Z Mirosławem spotkałem się w jego nowym, wymarzonym, pięknym domu. Nasza rozmowa w głównej mierze dotykała tematu spełnienia się w życiu, jako człowiek i głowa rodziny, poprzez realizację własnych marzeń dzięki pracy. Takiej pracy, którą wszyscy chcielibyśmy wykonywać z wielką ochotą i determinacją, jeśli oczywiście byłaby ona zgodna z naszymi poglądami i zamiłowaniami. Czy pod tym względem Mirek jest człowiekiem spełnionym? Przekonajmy się…
Foto: Dominika Cuda
Pierwszy kontakt z network marketingiem Mirosław Horodecki zanotował w roku 1990. Jak mi wyznał, już wtedy wiedział, że to jest to, czego szukał. Z firmą Akuna związał się 17 października 2003 roku. Po 3 latach pracy osiągnął w niej pozycję wiceprezydenta. Jego etap współpracy z Akuną to faza nowoczesnego spojrzenia na nowe możliwości branży wellness w połączeniu z systemem MLM. To dzięki networkowi i Akunie może realizować swoje marzenia. Mówi, że MLM jest sposobem na życie i możliwością zrealizowania osobistych pragnień. Lubi tenis, siatkówkę, dużo czasu spędza przy komputerze i uczy się go wykorzystywać możliwie do wszystkiego. Planuje liczne podróże. Ponad wszystko celem w jego życiu jest przeżywanie go, posmakowanie doświadczeń do granic możliwości, zdecydowane i odważne sięganie po coraz nowsze wyzwania i bogatsze doznania. Zapytany „Dlaczego MLM?” powiedział: „Dlatego, że tylko ten charakter pracy daje wolność, gdy to pokochamy.” A dlaczego Akuna?
„Dlatego, że jest świetnie zarządzaną, rodzinną firmą. Daje takie możliwości, o jakich tylko można marzyć. Dlatego, że pozwala mi na całkowitą realizację życiowych celów. Kocham Akunę. Akuna wczoraj, dzisiaj, jutro, zawsze.”
Maciej Maciejewski: Cofnijmy się w czasie do momentu, kiedy zdecydował się pan na działalność w marketingu sieciowym. Co się wydarzyło, że podjął pan tak ważną decyzję, zmieniającą całkowicie pana dotychczasowy styl życia, pracy, przyjaciół?
Foto: Dominika Cuda
Mirosław Horodecki: Miałem kiedyś w życiu upadek. Upadłem bardzo nisko, zarówno w sensie materialnym, jak i duchowym. I to w momencie, kiedy, jak to się mówi, nie miałem nikogo, kto mógłby mi pomóc, podać pomocną dłoń. Okazało się nagle, że żyjąc wśród ludzi zostałem sam. Myślałem, że przyjaciele, którzy do tej pory czerpali z mojej energii, żywotności i wiedzy, brali wszystko to, co najlepsze, a kiedy ja będę tego potrzebował od nich, staną obok i podadzą mi, to przysłowiowe, ramię. Miałem nadzieję, że wesprą mnie, pomogą podnieść się z tego totalnego upadku. Rozczarowałem się. To skłoniło mnie do przemyśleń, które zaowocowały bardzo skutecznymi działaniami. Wtedy też zrozumiałem, co znaczy przyjaźń, a właściwie jej brak. Musiałem coś zrobić. Nie należę do ludzi, którzy łatwo się poddają…
To, co mnie najbardziej zmobilizowało do działania, to wiara w siebie. Nigdy się nie poddałem. Dogłębnie przemyślałem swoją sytuację i mocno uwierzyłem w to, że jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa. To, gdzie się znalazłem, na tym poziomie zerowym, było dla mnie wielkim wyzwaniem. Musi być tylko lepiej, musi być lepiej – powtarzałem. Wiara w siebie i sprostanie wyzwaniom, od tego zacząłem.
MM: Jak dokonał pan życiowej metamorfozy? Wyjął pan kartkę i zrobił grubą kreskę?
MH: Zaczęło się od rachunku sumienia. Co było i co mogłoby być. Chciałem czegoś więcej, przecież miałem marzenia. Wtedy balansowałem pomiędzy mrzonkami a marzeniami. Może brakło mi wtedy siły napędowej w dążeniu do celów. Zacząłem szukać odpowiedzi na proste pytania: Czy mam jakieś zalety? Czy mam odpowiednie predyspozycje? Gdzie są moje kompetencje? Chciałem odnaleźć w sobie pozytywy, punkt odniesienia do osiągania celów.
