Kinga Ostrowska
„Dziś prawie wszyscy ludzie robią zakupy przez internet co powoduje miliardowe obroty w marketingach sieciowych. To jest niesamowita szansa na rozwój naszego biznesu dla tych, którzy tę szansę teraz umiejętnie wykorzystają” – twierdzi Kinga Ostrowska z polskiej, network marketingowej firmy Livioon.
Bohaterka dzisiejszej publikacji zdobyła wykształcenie w warszawskiej Wyższej Szkole Finansów i Zarządzania, gdzie ukończyła kierunek bankowość i ubezpieczenia. Jej historia zawodowa to przede wszystkim 10 lat pracy w znanych korporacjach. Tam szlifowała umiejętności nawiązywania kontaktów, relacji międzyludzkich i szeroko rozumianej sprzedaży, jako doradca inwestycyjny w różnych bankach. Posiada również doświadczenie w kwestii prowadzenia własnego biznesu tradycyjnego w postaci prywatnego przedszkola.
„Mam cudowną rodzinę, która zawsze mnie wspiera. Dzięki niej mogę się realizować zawodowo. Bardzo pomaga nam moja cudowna mama, co umożliwia mi sprawną pracę nawet w obecności mojej najmłodszej córeczki. To jest dla mnie niesamowicie ważne. Jestem mamą trójki wspaniałych dzieci – Maja ma 12 lat, Filip 10 lat, a Laura 10 miesięcy. To one są dla mnie największą motywacją do działania. Jestem również partnerką życiową wspaniałego mężczyzny. Todor Ianev to człowiek, u którego boku czuję się kobietą bezpieczną i spełnioną. Wsparcie najbliższych to niezmiernie ważna kwestia, dlatego jestem niesamowicie wdzięczna rodzinie za pomoc, wiarę i zaangażowanie” – mówi moja rozmówczyni.
To kobieta o szerokim wachlarzu zainteresowań. Rozwój osobisty, czytanie książek, oglądanie filmów, taniec, muzyka, podróżowanie i zwiedzanie świata, to tylko niektóre z nich. Czy praca w network marketingu pozwala jej realizować pasje i spełniać marzenia osobiste oraz swoich bliskich? Sprawdźmy!
Maciej Maciejewski: Wielu Polaków marzy dziś o bezpiecznej posadzie typu „ciepłe kluchy” w jakimś znanym banku. Skąd u pani takie zainteresowanie marketingiem sieciowym?
Kinga Ostrowska: Biznes MLM w postaci firmy Livioon przyszedł do mnie niespodziewanie. Pewnego dnia zaprosiła mnie na kawę Marzena Oglęcka. Wtedy dowiedziałam się od niej o możliwościach i atrybutach tego projektu, ale to nie był jeszcze mój czas… Zapisałam się, ale tylko dlatego, że Marzenę darzę dużą sympatią. Usłyszała ode mnie takie słowa – „zapisz mnie jeśli ma Ci to pomóc, ale się tym nie zajmę, bo nie mam na to czasu”. I tak minęło pół roku. Zapisałam się, żeby robić zakupy dla siebie i byłam zadowolonym konsumentem. Nic więcej. Dopiero po jakimś czasie zmieniła się moja sytuacja zawodowa. Po prostu uświadomiłam sobie, że etat to nie jest zajęcie, jakie chciałabym wykonywać i właściwie to już się wypaliłam w branży bankowości. Szukałam sposobu na swoje życie zawodowe, myślałam o własnym biznesie. I tak pewnego dnia przypomniałam sobie, że przecież Marzena działa w Livioon. Jakiś czas obserwując jeszcze jej sukces i kolejne awanse postanowiłam poprosić o spotkanie i poważną rozmowę. Od tego wszystko się zaczęło…
Maciej Maciejewski: Nie od razu Warszawę zbudowano. Jak było na starcie? Kto panią uczył tego fachu?
