Umowy prawa cywilnego na stałe zadomowiły się w praktyce polskich firm, stanowiąc alternatywę dla dużo droższego w ich mniemaniu i sformalizowanego zatrudnienia pracowniczego. Z danych Państwowej Inspekcji Pracy (PIP) wynika, że ponad 12,5% osób pracujących w przedsiębiorstwach kontrolowanych w 2012 r. było zatrudnionych w oparciu o umowy śmieciowe. Niestety, coraz częściej zawierane są one w sytuacji, gdy spełnione są warunki zatrudnienia pracowniczego. W zeszłym roku kontrole PIP wykazały, że zjawisko to może dotyczyć nawet 16% skontrolowanych umów cywilnych. Jest to znaczny wzrost w porównaniu do lat ubiegłych. W stosunku do 2011 r. wynosi 36%, a w odniesieniu do 2010 r. aż 56%. Takie praktyki z pewnością przełożą się na wzmożone kontrole umów cywilnoprawnych pod kątem występowania w nich znamion umowy o pracę. Warto wiedzieć, że inspektorzy PIP działając w interesie pracownika, mogą również wystąpić na drogę prawną, z wnioskiem o przekształcenie umowy cywilnej w stosunek pracy. W zakresie ich kompetencji leży też możliwość dołączenia do postępowań sądowych, założonych przez pracowników wykonujących kontrakty zerowe. W tym roku, w związku ze wzrostem negatywnych wyników kontroli, możemy z pewnością liczyć na ich wzmożoną aktywność w tym zakresie.
Podstawowy podział umów
Umowy cywilnoprawne można podzielić na 2 podstawowe rodzaje: nazwane, które doczekały się odrębnej regulacji w przepisach kodeksu cywilnego oraz nienazwane. Te drugie są konstruowane w oparciu o zasadę swobody umów. – W pierwszej grupie znajdują się umowy o dzieło, zlecenie oraz umowa agencyjna. W drugiej natomiast np. umowy o współpracy – wyjaśnia Karol Lankamer, ekspert z Pogotowie Kadrowe współpracujący z Eduself.pl. Na pograniczu obu tych grup znajdują się z kolei kontrakty menedżerskie, które z jednej strony nie doczekały się odrębnej regulacji, z drugiej zaś – jako umowy o świadczenie usług nieuregulowane innymi przepisami – podlegają przepisom dotyczącym umów zleceń.
Jak powinna wyglądać poprawnie skonstruowana umowa cywilna?
Cechą charakterystyczną wszystkich kontraktów zerowych (poza umową o dzieło i przypadkami prowizji del credere) jest to, że osoba je wykonująca działa w interesie zlecającego i nie odpowiada za rezultat swoich poczynań, a jedynie za dołożenie należytej staranności. To natomiast upodabnia większość umów cywilnoprawnych do stosunku pracy, w którym również nie można wymagać od pracownika osiągania konkretnych efektów, a jedynie starannego działania w interesie pracodawcy.
– Chcąc jednak z nich skorzystać, firmy powinny zapewnić pracownikowi pewną swobodę w doborze czasu, kolejności lub miejsca realizacji obowiązków wynikających z umowy. Ponadto zlecający powinien wystrzegać się wydawania poleceń dotyczących wykonania kontraktu w trakcie jego realizacji, udzielając ich jedynie w treści umowy lub przy jej zawieraniu – tłumaczy Lankamer. Wszystko to prowadzi do wniosku, że podczas wykonywania obowiązków w ramach kontraktu zerowego, pracownik nie powinien podlegać służbowo swojemu pracodawcy, a zatem nie powinien zachodzić stosunek pracy.
– Z treści umów powinny być więc wyłączone wszystkie elementy charakterystyczne dla stosunku pracy. Kontrakty te nie powinny określać m.in. prawa do urlopu wypoczynkowego, odprawy w przypadku wcześniejszego rozwiązania umowy, czy np. dodatków do wynagrodzenia po przekroczeniu określonej liczby godzin w miesiącu – wyjaśnia Lankamer. Tego typu postanowienia sugerowałyby bowiem, że umowa wiążąca pracodawcę z wykonawcą może skrywać cechy charakterystyczne stosunku pracy. Od tej sytuacji są jednak pewne wyjątki, jak np. kontrakty menedżerskie.
Co dalej z umowami śmieciowymi?
Możliwość obniżania kosztów prowadzenia działalności gospodarczej przy pomocy umów cywilnoprawnych, przekłada się na ich lawinowy wzrost. Potwierdzają to dane Głównego Urzędu Statystycznego, który porównując lata 2010 i 2011 stwierdził ponad dwukrotny wzrost liczby osób wykonujących pracę wyłącznie na podstawie takich kontraktów. Polska jest przy tym niechlubnym liderem Europy w zakresie odsetek osób przed 30 rokiem życia pracujących w oparciu o kontrakty śmieciowe, przekraczając kilkukrotnie średnią dla kontynentu. Powyższe problemy dostrzegły związki zawodowe, które domagają się wprowadzenia obowiązku odprowadzania od umów śmieciowych wszystkich składek na ubezpieczenia społeczne. Wyliczono bowiem, że powszechne stosowanie umów śmieciowych kosztuje Fundusz Ubezpieczeń Społecznych ok. 18 mld rocznie.
Wszystko to wskazuje na duże prawdopodobieństwo zmian omawianych przepisów, które zdecydowanie zmniejszą atrakcyjność kontraktów zerowych, bądź poważnie ograniczą możliwość ich stosowania. Wątpliwości budzi jedynie to, czy takie zmiany doprowadzą, zgodnie z wolą związkowców, do wzrostu liczby rejestrowanych umów o pracę. Może się zdarzyć, że działania te przyniosą odwrotny skutek i przyczynią się do rozrostu szarej strefy. Jest to możliwe zwłaszcza w przypadku niewielkich firm, dla których pozapłacowe koszty pracy są zbyt dużym obciążeniem finansowym.