Przedsiębiorco – nie popłyń na winie!

przez Grzegorz Styczyński

Okazuje się, że dla słynących z przedsiębiorczości Polaków każdy czas jest dobry na znalezienie nowego pomysłu na biznes. Dlatego co roku w sezonie wakacyjnym setki naszych rodaków próbuje swoich sił w branży winiarskiej. Efekty bywają różne…

źródło: Flickr.comźródło: Flickr.com

Jednym z efektów wzrostu zamożności w naszym kraju jest fakt, że więcej i dalej podróżujemy. Okazuje się, że z krajów śródziemnomorskich przedsiębiorczy Polacy coraz częściej przywożą nie tylko opaleniznę, ale także pomysł na biznes.

– Telefony, maile z pytaniami, prośby o spotkanie już się zaczynają. Co roku w sezonie trafiają do mnie dziesiątki zapytań od takich entuzjastów – przyznaje Dariusz Jarmiński, szef zlokalizowanej pod Warszawą spółki Pro-Log, logistycznego potentata na rynku importu alkoholi. Pro-Log, który niedawno wystartował z usługowym składem podatkowym – specjalną usługą dedykowaną właśnie małym i średnim importerom alkoholu, dla stawiających pierwsze kroki na tym rynku przedsiębiorców jest nieocenionym źródłem informacji.

ReklamaReklama

– Niestety w tym biznesie nie wystarczą tylko zapał i chęci. Dlatego często biorę na siebie niewdzięczną rolę i po prostu odradzam zapaleńcom rozpoczynanie działań. Ze względu na ich dobro – mówi Dariusz Jarmiński.

Czasem lepiej nie zachęcać

Według różnych szacunków w Polsce działa dziś między 800 a 1000 importerów wina. Dokładną liczbę bardzo trudno oszacować m.in. dlatego, że znaczny procent firm pojawia się i dość szybko (po roku, dwóch) znika z rynku. Znane są jedynie szacunki dotyczące kanałów dystrybucji, w których ponad 60% rynku detalicznego przypada marketom i dyskontom, a 7-8% sklepom specjalistycznym. Reszta, w której mieści się m.in. sektor HoReCa (hotele i restauracje), to niecałe 30% rynku.

Zachwyt nad możliwościami, jakie teoretycznie otwierają się przed importerem wina oczarowanym smakiem i ceną lokalnych win z Włoch, Hiszpanii, Chorwacji czy Grecji, nawet jeśli jest poparty amatorskim zainteresowaniem winami i doświadczeniem wyniesionym z prowadzenia innego biznesu – nie zawsze musi się sprawdzić.

– Konkurencja na polskim rynku wina jest i będzie bardzo duża. Firmy, które nie opierają importu na solidnym biznesplanie, rozpoznaniu grupy docelowej, zaplanowaniu dystrybucji i pozycjonowania cenowego na dłuższą metę, nie mają szans się utrzymać – ocenia Wojciech Bońkowski, redaktor naczelny Winicjatywa.pl, największego portalu o winie w Polsce. Dodaje, że jego zdaniem nie ma znaczenia, czy projekt importu zrodzi się z „wakacyjnej przygody”, z faktu, że „siostra wyszła za Włocha, który ma rodzinę winiarzy”, czy też z doświadczenia w handlu z zagranicą w innej branży.

– Importerzy amatorzy często są po prostu nieprzygotowani na wyzwania, jakie stawia rynek. Startują ze zbyt słabą bazą ekonomiczną czy też próbują zaistnieć w segmencie rynku, który jest już mocno nasycony i bardzo trudno się w nim przebić – mówi Wojciech Bońkowski.

Na początkujących importerów win czeka wiele niespodzianek, takich jak chociażby czas i złożoność procedur akcyzowych czy koszty obowiązkowego na polskim rynku banderolowania. Z badania OBOAK przeprowadzonego wśród polskich importerów na zlecenie Usługowego Składu Podatkowego Pro-Log SA wynika, że producenci w różnych krajach bardzo różnie podchodzą do tych właśnie kwestii. Najmniej wyrozumiałości dla polskiego fiskusa mają winiarze francuscy. Poza nielicznymi wyjątkami nie mają rozwiązań organizacyjnych do szybkiego banderolowania nawet niewielkich partii wina, a koszty tej usługi mogą wynieść od 15 eurocentów do nawet 1 euro za naklejenie jednej banderoli!

ReklamaReklama

Hiszpanie i Włosi są o wiele bardziej elastyczni i często wręcz pomijają koszt banderolowania. Niemcy podchodzą do sprawy na tyle solidnie, że czasem wręcz przygotowują tłumaczone na języki obce specjalne podręczniki, w których przedstawiają wszystkie wymogi formalne tego procesu, a także instrukcję postępowania, procedurę – z opisem kleju używanego do banderolowania i ze zdjęciami prawidłowo i nieprawidłowo przyklejonych znaków akcyzowych. Dotyczy to jednak większych firm, które działają na dużą skalę i mają własne działy kontroli jakości.