Kinga Ostrowska: Na tym spotkaniu, o które poprosiłam, Marzena jeszcze raz wszystko mi wytłumaczyła i podjęłam konkretną decyzję. Na początku zaczęłam dużo czytać na temat marketingu sieciowego i z każdym artykułem, który przeanalizowałam uświadamiałam sobie, że moja decyzja jest słuszna. To wymagało ode mnie dużej odwagi, ponieważ z dnia na dzień zrezygnowałam z etatu na rzecz budowania struktur w Livioon. Ale nie żałuje tej decyzji, bo w życiu jest tak, że „kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana”. Od razu zaangażowałam się na 200% ponieważ od samego początku potraktowałam ten projekt jak własną firmę. Pracowałam konsekwentnie i systematycznie codziennie, zatem krok po kroku uzyskiwałam coraz większe obroty i awanse. Nie było takiego dnia, żebym nic nie zrobiła dla swojego biznesu. To wymaga zaangażowania i ogromnej dawki determinacji.
Marzena Oglęcka to wspaniała kobieta. Znamy się od wielu lat, razem pracowałyśmy w bankowości, bardzo dużo jej zawdzięczam. To ona pomagała mi stawiać pierwsze kroki w tym biznesie. Dlatego przy każdej okazji dziękuje jej za wszystko. Wspaniale wspominam te pierwsze spotkania, rozmowy, wyjazdy, pachnące środy. Zawsze mogę na nią liczyć. Ona mnie wspiera, motywuje i buduje dobrym słowem. Kolejną osobą, której pragnę podziękować jest św. p. Andrzej Małecki – tata Marzenki. To był człowiek, który wiele dobrego wniósł w mój rozwój mentalny. Przede wszystkim uwierzył we mnie bardziej, niż ja sama. Nikt tak nie potrafił motywować tłumów jak nasz mentor Andrzej Małecki. Odczuwam wielką stratę, że już go z nami nie ma. Jestem mu ogromnie wdzięczna za wszystko, co robił dla mnie i dla wielu innych osób. Ogromne muszę również podziękować naszemu prezesowi Andreasowi Widowskiemu, bez którego firma Livioon by nie istniała. To on jest zawsze przy nas, kiedy go potrzebujemy. Zawsze doradzi, pokieruje, zmotywuje. Jest na każdym szkoleniu i na każdym większym wydarzeniu firmowym. To jest dla mnie ogromna wartość. Dziękuję prezesie. Kolejne podziękowania kieruję w stronę wszystkich wspaniałych ludzi, którzy niesamowicie angażują się w pomoc i rozwój marki Livioon – Patrycja i Tomasz Mazurowie oraz Małgosia i Leszek Mazurowie.
W szczególności chciałabym podziękować mojemu zespołowi, który jest najlepszą ekipą na świecie i mówię to z pełną odpowiedzialnością. Muszę podziękować wszystkim razem i każdemu z osobna, ale w szczególności chciałabym wyróżnić dwie bardzo ambitne kobiety, które postawiły w 100% na rozwój i dziś Livioon to jest ich jedyne źródło dochodu. Za odwagę i zaufanie dziękuję Monice Sakowskiej oraz Ewelinie Grabowskiej. Razem podążamy na szczyt! Nie mogę oczywiście pominąć mojego mężczyzny. Z całego serca dziękuję najbliższej mi osobie, która jest moim partnerem prywatnie, jak i zawodowo. Todor Ianev – dziękuję Ci za wszystko. Razem działamy w firmie Livioon, razem idziemy przez życie i odważnie walczymy o marzenia nasze i całej rodziny. Mamy wiele wspólnych planów i celów do realizacji. Patrzymy w przyszłość w tym samym kierunku co powoduje, że nawzajem się motywujemy do działania. Od każdej z tych osób czegoś się nauczyłam i jestem im za to wdzięczna.
Oczywiście początki nie były łatwe – jak w każdym biznesie. Zaliczałam wzloty i upadki. Ale zaangażowałam się w ten projekt ze wszystkich sił, zawsze dbałam o każdą zapisaną osobę do mojego zespołu. To były wspaniałe momenty. Bardzo wiele spotkań odbyłam z Marzeną Oglęcką i z Andrzejem Małeckim. To od nich się uczyłam jak robić prezentacje, jak działać profesjonalnie. Mnóstwo szkoleń, rozmów i aktywności. Moja determinacja była ogromna, ponieważ nie chciałam wrócić do korporacji. Dlatego już na samym początku podjęłam decyzję, że zrobię ten biznes i potraktowałam Livioon jak swój własny projekt. Rozumiałam też, że aby odnieść sukces trzeba zapłacić za to odpowiednią cenę.
