Kinga Pawluszek jest przedsiębiorcą, ma 35 lat. Mama dwójki dzieci – Natalia 10 lat i Aleksander 9 lat. Zawsze szukała sposobu na życie, który pozwoli jej nie tylko zarabiać, ale również realizować rozliczne zainteresowania. W liceum postanowiła, że zostanie dziennikarką i będzie zajmować się szeroko pojętą kulturą wysoką. Z indeksem zdobytym dzięki olimpiadzie polonistycznej trafiła na wymarzoną uczelnię – Uniwersytet Jagielloński. I to na równie wymarzony kierunek, jakim była teatrologia. „Po niecałym roku z niepokojem odkryłam, że nie o to mi chodziło. Ostatecznie skończyłam dziennikarstwo i jeszcze w trakcie studiów zaczęłam pracować w lokalnej telewizji, jako reporterka i prowadząca programy informacyjne. Marzenie spełnione, ale… ja nie bardzo miałam ochotę pracować po kilkanaście godzin dziennie w ramach wolontariatu” – opowiada.
W ten sposób z dnia na dzień zasiliła szeregi centrum medycznego, które otwierał jej lekarz okulista – stwierdził, że potrzebuje osoby, która potrafi budować relacje z ludźmi. Miała świetne warunki pracy, zgrany zespół, wyjątkowo dobre wynagrodzenie i doskonałego szefa, którego do dziś wspominam jako wzór pracodawcy. Zrezygnowała, gdy urodziła pierwsze dziecko.
To był pierwszy moment w moim życiu, gdy całą sobą poczułam, że muszę zajmować się czymś, co pozwoli mi być osobą całkowicie niezależną i pomoże wyjść poza ramy 8-godzinnego dnia pracy u kogoś.
Zainicjowała działalność gospodarczą, wróciła jeszcze na chwilę do dziennikarstwa – była m.in. wydawcą działu gospodarczego w jednym z ogólnopolskich portali informacyjnych, później zajęła się marketingiem i tworzeniem personalizowanych programów lojalnościowych dla firm usługowych. Tak na kilka kolejnych lat weszła do świata tzw. biznesu tradycyjnego. W ramach kilku spółek realizowała m.in. duży projekt unijny dla lekarzy, robiła remonty dużych obiektów biurowych, a nawet próbowała handlu polskimi produktami w greckich marketach. Ale, jak wspomina: „Znów uświadomiłam sobie, że nie potrafię pracować tylko dla pieniędzy. Zwłaszcza w atmosferze konfliktu i rozbieżnych wartości. W końcu po dziesięciu latach od rozpoczęcia pracy na własny rachunek odnalazłam to, czego cały czas szukałam – marketing sieciowy. Wreszcie pracuję na własnych warunkach, mam ogromne perspektywy rozwoju i to, czego zawsze mi brakowało – mnóstwo czasu na realizację hobby. Teraz poznaję języki i historię krajów śródziemnomorskich, chodzę na zajęcia z historii sztuki, pochłaniam książki… Zwłaszcza te łączące różne światy i okresy historii, jak np. „Księgi Jakubowe” O. Tokarczuk.
Dzięki pracy w systemie MLM mogę namiętnie chadzać do kina w godzinach, gdy sale są puste i spełniać swoje marzenie z dzieciństwa. Uczę się śpiewu i gry na pianinie, a za chwilę do tego dojdzie gra na saksofonie oraz powrót po latach do jazdy konnej.
Maciej Maciejewski: Jakie myśli zaświtały w pani głowie, kiedy przekazano pani informacje o możliwości pracy w systemie MLM? Jakie czynniki zadecydowały o podjęciu decyzji aby działać?
