Systematyczność czy entuzjazm? Dylematy MLM 3

przez Dr Maciej Waszczyk

Po dwóch pierwszych odcinkach rozważań na temat dylematów marketingu sieciowego, gdzie pewnemu namysłowi poddaliśmy to, czy MLM jest bardziej sprzedawaniem czy budowaniem sieci, a następnie czy jest to biznes czy manipulacja, przyszedł czas na kolejny, jeszcze bardziej istotny temat.

źródło: Flickr.comźródło: Flickr.com

Jest to temat, z którym wszyscy, ale dokładnie wszyscy WALCZĄ i z którym nieustannie się BORYKAJĄ: czy MLM to jest ciężka, systematyczna praca, czy też niespożyte i nieco frywolne pokłady entuzjazmu, które sprawiają, że budujemy struktury, sprzedajemy i zarabiamy nawet sami nie wiedząc gdzie, jak i z kim. Jest to pytanie o samą istotę tego, czym jest tzw. „dochód pasywny”.

A zatem do rzeczy. Wszyscy w naszej pracy spotykamy na swojej drodze trzy typy liderów MLM: lidera ZDOBYWCĘ, lidera ZARZĄDCĘ i lidera PRZYWÓDCĘ. Omówmy je pokrótce.

LIDER ZDOBYWCA

Pierwszy typ to jest Ona lub On, lider zarażający każdą świeżo napotkaną osobę pokładami radości z życia. Przekazujący energię i wskazujący MAKSYMALNY cel, który możesz osiągnąć. Jest to osoba, którą – jeżeli nic tego nie zepsuje w późniejszych kontaktach – pamięta się do końca życia jako kogoś, kto „odmienił moje życie”, „sprawił, że „porzuciłam” czy „porzuciłem” dotychczasowe zajęcie dla firmy, produktu, grupy fajnych ludzi, stylu życia, bycia w końcu sobą. Tak, to są osoby, które nas ZARAŻAJĄ, pobudzają emocje i zmieniają nasze myślenie. Liderzy i charyzmatycy.

Ale… Jest tylko jedno ale. A mianowicie często bywa tak, że te osoby po kilku pierwszych spotkaniach, wolniej lub szybciej, z naszego życia po prostu znikają. Roztapiają się w codzienności, ponieważ nie są to osoby stworzone do systematycznej pracy. Oni tylko i aż, zarażają,  zarażają, zarażają, coraz to nowe rzesze, by po krótkim kontakcie zostawić nas z naszymi problemami, nieumiejętnościami i gnają dalej. Są oni potrzebni, a jakże! Gdyby nie oni, to byśmy nigdy prawdopodobnie nie zachęcili się do pracy w MLM i sprzedaży bezpośredniej i nigdy byśmy nie zmienili swojego życia po to, żeby zarabiać więcej, żyć lepiej i szczęśliwiej.

Jeżeli i dopóki nie rozumiemy i nie mamy empatii: ona, on po prostu taki jest, to zawiedzeni i opuszczeni zaczynamy się błąkać po rynku, szukając nowych liderów w nadziei, że trafimy w końcu na kogoś, kto codziennie będzie w nas wlewał ten sam entuzjazm, który czuliśmy na początku. Kogoś, kto popychał nas i motywował. I dopóki nie zrozumiemy, że powinniśmy sami w  sobie tę motywację do pracy codziennie wykrzesać na różne sposoby, to tak naprawdę będziemy tęsknić, niewiele robiąc i niewiele działając na rzecz osiągnięcia tych celów, które LIDER ZDOBYWCA w nas pobudził.

To jest pierwszy stopień przywództwa: „zarażanie entuzjazmem”. Niektórzy na nim poprzestają i dlatego nic nie są w stanie w życiu zbudować. Bo to jest dopiero początek drogi do stabilnego biznesu.

LIDER ZARZĄDCA

O tak, to jest ta osoba, która nas nieustannie gna do pracy. W bezpośrednim kontakcie zwykle jest to osoba niezbyt miła. Osoba, która nas nieustannie punktuje i wytyka nam wszelkie usprawiedliwienia. Demoluje nasze dobre samopoczucie i rozbija w pył leniwe oczekiwanie na „mannę z nieba”, czyli prowizję za nic. Wynagrodzenie za „miejsce w strukturze”, za to, że kiedyś zbudowałam, czy zbudowałem biznes MLM. I co? I tkwię w z gruntu fałszywym przekonaniu, że do kończ życia „mi się należy”. Zupełnie, jakby powiedzenie „pańskie oko konia tuczy” nie wynikało z głębokiej prawdy życiowej.

Kiedyś czytałem książkę jednego z najbogatszych ludzi świata, Billa Gatesa. Otóż z całej tej książki utkwił mi głowie jeden akapit. Traktuje on o tym, że Bill Gates zauważył pewnego razu, iż w jego znanej wszystkim firmie Microsoft, płacił co miesiąc pensje osobom, które mają dla firmy olbrzymie zasługi. Tyle, że od dawna nic nie robią. Jaka była jego decyzja? Dać wysoką odprawę i… zwolnić. Oczywiście w MLM – pomijając nieuczciwe firmy – nikt nikogo nie zwalnia. Dopóki wykupujemy kwalifikację, „należy” nam się. Jednak, jeżeli my sami nie będziemy „zarządcami”, nie będziemy pilnowali własnego biznesu, to sami się będziemy „zwalniali z pracy”.

Rzecz jasna temu „zwolnieniu” przez samych siebie będzie towarzyszyła istna litania usprawiedliwień: „zabrali mi”, „odeszli”, „przestali pracować”, „do niczego się nie nadają”… Tak dokładnie mówią wszyscy liderzy, którzy tracą struktury. Prawda jednak wygląda dokładnie odwrotnie. To oni „przestali pracować” i „do niczego się nie nadają”. Albo, jak mawia blisko ze mną współpracująca osoba: nadają się, ale do „tarcia chrzanu”.

