Paweł Czarnecki: Świadomość nadchodzącej przyszłości przyspiesza krążenie i bicie serca. Taki jest właśnie MLM!

przez Maciej Maciejewski

Kim jest Paweł Czarnecki? Jak się znalazł w systemie network marketing bohater mojej dzisiejszy publikacji? W taki oto ciekawy i nietuzinkowy sposób przedstawił mi się osobiście, kiedy go poznałem na jednej z konferencji organizowanej przez działającą w systemie MLM firmę DLG WORLD…

Bożena i Paweł Czarneccy

„To pytanie rzeczywiście skłania do refleksji i spojrzenia za siebie. Niewiarygodne jest to, że już tyle lat minęło od mojego przyjścia na świat! Ojciec był energetykiem i tak przemierzaliśmy wraz z nim Polskę, zatrzymując się na jakiś czas w miejscach, w których wyrastały elektrownie. Prawdę mówiąc nie mam swojego miasta rodzinnego. Do Szczecina, a właściwie Gryfina, dotarliśmy w połowie lat siedemdziesiątych poprzedniego stulecia i tutaj z całą rodziną zapuściliśmy korzenie. Typowe losy wielu ludzi i ich rodzin. Na początku lat osiemdziesiątych skończyłem studia i z tytułem magistra ekonomii wyruszyłem w świat w poszukiwaniu pracy. Proszę jednak pamiętać, że czekała mnie jeszcze obowiązkowa służba wojskowa. Zanim jednak włożyłem mundur, kilka miesięcy spędziłem w banku – na stażu. I to była moja pierwsza i ostatnia w życiu praca na etacie. Z tym okresem wiąże się zabawna historia.

Otóż, w tamtych czasach, w większości zakładów pracy kwitła sprzedaż odręczna. Tak było również w moim banku. Pewnego dnia pojawiła się w nim pani, która sprzedawała swetry z wełny szetlandzkiej. Dzisiaj to brzmi zabawnie, ale wtedy… w sklepach bywało pustawo i taki rarytas, jak ów sweter, nieczęsto się trafiał. Postanowiłem go kupić! I tu pojawiły się problemy. Moja pensja stażysty wystarczyła co najwyżej na zakup bezrękawnika, a ten sweter miał rękawy! Na te rękawy musiałem pożyczyć pieniądze od rodziców. I tak, będąc już w wojsku postanowiłem, że nie wracam do banku i zaczynam własną działalność gospodarczą. Zostałem przedsiębiorcą” – wspomina Paweł Czarnecki.

Własna działalność gospodarcza chyba była mu pisane od dawna, bo już w liceum uruchomił z kolegą produkcję koszulek z nadrukiem japońskich motocykli. „Zainwestowaliśmy w farby, koszulki i wykorzystując domowy odkurzacz uruchomiliśmy produkcję. Niestety dyrektor chyba nie docenił naszej inicjatywy i po krótkim okresie sukcesów musieliśmy działalność zlikwidować…

Moim pierwszym dorosłym biznesem było ogrodnictwo, potem powstały jeszcze sklepy z warzywami własnej produkcji. W tym czasie poznałem swoją żonę, pojawiły się dzieci, rodzina. Zbliżał się też koniec pewnej epoki w historii Polski. Otwieraliśmy się na nowe. Ogrodnictwo przestało być intratnym biznesem i tak, dla odmiany, otworzyłem sklepy odzieżowe, aż wreszcie hurtownię i – wraz z właścicielami innych firm – konsorcjum hurtowni odzieżowych, które zrzeszało wiele hurtowni z tej branży w całej Polsce. To były bardzo intensywne lata, które spędziłem głównie w samochodzie, pociągu lub samolocie. Tymczasem dzieci rosły, a ja pędząc wraz z moimi biznesami niemal nie zauważałem mijającego czasu i przegapiłem ten etap w ich życiu, który był przecież niezwykle ważny dla nich, ale i dla mnie…

Znam wielu przedsiębiorców tradycyjnych i wiem, że większość z nich doświadcza tego samego. Czas ucieka ludziom między palcami!

Maciej Maciejewski: To zapewne na tym etapie życia dowiedział się pan o network marketingu. Zgadza się?

