Złaź rybo z drzewa!

przez Mieczysław Krause

„Każdy jest geniuszem. Ale jeśli oceniasz rybę po tym, jak potrafi się wspinać na drzewa, to spędzi całe życie w przekonaniu, że jest głupia.” (Albert Einstein). Oto relacja ze „Stwórz najlepszą wersję siebie – Create Yourself” Mateusza Grzesiaka.

Środowisko, w którym objawia się Twój geniusz oraz jak je odnaleźć i zagospodarować, to wiodąca myśl warsztatów Mateusza Grzesiaka pt.: „Stwórz Najlepszą Wersję Siebie – Create Youself”. Tego samego Mateusza, który na kongresie National Achievers Congress (NAC) w Warszawie, 12-13.10.2013 („Zabieracie mi czas jak klaszczecie”) zabłysnął  charyzmatem tak wyrazistym, że czterotysięczny tłum oszalał. Mateusz jest przyjacielem naszej branży, ma wśród nas wielu przyjaciół, w załączeniu jego dedykacja w książce pt.: „EGO-rcyzmy”, którą niedawno napisał.

Warsztaty odbyły się w dniach 06-07 grudnia br. w Hotelu NARVIL Conference & Spa w Serocku nad Zalewem Zegrzyńskim – obiekcie godnym i wygodnym, gdzie błogo i bezpiecznie śledziliśmy bezeceństwa orkanu „Ksawery”. W roli organizatora eventu wystąpiła Akademia Rozwoju Osobistego C.U.D. Ciało-Umysł-Dusza. Pomysł i logistyka warsztatów stanowią nowatorski produkt tej firmy, z wiodącym udziałem Mateusza Grzesiaka, a ponadto gości specjalnych – Ryszarda Kalisza i Beaty Pawlikowskiej. Na nasz, uczestników odbiór, C.U.D.-ne dziewczyny mocno się napracowały, lecz z efektem niezwykłym. Stworzyły przestrzeń rozwoju, w której każdy mógł się odnaleźć.

Słowiańska sztanca

Czy Szanowni Networkerzy jesteście świadomi tego, że w ciągu pierwszych, zaledwie 3-5 sekund widzenia Was przez nieznajomych, dajecie im aż 80% wiedzy o sobie?! W dodatku nie wiedząc tego, ile kasy tracicie niepotrzebnie i głupio? Masakra… Lecz o jaką wiedzę chodzi, że razi tak szybko i skutecznie? Otóż inni chcą się dowiedzieć, czy jesteś przyjazny – czy nie będziesz ich krytykować, ani oceniać. A tak naprawdę chce się tego dowiedzieć ich podświadomość, której główną rolą jest strzec bezpieczeństwo właściciela. Bo on nie zdaje sobie nawet sprawy, dlaczego jednym ludziom ufa od pierwszego wejrzenia, a wobec drugich czuje z mety nieuzasadniony niepokój. Czy wiecie, od czego zależy, jak Was postrzegają? Ano od tego, jak wysoko nosicie brwi, a także jak trzymacie ręce oraz biust – z przodu, czy z tyłu. Przy czym (jak prawił poseł Kalisz), trzymanie rąk z tyłu działa tak, jak biust do przodu – przebojowo. Macie rację – chodzi o pierwsze wrażenie, choć dalece wykraczające ponad grę brwi, rąk i biustu. Liczy się jeszcze kolor garnituru – w granatowym sprzedasz o 16% więcej, jak w szarym. Lecz kiedy klient się do Ciebie przyzwyczai – kolor straci znaczenie. Wygra Twoja kompetencja, albo jej brak. Jednak ponad wszystko – wygrywa uśmiech! Świat zbawi dżentelmen ze zdjęcia, bo nie zagraża; nie demonstruje przewagi i chęci kontroli. Wobec jego uśmiechu bez szans jest nasza słowiańska sztanca cierpienia na obliczu, jakby kto umarł…

