom

Mąż, Zbigniew Bochniarz jest dyrektorem Center for Nations in Transition (University of Minnesota). Ma dwoje dzieci: Joannę (prawniczka w kancelarii prawnej) i Pawła (przedsiębiorca) oraz siedmioro wnucząt. Najlepiej odpoczywa w swoim domu na Warmii, do którego jeździ, gdy tylko ma wolny czas. Zbiera słonie – jej kolekcja liczy ponad 400 sztuk. Jest miłośniczką zwierząt. Ma trzy psy i trzy koty. Wraz z córką wspiera działania fundacji Pegasus, która zajmuje się ratowaniem i rehabilitacją koni oraz edukacją ekologiczną dzieci. Jej ulubiona książka to „Mistrz i Małgorzata” Michaiła Bułhakowa. Jest wielbicielką talentu Marii Callas, lubi Bacha, kolekcjonuje dzieła współczesnej sztuki polskiej. Relaksuje ją praca w ogródku.

Mogą Cię również zainteresować