Marzena Oglęcka to niezwykle charyzmatyczna kobieta, która bardzo sprawnie buduje swój kosmetyczny network marketing w oparciu o współpracę z Polską firmą LIVIOON. Ukończyła Wyższą Szkołę Menedżerską w Warszawie. Jak twierdzi, jest szczęśliwą żoną i spełnioną matką dwóch synów: 11-letniego Fabiana oraz 9-letniego Gracjana.
„Rodzina to mój największy sukces osobisty i największa wartość w moim życiu. Teraz, dzięki atrybutom systemu MLM i współpracy z LIVIOON mogę z bliskimi spędzać więcej czasu, a to jest najcenniejsze, bo tego czasu nikt nam przecież nie zwróci. Uwielbiam wspólne, rodzinne wypady w teren, do kina, rozmowy o życiu i naszych rodzinnych marzeniach. Interesuje mnie rozwój osobisty, dobre książki na ten temat, warsztaty, szkolenia… Dzięki biznesowi MLM bardzo polubiłam egzotyczne wakacje i gorące słońce” – opowiada o sobie młoda liderka.
Maciej Maciejewski: Zanim zrobiła pani pierwszy krok w kierunku „dobrej zmiany”, była pani zatrudniona jako pracownik etatowy w korporacji bankowej. Tak specyficzna praca buduje w człowieku pewne konkretne stygmaty na temat możliwości zarabiania pieniędzy. Jak zatem przyjęła pani informację o systemie marketingu wielopoziomowego?
Marzena Oglęcka: O firmie LIVIOON dowiedziałam się 2,5 roku temu. Odwiedził nas w domu nasz wspólny znajomy i opowiedział o biznesie, pokazał produkty, stawiając od razu spory akcent na fakt, że wtedy był to dopiero start, więc są duże szanse rozwoju. Korzystając z okazji muszę podziękować Wojtkowi, że pomyślał wtedy o mnie…
Muszę przyznać, że to był akurat ciężki okres w moim życiu prywatnym. Przegraliśmy heroiczną walkę o życie naszej ukochanej mamy, przeprowadziłam do nas moją niepełnosprawną siostrę. Totalnie od nowa układaliśmy nasze życie w powiększonym składzie rodzinnym. Pomyślałam wtedy, że nie mam czasu na LIVIOON, a MLM to w ogóle nie jest chyba raczej dla mnie dobrym pomysłem.
Ale czy zarejestrować się, aby kupować dobre produkty? Na własne potrzeby? Na własny użytek? Czemu nie! Przecież to produkty codziennego użytku. Zarówno na perfumy jak i na kosmetyki wszyscy wydajemy sporo pieniędzy w sklepach tradycyjnych. A te oferowane przez LIVIOON są świetnej jakości, fantastycznie pachną, ładnie wyglądają, są w przyzwoitej cenie i jeszcze kurier dostarczy nam je do domu. No i najważniejsze co mnie przekonało do rejestracji – brak przymusu zamawiania, czyli do niczego nikt mnie nie zmusza. Kupuję, kiedy chcę i ile chcę. Z zawsze gwarantowanym upustem. Więc śmiało można powiedzieć, że moje wejście do LIVIOON było bardzo delikatne, bez wielkich planów i bez spektakularnych prognoz na jakieś wielkie sukcesy.
Maciej Maciejewski: A co przekonało panią do tego, aby zamknąć oczy i pójść na całość?
