Marketing sieciowy to trampolina do lepszego życia

przez Maciej Maciejewski

Rozmowa z Markiem Grzelewskim – liderem i dyrektorem marketingu działającym w polskiej, network marketingowej firmie Colway. Z wykształcenia jest elektrykiem. W pierwszej pracy nie zagrzał długo stołka, gdyż szybko zrozumiał, że etat nie jest kompatybilny z jego ambitnymi planami na przyszłość.

Szukał więc innej drogi, która dawałaby mu wolność, niezależność i większe pieniądze. Jak wspomina: „Szybko odkryłem w sobie talent dobrego i skutecznego sprzedawcy, ale mając dwadzieścia kilka lat i brak pomysłu na konkretny biznes, zbyt chaotycznie rzucałem się w różne dziedziny handlu.”


Naukę przedsiębiorczości zaczął od sprzedaży urządzeń elektronicznych, co w latach 90 było zajęciem bardzo popularnym. Otworzył nawet pierwszy, własny sklep, który niestety nie odniósł zatrważającego sukcesu w polskim świecie biznesu. Przygodę ze sprzedażą bezpośrednią zaczął w roku 1998 od dystrybucji amerykańskich systemów do filtracji wody…

Maciej Maciejewski: Co zmieniła w pana życiu sprzedaż bezpośrednia?

Marek Grzelewski: Od początku miałem świetne wyniki w sprzedaży, co zaowocowało dobrą kondycją finansową. Chociaż wcześniej miałem niezłą pensję co miesiąc na etacie, to w tym momencie okazała się ona żartem. Bez problemu taki wynik finansowy osiągałem w kilka dni pracy jako sprzedawca na prowizji. Przełomowym w moim życiu okazał się rok 2000, kiedy poznałem Jarosława Zycha. Zacząłem z nim współpracę, która trwała przez 4 lata. Zrozumiałem wtedy, że w sprzedaży bezpośredniej przynależność do funkcjonującej na dobrych zasadach organizacji jest mądrym i korzystnym posunięciem. Był to, jak na razie, najbardziej dochodowy okres mojego życia. W styczniu 2004 roku pierwszy raz usłyszałem o pomyśle na firmę Colway, ale jako sprzedawca wyznający kult drogiego produktu z wysoką prowizją, niezbyt zainteresował mnie handel tanimi kosmetykami. Nie bardzo orientowałem się na czym polega MLM. To Jarek pierwszy dokładnie przedstawił mi zasady i możliwości tego systemu.

Wielu opowiadając o swojej przygodzie z networkiem mówi, że przyciągnęła ich wielka idea, piękne zasady i takie tam pierdoły. Ja natomiast na każdy biznes patrzyłem bardzo pragmatycznie. Przez bilans strat i zysku.

Dlatego postanowiłem się zaangażować. Nieco później rzeczy działy się już bardzo szybko. W przeciągu trzech dni podjąłem decyzję o przeprowadzce z okolic Białegostoku nad morze, gdzie znajduje się siedziba firmy. Oczywiście były to ciężkie chwile wielkich zmian, ale postawiłem wszystko na jedną kartę.

MM: Jakie aspekty podobają się Panu najbardziej w tej pracy?

MG: Network marketing to biznes jedyny w swoim rodzaju, gdzie opłata startowa jest zazwyczaj bardzo niska, a w niektórych firmach nie ma jej wcale. Można śmiało zgeneralizować sprawę do stwierdzenia, że jest to biznes bezinwestycyjny, bo co to za inwestycja kilkaset złotych? To gotowy biznes, tak samo jak franchising, do którego wystarczy się podłączyć i działać. Wedle starej maksymy: powielając pracę i wysiłek osób, które odniosły w nim sukces. Oczywiście pierwszym, najważniejszym czynnikiem była dla mnie możliwość zarobienia dużych pieniędzy, ale poza tym w tym biznesie jest coś co lubię ponad wszystko, czyli możliwość obcowania z ogromną liczbą ludzi i docierania w różne, ciekawe miejsca. Podróże… Gdyby ktoś mi dzisiaj zaproponował pracę na etacie, w biurze, gdzie musiałbym przebywać cały czas w jednym miejscu, to nawet za podwójne wynagrodzenie w stosunku do obecnie otrzymywanego – nie zgodziłbym się. Lubię tę robotę. Według mnie, ludzie osiągają spektakularne sukcesy tylko w tych dziedzinach, które naprawdę kochają.

MM: Podobno świat ogarnia kryzys gospodarczy. Czy pan to odczuwa?

