
źródło: Pixabay
Rynek fuzji i przejęć w Polsce dojrzewa, a wraz z nim rosną oczekiwania wobec jakości przygotowania transakcji. Due diligence – jeszcze kilka lat temu traktowane jako kosztowny dodatek – dziś staje się standardem. I słusznie.
– Dobrze przeprowadzone due diligence to nie tylko analiza dokumentów, ale realna ochrona przed finansową katastrofą. Najwięcej problemów pojawia się wtedy, gdy inwestorzy zakładają, że „wszystko jakoś się ułoży”, zamiast sprawdzić dane, ludzi, procedury i zobowiązania – mówi Aleksandra Warcholińska, ekspertka M&A. oto 3 najczęstsze błędy w due diligence według niej:
Niedoszacowanie ryzyk związanych z transakcją – chodzi nie tylko o ryzyka prawne, ale także o ryzyko przeszacowania wartości nabywanego targetu.
Pomijanie aspektów operacyjnych i kadrowych – analiza finansów to za mało, jeśli target ma toksyczną kulturę lub jego działalność jest uzależniona od jednej osoby.
Brak integracji z przyszłą strategią kupującego – inwestorzy często skupiają się na przeszłości targetu, a nie na tym, czy pasuje on do ich modelu biznesowego.
Due diligence dziś to także technologie i ESG
Nowoczesne narzędzia analityczne, AI i automatyzacja pozwalają na szybszą i dokładniejszą weryfikację dokumentów. Ale rośnie także znaczenie aspektów pozafinansowych, takich jak wpływ społeczny, zrównoważony rozwój czy ład korporacyjny. – Coraz częściej analizujemy nie tylko liczby, ale i wartości. Spółki, które łamią zasady ESG, mogą okazać się kosztowną pułapką – podkreśla Warcholińska.
Zaufanie to nie strategia
Ekspertka radzi, aby nie rezygnować z dokładnej weryfikacji nawet wtedy, gdy transakcja wydaje się „pewniakiem”. Niezależny audyt prawny i finansowy to inwestycja, która często zwraca się zanim dojdzie do podpisania umowy. – Lepiej odpuścić transakcję, niż żałować jej przez kolejne pięć lat. Due diligence to nie tylko narzędzie prawnicze. To zdrowy rozsądek w czystej postaci – podsumowuje Warcholińska.