Marzena Oglęcka: Po przetestowaniu produktów okazało się, że jestem z nich bardzo zadowolona i zaczęłam je spontanicznie, w trakcie luźnych rozmów, polecać moim najbliższym znajomym, przyjaciołom, rodzinie. Ci zamawiali i wracali po jeszcze więcej. To o czymś świadczy, prawda? To musiało zostać zauważone w firmie. Bardzo szybko dostałam propozycję spotkania z poznańskimi menadżerami LIVIOON. Mój wprowadzający znajomy, czyli sponsor, również nie zaprzestał działań wobec mojej osoby i mocno namawiał mnie, abym skorzystała z zaproszenia. Z szacunku dla niego, ale również, aby zaspokoić ciekawość, pojechałam do Warszawy, gdzie przedstawiono mi dwie główne zalety tego biznesu MLM – łatwość działania – dobrze pamiętam słowa Małgorzaty, że „to można budować nawet w piaskownicy” – oraz imponujące wynagrodzenia, wynikające z planu marketingowego i nagrody motywacyjne, które oczywiście również bardzo mnie kusiły. Po tym spotkaniu, widząc pełny obraz możliwości, podjęłam decyzje, że spróbuję działać.
A może to jest właśnie coś dla mnie? Coś, co w przyszłości da mi dużo wolnego czasu i mnóstwo pieniędzy? Dlaczego nie skorzystać z okazji? Do dzieła!
I tutaj bardzo dziękuję mojej rodzinie, która mnie nie blokowała – co często się zdarza u wielu osób, kiedy postanawiają działać w branży MLM zwłaszcza na rzecz czegoś innego. Ja widziałam uznanie w oczach męża z mojej obudzonej fascynacji do stworzenia czegoś nowego oraz radość i chęć do działania mojej siostry, która pomimo swojej niepełnosprawności i wózka inwalidzkiego, również zobaczyła w LIVIOON nadzieję i szansę dla siebie. Siostra współpracuje ze mną do dziś jako konsultantka, pokazując tym samym, że network marketing jest dla wszystkich. To wspaniała alternatywa na dodatkowe pieniądze nawet dla osób niepełnosprawnych.
Tak więc ja ze strony osób najbliższych otrzymałam bardzo duże wsparcie i to jest niesamowicie cenna wartość. Bardzo dużo zawdzięczam swojemu tacie – człowiekowi doświadczonemu w biznesie i marketingu. Pamiętam, jak go zaprosiłam do nas do domu i pierwszy raz usłyszał, że „zamieniam ETAT na MLM” powiedział – „Marzena , to jest idealne dla Ciebie. Działaj. Pomogę Ci” Z takim wsparciem postanowiłam wszystko postawić na jedną kartę.
Pierwsze kroki stawiałam spokojnie, dopasowując pracę przy budowaniu struktur do codziennego charakteru mojego życia i codziennych obowiązków, ale działałam systematycznie i konsekwentnie, stopniowo z coraz większym zaangażowaniem. Oczywiście, że początki były różne – jak w każdej dziedzinie. Ale z perspektywy czasu całokształt oceniam pozytywnie. Zaczęłam od rodziny i przyjaciół, czyli wprowadzałam do systemu tylko osoby ze swojego najbliższego grona. Zaliczyłam wzloty i upadki, na pewno też popełniłam dużo błędów, ale to najlepsza forma nauki. Jedno jest pewne – zaangażowałam się na 200%. Wkładałam w to całe serce i maksymalną ilość czasu. Opłacało się. Liderom zadawałam dużo pytań, przede wszystkim słuchałam, tworzyłam materiały pomocnicze. Robiłam wszystko, aby każda nowa osoba wstępująca do mojego teamu miała poczucie pełnego wsparcia na swojej nowej drodze biznesowej. Na drodze zmierzającej po sukces i dobrobyt.
Oczywiście, że pojawiły się chwilowe momenty zwątpienia, ale kto ich nie ma? Ważne, żeby wtedy się nie poddać, nie zboczyć z obranego kursu, nie stracić z oczu wyznaczonego celu. Zawsze trzeba wyciągnąć wnioski, nabrać pokory i działać dalej.