Maciej Maciejewski: Ten system daje ludziom wiele atrybutów i konkretne, wymierne korzyści. Które z nich ceni pani najbardziej?
Kinga Ostrowska: Postanowiłam działać w Livioon, ponieważ wiem, że marketing sieciowy jest jedyną możliwością na świecie, która daje nam sposobność do uzyskania dochodu pasywnego, jednocześnie przy tak małym wkładzie finansowym. Dlatego moim najważniejszym celem jest zbudowanie ogromnego zespołu globalnego. Co za tym idzie, możemy tutaj uzyskać pieniądze i czas, a czas ma ogromną wartość. Jednym z ważnych atrybutów jest również uzyskanie wolności finansowej, a co za tym idzie spełnienia marzeń swoich i osób najbliższych. Ale to nie wszystko. Uwielbiam ludzi, a ta praca daje mi kontakt z wieloma osobami. To dla mnie bardzo ważne. Często powtarzam, że przez 4,5 roku w Livioon poznałam więcej ludzi niż przez całe moje życie. To jest ogromna wartość dodana.
Maciej Maciejewski: Czym różni się spółka Livioon od wszystkich podobnych firm network marketingowych?
Kinga Ostrowska: To dobre pytanie. Przede wszystkim dlatego, że powiedziała mi o tym biznesie osoba, do której mam pełne zaufanie, a myślę że to szalenie istotne jeśli chodzi o wybór danego projektu MLM. Po za tym dlatego, że Livioon jest firmą, która na rynku funkcjonuje dopiero sześć lat. To marketingowy bobas, zatem ogromna szansa na rozwój dla każdego, kto tę szansę inteligentnie wykorzysta. Jest wiele miejsc w Polsce i na świecie, gdzie ludzie nie znają Livioon. To tak zwane tereny dziewicze. Tylko od nas zależy, kto w danym miejscu będzie pierwszy.
Bardzo ważną kwestią jest to, że w Livioon nie ma przymusu zamawiania produktów. Każda osoba, która się zapisuje do naszej firmy, zamawia towar wtedy, kiedy chce i kiedy go potrzebuje. Kolejny argument jest taki, że nasz prezes nie jest osobą anonimową. To dla mnie bardzo ważne, ponieważ firma jest moim jedynym źródłem dochodu. Mam możliwość rozmowy z prezesem w spółce, w której działam. Wbrew pozorom nie wszędzie tak jest. Uważam, że plan marketingowy stworzono tak, aby ludzie, którzy się zaangażują, faktycznie mogli szybko awansować i zarabiać adekwatnie do włożonych wysiłków.
Niezmiernie ważnym aspektem przy wyborze marki są produkty, a właściwie cechy, które powinny one posiadać. Po pierwsze muszą być wysokiej jakości, po drugie produkt powinien być zużywalny, po trzecie dla każdego domu i rodziny, po czwarte cena musi być dostosowana do rynku. To muszą być produkty dla masowej ilości osób, a nie tylko dla wybranej grupy klientów. W Livioon produkty spełniają wszystkie wymienione kryteria, które są kluczowe w rozwoju marki.
Maciej Maciejewski: Pracowała pani na etacie, prowadziła własną firmę, teraz współpracuje z podmiotem MLM. Jakie są najważniejsze różnice w tych systemach pracy?
