Nieprzeciętny Juras

przez Krzysztof Piekarski

 
Na firmamencie rockowym objawił się w 1988, kiedy wraz z Voo Voo na FMR w Jarocinie zorganizował happening pod nazwą „Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników” i hasłem „Uwolnić słonia”.
W 1988 roku Owsiak zaczął prowadzić audycje w Rozgłoś

 

Na firmamencie rockowym objawił się w 1988, kiedy wraz z Voo Voo na FMR w Jarocinie zorganizował happening pod nazwą „Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników” i hasłem „Uwolnić słonia”.

W 1988 roku Owsiak zaczął prowadzić audycje w Rozgłośni Harcerskiej (nie miały tytułu), ale autor regularnie rozpoczynał je słowami „Wita Was Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników”. W latach ‘91-‘94 w Programie III PR prowadził audycję „Brum”, która w latach ‘94-‘99 zmieniła nazwę na „Się kręci”. Przez rok, na przełomie 99 i 2000 r. w Programie I PR, prowadził audycję „Kręcioła”. Współpracował też z telewizją. W grudniu 1991 r. zaczął przygotowywać dla Dwójki program „Róbta co chceta”, który od lata `94 zmienił nazwę na „Dziura w koszu”, a od `96 na „Kręcioła”.

Pierwszy raz jako organizator koncertów dał się poznać w roku 1989, kiedy w warszawskim klubie Stodoła przedstawił imprezę „Letnia Zadyma W Środku Zimy”. Niecodziennym wyczynem Owsiaka – organizatora – był trwający bez przerwy dwadzieścia siedem godzin (!) maraton „Zadyma” 13-14 października `89 na Torwarze w Warszawie. 16 i 17 czerwca ’90 w warszawskim cyrku Intersalto Owsiak, wspólnie z Walterem Chełstowskim, przedstawili Kręciołę. W latach 1991/92 również z Chełstowskim, Owsiak kierował festiwalem w Jarocinie.

W roli organizatora koncertów jego największym osiągnięciem okazał się „Przystanek Woodstock”, którego piąta edycja przyciągnęła rekordową, ćwierćmilionową publiczność! Jednak, według nas, Owsiak znalazł się NA SZCZYCIE nie dzięki samej działalności muzycznej. Stało się tak, kiedy szczególne znaczenie w jego życiu okazała się mieć działalność charytatywna. Pierwszą zbiórkę pieniędzy (na zakup sprzętu kardiologicznego dla Centrum Zdrowia Dziecka) przeprowadził późną wiosną ‘92 przy pomocy radiowej Trójki, a następnie podczas festiwalu w Jarocinie. Zachęcony powodzeniem tej akcji, już przy pomocy TVP 2 postanowił zorganizować ogólnopolską akcję środowiska rockowego. I finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy odbył się 3 stycznia 1993 roku i przerósł wszelkie oczekiwania. Na setkach koncertów w całej Polsce zebrano prawie 3 miliony 300 tys. (nowych) złotych. Następne edycje imprezy, odbywające się w pierwszą lub drugą niedzielę stycznia, wyszły daleko poza środowisko rockowe, porywając (prócz części środowisk katolickich) praktycznie cały kraj! Do 2001 roku WOŚP – działającej pod hasłem „Będziemy grać do końca świata i o jeden dzień dłużej” – udało się zebrać 23 miliony dolarów USD, za które kupiono sprzęt medyczny przekazany do sześciuset pięćdziesięciu szpitali! Pieniądze z kolejnych edycji WOŚP przeznaczane są na coraz to inne specjalności lecznictwa dziecięcego – m.in. onkologię, chirurgię urazową czy dla dzieci poszkodowanych w wypadkach.

Owsiak to także biznesmen. Ponieważ nie zarabia na działalności fundacji, ma firmę produkującą programy telewizyjne nazwaną „Cała Mrówka”. Jest też autorem projektu graficznego okładki płyty „Koncert” grupy Voo Voo. W 1999 r. ukazała się książka „Orkiestra Klubu Pomocnych Serc, czyli monolog – wodospad Jurka Owsiaka” (z okładką nawiązującą do Beatlesowskiej „Orkiestry Klubu Samotnych Serc Sierżanta Pieprza”), zawierająca wywiad – rzekę Bartłomieja Dobroczyńskiego z Owsiakiem. Jego powiedzenia, takie jak „Sie ma” i „Róbta co chceta” na stałe weszły do słownika młodzieżowej komunikacji.

