– Chciałabym tak jak Wy.
– Ale co?
– Podróżować, poznawać świat, zobaczyć tyle miejsc…
– To dlaczego tego nie zrobisz?
– Bo mam pracę, rodzinę i szereg obowiązków.
– Śmiem twierdzić, że to nie są prawdziwe powody. My też pracujemy, mamy rodzinę i jesteśmy zaangażowani w bardzo wiele przedsięwzięć. Jak widzisz, nie odkładamy realizacji naszych pasji na później. Pomyśl, dlaczego tak naprawdę nie idziesz za głosem swoich marzeń?
– Bo chyba brakuje mi odwagi.
– Do czego?
– Żeby coś zmienić, zrobić ten pierwszy krok.
Pomiędzy „chcieć” a „zrobić”
Takich rozmów odbywamy setki. Po każdym slajdowisku, po artykułach w prasie, na festiwalach podróżniczych. Strach przed tym, że może nie udać się spełnić marzenia, paraliżuje. Człowiek rezygnuje z podejmowania wyzwania tłumacząc sobie, że nie warto trwonić energii, skoro i tak poniesie porażkę.
– Lepiej się nie wygłupiać – może myślisz tak czasem? – Bo co powiedzą inni, jeśli zobaczą, że nagle zmieniłem pracę z etatu na MLM albo, że zaangażowałem się na poważnie w moje hobby? Co powiedzą na to, że kupiłem kilka map odległych kontynentów, by przygotować się do wyjazdu? Wyśmieją mnie! Albo stwierdzą, że zwariowałem. Przecież praca była dobra, stała, hobby to zabawa dla dzieci, mógłbym być bardziej poważny. A podróże są dla ekscentryków, którzy nie mają co robić z pieniędzmi; lepiej siedzieć w jednym miejscu i pilnować kurczowo roboty i rodziny. Jeśli nikt nie zobaczy, że próbuję coś zmienić, nikt nie będzie śmiał się ze mnie, kiedy poniosę porażkę i wrócę na stare tory. Nie będę próbował.
Stan Twoich skrzydeł
Zrezygnowaniu nie rzadko jednak towarzyszy głęboka tęsknota za czymś więcej, niż tylko szara rzeczywistość. Budzi się ona w Tobie raz na jakiś czas, podpowiadając idee, które „szaremu cenzorowi” wydają się szalone. Co z nimi robisz? Czy czasem ryzykujesz, by za nimi pójść?
Ludzie boją się, że inni podetną im skrzydła. Niektórzy ze strachu wypierają fakt, że mają potencjał do latania. Inni rezygnują z prób, tłumacząc się rozsądkiem lub podcinają swoje skrzydła sami, zanim w pełni się wykształcą…
Spełniasz marzenia, czy cudze pomysły?
Często widzimy, jak ludzie zatracają się w pogoni za pieniądzem zapominając przy tym, kim są. Podporządkowują się utartym schematom, jak trybiki w maszynie odbębniając dni w rytmie „praca – dom –praca”. Oddają swoją wolność, zamiast żyć po prostu w zgodzie z samym sobą. Źle zaczyna dziać się wtedy, gdy zabijają swoje marzenia i ideały, bo „te nie przyniosą im pieniędzy”. Czy tak naprawdę potrzebujesz dużo mamony, żeby zacząć realizować siebie? Siebie – zamiast cudzych pomysłów, do których ktoś kiedyś Cię zaprzągł?
Czy to, czemu oddajesz się teraz, jest tym, co chciałeś robić zawsze? Jaki jest Twój konkretny plan na to, by zbliżyć się do celu? Na ile angażujesz się w rzeczy, które są dla Ciebie najważniejsze?
Świat sprzyja otwartym i wytrwałym
Pamiętasz jeszcze te czasy, kiedy byłeś dzieckiem? Wtedy nie istniały ograniczenia, świat był kolorowy i wszystko było możliwe. Teraz też jest możliwe. Jesteś dorosły, dysponujesz dojrzałym umysłem, rozsądkiem, wolną wolą i siłą determinacji. Dodatkowo, jeśli płonie w Tobie miłość do innych, będziesz mógł zapalać nią ludzi, którzy będą chcieli pójść z Tobą. Pierwszy krok do spełnienia marzeń jest łatwy. Jest to po prostu podjęcie decyzji.