Kinga Ostrowska: Różnic jest bardzo wiele. Jeśli porównać pracę etatową z network marketingiem to przede wszystkim tutaj mamy dochód pasywny czyli czas i pieniądze. To możemy uzyskać tylko w marketingu sieciowym. W biznesie tradycyjnym możemy mieć dużo pieniędzy, ale mało czasu wolnego. W pracy etatowej mamy mało pieniędzy i mało czasu, a w branży MLM mamy i dużo pieniędzy i dużo czasu. Dlatego wybrałam marketing sieciowy. Dla mnie ten system jest najlepszą możliwością zarobkową. Kolejną ważną kwestią jest to, że w marketingu sieciowym uzyskamy niesamowity rozwój mentalny, który zazwyczaj idzie w parze z sukcesami w tej branży. To bardzo ważne ponieważ wielu ludziom tego właśnie brakuje na etacie. Bardzo ważny jest również temat docenienia. Nikt mnie tak nie docenił w żadnej pracy etatowej czy biznesie tradycyjnym, jak w Livioon. To ogromna wartość, gdyż każdy z nas tego potrzebuje. Ludzie są w stanie zrobić bardzo wiele dla uznania. Poczucie bycia ważnym jest ogromną potrzebą każdego człowieka, dlatego warto o tym pamiętać chcąc budować stabilny biznes na lata. To właśnie w Livioon otrzymałam nieskończoną ilość pozytywnych zdań, słów uznania i niezliczoną liczbę podziękowań. Oprócz tego mnóstwo pucharów za awanse, piękne kwiaty i oczywiście premie oraz wiele innych nagród finansowych w różnych wysokościach. Dostaję premie rzędu 7 500 zł czy 20 000 zł oprócz co miesięcznej, znacznej prowizji, która wpływa na moje konto.
Dodatkowym bonusem, który możemy uzyskać w Livioon są oczywiście auta klasy premium. To niesamowite uczucie, kiedy człowiek odbiera z rąk prezesa kluczyki do samochodu swoich marzeń, które wraz ze swoim zespołem wypracował. Pięknego, białego mercedesa CLA wypracowałam z zespołem po roku działania w Livioon. W moim zespole jest już 11 aut, a kolejne są już zamówione. Czuję ogromną radość z tego powodu.
Kolejną różnicą są egzotyczne wakacje. To pierwszorzędna przygoda i wielki zaszczyt uczestniczyć w takim wydarzeniu. Co roku wyjeżdżam na wspaniałe wakacje w takie miejsca jak Emiraty Arabskie, Oman, Tajlandia czy Dubaj. Oprócz wakacji firma organizuje raz w roku międzynarodowy event, który jest wspaniałym wydarzeniem, połączonym z super integracją. Mamy również wiele spotkań, szkoleń i cudownych wydarzeń np. Livioonowy Bal Przebierańców. Wszystkich uczestników tych imprez łączą dwie rzeczy – pozytywne nastawienie do życia i zamiłowanie do firmy. Dla mnie obecnie nie ma lepszej możliwości zarobkowej niż marketing sieciowy. Ten rodzaj modelu biznesowego spełnia moje oczekiwania w 100%.
Maciej Maciejewski: Mówi się, że ta działalność jest łatwa, ale nie każdy się do tego nadaje. Jakim zatem trzeba być człowiekiem, aby odnieść w network marketingu sukces? Które cechy charakteru pomogą?
Kinga Ostrowska: Żeby osiągnąć sukces w marketingu sieciowym trzeba z pewnością lubić ludzi i lubić ludziom pomagać. Ponieważ w MLM wygrywamy tylko wtedy, kiedy pomagamy innym wygrać. Bardzo pomogą nam takie cechy jak cierpliwość, wytrwałość, pokora, systematyczność, a najważniejsze – pozytywne nastawienie do życia i ludzi. To bardzo ważne, aby swoją pozytywną postawą zarażać innych. Ludzie mają dosyć osób negatywnych, chętnie przebywają wśród pozytywnych, uśmiechniętych i to też jest jeden z kluczy do sukcesu w MLM. Po prostu trzeba stać się osobą pozytywną i zarażać tym innych. Aby osiągnąć sukces w MLM trzeba być osobą ambitną, bo to biznes nie dla wszystkich. To biznes dla wybranych. Takich, którzy zadecydują, że to zrobią i którzy chcą żyć lepiej.
Lider nigdy nie narzeka. Jest przykładem dla innych. Kiedyś ktoś bardzo mądry powiedział mi takie słowa – możesz albo narzekać, albo zarabiać pieniądze. Tych dwóch rzeczy naraz robić się nie da. Dlatego wybrałam opcję numer dwa.
Maciej Maciejewski: W jaki sposób cały czas odświeżać bazę kontaktów? Skąd brać nowych ludzi do swojego biznesu?