Paweł Czarnecki: Na początku lat dziewięćdziesiątych pojawił się w Polsce – ale i w moim życiu – marketing sieciowy. Coś nowego, co niemal od początku zaczęło przyciągać moją uwagę. To była znana pewnie wszystkim i działająca do dzisiaj firma Amway. Jak tysiące Polaków zacząłem poznawać inne podejście do życia czyli przede wszystkim czytać książki autorów, o których istnieniu nie miałem wcześniej pojęcia. Słuchałem nagrań motywacyjnych. To było coś niezwykłego! Biznes, który nie wymagał kapitału, pozwalał realizować własne plany, marzenia… Postanowiłem poznać go bliżej, a ponieważ nie było wtedy Zooma, telefonów komórkowych, ba nawet nie było internetu, jeździłem na wielkie wydarzenia biznesowe do Poznania i Warszawy. Chyba jednak nie miałem szczęścia. A może nie byłem przygotowany mentalnie na to nowe wyzwanie. Panujący w sali hurra optymizm jakoś wtedy do mnie nie trafiał. Mój sponsor szybko się znudził i zostałem sam. To był czas powstawania hurtowni, wymagało to ogromnego zaangażowania i – przede wszystkim – pieniędzy. Postanowiłem, że wracam na znajomy szlak. I tak moja ówczesna przygoda z systemem MLM się zakończyła. Ale na szczęście nie minęła fascynacja tym rodzajem biznesu!

Maciej Maciejewski: Dlaczego postanowił pan w końcu działać?

Paweł Czarnecki: Czas pędził, mijały kolejne lata. Weszliśmy w nowe tysiąclecie, a wraz z nim znów nadeszły zmiany. W moim biznesie również. Zacząłem się rozglądać za czymś innym, świeżym. Szukałem czegoś, co mogłoby mnie na tyle porwać, że mógłbym to robić z pasją. I w tym stanie umysłu zawieszonym na oczekiwaniu, kolejny raz pojawił się w moim życiu właśnie marketing sieciowy!

Jednak muszę zaznaczyć, że 100% przejście z biznesu tradycyjnego do MLM to długi proces i gdyby nie moja żona byłoby znacznie trudniej. To ona wzięła na siebie prowadzenie i powolne zamykanie firmy tradycyjnej, a ja rzuciłem się w wir nowych zajęć, szkoleń i zadań. Powróciła fascynacja tą formą pracy i generowania dochodu, ale również poznawania wielu nowych ludzi, którzy również postanowili zmienić swoje życie. W nowej firmie nauczyłem się warsztatu, osiągałem sukcesy finansowe, które pozwoliły mi spokojnie spoglądać w przyszłość. W ramach corocznych wycieczek zwiedziliśmy wraz z żoną niemal połowę świata, poznałem wielu wspaniałych liderów, ale także ludzi, których los przywiódł do organizacji, jaką zbudowaliśmy. Z wieloma osobami mamy kontakt do dzisiaj, z niektórymi się przyjaźnimy. Ale życie, jak zwykle, napisało swój scenariusz…

Po blisko 18 latach, z różnych przyczyn, nasze drogi się rozeszły. To był rok 2019. Dzisiaj, po niemal roku, myślę, że niepoślednią rolę odegrał nasz zawsze czujny, opiekuńczy duch, który pomału przygotowywał niespodziankę… Pewnego dnia zadzwonił telefon. Dzwonił Waldemar Warzecha, którego poznałem przed laty w poprzedniej firmie i chociaż byliśmy w różnych liniach organizacyjnych, często go „podglądałem” ucząc się warsztatu biznesu MLM korzystając z jego treningów. Przez lata obserwowałem jego sukcesy w tej firmie, a potem w kolejnej, w której wraz z Jolantą Sokołowską dotarli na szczyt. Zadzwonił z informacją, że jest w Szczecinie i ma propozycję towarzyskiego spotkania i porozmawiania przy kawie. Czułem, że NOWE właśnie nadchodzi. I tak było!

Biznes MLM to przede wszystkim ludzie! Osobiście mamy wpływ na to, kogo sami zapraszamy, znacznie mniejszy na to, kto przyłącza się do powstającej, wielkiej grupy. Dla mnie niezwykle ważne jest jednak to, kto jest „autorem” biznesu, który nas zainteresował. Co sobą reprezentuje.