Od tej to, wstępnej sekwencji Mateusz uruchomił procedurę i proces, w których dwustu obecnych starało się dojść, w czym są najlepsi? Robienie czego wciąga i sprawia im satysfakcję tak intensywną, że zatracają się w czasie i przestrzeni? Że czują się „jak ryba w wodzie”, wbrew  nieszczęśnikom na drzewie? Gdy mają poczucie obecności tu i teraz, do bólu, granic zaangażowania? Tak, to dotyk własnego geniuszu; upragniony stan „FLOW” – płynięcia, zanurzywszy się w pełni. Pełni życia i aktywności, tworzenia, dających szczęście. Czymkolwiek by to było – biznesu nie wyłączając. Bo większość uczestników warsztatów pochodziła z biznesu – ludzi otwartych, bystrych i pogodnych. Począwszy od małolatów, choć dominowały górne stany 30-to letnie. Wśród obecnych, sporo znaczących biznes-womenek (sorry); ich osobowość budziła respekt, ale i ciepło – tak cudownie nawiązują kontakty! Oczy mają pełne błękitnego oceanu, lub czarnych diamentów…

We włażeniu na drzewo najlepsza jest małpa

Ale czy to znaczy, że ryba, żyrafa lub żółw są gorsze? Nonsens – drzewo nie jest ich środowiskiem; mistrzami mogą być i stają się w swoim fachu. Więc szukaj, ponad wszystko, swego właściwego środowiska i warunków. Obszarów i tematów, w których jesteś najlepszy. Choćby w bieganiu po schodach na rękach, jak genialni gimnastycy – Bart Conner i jego żona, Nadia Comaneci. Szukaj tego, w czym realizują się Twe talenty i pasje. Co kochasz robić i co Ci wychodzi, więc lubisz powtarzać. A powtarzając – stajesz się coraz lepszym, mistrzowskim; tu skrywa się Twój geniusz. Bo każdy jest w czymś wyjątkowy; ma coś cennego, czego nie mają inni.

ReklamyReklamy

Wiedz jednak – wielokrotnie to odczułeś – światem rządzą ryby na drzewach, gdyż jest ich więcej; jak muchy gówno obsiadły kluczowe role w urzędach, edukacji, nawet w biznesie. Niezrealizowane, narzekające, blokują te ryby, które szukają swej wody by śmigać z pasją, realizować się i być szczęśliwym. Jednym z groźnych narzędzi eliminacji tych, co poszukują własnej drogi, jest DYPLOM, np. wyższej uczelni. Nie masz dyplomu – nie ma cię w ogóle; nie liczysz się, spadaj. Można nim oznakować posłusznych, tych co zrezygnowali i – choć są rybami stworzonymi dla wody – zmusić, by wspięli się na cudze drzewa, wskazane przez ryby tam rządzące. Bill Gates dyplom renomowanej uczelni olał – lecz nie dlatego zrobił karierę. Była to manifestacja porzucenia drzewa, wbrew frustratom, którzy chcieli go ograniczyć, wtłoczyć w swe ramki. Podobną rolę pełni FB – wglądu w ludzkie dusze, by je kontrolować i podporządkować cudzym interesom. Oddech Wielkiego Brata.

Bądź sobą!

Dobrze tak teoretyzować – ale czy to się sprawdza w życiu? Po lunchu pierwszego dnia warsztatów swą filozofię aktywności zaprezentował wybitny praktyk komunikacji społecznej – poseł i adwokat Ryszard Kalisz, plasujący się na II miejscu listy popularności, zaraz po prezydencie RP. Jego bezwzględny wyznacznik postępowania to „być sobą”. Z SLD odszedł, ponieważ zmuszano go tam do „bycia partią” a nie sobą – dla osób kreatywnych jak Kalisz, nie do przyjęcia. Nie wspominając, że ludzie natychmiast czują fałsz. Znamy wszyscy z TV tych politycznych, fałszywych kundli – gdy ich słuchamy, to flaki nam się wywracają.

