źródło: www.sxc.hu
Lecz nawet umowa na czas określony wydaje się nie być taka zła w dobie umów cywilno-prawnych, czyli dzieła i zlecenia. Z badań aktywności ekonomicznej ludności (BAEL) wynika, że 27% Polaków pracuje w oparciu o umowę na czas określony. W całej Unii Europejskiej odsetek takich umów jest znacząco mniejszy i wynosi 14%. Z danych Eurostatu za 2009 rok wynika, że poza Polską umowy na czas określony preferują również pracodawcy w Hiszpanii (24%) i Portugalii (22%). Dlaczego nie chcemy zatrudniać na czas nieokreślony?
Przede wszystkim wynika to z problemów, jakie rodzi rozwiązanie takiej umowy o pracę. Po pierwsze trzeba podać zatrudnionemu powód rozwiązania umowy na czas nieokreślony, przy umowie czasowej nie ma tego obowiązku. Wystarczy dać pracownikowi wypowiedzenie i to wszystko. Taka forma pozwala pracodawcom na zwalnianie pracowników z powodów, które trudno byłoby w sądzie pracy uznać za słuszne. Innym powodem niechęci do umów na czas nieokreślony jest długość okresu wypowiedzenia, która może wynosić nawet trzy miesiące. Co to oznacza dla pracodawcy? Otóż w sytuacji gorszej koniunktury, nie może się on pozbyć niepotrzebnego w tym momencie pracownika i zaoszczędzić.
A przecież jasne jest, że większość pracowników, którzy otrzymają wypowiedzenie, nie będzie już przez pełne trzy miesiące wypowiedzenia pracować równie efektywnie jak wcześniej. Umowy czasowe to jednak broń obosieczna. Dwa tygodnie okresu wypowiedzenia zawarte w umowie sprawiają, że pracownik nie czuje się związany z firmą i jej opuszczenie nie stanowi dla niego problemu – w końcu to tylko dwa tygodnie. Pracodawca, jeśli otrzyma od pracownika wypowiedzenie, z reguły nie będzie w stanie zdążyć w tym czasie znaleźć kolejnej osoby na powstały wakat. Więc, czy wzrost umów czasowych doprowadzi do zmniejszenia przywilejów osoby zatrudnionej na umowie na czas nieokreślony, po to, by taka forma zatrudnienia była dla pracodawcy bardziej atrakcyjna?