Okazało się, że znałem kilka osób z tej ekipy. Oczywiście w tej grupie znalazł się wspomniany już Waldemar Warzecha i Jolanta Sokołowska, ale był również Andre Geillon, którego również znałem od lat, Danny Wanzele i wreszcie twórca DLG – Dany Laroque. Nie znałem go wtedy osobiście, ale znałem jego historię. Wiedziałem, że biznes DLG jest tym, którego szukałem. Tym wreszcie, któremu mogę poświęcić kolejne, długie lata pracy i zaangażowania, a jestem długodystansowcem.

Maciej Maciejewski: Co jest takiego w tej firmie, czego nie mają inni? Jakie to atrybuty pozwalają jej na tak dynamiczny rozwój? Tylko bardzo proszę bez natrętnej reklamy. I proszę o fakty, nie opinie.

Paweł Czarnecki: W trakcie rozmowy dowiedziałem się o koncepcji firmy DLG, o produktach tak potrzebnych ludziom w dzisiejszej dobie. O produktach, które nie powstały „wczoraj”, ale za którymi stoją dziesiątki lat doświadczeń i badań, a w przypadku Norvii, dzięki której już chyba tysiące osób na świecie pozbyło się zbędnych kilogramów, mówimy nawet o kilkudziesięciu latach badań klinicznych! Kolejna marka w portfolio spółki to Samata – wiedza i skuteczność medycyny ajurwedyjskiej zawarta w małej saszetce. Anny Rey Monaco – marka luksusowych kosmetyków, istniejąca na rynku od 1968 roku. Najwyższa światowa półka kosmetyków w cenach dostępnych praktycznie dla każdego klienta. No i wreszcie Panasonic! Marka, której nikomu nie trzeba reklamować. WOW! To było TO! A do tego możliwość realnego działania i budowania rynków całej Europy, obu Ameryk, a wkrótce Azji! Podkreślam – realnego, bo wiele firm mówi o takich możliwościach, ale w większości są to tylko możliwości werbalne…

Maciej Maciejewski: Jak wyglądały w pana przypadku początki budowania tego biznesu?

Paweł Czarnecki: Na początku zawsze jest decyzja. Potem wyznaczenie kierunków działania i przede wszystkim sprawdzeni i zaufani partnerzy, którzy wraz ze mną podjęli wyzwanie wprowadzenia DLG na rynki świata. Józef Kubiak i Andrzej Jóźwiak – wspólnie stworzyliśmy pierwszy Showroom DLG w Polsce. A potem była już typowa praca MLM czyli setki telefonów, dziesiątki spotkań, tych indywidualnych, tych większych, na kilkadziesiąt osób i tych dużych, na setki. Tak powstawały pierwsze zręby organizacji DLG w naszym kraju. Co było i jest w tym fascynujące? Otóż to, że wszyscy, z którymi rozmawialiśmy, bardzo chcieli przyłączyć się do naszego teamu. Tak, jakby oczekiwali nowej firmy, nowych wyzwań, nowych możliwości. I to trwa do dzisiaj! Pandemia tylko na krótko przerwała ten dynamiczny proces tworzenia. Pojawili się wspaniali ludzie, partnerzy, których nigdy wcześniej nie znałem. Setki zdeterminowanych i nastwionych na sukces osób, których porwała głoszona przez DLG idea zmian. Zmian we własnym życiu, ale też życiu tych, którzy nam zaufali.

Maciej Maciejewski: Jakimi osiągnięciami w tym biznesie może się pan dziś pochwalić?

Paweł Czarnecki: Nauczyłem się, że w marketingu sieciowym za naszym sukcesem nie stoi „JA” tylko „ MY”. Diament – kwalifikacja, która pojawiła się po pięciu miesiącach intensywnej pracy, była efektem wspólnego wysiłku całego zespołu! To właśnie „MY” – Waldemar Warzecha z Jolantą Sokołowską, pierwsi na świecie liderzy w kwalifikacji czarny diament i jednocześnie moi sponsorzy, partnerzy i współtwórcy Showroomu Józef i Andrzej, o których mówiłem wcześniej, ale również ogromna rzesza wspaniałych ludzi, którzy mi/nam zaufali! Agata Sawicka, która jako pierwsza w Polsce i jedna z pierwszych w Europie osiągnęła kwalifikację szmaragd. Kobieta, która z ogromną charyzmą i entuzjazmem „porwała” całe rzesze partnerów! Z miesiąca na miesiąc pojawiali się kolejni dystrybutorzy w kwalifikacji rubin. W całym kraju – od Gdańska po Bielsko-Białą, od Szczecina po Przemyśl – powstają struktury DLG. Chciałbym wszystkim gorąco podziękować za tę wspólną pracę, wysiłek i ogromne zaangażowanie. Trudno wymienić tu z imienia i nazwiska kilkuset osobowy zespół, ale wśród tych „MY” są wspaniali partnerzy ze Szczecina, Wrocławia, Poznania, Warszawy, Bielska-Białej, Krakowa, Rzeszowa i wielu innych miast z całej Polski, a także Niemiec, Anglii, Norwegii, Austrii, Irlandii, Szwajcarii… A to jest dopiero początek!

