źródło: www.flickr.com
Obecny limit długu publicznego – 14,3 biliona dolarów został przekroczony w poniedziałek. Rząd USA nie może już pożyczać ani centa, czyli np. sprzedawać obligacji. Departament Skarbu zapewnia, że jest w stanie utrzymać płynność finansową do 2 sierpnia br. ale musi podjąć działania nadzwyczajne, mianowicie wstrzymać wpłaty do funduszu emerytalnego i rentowego dla pracowników państwowych. Nie odbije się to jednak na ich emeryturach, bo zaległe wpłaty mają zostać później wyrównane.
Osiągnięcie górnego limitu nie jest zaskoczeniem, ponieważ co miesiąc dług rośnie mniej więcej w równym tempie o około 120 miliardów dolarów. Nie jest też zaskoczeniem, że Kongres musi zwiększyć limit, ponieważ od 1962 roku robił to już 75 razy. Zaskakujący jest jedynie upór, z jakim Republikanie, którzy od zeszłej jesieni mają większość w Izbie Reprezentantów, przed tym się wzbraniają. Tylko zwiększenie limitu pozwoli zachować krajowi wiarygodność kredytową i uchroni Amerykanów przed ekonomiczną katastrofą. Jeśli nie uda się tego zrobić do 2 sierpnia rząd USA zbankrutuje.
Jednak w porównaniu z innymi krajami, dług publiczny rządu USA nie jest najgorszy. Wynosi około 93% dochodu narodowego, tymczasem w Japonii jest to 225% dochodu, w Grecji 140%, a w Islandii i Włoszech po około 120%. W Polsce dług wynosi zaledwie 55%. Jednakże wielu Amerykanów jest przerażonych, kiedy przeliczą sobie, iż na każdego obywatela, wliczając dzieci i starców, przypada po 46 tys. dolarów długu.