Rodzice narzekają na kryteria przyjęć, na internetowy system rejestracji, a jednocześnie na warunki panujące w tych upragnionych przedszkolach – informuje Instytut Monitorowania Mediów w raporcie przygotowanym w ramach projektu Kompas Social Media.
Państwowe przedszkole – pomoże tylko cud?
„Ja planuję ją zapisać do przedszkola państwowego, to jak by ją przyjęli to by poszła od września a jak nie przyjmą to od 1 kwietnia do prywatnego. Ale zawsze warto spróbować, może się uda, choć nie bardzo wierzę w cuda” – w niektórych miastach nabór do przedszkoli już się skończył, w innych dopiero się zaczyna lub zbliża, a w internecie pojawia się coraz więcej zaniepokojonych, sfrustrowanych lub zrezygnowanych głosów rodziców. Opiekunowie sześciolatków muszą podjąć decyzję, czy posyłają pociechy do szkół czy do przedszkoli. Gwarantowane miejsca dla najstarszych dzieci stawiają w trudnej sytuacji maluchy. Coraz mniej pojawia się pytań o najlepsze czy polecane przedszkola w danym mieście czy dzielnicy, rozmowy coraz bardziej koncentrują się wokół zagadnienia: co zrobić, żeby dziecko w ogóle się gdzieś dostało?
E-rejestracja, czyli początki nigdy nie są łatwe
Warszawa to drugie po Poznaniu miasto, które wprowadziło pozornie ułatwiającą życie rejestrację przez internet. „I znowu system nie działa. Testowałem na IE i FF. Wywala się na samym końcu, nie zapamiętując wprowadzonych danych. Wszystko trzeba wklepywać od nowa. Co za bezsens” – to tylko jedna z licznych skarg rodziców. Oficjalne komunikaty po pierwszym dniu e-rejestracji w Warszawie nie są optymistyczne: „Rodzice, którzy obawiali się przed rozpoczęciem rejestracji, że serwery mogą nie wytrzymać ilości połączeń nie zawiedli się. Już przed godziną dziewiątą na stronie widniał komunikat o zbyt wielkiej liczbie wejść. Powodem zmasowanego ataku rodziców na internetowy system byli sami twórcy zasad rekrutacji, którzy przy tej samej liczbie punktów dali pierwszeństwo dziecku zarejestrowanemu wcześniej” (wiadomości24.pl). Jeden z forumowiczów podszedł do problemów z rejestracją żartobliwie, chociaż ryzykownie: „Spoko! ja nic nie "klikam". moje dziecię dzięki "posmarowaniu" wszędzie i zawsze będzie przyjęte ;-)”.
Rozwód dla dobra dziecka?
Osoby samotnie wychowujące dziecko mogą liczyć na preferencje przy rozpatrywaniu podań o przyjęcie do przedszkola. Niestety dla jednych, na szczęście dla innych – przepisy nie precyzują, na czym polegać ma samotne rodzicielstwo. Niektóre gminy domagają się dowodów potwierdzających samotność opiekunów: aktu zgonu drugiego rodzica lub na przykład dokumentów poświadczających pozbawienie praw rodzicielskich jedno z rodziców. Jednak takie wymagania to wyjątki. „Ja żyję w wolnym związku i wpisuję w formularzu, że jestem samotną matką, dzięki temu dziecko dostanie się prawdopodobnie do przedszkola. Jak to dobrze, że nie ulegliśmy presji rodziny, która naciskała na mnie w kwestii ślubu. Teraz nawet moja mama przyznaje, że miałam rację, że nie wzięłam ślubu, dzięki temu nasze dziecko będzie miało zapewnione miejsce w przedszkolu” – poinformowała jedna z internautek na forum, co natychmiast zostało skomentowane: „I przez takie laski jak Ty moje dziecko z normalnej rodziny pewnie nie dostanie się. Hipokrytka udaje, że jest samotną matką i jeszcze się tym chełpi. Skandal!”. Nie zabrakło też głosu rozsądku: „Obawiam się, że jeśli się okaże, że w tym roku jest znacznie więcej samotnych rodziców niż wieloletnia statystyczna średnia, to ktoś to sprawdzi. Choćby po to, żeby sobie urzędnicy mogli premie przyznać”. W ciągu zaledwie trzech miesięcy pojawiło się w internecie ponad 550 publikacji dotyczących samotnych rodziców w kontekście rekrutacji przedszkolnych, w tym kilkadziesiąt dotyczących poświadczania samotności.
Punkty za PIT-y
W ciągu analizowanych trzech miesięcy pojawiło się około 100 publikacji dotyczących znaczenia miejsca rozliczania podatków przy rekrutacji do przedszkoli. Kryterium to szczególnie w Warszawie wywołało poruszenie. „Rodzicom płacącym podatki poza Warszawą proponuję zapisywać dzieci do przedszkoli właśnie tam” – zasugerował jeden z internautów i nie jest to głos odosobniony. W tym kontekście najczęściej pojawiały się sugestie dotyczące rozliczeń podatkowych mieszkańców warszawskiej Białołęki. Temat podatków wiąże się też ze sprawą opłat za przedszkola: „A co mi się ubzdurało, że przedszkole powinno być bezpłatne? Bo np. jest państwowe? Bo ja w tym czasie pracuję i z moich wypracowanych składek jest utrzymywane m.in. właśnie to przedszkole?”
Dobre przedszkole poszukiwane
Choć większość rodziców ma nadzieję na jakiekolwiek przedszkole, wielu interesuje się jakością kształcenia i warunków panujących w poszczególnych placówkach. Na forach internetowych pojawiły się wątki dotyczące dobrych lub złych przedszkoli ze wszystkich chyba polskich miast. Dyskutowane są np. dodatkowe zajęcia, wykształcenie kadry, ale też konieczność dostarczania przez rodziców papieru toaletowego i pasty do zębów. Posty na temat wyprawek maluchów pojawiły się ok. 200 razy. A jeśli nie przedszkole? Rozmowy na temat „z kim zostawić dziecko?”, porównujące takie rozwiązania jak niania, rodzina i znajomi, znaleźć można w ponad 150 materiałach internetowych.
Przedszkola na sztandarach i na Facebooku
Przedszkola zamiast stadionów – w różnych wersjach takie żądanie pojawiło się na wszystkich manifach w marcu 2012 roku. Feministki zwracają uwagę na fakt, że bez konsultacji społecznych ogromne publiczne pieniądze zostały przeznaczone na budowę stadionów z okazji Euro 2012, zamiast wspomóc przedszkola i szkoły. Na temat przedszkoli jako jednego z manifowych postulatów pojawiło się prawie 350 publikacji. Głosy oburzenia pojawiają się też w internecie: „Szkoły zamknąć, a przedszkola oddać w prywatne ręce. To najczęstsze pomysły na oszczędności w oświacie, po które sięgają w tym roku samorządy” – takich postów pojawiło się ok. 80. Uwagę zwraca tu inicjatywa szczecińskich władz miejskich, które zorganizowały chat poświęcony restrukturyzacji przedszkoli, co dało rodzicom szanse uzyskania informacji z najlepszego źródła. Akcja „NIE dla likwidacji szkół i przedszkoli” na Facebooku zgromadziła prawie 800 uczestników.
Analizę wykonano na podstawie 1 620 materiałów internetowych dostarczonych przez Instytut Monitorowania Mediów. Raport obejmuje okres od 1 stycznia do 15 marca 2012 r. Autorka tekstu jest starszą specjalistką analiz przekazów mediowych IMM. Źródło: Instytut Monitorowania Mediów.