W takim momencie, kiedy zaliczałam… powiedzmy… spadek formy, odbyła się akurat pierwsza, edukacyjna konferencja firmy LIVIOON. To było w styczniu 2016 roku w Poznaniu i tam miały przecież miejsce wykłady redaktorów z Network Magazynu. To był dla mnie bardzo ważny moment. Zobaczyłam tam wielu szczęśliwych, pozytywnych ludzi odbierających premie, nagrody, samochody, wycieczki… Wysłuchałam kilku fantastycznych prelekcji na temat MLM i zalet tego modelu biznesowego. Wtedy upewniłam się, jestem w dobrym miejscu i w znakomitym czasie. Tylko wytrwałość i dalsze, mocne zaangażowanie doprowadzi mnie do wyznaczonego celu. Na Mazowsze wracałam jak na skrzydłach, z wizją stworzenia wielkiej, wspanialej struktury. Z wizją białych, pięknych samochodów LIVIOON mknących po Warszawie oraz samolotu pełnego wspaniałych liderów, udających się na egzotyczną „Wyprawę pod Palmy”. Chciałam zbudować prawdziwą Pachnącą Rodzinę! I stało się. Zrobiłam to…
Maciej Maciejewski: No ale co konkretnie?
Marzena Oglęcka: Zrobiłam nawet więcej i szybciej niż założyłam na wstępie. Szczerze mówiąc to wyniki przerosły moje oczekiwania. Udało mi się zbudować fantastyczną strukturę. Zaczęliśmy nawet prężnie działać całą rodziną. W tym miesiącu odbierzemy w rodzinie już trzeci samochód z LIVIOON. Pierwszy był dla mnie, drugi odebrał mój tata, który cały czas nie tylko mi pomaga w pewnych sprawach, ale niesamowicie zaangażował się we wszystko co jest związane z systemem network marketing – wspiera mnie swoim doświadczeniem biznesowym i współpracuje już z całą moją grupą, jest przodującym menadżerem i naszym grupowym mentorem – tak go wszyscy ochrzcili. A trzecie auto odbierze niebawem mój małżonek, bo widząc jak rozwija się ten biznes, również postanowił – oprócz swojej obecnej działalności – współdziałać ze mną.
Dzięki LIVIOON budujemy biznes rodzinnie, wszyscy razem jeździmy na wakacje, które finansuje nam firma i cieszymy się potrójnym dochodem pasywnym. A ponieważ apetyt jednak rośnie w miarę jedzenia, to już zaznaczamy kolejne progi do osiągnięcia i nagrody do zdobycia. Zapisanie celu i sprecyzowanie go w czasie daje magiczną moc. Polecam wszystkim.
Oczywiście to co osiągnęliśmy, nie zadziało się natychmiast. To wynik konsekwentnej pracy krok po kroku, dzień po dniu. Setki spotkań, telefonów, wewnętrzne warsztaty, konsultacje i nasze „Pachnące Środy”. Sukces nie miałby również miejsca, gdyby nie ci wszyscy cudowni, ambitni i kreatywni ludzie, których spotkałam na swojej drodze, i którzy przyłączali się do naszej ekipy.
Nie ma dla mnie większej przyjemności i motywacji niż współpraca z ludźmi, którzy mają odważniejsze cele i marzenia od moich. Bo wtedy robię wszystko, aby im się udało. A tylko pomagając innym, pomagasz sobie. Sukcesy innych ludzi, siłą kompresji windują Cię jeszcze wyżej. Czy to nie jest wspaniałe?
