Gwóźdź do trumny czyli jak zabić ideę zanim powstanie

przez Katarzyna Mazurowska

Gwóźdź do trumnyczyli jak zabić ideę zanim powstanieKatarzyna Mazurowska Wielu menedżerów i biznesmenów wolny czas spędza na wodzie. Wędkowanie, windsurfing, nurkowanie, żagle.

 

W internecie, na stronie poświęconej żeglarstwu trafiłam na pewien artykuł. Czytam raz. czytam ponownie. i moje zdumienie sięga zenitu. Przecieram oczy, bo może źle widzę. Ale nie! Stoi czarno na białym, że: "Rejonowe Zarządy Gospodarki Wodnej wpadły na pomysł jak sięgnąć do kieszeni właścicieli statków, barek i łodzi pływających po rzekach i kanałach. Zaczęły pobierać podatek denny."

"Decyzję o pobieraniu podatku od sprzętu pływającego, urząd argumentuje tym, że jednostki pływające zajmują kawałek dna, choć unoszą się na wodzie. Do tej pory armatorzy płacili tylko za nabrzeże, do którego przycumowany jest statek. Woda jest własnością Skarbu Państwa, więc to, co jest pod nią też. Trzeba więc płacić i to nie mało. Właściciele jachtów, żaglówek i innych jednostek pływających uznali decyzję zarządów gospodarki za absurd.

Urzędnicy z Ministerstwa Środowiska gwarantują, że przepis ten ma bardzo dokładne umocowanie prawne, ma więc prawo być egzekwowany. Łodzie traktowane są jako pływające nieruchomości do opodatkowania według filozofii, że jeżeli ktoś stoi na wodzie to używa też dna pod tą wodą (.)"

Pierwsza reakcja to niedowierzanie i śmiech. Może to jednak żart? Ale od 1 kwietnia trochę czasu minęło. Jestem żeglarzem i od trzech lat mieszkam w Holandii. W kraju, który powstał na wodzie i gdzie wszystko kręci się wokół niej. Zasmakowałam w turystyce wodnej, poznałam możliwości, jakie ona daje. Z zainteresowaniem i radością śledzę w Polsce postępy w projektach dróg wodnych (tzw. Pętli) i pomysłu udrożnienia Międzynarodowej Drogi Wodnej E-70. Oczami wyobraźni widziałam drugą Holandię w Polsce.

Styl życia

Niestety nasza kultura wodna jest poniżej wszelkich standardów. Brak zaplecza, infrastruktury, wytyczonych torów wodnych, map itp., itd. Wszystko to zniechęca i wręcz uniemożliwia pływanie po polskich wodach. A mamy ich sporo.

Turystyka wodna jest o wiele tańsza od tradycyjnej lądowej i bardziej przyjazna środowisku (o ile zapewni się dla niej odpowiednie zaplecze). Rynek sprzętu wodnego w Polsce wcale nie jest bogaty. Polscy producenci łodzi są nastawieni głównie na odbiorców zagranicznych. Trudno im się dziwić.

Wprowadzenie dodatkowo opłaty dennej, czyli kolejnej bariery, zniszczy ideę turystyki wodnej w zarodku. Nie chodzi o to czy przepis jest zgodny z prawem. Chodzi o mentalność! Chodzi o to, czy jest logiczny i jakie będą jego skutki w przyszłości dla kraju, środowiska, turystyki i wreszcie przysłowiowego Kowalskiego? Ta przyszłość nie wygląda zbyt różowo.

Mogą Cię również zainteresować