Wiedziałem, że jestem konsekwentny, odważny, zdecydowany, wierzyłem w wiedzę i doświadczenie. To dzięki determinacji, mimo ponurego dnia, zobaczyłem słońce. Cierpliwie szukałem sił, by przełamać barierę niemocy, która się tworzyła, gdy przegrywałem. Nastał czas na działanie i pierwszy krok. Byłem skazany tylko na to, co potrafiłem, czego się nauczyłem. Czas nieubłaganie upływał, a ja, mimo że coś osiągałem, nie mogłem zrealizować swoich marzeń. Wtedy ktoś wyjaśnił mi co to jest i na czym polega marketing sieciowy. Rok 1990 i pierwszy kontakt z MLM. Już wtedy wiedziałem, że to jest to, czego szukam.
MM: Czyli pomimo wszystkich losowych przeciwności i trudności z samym sobą, jednak znaleźli się przy panu ludzie chętni do niesienia pomocy. A co jest pana celem teraz i tutaj? W tym momencie?
MH: Celem mojego życia ponad wszystko jest przeżywanie go, posmakowanie doświadczeń do granic możliwości, zdecydowane i odważne sięganie po coraz nowsze wyzwania i bogatsze doświadczenia. Odnalazłem sens życia w budowaniu biznesu MLM. Dlatego, że tylko ten charakter pracy daje wolność, ale tylko wtedy, gdy to pokochamy. Wybrałem do współpracy firmę Akuna i dzięki niej zmieniłem wszystko w sobie i wokół siebie. Po 8 latach stwierdzam, że w tym przedsięwzięciu się spełniłem i z nim będzie związana moja przyszłość. Dlatego, że pozwala mi na całkowitą realizację moich celów życiowych, czyli mogę być 100% rentierem.
MM: Jakie cechy, możliwości, które daje ludziom marketing sieciowy, ceni pan najbardziej?
Foto: Dominika Cuda
MH: W firmie Akuna zarejestrowałem się w październiku 2003 roku. Po 3 latach, dzięki ciężkiej i konsekwentnej pracy osiągnąłem najwyższą pozycję wiceprezydenta. 17 października mija 7 lat od dnia podjęcia współpracy z Akuną. Mój etap współpracy z Akuną jest cyklem nowoczesnego spojrzenia na nowe możliwości branży wellness i Network marketingu. MLM jest dla mnie metodą na życie. Wiara w to, że mogę osiągnąć rzeczy, o których inni tylko marzą, doprowadziła mnie do określonego nastawienia. To pozytywne nastawienie jest bardzo ważne. Transformacje, jakie przechodziłem były związane z potrzebami zmian, z których nie zdawałem sobie sprawy, a które musiały nastąpić we mnie, bym stał się tym, kim chciałem się stać. Musiałem tego dokonać jak najszybciej i marketing sieciowy dał mi taką właśnie możliwość. Zauważyłem też jedną, ważną rzecz:
Gdy zacząłem robić to z pasją, stałem się twórcą czegoś nowego. Okazało się, że wszystko zaczyna przypominać układankę. Zauważyłem, że moja wizja staje się realna. Zmieniłem całkowicie podejście do ludzi, a dzięki temu sam się zmieniłem.
Transformacja wyniknęła z mojego załamania, wewnętrznego kryzysu. Osiągnąłem dno po to, by się odbić, ale gdyby nie MLM nie wiem, co by dzisiaj ze mną było. No, a przecież nie mam już 20 lat. Kiedy zaczynałem biznes z Akuną miałem 55 lat, byłem już blisko 60. I to dzięki decyzji o rozpoczęciu skomasowanych działań w MLM nagle chaotyczna układanka zamieniła się w realny obraz sukcesu. Dziś stwierdzam, że w wyniku wewnętrznych przeobrażeń moje 7 lat w Akunie pozwoliły mi w życiu osiągnąć więcej niż poprzednie lata życia. To jest cudowne. Przez cały czas uczymy się zmiany naszych postaw na własnej skórze, metodą prób i błędów. Nie zawsze udaje się nam to zrobić błyskawicznie. Przez całe swoje dorosłe życie szukałem swojej recepty na szczęście. Dzisiaj wiem, że takiej prostej definicji nie ma. Lecz, gdy podejmiemy każde wyzwanie, zamieniając je na działanie, wtedy dostrzeżemy to, co o nim stanowi, to co stanowi o szczęściu. Należy więc podjąć walkę. Więc walczmy. Wielu zapyta: Ale jak? Zacznijcie walczyć z czasem. Pamiętajmy, że straconego czasu już nie dogonimy – a to jest to, do czego nigdy nie powinniśmy dopuszczać. Strata czasu to bardzo wysoka cena. Uczmy się gospodarować swoim czasem. Przecież życie mamy tylko jedno. Tu i teraz.