Maciej Maciejewski: Jaka jest różnica między pracą w MLM a biznesem tradycyjnym i pracą u kogoś na etacie? Co pana zdaniem jest lepsze?

Paweł Czarnecki: Network marketing zwłaszcza dzisiaj jest nie tylko alternatywą, ale często jedynym rozwiązaniem dla wielu osób. Chociaż większość jeszcze tego sobie nie uświadamia. Nie wiem czy spełnią się obecne czarne scenariusze gospodarcze. Mam nadzieję, że nie, ale już dzisiaj zła kondycja finansowa większości firm spędza ich właścicielom sen z powiek. Znam tę grupę, bo sam przez wiele lat kroczyłem tą drogą. Decydując się na MLM już na samym początku widziałem mnóstwo zbieżności i podobieństw! Ale również różnice i korzyści z nich wynikające!

Przedsiębiorca w swojej firmie, niezależnie od jej wielkości i rodzaju, musi kompleksowo dbać o jej funkcjonowanie. To on odpowiada za kierunek działania, innowacje, zaopatrzenie, produkcję, magazyny, transport, zatrudnionych ludzi. No i wreszcie ma na głowie cały marketing, sprzedaż i troskę o pozyskanie i utrzymanie klienta! Co więcej „na stole” leżą jego pieniądze! Ryzyko ich utraty jest często bardzo realne! A w MLM?

W tym biznesie działamy na zasadzie pewnego rodzaju koegzystencji. To my jesteśmy „działem marketingu i sprzedaży” bez ryzyka utraty kapitału, bez tego bagażu, który zmuszeni są dźwigać właściciele biznesu tradycyjnego. Czy to jest zatem „łatwiejszy” biznes? I tak i nie… Łatwiejszy bo zajmujemy się tylko wycinkiem całości. Trudniejszym, bo może nam się nie chcieć… (!) Nie ryzykujemy, nie inwestujemy… To swego rodzaju „prawdy”, które poznałem na samym początku mojego działania w tym sektorze. Ale ci, którzy się zaangażują zrozumieją zasady, osiągają sukces i zarabiają bardzo duże pieniądze. Zawsze!

Trudno mi oceniać i porównywać MLM z pracą na etacie. Nie mam takich doświadczeń. Te dwa, trzy miesiące w banku nie dają mi takich możliwości. Jednak podczas tych blisko 19 lat doświadczeń w marketingu sieciowym zauważyłem, że osoby, które pracują lub pracowały na etacie, potrzebują więcej czasu na zmianę przyzwyczajeń i wyrobienie nawyku odpowiedzialności za swoje działania lub ich brak. To biznes, w którym nie ma dyrygującego nami szefa. Tym szefem jest każdy z nas!

Maciej Maciejewski: Jakie cechy powinien mieć człowiek, aby w tym biznesie osiągnąć sukces?

Paweł Czarnecki: Odpowiedź znajdziemy w wielu książkach, opracowaniach i wypowiedziach liderów z różnych firm. Nie chciałbym się powtarzać. To cechy, które nie tylko w MLM, ale także w codziennym życiu są niezwykle cenne. Sumienność, rzetelność, determinacja, odpowiedzialność za drugiego człowieka i również za siebie, dyscyplina pracy etc. Niestety, ale nie jesteśmy tacy doskonali. I dlatego wspierają nas książki, a właściwie zawarta tam wiedza skondensowana przez ich autorów. Praca nad sobą, nad swoimi słabościami, ale i zaletami jest nieodłączną cechą każdego lidera w MLM! Tak, już w pierwszych miesiącach swojej pracy zauważyłem jak cenne są te nauki. Jak bardzo można dzięki nim zmienić siebie i otaczającą nas rzeczywistość. To nieodłączna część naszej pracy. Nie odkryłem Ameryki! I można się tego nauczyć! Często porównuję to do nauki jazdy, do prowadzenia samochodu. Wszyscy posiadamy prawo jazdy, jesteśmy kierowcami i nikt nie zastanawia się czy nauczenie się tego jest łatwe czy trudne. Nikt! Po prostu KAŻDY to musi przejść, a potem zaczyna się PRAKTYKA! Najpiękniejszy okres w życiu każdego świeżo upieczonego kierowcy.

