Jak 91-letni pułkownik stracił oszczędności życia

przez Agata Kołodzie
1020 odsłony

Najpierw WGI, potem Finroyal i Amber Gold. W sumie ponad 300 tys. zł. Tyle stracił Szymon Pilecki, profesor Polskiej Akademii Nauk i emerytowany pułkownik. – Kolejna piramida mi nie grozi. Wszystko, co mieliśmy z żoną, utopiliśmy – wyznaje.

źródło: Flickr.comźródło: Flickr.com

Dlatego – choć ma już 91 lat – poszedł na sądową batalię. Sprawiedliwości szuka u rzecznika praw obywatelskich, w senacie, u ministra sprawiedliwości, u Jarosława Kaczyńskiego, u prezydenta, a nawet w komisji europejskiej.

Przygoda prof. Pileckiego z wielkimi aferami finansowymi zaczęła się w 2005 r. Mająca działać głównie na rynku walutowym Warszawska Grupa Inwestycyjna, miała już wówczas licencję na prowadzenie działalności maklerskiej. Miała też znane nazwiska w radzie nadzorczej: Witold Orłowski, Henryka Bochniarz, Dariusz Rosati czy Richard Mbewe. Prof. Pilecki postanowił im zaufać, wpłacił do WGI 68 tys. zł.

W 2006 roku Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (poprzednik KNF) cofnęła firmie licencję na prowadzenie działalności maklerskiej. Piramida runęła. Wszyscy klienci WGI stracili łącznie 340 mln zł.

Po WGI w inwestycyjnym życiu prof. Pileckiego pojawiła się kolejna szansa na pomnożenie oszczędności. Niestety profesor nie miał świadomości, że to również była pułapka. Profesor w sumie stracił w Finroyal 155 tys. zł i prawie 13 tys. euro. Takich ludzi, którzy uwierzyli Finroyal, było ponad 1700 na terenie całej Polski. W sumie stracili ponad 100 mln zł. Prof. Pilecki stracił też pieniądze w Amber Gold – 110 tys. zł. Reszta poszkodowanych – 19 tys. klientów Amber Gold – 850 mln zł.

Jak to się stało, że wykształcony człowiek, profesor Polskiej Akademii Nauk, stracił oszczędności całego życia w trzech wielkich aferach finansowych? Zaufał kolejnym mimo, że raz już się sparzył?

– Kiedy wpłacaliśmy pieniądze, byliśmy przekonani, że jest to jak najbardziej bezpieczne. Ja byłem przekonany, że to absolutnie niemożliwe, żeby podpisywać umowy, w których były zapewnione gwarancje, a później je jednostronnie zrywać i znikać z powierzchni ziemi. To nie do pomyślenia. Tak było przecież w przypadku Finroyal – wyjaśnia profesor.

Za równie skandaliczną, co działalność oszustów, profesor uznaje nieudolność wymiaru sprawiedliwości.

– W sprawie WGI sąd zwracał się do biegłych z biura ekspertyz sądowych w Lublinie o wykonanie badania i pięć lat na nie czekał. W końcu biuro odmówiło wydania jej, tłumacząc się brakiem odpowiednich dokumentów, bo zarząd WGI wiele z nich zdążył zniszczyć. Sąd część z nich dostarczał, ale biuro znów uznawało, że to za mało. Potem sąd skierował sprawę do innych biegłych i dopiero miesiąc temu biegli złożyli tę ekspertyzę w sądzie i pewnie dopiero teraz zacznie się toczyć to najważniejsze postępowanie sądowe. W 10 lat po zgłoszeniu tego przez KNF – oburza się profesor.

Irytuje się, że we wszystkich trzech aferach, WGI, Finroyal i Amber Gold, ogólne straty pokrzywdzonych przekraczają miliard złotych. Ale uważa się, że to straty spowodowane naiwnością klientów.

I dodaje: – W starożytnym Rzymie, w starożytnych Atenach za długi mogło się zostać niewolnikiem i miało się obowiązek odpracować swoją należność. Dopiero po odpracowaniu można było się ubiegać o zwrócenie wolności. A dziś miliardowe długi po prostu rozpływają się.

8 grudnia 2015 r. z listu do Jarosława Kaczyńskiego: „Jest bulwersujące, że w postępowaniach upadłościowych instytucji finansowych pierwszeństwo przed poszkodowanymi klientami tych instytucji mają instytucje skarbu państwa. Oznacza to bowiem, że instytucje państwa, które zawiodły, gdyż dopuściły do wieloletniego działania piramidy finansowej, rozszarpią jeszcze jako pierwsze odzyskane resztki majątku zwykłych ludzi, gdyż pieniądze, jakie się znajdą w masie upadłości, w przytłaczającej większości, jeśli nie w 100% stanowią depozyty złożone w instytucji finansowej przez klientów tych instytucji. (…) To zwykli ludzie powinni mieć pierwszeństwo do masy upadłości upadłej instytucji finansowej, gdyż to są pieniądze tych ludzi, a nie SP (skarbu państwa – przyp. red.).”

– Czy interesował się pan profesor tym, w co te firmy inwestują? Jak pomnażają pieniądze, które przynoszą klienci? W jaki sposób osiągają tak duże zyski, żeby oferować klientom znacznie lepsze oprocentowanie niż banki? – dopytuję. – Nie, przyznam, że ja się tym nie ciekawiłem, bo ja miałem zainteresowania. Liczyłem, że nie muszę tego dochodzić. Tak samo, jak nie muszę dochodzić, czy chleb, jaki kupuję w sklepie, nie jest zatruty, bo żyję w państwie prawa – odpowiada profesor.

Prof. Pilecki w procesie dot. WGI jest oskarżycielem posiłkowym. Sprawa ciągle się toczy w warszawskim sądzie. Podobnie w Finroyal. Proces przeciwko Andrzejowi K. – szefowi Finroyal, rozpoczął się w listopadzie 2015 roku we Wrocławiu, bo stamtąd pochodziła największa liczba poszkodowanych klientów. Prof. Pilecki na te rozprawy nie jeździ, sąd przydzielił mu pełnomocnika.

Również w sprawie Amber Gold profesor chciał otrzymać status oskarżyciela posiłkowego, tu się jednak nie udało. Sąd dopuścił bowiem jedynie dziesięciu oskarżycieli w tym przedstawicieli KNF, a prof. Pilecki zgłosił się zbyt późno. Proces w sprawie Amber Gold rozpocznie się 21 marca br. Sprawa trafiła do sądu w Gdańsku.

Pełny materiał można znaleźć pod linkiem:

http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/wgi-amber-gold-i-finroyal-jak-91-letni,238,0,2024686.html

Mogą Cię również zainteresować