Kinga Pawluszek: Z marketingiem sieciowym spotkałam się po raz pierwszy, kiedy jeszcze pracowałam na etacie. Ponieważ był to czas, gdy poszukiwałam pomysłu na siebie, a wiedziałam już, że nie chcę dłużej pracować u kogoś, z zainteresowaniem przyglądałam się różnym propozycjom biznesowym. Podjęłam współpracę z jedną z popularnych firm kosmetycznych, uprzednio samodzielnie znajdując sobie sponsora. Nieoczekiwanie trafiłam na doskonałego lidera, jedną z bardzo znanych dziś coachów i trenerek biznesu. Dzięki niej przekonałam się, że MLM to nie zabawa czy „dorabianie na waciki”, ale poważny, regularny biznes. Im lepiej jednak poznawałam plan marketingowy wybranej przeze mnie firmy, tym bardziej przekonywałam się, że nie do końca mi on odpowiada. Szukałam czegoś, co pozwala rozwijać się, ale nie demotywuje.
Tak trafiłam do drugiej firmy MLM, również ze świetną sponsorką. Tu plan wynagrodzeń był dużo lepszy, ale produkty wg mnie mało się broniły. Bakcyla marketingu sieciowego jednak załapałam na tyle, że myślałam nawet o stworzeniu własnej firmy opartej na tym systemie. Przekonałam się też, że o sile w MLM decydują w równej mierze trzy aspekty – ludzie, plan marketingowy i produkt. Do ludzi miałam szczęście, trafiłam w obu przypadkach na doskonałych liderów. Przez jakiś czas czekałam jednak na odpowiednią dla mnie firmę.
Od początku prowadzenia własnego biznesu szukałam rozwiązania, które pozwoliłoby mi nie tylko godnie zarabiać, ale zachować jednocześnie równowagę w czasie czyli pogodzić sferę zawodową z osobistą. Przez wiele lat nie udawało mi się tego osiągnąć. Albo były pieniądze, albo czas. Nigdy razem. Przełomem w podjęciu decyzji o zmianie, a nawet postawieniu wszystkiego na jedną kartę, była ciężka choroba – kilka lat życia w chronicznym stresie przypłaciłam nowotworem żołądka. Na szczęście odkryto go we wczesnym stadium. Był to moment, gdy moje życie zawodowe i prywatne dosłownie sypało się, choroba dodatkowo odbierała siły i logiczne myślenie. Jestem osobą wierzącą i jedyne co mogłam, co pojawiało się w mojej głowie, to modlitwa o siły, jakiś znak, cokolwiek, co pomoże mi powstać z kolan. Wtedy pojawiło się Forever a ja uświadomiłam sobie, że to dokładnie taka firma, jakiej długo szukałam!
Maciej Maciejewski: Wszyscy mówią, że w network marketingu najtrudniejszy jest start. Jak wyglądały w pani przypadku początki budowania tego biznesu?
Kinga Pawluszek: Firmę Forever poznawałam jednocześnie od strony produktu i biznesu. Najpierw chciałam sprawdzić na sobie działanie wychwalanego aloesu. Tym bardziej, że sama miałam wyjałowiony organizm długim i inwazyjnym leczeniem, ale od razu szukałam też osoby, która mogłaby zostać moim sponsorem. Nie wiedząc do kogo się zgłaszam, trafiłam na światowego top lidera – Bogusię Srokę. Napisałam do niej maila z prośbą o spotkanie i rozmowę. Pojechałam do Bochni, zadawałam wiele pytań… Wiedziałam już przecież, czego szukam, a kiedy okazało się, że firma i możliwości, jakie oferuje spełniają moje oczekiwania z nawiązką, poprosiłam o możliwość współpracy z Bogusią. Tak trafiłam pod skrzydła tej niezwykłej kobiety, którą nie tylko ja nazywam „biznesową mamą”. To osoba, która jest żywym przykładem na to, że wiara w ludzi, uczciwość i wytrwałość są gwarancją sukcesu przez wielkie „S”.
Do jakości i wyjątkowości produktów przekonałam się błyskawicznie, natomiast nieoczekiwanie dla mnie samej działania biznesowe musiałam na kilka miesięcy odłożyć na półkę. Sprawy zawodowe związane z moimi dotychczasowymi zadaniami spowodowały, że współpracę „na poważnie” rozpoczęłam z Forever dopiero po ok. pięciu miesiącach od podpisania aplikacji.