Podobnie jest w MLM! Wszystkiego można się nauczyć, wydobyć z siebie pożądane cechy. Niektóre można zmienić… A potem siadamy za kierownicę naszego biznesu. Bierzemy stery w SWOJE ręce, bo siedząc na tylnym siedzeniu najwspanialszego nawet pojazdu, bez włączonego silnika, nigdzie nie dojedziemy. Choćbyśmy siedzieli tam latami i przeczytali mnóstwo książek…

Dlatego myślę, że najważniejszą cechą w tym biznesie jest ODWAGA prowadząca do działania, brania odpowiedzialności za siebie i tych, którzy nam zaufali.

Maciej Maciejewski: Skąd brać nowych ludzi do swojej struktury? Jakie metody pan stosuje, aby pozyskiwać nowe osoby do biznesu?

Paweł Czarnecki: To też jest pytanie, które często zadają nowi partnerzy, dystrybutorzy. Ja stosuję „klasykę”. Lista znajomych, telefony, rozmowy, polecenia. Myślę, że większość osób w MLM doskonale to zna. Oczywiście skuteczność zależna jest od umiejętności prowadzenia rozmów, koncentracji na korzyściach osoby, z którą rozmowę prowadzimy. Ważna jest umiejętność rozpoznania cech osobowości rozmówcy etc. Niemniej najważniejsze jest osobiste przekonanie do systemu wartości jakie niesie MLM jako taki oraz firma, której jesteśmy partnerem oraz przekonanie do produktów, które mamy w ofercie. Tego też można się nauczyć. To stare, sprawdzone metody „ubrane” w szaty własnych doświadczeń i nabytej wiedzy. Dla mnie jednak najbardziej frapujące są nowoczesne metody z wykorzystaniem internetu. Pojawiło się mnóstwo kursów i szkoleń w tym temacie, więc uznałem, że czas najwyższy przyjrzeć się temu z bliska! Mam jednak ogromne szczęście ponieważ blisko 80% mojego zespołu to luzie młodzi, dla których ten świat jest rzeczywistością nie do końca wirtualną. Czy pracować teraz i docierać do nowych ludzi jest łatwiej czy trudniej? To zależy… Z całą pewnością jest inaczej!

Maciej Maciejewski: Jakie ma pan plany na przyszłość?

Paweł Czarnecki: Oczywiście kolejne kwalifikacje, aż do black diamond włącznie. To ważne, aby przecierając szlak wytyczać drogę dla kolejnych partnerów, pomagać im, wspierać. To zadanie każdego lidera. W DLG jest szczególna sytuacja. Niemal wszyscy zaczynaliśmy i zaczynamy równocześnie. To niecały rok, w którego czasie „zabrano” nam trzy miesiące… Wszyscy siedzieliśmy w domach niepewni co się jeszcze wydarzy.

Jesteśmy na początku dynamicznego rozwoju firmy, która dysponuje zasobami finansowymi i materialnymi, aby dynamicznie otwierać kolejne rynki. Ta dynamika powoduje, że idąc do przodu, jednocześnie musimy dbać o tych, którzy zaczynają, a może „pędzą” nieco wolniej. Jestem w trakcie rozmów z partnerami z kilku państw. Ale również u nas w Polsce jest mnóstwo osób, które poszukują swojej nowej drogi. Możliwości realizacji planów, marzeń, tworzenia nowej rzeczywistości… Również finansowej, nie tylko w Polsce, ale już wkrótce na całym świecie. To realne i prawdziwe. Dla każdego! Jest wiele miejsca dla kolejnych diamentów i czarnych diamentów. Każdy może kroczyć tą drogą licząc na wsparcie moje i innych liderów. Każdy może uczestniczyć w tej nadchodzącej zmianie i być nią. Wiem, że będzie się działo! I tego oczekuję, a świadomość nadchodzącej przyszłości przyspiesza krążenie i bicie serca. Taki  jest właśnie MLM!

Maciej Maciejewski: Dziękuję za rozmowę.

Mogą Cię również zainteresować