ReklamaReklama

Na sali szkoleniowej siedziałem obok Pawła Boreckiego, top lidera z AKUNY, autora i trenera, znanego, lubianego i cenionego w branży DS./MLM. Wiele na tym sąsiedztwie skorzystałem, wymieniając się z Pawłem uwagami, odczuciami, inspiracjami. Kwestię „bycia sobą” Paweł drążył intensywnie. Bo co ona właściwie oznacza, kiedy co dzień jesteśmy inni, a każdy z kim się stykamy, inaczej nas odbiera? Zastanawiałem się nad tym w drodze powrotnej, jadąc na ogonie gasnącego „Ksawerego”. Skonstatowałem, że odpowiedź jest w samym haśle, w słowie „bądź”. Czyli – w naszych intencjach, działaniach i stosunku do świata, a nie w tym, jak jesteśmy widziani, bo wtedy zahaczamy o wizerunek, interpretację naszej osoby przez innych. Dla przykładu – moje „bądź sobą”, jakie zawiesiłem na drzwiach pokoju, brzmi jak na zdjęciu:

Co się będę pieprzyć z plemienną, typowo polską presją, bym się „dostosował”, czyli uległ temu, co nadaje otaczający mnie tłum ryb na drzewach? Ich zawistnemu rzucaniu kłód pod nogi tym, którzy śmigają we własnej wodzie, odnalazłszy osobiste FLOW?

Paweł zaskoczył mnie też wnioskiem strategicznej wagi po wystąpieniu Ryszarda Kalisza, znanego, w pozytywnym znaczeniu, przyjaciela, obrońcy i rzecznika kobiet, zwłaszcza tych krzywdzonych. Mianowicie, że potrzeby rozwojowe kobiet, dążących do uruchomienia potencjału i zyskania należnej pozycji, nie tylko w biznesie ale w ogóle dla szczęśliwszego życia, stanowią potężniejącą niszę rynkową. Co nie znaczy, że nisza jest do zagospodarowania wyłącznie przez mężczyzn, bo kto lepiej zrozumie kobietę, jak nie druga kobieta? Niemniej – tak płeć piękna jak i brzydka, znajdują swe potwierdzenie i pełnię w płci przeciwnej. I tak facet – co wśród pań powszechnie wiadomo – by mógł zejść z drzewa, potrzebuje kobiety. Bez niej nie urośnie, bo nie może żyć bez podziwu. Takimi stworzył nas Bóg, a z nim się nie dyskutuje. Dla mnie osobiście jest bardziej wiarygodny od feministek.

Morale, czyli produkt ego

Jako trenerskie narzędzie odświeżania uwagi słuchaczy, Mateusz ma w rękawie zapas historyjek zabawnych i trafnych. Docierających do głębokich ludzkich atawizmów, czerpanych często z licznych, dalekich podróży. Mnie urzekła opowieść o niezrównanym kołysaniu biodrami przez Latynoski, budzącym w atakowanych mężczyznach najdziksze instynkty. Wiem coś o tym z Kuby – gdy wylądowałem w Hawanie po 9-ciu godzinach lotu i to ujrzałem, omal nie przejechała mnie taksówka. Jednakże nie miejcie Mateuszowi tych historyjek za złe – swe prawdziwe oblicze pokazał na bankiecie kończącym pierwszy dzień. Oblicze kochającego ojca i męża, opiekując się intensywnie 3-letnią, rozbrykaną córeczką i piękną Żoną – Meksykanką. Non stop dzielił się z nimi radością, energią i ciepłem.  

ReklamaReklama

Zachowanie facetów jest przejawem ich potrzeby celowości w podejmowanych wysiłkach – szukają celu w każdej czynności. Wiedzieli o tym podczas II wojny Japończycy, niszczący morale brytyjskich jeńców bezcelowym, niekończącym się przesypywaniem kupy piachu z jednego miejsca na drugie i z powrotem. Morale, czyli produkt ego – psychiki, jako program wgrany w mózgi żołnierzy, nakazujący im cel, czyli określone przekonania i zachowania. Brak celu burzył program morale. Bo u człowieka myśli ego; jego mózg, jak komputer, jest jedynie wykonawcą programów, wrzuconych przez ego. I tym sposobem dotarliśmy do istoty warsztatów.