MG: Z tego co dociera do mnie z mediów, świat faktycznie ogarnia kryzys. No cóż, jeżeli ktoś zagłębi się w historię światowej gospodarki z łatwością zauważy, że to normalne zjawisko, które objawia się co pewien czas. Ja patrzę na kryzys trochę inaczej niż większość moich znajomych. Wiem, że to okres, w którym powstają największe fortuny, bo tak było zawsze. I widzę tu wielką szansę dla rozwoju MLM. Czy ja odczuwam kryzys? Nie! Uważam, że marketing sieciowy jest kryzysoodporny. Słyszałem kiedyś takie stwierdzenie:

Network marketing istnieje i będzie istniał wszędzie tam, gdzie żyją ludzie.

I stanowczo się z tym zgadzam. Mało tego, uważam, że na biedniejszych terenach MLM rozwija się bardziej dynamicznie, ponieważ ludzie nie potrzebują tam samego produktu. Oni potrzebują możliwości zarabiania pieniędzy na tym produkcie. Zdaję sobie sprawę z tego, że ogromne rzesze ludzi w najbliższym czasie mogą stracić pracę i choć może zabrzmi to z mojej strony okrutnie – nam daje to szansę na wzmożony rozwój biznesu. Kryzys to rzesze ludzi, którzy brutalnie wyrwani ze swego świata, będą poszukiwać innej drogi. MLM może okazać się antidotum na ten problem i uważam, że wiele nowych osób skorzysta z możliwości jaką ten biznes daje.

MM: Co pan sądzi o zagadnieniu kształcenia się w marketingu sieciowym?

MG: Menedżer w marketingu sieciowym tak samo jak lekarz, prawnik czy mechanik samochodowy, im bardziej wyedukuje się w swoim fachu, tym lepsze uzyska wyniki. Nasza branża to sztuka, w której umiejętności możemy rozszerzać praktycznie bez końca. Sponsor, który twierdzi, że wystarczy podpisać z nowym umowę, sprzedać mu produkty i wypuścić się w teren, z góry skazuje wprowadzoną osobę na niepowodzenie. Lepszy jeden wyszkolony dystrybutor, niż jeden… niewyszkolony. Każdy kto odniósł sukces w tej branży rozumiał wcześniej, że musi nauczyć siebie, a potem swoich ludzi dobrej i przede wszystkim mądrej pracy. Tak więc, w MLM oprócz firmy i produktu, naprawdę bardzo ważnym tematem jest nauka.

MM: Czego najlepiej się uczyć w sprzedaży i MLM, żeby odnieść sukces?

MG: Podstawą tego biznesu jest umiejętność sprzedaży. Twierdzę, że nikt nie odniesie sukcesu w budowaniu jakiegokolwiek biznesu, jeżeli nie opanuje sztuki sprzedaży. Ważną sprawą są wystąpienia publiczne. Ogromną rolę odgrywa również umiejętność motywacji, którą w tej branży jest w stanie przekazać tylko osoba z sukcesem. Ważne jest też, aby nauczyć swojego współpracownika w jaki sposób może motywować się sam.

MM: Jak lepiej szkolić swoich nowych ludzi? Każdego z osobna, czy lepsze są szkolenia dla grup?

MG: To zależy co takim szkoleniem chcemy uzyskać. W zależności od rodzaju szkolenia, dobierać się powinno wielkość grupy. Uważam, że naukę dystrybutora powinno zaczynać się w pojedynkę. Każdy szanujący się sponsor powinien krok po kroku wprowadzać swojego adepta w tajniki zarówno produktu, jak i sposobu jego dystrybucji. Należy pomóc w sporządzeniu listy stu, pojechać na pierwsze prezentacje, spotkania z klientami, podpowiedzieć, co współpracownik zrobił dobrze, a co należałoby poprawić. Każdy musi poczuć w praktyce co sprawia mu mniej, a co więcej problemów i na podstawie takich informacji dobieramy rodzaj szkolenia, które powinno być poprowadzone przez osoby kompetentne.

MM: Czym dzisiaj jest dla pana ten biznes?

MG: Osobiście szybko zrozumiałem co to jest MLM. To wspaniały sposób na życie, a nie zwykły biznes. Teraz widzę jak rozwinął moje zdolności i sposób postrzegania świata. Dał mi prawdziwą niezależność finansową i niekończącą się możliwość rozwoju osobistego. Marketing sieciowy stał się dla mnie trampoliną do lepszego życia. Przeskoczyłem z roli sprzedawcy do menedżera zarządzającego dużą strukturą. To dla mnie wielki awans. Czy może być coś łatwiejszego i tańszego niż biznes MLM?

MM: Dziękuję za rozmowę.

Mogą Cię również zainteresować