Co robi dobry pasterz? Pilnuje stada. Co robi pies pasterski? Zagania to stado. Taka jest nasza rola w MLM – bycie pasterzami i jednocześnie psami pasterskimi. Na tym polega wypełnianie naszej roli bycia „zarządcą”, która stanowi drugi stopień na drodze do budowania stabilnego biznesu.

LIDER PRZYWÓDCA

Najwyższy, trzeci stopień budowania bezpiecznej struktury MLM, to wejście na szczyt, z którego roztacza się najpiękniejszy widok na świecie. Wejście na szczyt przywództwa, czyli łączenie w sobie nie tylko lidera zdobywcy (entuzjazm) i zarządcy (organizator), ale również bycia wizjonerem i strategiem.

Wizjoner widzi jasno przed sobą maksymalnie odległy cel. Kiedyś ktoś podczas jednego ze spotkań towarzyskich powiedział w mojej obecności: „trzeba mieć marzenia”. Zaprotestowałem. Z marzeń nic nie wynika, marzenia zakładają niemoc. Marzenie to coś, co się może kiedyś wydarzy, więc powiedziałem wtedy: „bzdura, trzeba mieć cele”. Cele na dziesięć lat do przodu. To jest właśnie wizja. Wizja tego „kim chcę być”, „jaką pozycję chcę zajmować” i „jaki status materialny ma temu towarzyszyć”, czyli mówiąc prosto – „ile mam zarabiać za dziesięć lat”.

„Kim chcę być”, czyli odpowiadam sobie na pytanie: chcę być przedsiębiorcą, czy pracownikiem? Biznesmenem czy artystą? Naukowcem czy rolnikiem? Urzędnikiem czy politykiem? „Jaką pozycję chcę zajmować” czyli chcę, żeby wokół mnie było kilka osób, którym przewodzę, nikogo – chcę być specjalistą, czy też chcę prowadzić zespół stu, tysiąca, tysięcy osób. To jest właśnie wizja! Zwizualizowanie siebie jako przywódcy dla odpowiadającej mi liczby osób. Czy chcę być autorytetem dla kilkunastu klientów, czy tysięcy? Wielcy politycy i wojownicy chcieli i chcą przewodzić milionom. Jeszcze większe autorytety, mędrcy i autorzy dzieł chcieli przewodzić milionom przez pokolenia, czyli miliardom. Każdy sam musi sobie postawić ten cel i… dorosnąć do tego, żeby go realizować w sposób etyczny. Ale to już inny temat.

„Ile mam zarabiać”, czyli jaki status posiadania mam osiągnąć – to jest cel, który znajduje się na samym końcu i jest tak naprawdę najmniej ważny, jest ostatni. Aczkolwiek wielu go stawia przed sobą jako pierwszy. Znamy takie osoby i niezbyt ich lubimy. Status majątkowy jest to coś, co jest efektem wszystkiego powyższego – „kim chcę być” i „jaką pozycję chcę zajmować”, a nie odwrotnie. Wiem, pieniądz najbardziej nas motywuje czasami, ale jako cel sam w sobie? Nie ma kompletnie sensu. Sens naszej wizji nadają bowiem dwa cele poprzedzające. Wtedy wizja jest wizją, a nie chciwością.

Innymi słowy lider przywódca nie pokazuje innym ludziom pieniędzy na pierwszym miejscu, ale pokazuje „osobowość”, „siłę”, która nie płynie ze stanu posiadania. Pokazuje „siłę charakteru”, a nie majątku. Wiem, wiem, bardzo często liderzy MLM przechwalają się luksusowymi samochodami i wyjazdami w egzotyczne kraje. Tak, ludzi to trochę przyciąga, owszem, bo jest to znana metoda wywierania wpływu na innych. Jednak tak naprawdę, na dłuższą metę, ludzi pociąga „osobowość” lidera a nie jego stan posiadania.

Wizja to śmiały i długoterminowy cel, natomiast prawdziwe przywództwo to umiejętność wypracowywania strategii dojścia do tego celu oraz elastycznego modyfikowania jej realizacji. Strategia to po prostu metoda. Plan działania.

Jednakże można mieć fantastyczny plan działania i dalej leżeć w łóżku. Marzyć o celu i nadal nie wykonywać telefonów. Być zadowolonym z siebie i nie spotykać się, nie wchodzić w interakcje ze strukturą. Mieć strukturę MLM, ale nią nie przewodzić. Oddalać się od niej i tracić ją po prostu.

Czyżbyśmy na nią nie zasłużyli? Czyżby była tylko dziełem przypadku? Każdy powinien sam odpowiedzieć sobie na to pytanie. Ile z tego co ma wypracował ciężką pracą, a ile przyszło nie do końca wiadomo skąd.

Wracając zatem do dylematu, który tutaj rozważamy, odpowiadam z własnego doświadczenia i z głębokim przekonaniem: ENTUZJAZM owszem, ale przede wszystkim SYSTEMATYCZNOŚĆ. Systematyczna praca jest filarem długoterminowego, stabilnego biznesu MLM.

Autor tekstu jest prezesem zarządu w Perfect Coll Sp. z o.o., dyrektorem operacyjnym w Roboclean Poland. Pierwszy odcinek z tej serii można znaleźć w tym miejscu: „Sprzedawanie czy budowanie sieci?” Drugi odcinek znajduje się tutaj: „Biznes czy manipulacja?”

Mogą Cię również zainteresować