Mateusz, oprócz zawodu trenera rozwoju osobistego – jest też coachem (mój PC poprawił na „ciachem” – zgadza się), rozwiązującym ze swymi klientami/pacjentami ich problemy życiowe, uczuciowe i zawodowe. Kiedyś za pociechą odwiedziła go młoda dama, w żałobie po SMS-owym porzuceniu przez chłopaka. Jej ego było przekonane, iż półroczny okres żałoby jest obowiązkowy – cholernie długo, a życie ze swymi atrakcjami płynie i sercowe okazje mogą się nie powtórzyć. Więc Mateusz podjął z tym ego negocjacje, w celu skrócenia mrocznego stanu młódki, powtarzając do niej mantrę: „A co by się musiało stać, żeby skrócić żałobę do 5 miesięcy? Potem 4 itd.” a ona odpowiadała, aż w końcu wspólnym wysiłkiem dotarli do 2 godzin. Poszła na zalecony spacer i – sumiennie, co do minuty wyczerpawszy wynegocjowany z ego czas żałoby – pełna zapału i nadziei wróciła na uczuciową giełdę.

Tak to my, ryby…

Negocjujemy ze swym ego zlezienie z drzewa, by odnaleźć naturalną, upragnioną wodę; aby być sobą, rozwijać się i doświadczać pełni. Fantastycznie nam to opowiedziała znana podróżniczka, Beata Pawlikowska, po obiedzie drugiego dnia, powołując się na serię swych 5 książek o tym traktujących, szczególnie tej pt.: „Księga kodów podświadomości”. W jej ujęciu podświadome ego posługuje się automatyzmami, kodami właśnie, które nakazują określone zachowania. Kody mogą być pozytywne, lecz również negatywne. Chodzi o to, by zneutralizować te kody, które nas ograniczają i w ten sposób nam szkodzą. Trudno jest tu, wybaczcie, wyjaśnić zagadnienie bliżej – sięgnijcie proszę po te wartościowe pozycje. Wbrew pozorom, to nie „babska” literatura – a owoc osobistych wysiłków docierania do głębi osobowości i człowieczeństwa, odkrywania siebie i prawd, pozwalających żyć lepiej i szczęśliwiej. Niezależnie od cudzych zapędów i foch.

Czego Beacie odmówić nie sposób, to indywidualizmu. Biznesowe audytorium szukało jednak odpowiedzi, jak można z pożytkiem wykorzystać jej prawdę w biznesie. Bo dziś liczy się w nim tylko zespół – sam jesteś nikim. Zespołem już się nie kieruje, jak dawniej, egzekwując polecenia, a partycypacją ludzi w zarządzaniu i budowaniu sukcesu, dzieląc się z nimi zasługami. Wygrywa lider, który pomagając im w osobistym sukcesie, wpuści do własnej piaskownicy i udostępni zabawki, aby też mogli się pobawić budując, czerpiąc z tego radość i spełnienie – aby przeżyli FLOW, by się go nauczyli. To trudne, bo w zespołach często przeważają ryby na drzewach, więc co i jak robić, by pomóc im zejść do wody i uwolnić potencjał? Uczynić szczęśliwszymi?

Na pogłębioną dyskusję, w bogatym we wrażenia dniu zabrakło już czasu. Niemniej podejrzewam, iż bezpośredniego przełożenia postawy i zasad Beaty na skuteczne i rozwojowe funkcjonowanie zespołu trudno szukać – chodzi o coś innego. O inną rybę – tę, która psuje się od głowy. Psuje się, gdy sama z drzewa nie złazi i nie pomaga w tym zespołowi. Więc – liderze, wpierw sam zeskocz do własnej wody, poczuj jak to jest, a wtedy podziel się tym z zespołem. Pomóż mu zleźć z drzewa, a pokocha Cię. Miłością wierną, cierpliwą i wybaczającą.

Mogą Cię również zainteresować