Kartka z Monaco czyli być jak Marylin Monroe

przez Maya Stylle Parfianowicz
670 odsłony

Siedzę w kawiarni, sączę mrożoną kawę. Żar. Krople potu delikatnie spływają mi po plecach. Olbrzymi kapelusz, spod którego od czasu do czasu zerkam na błękit nieba, chroni mnie przed słońcem. Zamykam oczy. Oddycham głęboko. Monaco…

źródło: Flickr.comźródło: Flickr.com

Być… Jak Marylin Monroe, bo kobiety rządzą światem. Szczęściary, nieszczęśnice i buntowniczki. Większość z nas dawno zapomniała o sile, która w nas drzemie. Wbite pomiędzy bardziej lub mniej ciepłe etaty zapomniałyśmy o tym, że urodzić się kobietą to jak wygrać los na loterii. Dzieci, mąż, obiady, praca, brak czasu i zmęczenie. Ciągłe zmęczenie. Czy to aby na prawdę ten szczęśliwy los? – pytamy czasem siebie.

Jedne z nas to szczęściary, a inne nieszczęśnice głęboko wierzące w to, że ten stan należy zaakceptować, bo przecież inne mają gorzej… 

Patrząc wstecz zmieniłybyśmy wszystko, jednak nie zmieniamy niczego. A buntowniczki? Pod ostrzałem krytyki jednym cięciem zmienią swoje życie i idą… na wolność, a raczej banicję, która najpierw będzie boleć ale z czasem stanie się błogosławieństwem. Czasami ich nienawidzimy, czasami nas inspirują. Czasami…

Kelner w nienagannie białej koszuli delikatnie wybija mnie z zamyślenia. –Madamme, to od tamtego Monsieur – wskazuje ręką na siedzącego dwa stoliki dalej mężczyznę w lnianej marynarce, stawiając przede mną butelkę szampana obłożoną kostkami lodu. Zerkam przez ramię kiwając delikatnie głową w podzięce. Scena jak z romantycznej komedii… Chcę zatrzymać tę chwilę. Uśmiecham się szeroko.

Kobiety… My kobiety. Zagadka sama w sobie. Tak na prawdę każda z nas jest zarówno szczęściarą, nieszczęśnicą, jak i buntowniczką. Potrafimy zmienić się w jednej chwili. Sączę szampana. Lekko idzie mi w nogi. Wiatr od morza burzy fryzury palmom. Robię głęboki wdech…

Dziś straciłam wenę. Miałam napisać o kobietach w MLM – o tych, które zaczęły od zera z pozycji domowych kurek, mając tylko marzenia, a pewnego dnia zbuntowały się i zaczęły sięgać po to, o czym całe życie marzyły… Jednak ten żar z nieba, te marzenia, te wspomnienia… Nie pozwalają mi na to. Nie dziś. Wrócę do tego we wrześniu.

Pod kawiarnię podjeżdża białe Bugatti. Kelner podchodzi do mojego stolika i podaje mi karteczkę, wskazując na samochód. Wsiadam. Kierowca zabiera mnie na przejażdżkę. „Dziś nie jest dzień na pisanie, dziś jest dzień spełniania marzeń”.

PS.

Pamiętajcie, że każda z nas ma w sobie nieszczęśnicę, szczęściarę i buntowniczkę. Której dasz dojść do głosu? To zależy tylko od Ciebie… Udanych wakacji!

Autorka tekstu jest magistrem sztuki, artystką plastykiem. Przez ostatnie lata związana z wydawnictwem Murator SA, dyrektor jednego z tytułów polonijnych za granicą. Entuzjastka network marketingu, rozwoju osobistego, jazdy na rowerze. Celebrytka życia z pasją.

Mogą Cię również zainteresować