Kinga Ostrowska: Życie jest przygodą i cały czas napotykamy nowe osoby, poznajemy nowych ludzi. Moja lista kontaktów jest cały czas aktywna, ciągle dopisuję tam nowe osoby. Myślę, że MLM to relacje, ludzie są tu dla ludzi. Bardzo ważne jest to, żeby skupić się na sukcesach osób ze swojego zespołu, pomóc im awansować, wtedy siłą kompresji pójdziemy w górę. To niesamowicie ważne, aby dobrze zrozumieć ten system. Jeśli skupimy się tylko na zapraszaniu osób do swojego zespołu i nie będziemy im pomagać w rozwoju i awansach, to niestety nasz biznes nie zadziała. Ja mam zespół liczący ponad 6 000 osób, a bezpośrednio w pierwszej linii mam około 30 współpracowników. To są sami znajomi i rodzina, nikt obcy. Zdecydowałam, że pójdę w kontakty ciepłe, ponieważ wiem, iż w tym biznesie jest potrzebne zaufanie do drugiego człowieka. Moja praca w głównej mierze polega na pomocy tym, którzy chcą osiągnąć sukces w Livioon. Wiem, że osoba, która jest zapisana i chce działać, ale nie otrzyma odpowiedniego wsparcia i pomocy, nie zrobi wiele. Dlatego moja rola to przede wszystkim służenie i pomaganie innym. Myślę, że złota zasada w tym biznesie to pomagaj tym, którzy naprawdę tego chcą i nie ciągnij ludzi na siłę, bo stracisz mnóstwo czasu oraz energii.
Maciej Maciejewski: Jak na pani biznes wpłynęła obecna sytuacja związana z pandemią i przede wszystkim kwarantanną?
Kinga Ostrowska: Obecna sytuacja spowodowała ogromne zmiany w moim biznesie. Oczywiście pozytywne! Przede wszystkich więcej zaczęłam działać online, dzięki czemu mogę robić więcej spotkań i szkoleń z osobami z całej Polski i Europy. Poza tym uważam, że nie ma lepszego momentu na działanie w marketingu sieciowym jak światowa sytuacja kryzysowa. Ludzie poszukują alternatywy na własny biznes, jak również na dodatkowy dochód. Większość ludzi robi zakupy przez internet co powoduje miliardowe obroty w marketingach sieciowych. To jest niesamowita szansa na rozwój naszego biznesu dla tych, którzy tę szansę dziś umiejętnie wykorzystają.
Maciej Maciejewski: Jakie ma pani plany na przyszłość?
Kinga Ostrowska: Plany mam bardzo ambitne. Moją przyszłość oczywiście wiążę z marką Livioon i tutaj stawiam sobie wysokie cele, ponieważ mam jeszcze wiele marzeń do spełnienia. Jestem przekonana, że je zrealizuję. Jestem urodzoną optymistką, zawsze mam dobre myśli, bo po co mieć złe? Oczekuję najlepszego, bo dobrze wiem, jaki wpływ na nasze życie mają nasze myśli. W większości przypadków jest tak, że człowiek dostaje w życiu to, czego oczekuje i czego się spodziewa. Jestem ogromną fanką książki i filmu „Sekret” Rhonda Berne. Uważam, że zastosowanie tych prawd, które są zawarte również w tej książce, doprowadzą nas do ogromnych, pozytywnych zmian nie tylko w życiu zawodowym, ale na każdej płaszczyźnie naszego życia. Często mawiam „żyjesz tylko raz, ale jeśli żyjesz dobrze, to raz wystarczy”. Dlatego biorę z życia to, co najlepsze. Livioon jest moją pasją, dlatego nie czuję, że pracuję. To moja życiowa droga, którą podążam z ogromną odwagą i determinacją. Mam ogromne przekonanie, że wnoszę w życie innych dobrą wartość, rzeczy pozytywne, zmianę życia na lepsze. Pomagam ludziom realizować ich plany, cele i marzenia. Nic nie cieszy mnie bardziej, niż sukcesy i awanse osób w moim zespole. Za około 10 lat planujemy się wyprowadzić z Polski do Hiszpanii. Marzę o pięknym domu z basenem. Tam chcę kontynuować rozwój marki Livioon.
Maciej Maciejewski: I tego pani życzę. Dziękuję za rozmowę.