Kolejne kroki są trudniejsze, bo wymagają bycia wiernym obranemu kierunkowi, w gąszczu ciemnego lasu niewiadomych, w wichrach protestów, a może nawet w tajfunach zawiści i zazdrości. Ale niejeden przeszedł tą drogą. Na pewno obok Ciebie jest wiele osób, które mogą podać Ci rękę. Jeśli uwierzysz w siebie, zaangażujesz się sercem w realizację swoich pragnień i otworzysz się, wszechświat sam Cię poprowadzi. Chcesz?
Uwierz w siebie i wymagaj od siebie! Historia Marcina
Moje dzieciństwo było usłane licznymi problemami. Nękany przez kolegów w szkole, liczne choroby i nie zawsze wyrozumiałych nauczycieli, wiecznie miałem najgorsze oceny. To było piekło. Tak przetrwałem podstawówkę, niekiedy ledwo zdając z klasy do klasy. Kiedy jakimś cudem trafiłem do szkoły średniej, w moim życiu pojawił się Rysiek. Mężczyzna średniego wzrostu, ruchliwy i wygadany. Wieczny optymista. Z Ryśkiem robiliśmy rzeczy wielkie. To dzięki niemu uwierzyłem, że mogę zrobić coś niesamowitego, że mogę być KIMŚ. To on pokazał mi drogę, którą kroczyłem przez wiele lat. To on zmotywował mnie do tego, by codziennie starać się być coraz lepszym. Nadał rytm moim działaniom.
Rysiek był zawodowym żołnierzem, był też wodzem harcerskiej drużyny wędrowniczej, w której służyłem. Pod jego dowództwem z łatwością wygrywaliśmy wszelkie zawody i konkursy, mieliśmy szczytne cele i wiedzieliśmy, jak dążyć do ich realizacji. Pewnego dnia razem z Ryśkiem rozpisywaliśmy moją próbę na stopień „ćwika”. Jednym z założeń próby było ukończenie przeze mnie kursu drużynowych. Chciałem poprowadzić drużynę harcerską. Rysiek jednak dał mi do wyboru „wędrownicy albo zuchy”. Na pytanie, dlaczego nie zgadza się, żebym poszedł na kurs drużynowych drużyn harcerskich odpowiedział, że poprowadzić harcerzy jest łatwo, natomiast wędrowników i zuchy trudno. Zapytałem go wtedy, dlaczego chce, żebym to akurat ja poszedł na taki kurs. Usłyszałem z jego ust, że jestem kimś wyjątkowym i sobie poradzę z prawdziwym wyzwaniem. Poszedłem więc na kurs zuchmistrzowski „100 Naboi” i zacząłem robić rzeczy niemożliwe. Skończyłem studia i w ekspresowym tempie zrealizowałem moją próbę harcmistrzowską, stając się jednym z najmłodszych w Polsce i pierwszym zuchmistrzowskim harcmistrzem „Nabojowych” szkoleń. Rysiek swoją postawą zachęcił mnie do własnego samorozwoju, co czynię do dzisiaj. I to właśnie przez jego wpływ, dziś nadal wygrywam liczne konkursy, odnoszę sukcesy na polu zawodowym i prywatnym.
Dzięki Ryśkowi uwierzyłem, że jestem przeznaczony do wielkich rzeczy. Że w moich staraniach nie jestem sam, lecz cały wszechświat mnie wspiera. Czy się mylę? Nie wiem, ale czy ma to jakieś znaczenie? Rysiek zmienił moje życie. I zmienia je nadal, choć dziś nie mamy ze sobą stałego kontaktu. Dzięki niemu nie jestem „byle jaki”. Teraz jestem cenionym przez klientów specjalistą w branży finansowej. Pracuję w elastycznych godzinach, mogąc łączyć zarabianie pieniędzy z podróżami, życiem rodzinnym i inspirowaniem innych podczas slajdowisk, spotkań i audycji radiowych. Byłem na 5 kontynentach, napisałem książkę, pracuję nad nowatorską platformą internetową dla podróżników. Mam mnóstwo pomysłów, które małymi krokami systematycznie realizuję. Wierzę, że dla człowieka, który czegoś naprawdę chce, nie ma długoterminowych ograniczeń.