Z przyjemnością robię swoje
Wywiad z Jerzym Owsiakiem

Krzysztof Piekarski: Jakie cechy charakteru powinien mieć człowiek, który chce osiągnąć i utrzymać sukces w takim kraju jak Polska? Co powinno charakteryzować osobę, która sama będzie mogła mówić o sobie „skazany na sukces”?

Jerzy Owsiak: Przede wszystkim, każdy z nas musi być konsekwentny. Tej cechy Polakom niestety szalenie brakuje. Często, gdy czują jakieś kłody pod nogami bądź inny opór materii poddają się i odpuszczają. To właśnie wtedy robią krok do tyłu. Są przerażeni, że w pewnym momencie nie są rozumiani tak, jak to zaplanowali. Czasami gorący oddech na plecach, złe słowo potrafi zrobić wiele złego. Tym wszystkim chcę powiedzieć, że jest bardzo wielu ludzi na świecie, którzy robią rzeczy niestandardowe, nietypowe i dają radę, pomimo wszystko. Dla amerykanów standardem jest osiągnięcie sukcesu zawodowego, ale mimo wszystko robią rzeczy wyjątkowe i nie przez wszystkich są oklaskiwani. Tak się dzieje i w Polsce. Wytrzymałość, odporność na niekonstruktywną krytykę oraz wiara w to, że to, co się robi, jest prawidłowe, umacnia szanse na odniesienie sukcesu niemalże we wszystkim, czym człowiek się zajmuje. Podstawą jest konsekwencja w działaniu. Rzetelność i konsekwencja przynoszą piękne i satysfakcjonujące owoce. Poczucie humoru to następna, nie mniej ważna rzecz, która składa się na szansę odniesienia sukcesu w swojej działalności. W Polsce jest ono szczególnie ważne w tym, co się robi. W naszym kraju ludzie się bardzo często unoszą, są porywczy, pokazują czasami bardzo nieładne rzeczy. Ja też jestem czasami porywczy. Ale, gdy kiedyś na „Przystanku Woodstock” miałem aż 4 sprawy sądowe za różne moje działania, potrafiłem zrobić sobie koszulkę „jestem woodstockowym chuliganem”. To świadczy tylko o tym, że tak naprawdę nawet jakieś złe rzeczy traktuję bardzo pozytywnie, z humorem i co najmniej lekkim uśmiechem. Okazało się, że moja porywczość w imię dobrej sprawy nie była dobrze zrozumiana przez tych, wobec których była skierowana. Czasami brak nam dystansu, ale i to zmienia się powoli na lepsze. Dystans to też taka cecha, która czasami pozwala nam z pewnych spraw zrezygnować, na rzecz takich, które chcemy osiągnąć. Jest takie słynne powiedzenie „lepiej zrobić dwa kroki do tyłu, by móc zrobić cztery do przodu” i ja się z nim w stu procentach zgadzam.
Jednak chyba najistotniejszą cechą dla osób, które chcą osiągnąć sukces jest taka dobrze pojęta solidność, rzetelność, która z kolei jest elementem uczciwości. Jeśli kombinujemy, że w pewnym momencie zmienimy ubranko, maskę, poglądy, to możemy mieć pewność, że w Polce będzie to absolutnie natychmiast wychwycone. Ludzie nieuczciwość i fałsz czują podskórnie, wręcz genetycznie. Dlatego taka zwyczajna uczciwość wraz z niezmiennym trwaniu przy swoim, okraszona poczuciem humoru i umiejętnością wyboru lepszego wyjścia jest podstawą do tego, by myśleć o osiągnięciu sukcesu w każdej, nie tylko kojarzonej z biznesem dziedzinie. Ja sam jestem biznesmenem. Kiedyś, jeszcze za czasów komuny, prowadziłem dużą pracownię witraży, teraz mam swoje programy telewizyjne. Dodatkowo robimy te piękne finały i koncerty. Przez wszystkie lata mojej działalności nigdy nie zdarzyło się tak, żeby znalazły się w moim ręku pieniądze, które są bez pokrycia. Nigdy nie było sytuacji „podskocz, a dam ci stówę”. Spotykam się w mojej działalności z bardzo wieloma ludźmi prowadzącymi biznesy. Uwierz mi, że w znakomitej większości są to ludzie, którzy robią to, co robią, solidnie, zawodowo, na absolutnie światowym poziomie. W ich działaniach widać bardzo wyraźną etykę, taką wyniesioną z domu.