Muszę w tym miejscu podziękować odważnej kobiecie, wspaniałej liderce w mojej strukturze, a wcześniej koleżance z „bankowego placu boju”, która obdarzyła mnie zaufaniem i porzuciła "bezpieczny etat" dla LIVIOON. Praca w duecie przyniosła nam wielkie rezultaty. Kinga – dziękuję! Nasza praca była dla mnie wspaniałą nauką i lekcją nowego dla nas życia w branży MLM – to taka wewnętrzna metamorfoza. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy mi zaufali, którzy lojalnie i szczerze budują ze mną ten zespół, którzy pomagają od strony merytorycznej – Paulina, bardzo Ci dziękuję za Twoje godziny pracy na rzecz grupy – i którzy pozostali z nami na dalsze lata. Mając fantastyczne wsparcie głównego managera LIVIOON – Tomasza oraz managerów z upline Małgorzaty i Lecha – którym również bardzo dziękuję za wszystko, dalej będziemy rozwijać nasze struktury w Polsce i zagranicą. Bo biznes to ludzie. Szczere relacje, zaufanie i solidna współpraca przetartymi szlakami, każdego zaprowadzą na sam szczyt. Wierzę i zrobię wszystko, aby Ci co chcą osiągnęli dokładnie to co ja, a nawet więcej. Wiem, że taka idea przyświeca wszystkim liderom w naszej strukturze – aby doprowadzić jak największą ilość ludzi do swojego obecnego poziomu. Działając wedle tego schematu, 2017 rok zakończyłam na pozycji wicedyrektora ze strukturą niespełna 3 000 osób.
Maciej Maciejewski: Network marketingowe przedsiębiorstwa dają ludziom wiele ciekawych atrybutów w kwestii współpracy. Które z nich ceni pani najbardziej?
Marzena Oglęcka: Przede wszystkim świetne produkty o wysokiej jakości, w cenach na każdą kieszeń, z rozwijającym się wachlarzem kategorii. Produkty codziennego użytku, po które klienci wracają regularnie, dzięki czemu nie ma zawahań obrotowych i notujemy ciągłe wzrosty. To są dobra pierwszej potrzeby, które klienci zawsze kupują. Rejestrując się do LIVIOON człowiek nie ma przymusu zamawiania oraz żadnych dodatkowych, ukrytych opłat. Korzysta kiedy chce i pracuje również tylko wtedy, kiedy chce. Sam podejmuje decyzję czy chce tylko oszczędzać na własnych zakupach, dorobić dodatkowe pieniądze do aktualnego źródła dochodu, albo zacząć poważną przygodę biznesową, gdzie otrzyma dostęp do darmowych szkoleń i pełne wsparcie liderów.
Po drugie jest to Polska firma, a to cieszy. Mamy natychmiastową obsługę w języku polskim, zarówno telefoniczną jak i osobistą w krakowskiej siedzibie spółki. Ale jednocześnie jest to firma, która od razu postawiła na rozwój globalny. Dlatego w mojej strukturze wyświetla się już Anglia, Szwecja, Irlandia, Francja, Belgia itd. Jest jeden właściciel, który gwarantuje bezpieczeństwo i stabilizację, wykluczając ryzyko konfliktów pomiędzy wspólnikami, jak to się czasami zdarza tam, gdzie jest więcej niż jeden wspólnik. To wspaniały człowiek, do którego mam pełne zaufanie. Jest obecny we wszystkich ważnych momentach, zawsze służy wsparciem i cennymi wskazówkami. W poprzedniej pracy nie miałam przyjemności nawet zobaczyć na własne oczy prezesa firmy, a co dopiero radzić się go, czy świętować wspólnie sukcesy. Osobiście dla mnie ma to bardzo dużą wartość.