Daj się zainspirować! O Twoim życiu decydują chwile. Historia Magdy
Kasię poznałam w pociągu. W jej uśmiechu od razu zauważyłam szczerość i spontaniczność. Niewiele myśląc, dałam jej zapisany na świstku papieru swój numer telefonu i poprosiłam, by zadzwoniła, jak będzie mieć wolną chwilę w Krakowie. Kasia odezwała się wkrótce, dzięki czemu mogłyśmy się lepiej poznać, a później zaprzyjaźnić. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie tym, że wszystkie swoje decyzje podejmowała sercem i nawet, jeśli były one absolutnie szalone, zupełnie nie przejmowała się, co będzie dalej i co kto pomyśli. Zostawiła pracę dziennikarki telewizyjnej dla wolontariatu we wspólnocie pomagającej narkomanom we Włoszech (o której robiła reportaż!). Podczas półtorarocznej służby, zakochała się w Kubie, chłopaku ze wspólnoty, i wrócili do kraju, by ułożyć sobie wspólne życie.
Jakub nie miał jeszcze matury, nałóg wykoleił go z nurtu edukacji, wiele musiał nadrobić. Kasia szybko dostała pracę w banku. Tam, jako jedyna w historii placówki, tydzień po swoim awansie poszła do dyrektora i powiedziała, że na poprzednim stanowisku czuła się szczęśliwsza i zrezygnowała z roli menedżera. Patrzyłam, jak Kasia przeżywa każdy dzień niczym małe święto. Cieszy się przejażdżką na rowerze, kąpielą w jeziorze, delektuje się mozarellą z pomidorem. Uśmiecha się do ludzi na krakowskich ulicach, wytrącając ich z ponurego zobojętnienia. Potem wyjechała na misje do Ameryki Południowej – taką czuła potrzebę. Troszkę jej pomogłam, bo znałam misjonarza, który poszukał dla niej miejsca. Kuba spontanicznie odwiedził Kasię i postanowili, że wezmą ślub w Boliwii. Byłam świadkiem na ich ślubie, śpiewałam w Cochabambie po polsku psalm i bawiłam się na weselu wraz z dzieciakami z sierocińca, w którym pracowała Kasia. Wtedy poczułam, że teraz moja kolej. Też pragnę tu być, a przede wszystkim chcę być tak wolna i szczęśliwa jak Kasia. Zwolniłam się z pracy i gdy Kasia z Kubą odbywali swoją podróż poślubną, ja zostałam wolontariuszką. Pracowałam z dziećmi, a oprócz tego na poważnie zaraziłam się podróżowaniem.
Zawsze byłam osobą bardzo ambitną. Notorycznie uzupełniałam edukację o nowe studia i kursy. W pracy musiałam mieć najlepsze wyniki, najwyższe premie, podejmować się wyzwań, które dla innych były zbyt skomplikowane. Dzięki Kasi zrozumiałam, że szczęście znajduje się w rzeczach bardzo prostych. W Boliwii robiłam rzeczy najprostsze: prałam dziecięce ciuszki, chodziłam z maluchami na spacery, pomagałam piec bananowe ciasta. I odkryłam, że jestem prawdziwie szczęśliwa i wolna. Kasia zmieniła moje życie. Pokazała mi, że najważniejszy w życiu jest głos serca. Że to tam właśnie rodzą się najlepsze decyzje – choć czasem zupełnie szalone, sprzeczne z tym, co dyktuje rozum i chłodna kalkulacja. Kasia pokazała mi, że warto podążać za marzeniami i za tym, co czyni nas wolnymi. Że przy tym nie można przejmować się tym, co mówią inni. Dziś Kasia i Kuba mieszkają w Skandynawii, mają cudne dzieciaki i żyją pełnią życia. Na ich przykładzie zobaczyłam, że dla miłości nie ma rzeczy niemożliwych. Miłość zaciera różnice, pomaga rosnąć.
Po powrocie do Polski nie wróciłam już do korporacji. Teraz sama sobie jestem szefem i dbam o to, by móc podróżować, cieszyć się słońcem, tańcem, wiatrem i tym cudownym poczuciem wolności, które poznałam właśnie w Boliwii. Niedługo po powrocie spotkałam Marcina. Już umiałam iść za głosem serca. Po 18 dniach zaręczyliśmy się i dziś jesteśmy bardzo szczęśliwym małżeństwem. Razem podróżujemy po świecie, cieszymy się życiem i chcemy inspirować innych.