Teraz w Forever jestem na poziomie managera. Osiągnęłam ten status, jak się później dowiedziałam, szybko – po czterech miesiącach intensywnej pracy. Był to koniec marca 2016 roku. Kolejne miesiące przyniosły wiele satysfakcji, ale też wiele trudnych chwil. Marketing sieciowy to ustawiczna praca z ludźmi, biznes relacji, ale też – o czym wiele osób nie pamięta – normalny biznes, w którym trzeba na bieżąco czynić pewne założenia, weryfikować metody pracy i ustalać zasady współpracy. Ja też nie zawsze o tym pamiętałam. Popełniłam wiele błędów, ale dzięki temu lepiej poznałam siebie, swoje własne oczekiwania i możliwości. Utwierdziłam się w tym, że prowadzenie biznesu w systemie MLM jest właściwym wyborem, a najlepiej pracuje mi się z przedsiębiorcami i osobami, które mają wizję własnej przyszłości. Które wiedzą, co chcą. W Forever mawiamy, że manager to tylko przystanek w drodze do diamenta. Od pozycji managera zaczyna się prawdziwa praca. Dlatego przede mną jeszcze bardzo intensywne lata pracy.
Maciej Maciejewski: W MLM działa wiele dobrych firm. Dlaczego akurat Forever? Co wyróżnia tę firmę od innych, podobnych?
Kinga Pawluszek: Kiedy szukałam odpowiedniej dla siebie firmy zwracałam uwagę na konkretne atuty. W Forever zachwyciły mnie produkty i plan wynagrodzeń. Produkty bronią się same, wystarczy spróbować, by chcieć kupować. Trend wellness stale rośnie i jest jedyną branżą, która wydaje się niezagrożona w ciągu wielu kolejnych lat. Plan marketingowy motywuje do działania, nie spada się z raz uzyskanej pozycji, a to jest niezwykle istotne. Równie ważna w moich oczach jest historia firmy i niemal 40 lat samych sukcesów na rynku oraz pionowa integracja, czyli brak czynników zewnętrznych, które mogłyby wpływać na jakość czy jej politykę finansową. Zwróciłam uwagę na niespotykaną stabilność ekonomiczną i obecność firmy na 160 rynkach świata. Jest to dla mnie ważne, bo zamierzam rozszerzać swoją działalność na Stany Zjednoczone, Amerykę Łacińską i Azję. Podpisując aplikację automatycznie zyskałam nie tylko prawo działania biznesowego, ale również pełne wsparcie – zarówno od strony profesjonalnych szkoleń, jak i nowoczesnym rozwiązań informatycznych, które pozwalają mi pracować w dowolnym miejscu świata.
A jako wisienkę na torcie traktuję coś, co nie jest spotykane w innych firmach, czyli coroczny podział zysków prezydenckich, tzw. „trzynasta pensja” – tylko w tym roku do Przedsiębiorców Forever trafiło w ten sposób ponad 26 milionów dolarów.
Maciej Maciejewski: Od 15 lat mówimy, że robota na etacie jest niewolniczym systemem pracy. Pani ma doświadczenie w pracy najemnej, w biznesie tradycyjnym i teraz w MLM. Biorąc pod uwagę ten fakt podziela pani opinię naszej redakcji?
Kinga Pawluszek: Poznałam smak zarówno pracy na etacie jak i biznesu tradycyjnego, dlatego z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że tym co wyróżnia marketing sieciowy od innych rozwiązań jest pełna kontrola nad życiem. W pracy dla kogoś musimy dostosować się do konkretnych godzin, wykonywać odgórnie narzucone zadania bez względu na to, czy mamy na nie ochotę lub nie. Nie mamy wpływu ani na wysokość wynagrodzenia, ani na ludzi, którzy nas otaczają. Spełniamy cudze oczekiwania i cieszymy się, gdy pensja jest wyższa niż przeciętna, choć rzadko kiedy pozwala nam to czuć się bezpiecznie finansowo. Pracę na etacie można też wbrew pozorom łatwo stracić, a wypracowana po latach emerytura coraz częściej bywa… delikatnie mówiąc niewystarczająca, by godnie żyć.