MM: Czyli ludzie, istoty stadne, potrzebują nie tylko wsparcia drugiego człowieka, ale w życiu również musi być spełniona piramida Maslowa – poczucie bezpieczeństwa, dobra praca, która daje odpowiednie ku temu warunki? Czy to wszystko dostał pan od MLM?
MH: Wiem tylko, że każdemu potrzebne jest wsparcie w chwili kryzysu. Jeden szuka go u drugiego człowieka, inny szuka rozwiązań alternatywnych. Dla mnie taką alternatywą była praca w MLM. Oddałem się jej całkowicie. Każdy jej etap, kolejne szczeble kariery, wzmacniały mnie i edukowały coraz bardziej. Wreszcie zrozumiałem, że nie mogłem zrobić niczego więcej bez dokonania zmian w sposobie myślenia i działania. Dzisiaj znam znaczenie powiedzenia: jeżeli chcesz coś zmienić, zaczynaj zmiany od siebie. I tak się stało, kiedy ktoś poinformował mnie o MLM. Czyli wszystko w myśl starego porzekadła, by biednemu nie dawać ryby, lecz wędkę.
Uczymy się poprzez działanie. Nigdy nie przekonamy się, czy entuzjazm naprawdę działa, dopóki sami nie zaczniemy go odczuwać. Więc starajmy się działać entuzjastycznie. Wiem, że bardzo często płyniemy pod prąd. Czasami wir niebezpiecznie ściąga nas na głębinę. Czasami zmęczeni przytrzymujemy się jakiejś gałęzi wystającej przy brzegu. Odpoczywamy chwilę i rzucamy się z powrotem do wody, bo mamy świadomość, że jeśli chcemy osiągnąć coś, czego inni nie mają, musimy inaczej postępować i płynąć w przeciwną stronę. Wszystko to wymaga wysiłku i czasu. Marketing sieciowy dał mi przede wszystkim możliwości finansowe, ale dzięki niemu mogłem poznać wysoki poziom poczucia własnej wartości. Najważniejszy pod tym względem był początek kariery. To był czas głębokich przemyśleń i doznań, z których wyciągnąłem jeden, najważniejszy wniosek – jeżeli z założenia nie powiedziałem ostatniego słowa, to znaczy, że powinienem szukać rozwiązań. Zacząłem identyfikować się z treścią książek, które mówiły o potrzebie odnalezienia się i o nieuchronnych zmianach.
Stało się tak, jak przewidywałem. Tylko człowiek, który potrafi zrealizować swoje cele i określić swój czas, może osiągać to, czego naprawdę pragnie.
MM: Więc zaburzony stan emocjonalny powrócił do prawidłowego poziomu.
A co ze zdrowiem fizycznym?
MH: Ten czas upadku to był czas walki z przeciwnościami. Odbiło się to też na moim zdrowiu. Jednak dzięki stosowaniu produktów, które polecałem w ramach mojego biznesu MLM, zaczęło wracać do normy. Nie wyobrażam sobie mojego życia bez ich picia. Dlatego teraz czas wcześniejszego kryzysu nie jest postrzegany przeze mnie negatywnie. To był mój punkt odniesienia, punkt zwrotny. Popatrzyłem na swoje życie inaczej. Zmiana nastawienia to jak nowy napęd. Stworzyła szansę na polepszenie swojego życia. Dzięki nawiązaniu współpracy z Akuną wykorzystałem ją w stu procentach. Uzyskałem wewnętrzny spokój i pewność siebie. Jestem innym człowiekiem. Pokonałem strach i zwyciężyłem. Dziś, to co robię, to jest mój drugi krok. „Złe rzeczy mają to do siebie, że mijają” – powiedział mi ostatnio jeden z serdecznych ludzi. Lecz niestety pozostawiają w sercu ranę, która zabliźniona zostanie w nim do końca życia. Uczymy się zmiany naszych postaw na własnej skórze, metodą prób i błędów. Nie zawsze udaje się nam to zrobić błyskawicznie. Szukamy sposobów na życie. Każdy z nas, kto podjął współpracę z Akuną szukał takiego sposobu. Ja go znalazłem.
