Kryzys po amerykańsku

przez Maciej Badowsk
468 odsłony

Pomimo faktu, że sytuacja gospodarcza USA ma się nie najlepiej, a wręcz źle, to ekskluzywne towary z centrów handlowych znikają w zastraszającym tempie. Nabywcy nic sobie nie robią nawet z tego, że za niektóre dobra trzeba zapłacić po parę tysięcy dolarów.

źródło: www.flickr.com
źródło: www.flickr.com

W centrach handlowych po luksusowe produkty ustawiają się spore kolejki. Bez wpisania się na listę oczekujących nie można liczyć m.in. na kupno wartego blisko 10 tys. dol. tweedowego płaszczyka marki Chanel, czy kosztujących 800 USD pantofelków Christiana Louboutina. Niemiecki producent samochodów Mercedes w lipcu tego roku sprzedał więcej samochodów, niż w jakimkolwiek innym lipcu w przeciągu ostatnich 5 lat.

Przyszłość gospodarcza USA jest jedną wielką niewiadomą. Przeciętny Amerykanin w obawie przed niepewnym jutrem stara się „schować” jak najwięcej pieniędzy. Z drugiej strony ci bardziej zamożni w ogóle nie widzą żadnych problemów. Centra handlowe zajmujące się sprzedażą dóbr luksusowych przeżywają renesans do tego stopnia, że zamiast przeceniać niekiedy niebotycznie drogie produkty, to potrafią zwiększać swoją marżę na oferowane dobra.

Dobra luksusowe już dziesiąty miesiąc z rzędu odnotowują wzrost sprzedaży w porównaniu z rokiem poprzednim. Sytuacja jest o tyle ciekawa, że ogół sprzedaży charakteryzuje się trendem spadkowym. W lipcu wzrost sprzedaży gadżetów luksusowych wyniósł 11,6%, dzięki czemu stał się najwyższą miesięczną dynamiką od roku.

Co wpłynęło, albo, co spowodowało taki trend? Giełda, sprzedawcy, a także psychologia zakupów. Nawet pomimo gwałtownego spadku na giełdzie w zeszłym miesiącu Dow Jones poszybował do góry o 80% od marca 2009 roku, kiedy to odnotował największy spadek w historii. Ponadto kupowanie drogich produktów jest znowu bardzo modne, wśród tych, którzy mogą sobie na to jeszcze pozwolić.

Mogą Cię również zainteresować