Biznes tradycyjny pozwala cieszyć się człowiekowi z większej samodzielności, jednak zawsze jest od czegoś uzależnione – przede wszystkim już na starcie od pieniędzy, które możemy w niego zainwestować. Niestety same pieniądze nie wystarczą, by mieć pewność, że nasza inwestycja zwróci się i pozwoli bezpiecznie funkcjonować w przyszłości. Ja sama obracałam bardzo dużymi pieniędzmi i przekonałam się, jak niewiele potrzeba, by stracić stabilność finansową – czasem jest to nieuczciwy partner biznesowy, czasem problemy rodzinne, które uniemożliwiają pracę na pełnych obrotach, a niekiedy po prostu zmiana koniunktury na rynku. W biznesie tradycyjnym, w handlu czy usługach, trudno też o w pełni samodzielne dysponowanie czasem pracy, najczęściej czy nam się to podoba czy nie, pracujemy „do ostatniego klienta”, często po kilkanaście godzin na dobę, bojąc się nawet chorować, by nie stracić na tym finansowo. Biznes tradycyjny bardzo często nie zapewnia też spokojnej przyszłości – przedsiębiorcy w ramach oszczędności wybierają najniższe składki ZUS, rzadko zabezpieczają swoje finanse w inny sposób, a przede wszystkim swoje działania sprowadzają do takich, które uzależnione są od ich kondycji fizycznej i sił witalnych – gdy ich zabraknie, co jest naturalne wraz z wiekiem, biznes często przestaje prawidłowo funkcjonować.
W marketingu sieciowym doceniam niezależność jaką daje mi ten system oraz poczucie pełnej kontroli nad życiem. Samodzielnie ustalam nie tylko czas i metody pracy, ale również dobieram ludzi, którymi się otaczam i z którymi pracuję.
To niezwykle ważne, bo dzięki temu mam pełny wpływ na budowę efektywnego i lubiącego się zespołu. Moja praca polega na pomaganiu innym w rozwijaniu stabilnych biznesów i osiąganiu niezależności finansowej – bardzo to cenię, bo uważam, że człowiek jest na świecie nie tylko dla siebie samego, ale po to, by dawać siebie innym. Kocham podróże, a dzięki MLM mam na to nie tylko środki, ale mogę przenieść się na dłuższy czas w dowolne miejsce świata ze świadomością, że do pracy wystarczą mi komunikatory internetowe. Najbardziej jednak cieszy mnie możliwość spędzania czasu z moimi dziećmi. To, że wreszcie mogę pracować bez uszczerbku dla życia rodzinnego. Firma, którą wybrałam, daje mi ponadto gwarancję osiągnięcia ogromnej satysfakcji finansowej na poziomie największych „tradycyjnych” biznesów, a ja mam pewność, że gdy mnie już nie będzie, mój biznes odziedziczą dzieci. Wiele osób nie myśli o tym na co dzień, jednak ja po poważnych przejściach zdrowotnych ogromnie to doceniam. I szanuję…
Maciej Maciejewski: Jakim trzeba być człowiekiem aby w MLM odnieść sukces?
Kinga Pawluszek: Mówi się, że marketing sieciowy jest dla wszystkich, ale nie dla każdego. Zgadzam się z tym w 100%. Rozpocząć współpracę z firmą MLM można bez względu na wiek, płeć, wcześniejsze doświadczenie czy zasobność portfela, jednak wytrwają nieliczni. Utarło się powszechne przekonanie, że MLM to bardziej zabawa w zarabianie niż prawdziwy biznes. I większość osób rzeczywiście zarabia „na waciki”. Dlaczego? Bo nie traktują poważnie potencjału branży. W MLM osiągnie sukces osoba, która wie, czego chce od życia, która ma wizję siebie samego. To biznes ludzi samodzielnych, którzy biorą odpowiedzialność za własne życie. Jeśli ktoś traktuje nawiązanie współpracy z firmą MLM jak los na loterii, na zasadzie „a co mi zależy, może się uda” – z dużym prawdopodobieństwem szybko się wypali. MLM to maraton, a nie sprint. Trzeba wiedzieć, dokąd zmierzamy i konsekwentnie, dzień po dniu, realizować swój plan działania. Najważniejsze jednak to lubić ludzi, być otwartym na drugiego człowieka, bardziej słuchać niż mówić. I wymagać najpierw od siebie.