I przekonałem się, że jestem najtrudniejszą osobą, z jaką kiedykolwiek przyszło mi pracować. Trzeba być odważnym i cały czas pokonywać strach. To on nie pozwala nam na podejmowanie decyzji. Szczególnie tych, które zmuszają nas do wysiłku i do walki z nim.
MM: To wymaga wielkiej odwagi.
MH: Odwaga, to nie brak strachu, to zwycięstwo nad nim – tak ciągle sobie mówię. Przez całe swoje dorosłe życie szukałem recepty na szczęście. Dzisiaj wiem, że takiej prostej definicji nie ma, ale wtedy, gdy podejmiemy każde wyzwanie, zamieniając je na działanie, wtedy dostrzegamy to, co o nim stanowi. Należy więc podjąć walkę.
Trzeba być odważnym i cały czas pokonywać strach. To on nie pozwala nam na podejmowanie decyzji. Szczególne tych, które zmuszają nas do wysiłku i do walki z nim.
MM: Można powiedzieć, że postawił pan wszystko na jedną kartę i dopiął swego. Teraz jest pan osobą poważaną, kochaną, jest pan liderem… Czy marzenia zostały zrealizowane?
MH: Tak, mam tę satysfakcję. Współpraca z Akuną to nowy etap życia, który ma zupełnie inny wymiar. Stałem się i jestem dzisiaj kompetentny. Zacząłem ponownie pomagać innym. Pokochałem ludzi. Pojawiła się miłość, ukochana żona i szczęście. Dzisiaj mam własny dom, taki prawdziwy. Ten murowany i ten rodzinny. Moje życie zmieniło się również dlatego, że pojawiła się w nim żona Małgosia. Jej radosne usposobienie, nieznikający uśmiech. To ona spowodowała, że znowu chce mi się żyć. Dziękuję jej, że jest przy mnie. Teraz celem mojego życia ponad wszystko jest przeżywanie go, posmakowanie doświadczeń do granic możliwości, zdecydowane i odważne sięganie po coraz nowsze i bogatsze doświadczenia. Być potrzebny innym. Tak długo jak kochamy, tak długo służymy i tak długo, jak jesteśmy kochani przez innych, to powiedziałbym, że jesteśmy niezbędni. Żaden człowiek nie jest bezużyteczny, dopóki ma przyjaciół. Nie wszyscy rodzą się liderami, ale w Akunie mogą nimi zostać wszyscy, którzy tego zechcą. Po wielu latach dotarł do mnie sens powiedzenia: jeżeli chcesz coś zmienić w życiu, zaczynaj zmiany zawsze od siebie. Tak się dzieje dzisiaj. Wiem już na pewno, jak trudno dokonywać takich zmian. Wiem też, że wiele osób często nie ma innego wyjścia. Być może do nich też to dotrze i zmieni im życie. Mam jeszcze jeden powód do satysfakcji. Dzisiaj mogę współpracować z gronem najlepszych partnerów firmy Akuna. Jestem pewien, że nie ma i nie będzie drugiej takiej firmy na świecie. Firmy, dzięki której każdy może realizować swoje cele. Wiem, bo tego doświadczam na co dzień.
MM: A co ludzie panu zawdzięczają?
MH: Dzisiaj wiele osób, z którymi współpracuję, mówi mi: „dzięki Mirek, że pomogłeś mi podjąć właściwą decyzję. Dzięki Tobie wytrwaliśmy.” Dla tych chwil warto było wtedy upaść, żeby później się podnieść. Ich sukces stał się, tym samym, moim sukcesem. Dzisiaj wiem, że nie ma takiego upadku, z którego nie można się podnieść. Trzeba tylko chcieć – to tak niewiele, prawda? Moja rada dla tych, którzy chcieliby wyjść z wewnętrznego kryzysu, to wiara w siebie. Zawsze powtarzam, że tyko człowiek, który wierzy w siebie, może osiągnąć wszystko to, o czym marzy. Nie pozwalajmy, aby inni ludzie odbierali nam nasze marzenia. Biznes MLM pozwala nam się zmieniać. Umożliwia dostrzeżenie tego, że upływ czasu, to nie tylko utrata określonych możliwości, ale powstanie nowych, zupełnie innych jakościowo wartości. Dostrzegam to i nieco łatwiej akceptuję to, co teraz się dzieje i co jest jeszcze przede mną.
