Czy dokucza Ci „smartfica”? Krótka dygresja o harmonii spójności w kontrze do dysonansu rozbieżności

przez Maciej Maciejewski
652 odsłony

„Smartfica” – tak niektórzy określają uzależnienie od smartfonów. Wiele osób wie o szkodliwości nadużywania tych urządzeń. O szkodliwości zdrowotnej, ale też społecznej. Tymczasem podczas spotkania, a jeszcze gorzej wspólnego posiłku – smartfon leży na stole obok nas, zajmując honorowe, eksponowane miejsce. Daje to wyraźny znak, że nie jest to czas poświęcenia pełnej uwagi naszemu rozmówcy czy współbiesiadnikom.

źródło: Pixabay

Kto z Was pamięta czasy telefonów stacjonarnych, na ogół umieszczonych w przedpokoju, a w firmach w sekretariacie? To tak, jakbyśmy w tamtych czasach przyjmowali gościa w przedpokoju albo sekretariacie i poinformowali „porozmawiamy tutaj, bo muszę być gotowy, gdyby w międzyczasie zadzwonił ważny telefon”.

Jeżeli wyobraziłeś sobie takie spotkanie, na którym byłbyś gościem, to być może poczułeś niemiłą emocję – ściśnięcie w podbrzuszu, albo gardle, może napięcie, mdłość albo złość – sygnał, że coś tu jest nie tak, jak powinno być. Takie napięcie to naturalny objaw braku spójności tego, co się dzieje. A jak będzie wyglądał nasz rozwój jeśli życie nie będzie spójne?

Brak spójności czujemy w kościach! Jak działa na Ciebie? Rozmowa ze znajomym, który w superlatywach wypowiada się o wielkim znaczeniu rodziny i utrzymywaniu stałych, ciepłych relacji. Tymczasem jest po rozstaniu z kolejną partnerką, skonfliktowany ze swoimi najbliższymi, może dziećmi czy rodzicami. Szef, który namawiając do ograniczenia wydatków w firmie sam zwiększa swoje, indywidualne koszty (podobnie jak ministrowie, którzy nawołują do zaciśnięcia pasa, a sami przyznają sobie wysokie nagrody). Albo lekarz, który namawia Cię do zdrowego stylu życia, a sam pracuje w 5-ciu miejscach, na 48 godzinnych dyżurach i napędza się kawą i papierosami? Tudzież widok polityków, których kariera polega na zakazywaniu zgromadzeń, a w tym samym czasie gromadzą się tłumnie na politycznej uroczystości.

Nawet jeżeli potrafimy znaleźć racjonalną wymówkę i usprawiedliwienie dla takich sytuacji, to nasze ciało/emocje mówią stanowcze NIE. Informują nas, że tu coś nie jest w porządku.

Czy Twoje nogi podążają za Twoim językiem? Jedną z zasad, którą bardzo cenię jest „walk the talk”. Postępuj tak jak mówisz – rób to, co głosisz. Nie chodzi tu tylko o uczciwość czy brak hipokryzji. Taka zgodność tego, co myślimy, czujemy i mówimy i jest dla mnie jak psychiczny kręgosłup człowieka.

Podobnie podchodzę do zdobywanej wiedzy. Sednem tego zdobywania jest zastosowanie jej w praktyce. To z kolei wymaga procesu wdrażania. Procesu, który zaczyna się od refleksji – pomysłu, co warto zastosować. Potem pierwsza próba wdrożenia (najczęściej mocno niedoskonała). Potem kolejne próby i korekty, które doprowadzą do umiejętności praktycznego stosowania pomysłu. Jako kolejny krok często trzeba wymienić stare nawyki na nowe tak, aby nie wracać automatycznie do starych zachowań.

Pewne przysłowie arabskie mówi: „Uczyć się nie działając, to jak orać ziemię nie sadząc niczego.” Moim przykładowym, skutecznym wdrożeniem takiej zmiany jest zastąpienie nawyku picia różnych napojów – w tym głównie zimnej, gazowanej wody. Zmieniłem to na regularne picie letniej niegazowanej wody z dodatkiem cytryny. Zmiana dosyć prosta, ale dla zdrowia ważna. Początkowo wymagało to dużej energii, powstrzymywania się przed starym nawykiem i pamiętaniu o nowym. Po kilku miesiącach było już znacznie łatwiej, a po kliku latach z przyjemnością zaczynam dzień  od półlitrowej szklanki cieplej wody z cytryną. Stanowi to teraz rytuał, przyjemność. Zgodność myśli, wartości i działania odczuwam jako realizację naturalnej potrzeby organizmu.