Maciej Maciejewski: A czy jest coś w tym sektorze co panią denerwuje? Coś co trzeba poprawić? Zmienić?
Kinga Pawluszek: Tym co stanowi zarówno o sile, jak i słabości sektora MLM są ludzie. Do firm marketingu sieciowego trafia wielu „łowców okazji”, amatorów, którzy traktują ten biznes i środowisko jak okazję do zarobienia szybkich pieniędzy, często wg metody „po trupach do celu”. Często są to ci sami ludzie, którzy przekazują swoją postawą, że MLM to akwizycja, tzw. „chodzenie po domach” i wciskanie na siłę produktów czy usług. Wciąż brakuje edukacji i zrozumienia podstawowych zasad marketingu sieciowego. To my, jako partnerzy firm MLM, mamy wpływ na postrzeganie branży, dlatego osobiście staram się dobierać do zespołu ludzi, z którymi sama nawiązałabym współpracę. Niestety nie każdy podziela moją opinię. Tym, co mnie drażni, są również pojawiające się jak grzyby po deszczu firmy, które pod płaszczykiem MLM robią zwykłe piramidy finansowe. Wciąż jeszcze zbyt mało osób wie, jak rozpoznać piramidę, dlatego wielu daje się oszukać, a potem rozsiewają negatywną opinię o całej branży. Często dostaje się oszustom ale niestety przy okazji też porządnym firmom.
Maciej Maciejewski: Skąd brać nowych ludzi do swojej struktury? Jakie metody pani stosuje, aby pozyskiwać nowe osoby do biznesu?
Kinga Pawluszek: Uważam, że każda okazja jest dobra, aby poznawać nowych ludzi. Nie po to, by od razu proponować im biznes, ale żeby ich słuchać, nawiązywać dobre relacje i dać się zapamiętać w odpowiedni sposób. Ludzie lubią mówić, natomiast coraz mniej osób potrafi słuchać. Ten, kto się tego nauczy, wygrywa. Jeśli słuchamy, potrafimy wychwytywać informacje od rozmówcy i we właściwym czasie zareagować, np. proponując pomysł na biznes.
Ja staram się wychodzić przede wszystkim do przedsiębiorców i osób młodych, które mają milion pomysłów do zrealizowania, a nie chcą wiązać się z korporacją, bo cenią niezależność. W ramach swojej firmy Unitrade Partners Group prowadzę warsztaty z trenerami biznesu, psychologami i coachami, na których uczymy jak korzystać z potencjału MLM oraz jak budować właściwe, perspektywiczne relacje z klientami i partnerami biznesowymi. Moim marzeniem jest zbudowanie grupy firm z branży wellness (gabinety kosmetyczne, dietetyczne, kluby fitness, itp.), których właściciele i pracownicy będą przykładem, że można zarabiać duże pieniądze bez płacenia za to życiem osobistym.
Maciej Maciejewski: Jakie ma pani plany na przyszłość?
Kinga Pawluszek: Miejsce, w którym teraz jestem i swoją pozycję w planie marketingowym traktuję jako punkt startowy. Teraz dopiero zaczyna się to, co najpiękniejsze – realizowanie marzeń. Własne marzenia zrealizuję pomagając w realizowaniu marzeń innym ludziom, dlatego wdrożyłam metody pracy, które pomagają osobom zdecydowanym szybko osiągać status managera. To pozycja, która pozwala poznać smak pewnej niezależności, otwiera zupełnie nowe możliwości i daje apetyt na więcej. Chcę sięgać po kolejne awanse i korzystać ze wszystkich programów motywacyjnych, jakie daje Forever. Przede wszystkim zamierzam tak pracować, aby za kilka lat znaleźć się w gronie światowych top liderów – w grupie GLT. Chcę również cały czas zwiększać świadomość, głównie przedsiębiorców, odnośnie potencjału marketingu sieciowego i „odczarowywać” ten sposób prowadzenia biznesu, dzięki własnemu przykładowi.
Maciej Maciejewski: I tego pani życzę. Dziękuję za rozmowę. (Foto: Anna Barwicka, Studio Hathor)
Kinga Pawluszek