MM: Więc marketing sieciowy pięknie wplótł się w etap pana nowego życia. Czy teraz śpiewa pan przy goleniu: „Piękne jest życie staruszka”?
MH: Bez przesady. Oczywiście nie jestem już młodzieniaszkiem, ale etap współpracy z Akuną, czyli ostatnie 7 lat mojego życia, to przecież etap nowoczesnego spojrzenia na nowe możliwości. Mogłem zostać, podobnie jak wielu mężczyzn w moim wieku stróżem parkingowym, woźnym w szkole czy jeszcze kimś innym, kto raczej nie musi się już edukować i rozwijać. A ja wybrałem poważny biznes. Mam własny, niepowtarzalny styl pracy. Dzisiaj mogę odkrywać moje predyspozycje i realizować coraz to nowe cele. Polubiłem pracę z komputerem. To kolejne wyzwanie. Mam ogromną satysfakcję, gdy stworzę coś, co pomaga mi i innym w pracy i w dalszym rozwoju. Kiedyś jeden z początkujących dystrybutorów zapytał mnie, czemu jeszcze pracuję, czy muszę pracować. Ja na to odpowiedziałem: dla mnie praca to przedłużenie młodości. To następny etap samorealizacji. To czas na przekazywanie doświadczeń innym, młodszym. Pracuję też dlatego, bo nie chcę się zestarzeć. Dlatego, ponieważ nie zrealizowałem jeszcze wszystkich swoich marzeń. Dzisiaj powiadam Wam, że znów mam 21 lat, ale skończone 3 razy. Dzisiaj na pytanie, czy jestem już 100% rentierem odpowiem: jeszcze nie. Bo mam kolejne cele. Jednym z nich jest pomaganie rodzinie i wszystkim, którzy chcą z mojego doświadczenia i pomocy skorzystać, w osiąganiu kolejnych pozycji biznesowych. Przed nami kolejne wyzwania, m.in. wdrażanie nowych produktów, realizacja programu „Akuna Pomaga” i wiele, wiele innych. Ale to już odrębny temat…
Rodzina Horodeckich w pełnej krasie
Powszechnie wiadomo, że każdy człowiek tylko jeden raz osiąga pewien etap bardzo skutecznego procesu produkcyjnego, jeśli chodzi o jego możliwości. Zadam temu kłam, z prostej przyczyny. Silna motywacja wynikająca z potrzeb, które mną kierowały spowodowała, że potraktowałem to, co się stało, jako wyzwanie, cel sam w sobie: chciałem i zostałem jednym z najstarszych wiceprezydentów w branży! I takiego rozwoju oraz życia życzę wszystkim facetom w moim wieku.
Małgorzata Horodecka jest żoną i partnerką biznesową Mirosława. Matka Darii i Szymona, dwojga 19 latków, również zarejestrowanych w Akunie na pozycji lidera. Aktualnie współpracuje tylko z Akuną. W firmie osiągnęła pozycje dyrektora regionalnego. Współpraca z Akuną jest jej jedynym źródłem dochodów. Jej rozwój osobisty i przeobrażenie na kobietę biznesu, to w pełni efekt podjęcia decyzji o współpracy z Akuną i rezygnacja (po 30 latach) z pracy na etacie. To realizacja wspaniałego marzenia, kupno i zamieszkanie we własnym domu. Małgosia nie wyobraża sobie, żeby nie mogła na co dzień pomagać innym i współpracować z Akuną. Jest dowodem na to, jak dobrze podjęta decyzja wpływa na rozwój osobisty i osiąganie swoich celów życiowych. Dzisiaj wspiera Mirka i dąży do zrealizowania następnego marzenia – budowy ogrodu zimowego. Planuje samodzielnie swoją karierę zawodową. Również, tak jak Mirek, chce osiągnąć pozycje wiceprezydenta Akuny. Jest pewna, że to co zaplanuje zawsze osiągnie. Uważa, że nie ma rzeczy niemożliwych do zdobycia. Jej motto to powiedzenie:
„Człowiek, by cokolwiek osiągnąć, musi tego bardzo chcieć, wierzyć w to i przede wszystkim wierzyć w siebie.”
Artykuł pochodzi z 25 nr „Network Magazynu”.