Jak sprawić, aby „wiedza weszła w mięśnie”? Jest takie obrazowe powiedzenie: „Wiedza to tylko hałas, dopóki nie wejdzie w mięśnie.” Ta wiedza w mięśniach to właśnie wprowadzenie tego, co uważamy za słuszne, w stały nawyk. Jeżeli to co robimy będzie zgodne z naszymi przekonaniami i wartościami, to będzie działać w sposób naturalny.

A co się dzieje, gdy tej zgodności nie ma i czujemy dysonans? Napięcia/zgrzyty w naszej psychice mają swoje odzwierciedlenie w napięciach w ciele. Jeżeli Twoje myśli, emocje czy intuicja mówią Ci, że coś tu nie gra, to Twoje ciało też to wie i doznaje negatywnych odczuć. Jak wiemy, stresy zamieniają się w fizyczne, negatywne reakcje w ciele – wrzody żołądka, choroby jelit, problemy z sercem, nowotwory.

I tutaj przypomina mi się scena z filmu „Manhattan” Woody Allena. „Ja nie wpadam w gniew, ok? Mam skłonność do internalizowania… Zamiast gniewu hoduję sobie guz.”

Mam takie przekonanie, poparte wieloma sytuacjami ludzi, których znam lub znałem (niektórzy już odeszli). Utrzymywanie swojej osoby w długotrwałym dysonansie i sprzeczności tego, co czujemy i tego co robimy, ma charakter destrukcyjny. Ludzie, którzy sobie to fundują (w tym rodzice, szefowie, politycy) wypalają się wewnętrznie i jak filmowy Woody Allen hodują sobie guza lub inną niespodziankę. W kontakcie z nimi nie widać naturalności, spontaniczności i radości życia. Ciągłe tworzenie pozorów i teorii wypełniającej tę wyrwę jest bardzo męczące.

Jak uzyskać więcej spójności? Co możemy zrobić, gdy czujemy, że żyjemy w sprzeczności? W dysharmonii tego co myślimy bądź czujemy z tym co robimy? Zakładając, że jednak chcemy to zmienić i być w harmonii, potrzebujemy najpierw znaleźć źródło tego zgrzytu.

  • To może być niesłużące nam przekonanie.
  • To może być wyrobiony, czasem nieświadomy nawyk.
  • To mogą być silne emocje, które powodują, że pomimo tego, iż mamy racjonalną wiedzę o szkodliwości jakiegoś zachowania, to jednak po raz kolejny je powtarzamy.
  • To może być wartość, którą sobie uświadomiliśmy, a której przeczą nasze nawyki.

Aby dostrzec to źródło i odnaleźć przyczynę, trzeba spojrzeć na siebie inaczej – doświadczyć czegoś nowego. Zmienić perspektywę, zrobić coś odwrotnie, zmienić otoczenie, porozmawiać z kimś mającym inne poglądy. Można porozmawiać z kimś inspirującym, albo skorzystać ze spotkania z doświadczonym mentorem czy coachem. Gdy już uświadomimy sobie źródło dysonansu, to trzeba odwagi i energii aby dokonać zmiany. Zmienić przekonanie, nawyk, sytuację wzbudzającą emocje, zachowania sprzeczne z naszymi wartościami. Bez tego ten dysonans będzie złą energią, która wierci dziurę w naszej psychice i naszym ciele.

A najważniejsza jest odwaga ponad wygodę i działanie ponad gadanie. „Spójność przejawia się w tym, że przedkłada się odwagę nad wygodę, wybiera się to, co słuszne ponad to, co zabawne, szybkie i łatwe. Wartości wciela się zaś w życie, zamiast tylko o ich mówić.” – powiedział Brene Brown. Oby nam nie brakło odwagi i energii do bycia spójnymi. Pozdrawiam ciepło.

Mogą Cię również zainteresować