Nisza w niszy

Oczywiście są także pozytywne przykłady firm winiarskich powstałych na bazie „wakacyjnej przygody”. Paweł Bożek dwa lata temu założył z żoną Agnieszką firmę Wine Passion właśnie po wspólnych podróżach po Europie. Dziś w katalogu Wine Passion można wybierać spośród win z sześciu krajów Starego Kontynentu. Państwu Bożkom udało się znaleźć swoją winiarską niszę, postawili na bardzo dobre, ale mało znane wina, najczęściej pochodzące z małych, rodzinnych winnic, które zamawiają u nich najczęściej restauracje i hotele, chcące wyróżniać się oryginalnym winem, niedostępnym na co dzień w sklepach. Okazało się, że mniejsza firma jest bardziej elastyczna i potrafi spełnić często nietypowe oczekiwania.

– Na przykład w krótkim czasie zorganizować zakup na wesele 300 butelek drogiego francuskiego wina w cenie hurtowej 15 euro za butelkę. Takie zamówienie otrzymaliśmy od polsko-belgijskiej pary z Krakowa, która potrzebowała go na wystawną uroczystość – opowiada Paweł Bożek.

Paweł Brożek i Toni Zohrer, znany austriacki winiarzPaweł Brożek i Toni Zohrer, znany austriacki winiarz

Eksperci działający na rynku wina przyznają, że w Polsce na winie zna się wciąż jeszcze niewielka grupa konsumentów, ale coraz większa się nim interesuje. Za rozwojem tego rynku przemawiają: niska baza wyjściowa (najniższa konsumpcja wina per capita w UE), rosnące dochody społeczeństwa, przyjmowanie zachodniego stylu życia, rozwój kultury kulinarnej, podróże Polaków do krajów produkujących wino, rosnąca dostępność wina w Polsce i spadające ceny.

– Poziom edukacji winiarskiej powoli rośnie, wpływ na to mają różne czynniki, takie jak działalność edukacyjna portali i blogów winiarskich, obecność (choć niewielka) wina w prasie, a także akcje edukacyjno-promocyjne prowadzone przez Biedronkę i Lidla – mówi Wojciech Bońkowski.

Dodaje, że jego zdaniem amatorski import wina do Polski w ogóle nie ma sensu, natomiast szczególnych trudności nastręcza import z krajów Nowego Świata oraz innych krajów spoza UE. Najwięksi eksporterzy win do Polski to dziś USA, Hiszpania, Włochy, Bułgaria, Francja i Portugalia, a największy potencjał wzrostu wykazują Włochy, Hiszpania, Francja i Portugalia. – Dostrzegam niszę rynkową dla win z takich krajów, jak Chorwacja, Czechy, Grecja – mówi szef Winicjatywa.pl.

Mały importer wina – najczęstsze przyczyny niepowodzenia

Przepisy związane z handlem alkoholem – żeby rozpocząć sprzedaż wyrobów alkoholowych w Polsce, trzeba zmierzyć się z całą armią przepisów i pozwoleń. Podstawowym dokumentem uprawniającym jest licencja na obrót alkoholem, ale ustawodawca wymaga także np. zaświadczenia o niekaralności.

Logistyka – szybkość realizacji zamówień często może decydować o być albo nie być firmy. Umowa na duże dostawy wiąże się często z karami umownymi za niedotrzymywanie terminów. Dlatego o sukcesie lub porażce mogą decydować takie z pozoru błahe szczegóły, jak dostarczenie znaków akcyzy do producenta, czas, ale też prawidłowość oklejenia butelek. Jeśli producent nie jest odpowiednio przygotowany, bo nie miał wcześniej do czynienia z eksportem do Polski, mogą one dramatycznie wydłużyć czas dostawy. Jeśli winiarz jest odpowiednio poinstruowany, cały proces sprowadzenia wina (w zależności od wielkości zamówienia) powinien się zamknąć w mniej więcej 2-3 tygodniach. 

Płynność finansowa – małe firmy najczęściej nie dysponują dużymi środkami na inwestycje, stąd niezwykle istotny jest dla nich czas, w jakim muszą zapłacić podatek od przywiezionego do Polski towaru. Ustawowo jest to 25 dni od dostawy, duże firmy mogą jednak wydłużyć ten czas, gdyż mają do dyspozycji własne składy podatkowe, w których „zamrażają” podatek do momentu, w którym towar realnie opuści magazyn. Małe muszą płacić wcześniej, chyba że korzystają z usługowego składu podatkowego.

Informacje dodatkowe

Skład podatkowy – miejsce, w którym określone wyroby akcyzowe są produkowane, magazynowane, przeładowywane lub do którego wyroby te są wprowadzane albo z którego są wyprowadzane z zastosowaniem procedury zawieszenia poboru podatku akcyzowego.

Jeżeli kupujesz napoje alkoholowe ze składu podatkowego producenta lub dystrybutora znajdującego się w którymś z krajów Unii Europejskiej, zlecając przy tym dostawę zakupionych napojów alkoholowych do składu podatkowego, to:

1. Nie musisz płacić podatku akcyzowego tak długo, jak długo towar przebywa w składzie podatkowym. Podatek akcyzowy zapłacisz dopiero w 25 dniu po pobraniu towaru ze składu podatkowego.

2. Skład może na Twoje napoje alkoholowe dostarczone do składu podatkowego nałożyć polskie znaki akcyzy (banderole) oraz naklejki z polskojęzycznym opisem towaru. 

Mogą Cię również zainteresować