Gdybym nie wsiadła do pociągu, nie spotkałabym Kasi. Gdybym nie odwiedziła Kasi w Boliwii, nie wyjechałabym na wolontariat, który bardzo mnie zmienił. Gdybym nie poderwała się do zatańczenia nieznanego mi tańca, nie zakochałabym się w Marcinie od pierwszego wejrzenia. Gdybym nie napisała żółtego CV, nie zdobyłabym ciekawej pracy. Gdybym spontanicznie nie opowiadała ludziom o moich marzeniach, nie kontaktowaliby mnie z tymi, dzięki którym mogę je realizować. I tak dalej, i tak dalej…
Jeśli czuję w środku taki impuls, który mówi mi „no, zrób to, śmiało!” i jeśli wiem, że idąc za tym impulsem nikogo nie skrzywdzę ani nie ograniczę – sprawdzam, co będzie się działo, gdy za nim pójdę. Tak daję sobie szansę na zmianę, której pragnę. Na jeden krok w stronę marzeń. I zwykle zanim się obejrzę, stawiam kolejny.
Dziś jestem trenerem biznesu. Jestem szczęśliwa, łącząc prowadzenie szkoleń z podróżami. Kocham pisać, więc napisałam książkę. Tworzę artykuły do gazet i magazynów. Czasem pilotuję wyjazdy zagraniczne. Robię wyłącznie to, w czym się realizuję, co mogę czynić z pasją. I – co ważne – pilnuję się, by odpoczywać i mieć czas dla najbliższych. To oni są dla mnie najważniejsi.
Działamy tak, by marzenia stawały się konkretnymi planami, a później rzeczywistością. Dlatego odwiedziliśmy ponad 50 krajów, nauczyliśmy się nurkować, zrobiliśmy kursy fotograficzne, mieliśmy swoją wystawę fotografii, wydaliśmy książkę. Nasza metoda jest prosta: najpierw decyzja, a potem konsekwencja, wytrwałość, otwartość i życzliwy uśmiech.
Teraz również mamy przed sobą liczne, piękne cele: powiększyć rodzinę, szkolić ludzi, jak spełniać marzenia, mieć swój program w radiu, zobaczyć Australię, rozwinąć biznes w internecie… Jesteśmy tacy sami, jak Ty. Jeśli chcesz mieć w nas przyjaciół na drodze do Twojego celu, na pewno będziemy trzymać za Ciebie kciuki. Jeśli pomogliśmy Ci uwierzyć w to, że możesz żyć tak, jak pragniesz, napisz nam o tym. Opowiedz nam, jaką decyzję podjąłeś. Słowa mają moc sprawczą. Ty też. Sprawdź!
MAGDA MOLL-MUSIAŁ: kobieta niecierpliwa, roztrzepana i choleryczna (choć o dobrym sercu). Odwiedziła ponad 50 krajów, ale zwiedzania świata ciągle jej mało i… tak chyba pozostanie. Psycholożka, trener biznesu, pilot wyjazdów zagranicznych. Obdarzona intuicją i zorientowana na poszukiwanie prawdy. Tańczy bachatę, uwielbia lody orzechowe, a jak jest poza krajem, tęskni za Tatrami. Żona swojego męża Marcina, którego kocha od pierwszego wejrzenia.
MARCIN MUSIAŁ: mężczyzna zaradny, cierpliwy i opanowany. Niegdyś harcmistrz ZHR, zaprawiony w survivalach i terenowych testach męskości, odebrał doskonałe przygotowanie do późniejszych podróży z żoną – wszak przy żonie wszystko zdarzyć się może. Nietuzinkowy finansista i koneser win. Zbiera instrumenty muzyczne z całego świata, dobrze tańczy i potrafi gotować.
MAGDA i MARCIN: podróżnicy, prowadzą stronę www.magdaimarcin.pl napisali książkę ”Tańce wśród Piratów – opowieść o marzeniach, które stały się rzeczywistością” (WAM, 2013), współpracują z portalami franciszkanska3.pl, deon.pl oraz z Radiem Plus i pragną inspirować innych do spełniania marzeń.