I co najważniejsze jest to firma młoda, mało jeszcze znana, więc każdy z nas ma idealne warunki do tego, aby być pierwszym. Do tego, aby zbudować fantastyczną strukturę. Zwłaszcza na terenach dziewiczych w celu osiągnięcia zadowalającego dochodu pasywnego. Firma działa na rynku od 3,5 roku i przeszła najcięższy okres budowania marki. Teraz przeżywa dynamiczny wzrost obrotów oraz imponujący przyrost osobowy. W LIVIOON otrzymujemy przejrzystą ścieżkę kariery, opartą na realnym planie rozliczeniowym. Podkreślam realnym, czego przykładem są liczne awanse w naszych strukturach w krótkim czasie. Ponadto firma hojnie wynagradza licznymi nagrodami z konkursów, programami motywacyjnymi, dodatkowymi premiami i prowizjami. Zaczynając od nagród produktowych, poprzez czeki finansowe na 7 500 zł i 20 000 zł, które miałam okazje już odebrać, po wyższe kwoty oraz egzotyczne wakacje. W zeszłym roku odwiedziliśmy Emiraty Arabskie i Dubaj, a w tym roku byliśmy w Tajlandii. No i dostajemy samochody marzeń, które systematycznie powiększają naszą firmową flotę. Jeszcze jedna bardzo ważna sprawa – atmosfera, która stwarza, że nawet, kiedy pracujesz, nie czujesz, że jesteś w pracy. To jest bezcenne.
Maciej Maciejewski: Praca u kogoś na etacie i network marketing. Co różni te dwa systemy zarabiania pieniędzy?
Marzena Oglęcka: Różnic jest dużo i z każdym dniem odkrywam nowe. Biorąc pod uwagę moją historię, należy sobie zadać pytanie – „w jakim miejscu będziesz za 2 lata, robiąc to, co robisz do tej pory?” Bo czas mija szybko, a Twoje życie w MLM może zmienić się diametralnie. Wtedy od razu zauważamy ogromne możliwości zwiększenia dochodów, awansów, wakacji, na które nie musimy oszczędzać. I nowy samochód, za który płaci firma. Po drugie w marketingu sieciowym człowiek ma wybór, sam decyduje o tym, gdzie pracuje i z kim pracuje. Jeśli dzieci są chore, zostajesz z nimi i pracujesz zdalnie z domu, nie musisz prosić o L4 i bać się, że szef Cię zwolni. Jeśli chcesz mieć co miesiąc podwyżkę, tu ją dostaniesz. Pod warunkiem, że działasz rzetelnie i uczciwie. W MLM po roku systematycznego działania można mieć zarobki równe poważnemu przedsiębiorcy, z tym, że nie masz na głowie, żadnych ZUS-ów za pracowników, problemów z logistyką, nerwów z nieuczciwymi kontrahentami itd.
Ostatnio rozmawiałam o tym z mężem. Jeśli człowiek chciałby założyć własną działalność tradycyjną i otworzyć swój biznes, to zawsze potrzebne są duże środki finansowe. Skąd je zdobyć? Ale uznajmy, że je zdobyliśmy. To teraz pomysł… Co to miałoby być? Coś takiego, żeby nie stracić tylko zarobić i aby rozwijać firmę dynamicznie… W dzisiejszej dobie bardzo trudno jest o jakąś innowację w tym zakresie. MLM to idealne wyjście. Tu na początku angażujemy tylko swój czas, najpierw sprzedajemy go za drobne pieniądze, ale potem firma, z którą współpracujemy odkupuje go od nas już za bardzo duże pieniądze. Jedyne co trzeba zrobić, to bardzo mocno zadbać o własną samodyscyplinę. Bo stąd nikt nas nie zwolni, ale nikt niczego nie narzuci.
Maciej Maciejewski: Jakie cechy powinien mieć człowiek, aby w tym biznesie nie poniósł klęski? Co jest potrzebne do sukcesu?
Marzena Oglęcka: Na pewno trzeba mieć cechy lidera. I choć nie każdy się z nimi rodzi, moim zdaniem można się ich nauczyć. Ewentualnie wykształcić. Każdy jeśli mocno chce, może wypracować w sobie postawę lidera. Uważam, że przede wszystkim trzeba być pozytywnym, wedle przysłowia „Bądź dobrej myśli, bo po co być złej” i lubić ludzi, być otwartym na nowe znajomości i sytuacje. Trzeba być taką osobowością, aby ludzie chcieli z Tobą przebywać, dołączać do Twojego zespołu, zaangażować się na całego i wspólnie działać. Należy pamiętać, że lider nigdy nie narzeka. Ludzie mają dosyć pesymizmu wokół siebie. Trzeba częściej i uważniej słuchać niż mówić i najważniejsze – najpierw wymagać od siebie.
