Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że właściciele chcą w ten sposób uciec od bagażu długów. Firmy zazwyczaj spłacają tylko część zobowiązań albo nie robią tego w ogóle. Zdarza się również, że po prostu zagarniają pieniądze swoich klientów i znikają.
Poza tym dobrym argumentem dla właścicieli jest kryzys. Część przedsiębiorców wykorzystuje go, jako dobry pretekst do wystąpienia o ogłoszenie upadłości – czytamy w „Gazecie Prawnej”.
W trudniejszej sytuacji, dzięki takiej polityce firm tradycyjnych, znaleźli się ich pracownicy i klienci. Jak rozpoznać pierwsze sygnały o nadchodzącym niebezpieczeństwie? Firmy stosują bardzo prosty mechanizm. Najpierw w przedsiębiorstwie zachodzą roszady, a np. prezesem zostaje osoba „słup”, która nie ma wkładu majątkowego do firmy. Wszystko po to, żeby nie można było ściągnąć należności. Inną metodą jest przenoszenie majątku do nowego podmiotu, a stary zostaje z długami. Kiedy wierzyciele starają się odzyskać pieniądze, okazuje się, że syndyk nie ma czego sprzedać na ich pokrycie – pisze gazeta.