KP: A co jest dla Jurka Owsiaka miarą sukcesu? Takiego prawdziwego, nie na pokaz, sukcesu w życiu?

JO: Szacunek ludzi i twój spokój. To jest teraz najważniejsze. Pewnie, że pieniądze są potrzebne i życie kręci się wokół ich zarabiania. Ale nie tylko.- nie to jest najważniejsze. Czasami dopiero ci, którzy już mają tę górę kasy odkrywają, że coś innego jest tak naprawdę ważne. Okazuje się w pewnym momencie, że można być szczęśliwym inaczej. Dla mnie sukcesem jest powodzenie pewnych akcji. Niektórzy mówią do mnie „profesjonalnie robicie program medyczny” albo podobnie na temat Przystanku Woodstock. Największą satysfakcją dla mnie jest miedzy innymi to, że chłopaki i dziewczyny pilnujący miejsc parkingowych w Warszawie zawsze mówią „Panie Jureczku, jest w porządku, popilnujemy samochodu, nie ma sprawy, za darmo!!!” Powiem Ci też, że kiedyś, gdy w późnych godzinach wieczornych śpieszyłem się bardzo na pociąg, kupiłem w sklepie nocnym pół litra wódki bez kolejki! Stałem na samym końcu tej kolejki, czekała mnie piekielna podróż nocnym pociągiem w kuszetce, polskim pociągiem z Polskich Kolei Państwowych, których wagony są chyba trzydziestoletnie… Kolejka była strasznie długa i wtedy nagle ktoś się odwraca i mówi „Panie Jureczku, zapraszamy, obrońcy granic nie płacą za nic”. Błyskawicznie zostaliśmy wraz z kobietami w ciąży przeniesieni na sam przód do Pani Basi. Z tego wszystkiego kupiłem aż dwie półlitrówki. Cały zdrowy i szczęśliwy dojechałem do Warszawy rozpoczynając kolejny dzień mojej cudownej pracy. Ten szacunek, gdy ludzie tak reagują, gdy przybijają piątkę… Dla takich chwil warto czasami znosić wszystkie te złe rzeczy. To jest coś, dla czego warto żyć.

KP: Są też ludzie, którzy Ciebie nie kochają….

JO: Oczywiście, że mam też oponentów, pojawiają się w różnych miejscach i na różnych etapach mojego życia wrogowie. Uwierz mi, zadrżałbym poważnie, gdyby jakiekolwiek wypowiedziane krytycznie przez nich zdanie ugodziłoby mnie taką szczerą prawdą. Gdyby ktoś powiedział mi w twarz „stary, ściemniłeś!”. Ja to wszystko biorę sobie do serca. Gdyby było w tym ziarno prawdy, biłbym się publicznie w piersi. Robię wszystko, by takie opinie nie mogły mieć podstaw.

KP: Jurku, a gdyby się tak na początku grania orkiestry nie udał? Miałbyś do czego wrócić?

JO: Wiesz, ja z zawodu jestem ekonomistą, ani jednego dnia nie przepracowałem w tym zawodzie i żadnego z tych dni nie żałuję. Robiłem witraże i chyba do tego najszybciej bym wrócił, gdyby coś kiedyś…. Do witraży mogę wrócić, ale to, co robimy z fundacją Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jest przede wszystkim ogromną frajdą. Życzę każdemu człowiekowi, by wszystko, co robi wykonywał z przyjemnością i by wynikało to z przyjemności. Tak jak sportowiec wstaje rano i może też mówi – „fajnie, dzisiaj się naboksuję tak, że szkoda gadać i będę zziajany radością”. Gdyby pierwszy finał się nie udał to może bym stepował, jeździł po świecie, kopał studnie… Jedno jest pewne. Zawsze robiłbym swoje. To jest największym luksusem i komfortem. Można wygrać miliony, można znaleźć kulę diamentową, ale robić swoje, tylko swoje może naprawdę niewielu. Ja staram się robić swoje najlepiej jak potrafię. Mam rodzinę, przyjaciół, fantastycznych ludzi wokół siebie. Nie musiałem wokoło nikogo skakać, klepać, klaskać. I bardzo sobie to cenię.

KRZYSZTOF PIEKARSKI

Mogą Cię również zainteresować