„Zacznij od siebie jeśli chcesz rozwijać ludzi. Bądź wzorem i przykładem”. Tego staram się trzymać.
Lider to osoba, która wypracowuje u siebie samodyscyplinę, dba o swój zespół jak o rodzinę. Dba o atmosferę, o przekaz informacji, służy pomocą, docenia każdy sukces i dzieli się doświadczeniem, ale również cały czas z pokorą uczy się, dokształca i udoskonala swoje umiejętności. W tym biznesie należy pamiętać, że z zespołem człowiek zawsze zajdzie wyżej niż w pojedynkę.
Maciej Maciejewski: Co można by jeszcze zrobić, aby tą branżę udoskonalić?
Marzena Oglęcka: Myślę, że należy bardziej edukować ludzi. I tu wielki ukłon w Twoją stronę Macieju. Ludzie sparzeni poprzez jakieś doświadczenie życiowe, dawno temu, przez nieuczciwe firmy, często wrzucają ten model biznesu do jednego wora z przysłowiowymi piramidami i negatywnymi emocjami. Na szczęście obserwujemy, że biznes marketingu sieciowego ciągle rośnie, ponieważ zaczynają się nim interesować coraz lepsi. Cieszę się z takiego stanu rzeczy, bo dzięki temu MLM będzie niebawem jednym z najbardziej szanowanych modeli biznesowych na świecie.
Poza tym należy uświadamiać ludzi, że to jest maraton, a nie sprint! Najpierw trzeba zapłacić cenę sukcesu za sukces, który później osiągniemy. Na początku często wynagrodzenie nie jest adekwatne do zaangażowania i przez to wiele cennych i wartościowych osób poddaje się i odpada. W połowie drogi. A na szczyt docierają tylko ci, którzy są świadomi, że za to co zrobią teraz, zostaną wynagrodzeni z przesunięciem czasowym. Tu nie ma drogi na skróty.
Maciej Maciejewski: Gdzie szukała pani nowych kontaktów biznesowych?
Marzena Oglęcka: Ja przez te dwa lata „nie uderzyłam” z tematem biznesu do nikogo obcego. Zaproponowałam współpracę tylko swoim najbliższym, a potem pomogłam im zrobić to samo. Uważam, że to wystarczy. Każdy ma w swoim otoczeniu kilka fajnych, pozytywnych osób. I to one w pierwszej kolejności powinny znaleźć się na liście kontaktów, którą obowiązkowo należy wykonać na starcie. Z taką listą schodzimy w dół i pomagamy to samo zrobić kolejnym osobom. Oczywiście skupiamy się tylko na tych, którzy chcą. Nie marnujemy czasu i swojej energii na osoby, które tego czasu nie doceniają. Na siłę nikogo nie ciągniemy, działamy tylko z chętnymi. Uważam, że siłą dużych pieniędzy jest po prostu powielanie i łatwa duplikacja.
Maciej Maciejewski: Jakie ma pani plany na rok 2018?
Marzena Oglęcka: Plany na przyszłość? Przede wszystkim dalej będę konsekwentnie działać i zdobywać kolejne progi w planie marketingowym. Będę systematycznie współpracowała z osobami zainteresowanymi i pomagała im w osobistych awansach, gdyż sprawia mi to ogromną radość. Jeśli coś działa dobrze, należy to kontynuować. Awanse liderów w mojej grupie są największym wymiarem mojego sukcesu! Przy tym wszystkim dalej muszę pozostać człowiekiem i wierzyć w ludzi bardziej, niż oni sami w siebie wierzą.
Maciej Maciejewski: I tego pani życzę. Dziękuję za rozmowę.