Pechowa dyrektywa UE o e-handlu

przez Zbigniew Forjas
641 odsłony

Ma wejść 13 czerwca 2012, czyli w piątek… Jej głównym celem jest pobudzenie rozwoju e-commerce w Unii Europejskiej. Problem w tym, że wprowadzenie nowej dyrektywy UE może odnieść odwrotny skutek.

źródło: flickr.comźródło: flickr.com

Szczegóły nowego prawa, które ma ujednolicić zasady funkcjonowania sklepów internetowych we wszystkich państwach wspólnoty poznamy dopiero 13 grudnia 2013. To właśnie wtedy mija ostatni dzień, w którym kraje Unii Europejskiej mają ostatecznie wprowadzić przepisy dotyczące e-commerce i handlu na odległość. Co ciekawe, nowe regulacje określają tylko minima. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby kraje starego kontynentu wprowadziły bardziej restrykcyjne zapisy. Nowe regulacje unijne oznaczają więc istotne zmiany dla konsumentów oraz właścicieli sklepów internetowych. O ile klienci mają powody do zadowolenia, to właściciele sklepów internetowych już niekoniecznie.

Można się spokojnie zastanowić

Najbardziej odczuwalną zmianą będzie wydłużenie okresu rezygnacji z zakupu. Nowe prawo gwarantuje 14 dni kalendarzowych na podjęcie takiej decyzji, a nie tak jak wcześniej 10. Co więcej, zgodnie z dyrektywą 2011/83/UE moment, od którego czas ten będzie liczony, to chwila dostarczenia przesyłki, a nie moment zawarcia umowy. W przypadku, gdy sprzedający nie poinformuje o takiej możliwości klienta, wydłuży się on do roku. Ten zapis dotyczy wszystkich transakcji zawartych na odległość, nie tylko przez internet. Sprzedawcy muszą pamiętać też, że w przypadku, gdy klient zrezygnuje z zakupu, będą musieli zwrócić jego koszt powiększony o cenę wysyłki towaru do klienta. Pocieszeniem dla właścicieli e-sklepów może być fakt, że ustawodawca zdecydował się na obciążenie ich najniższą stawką, niezależnie od tego ile kosztowała usługa kurierska wybrana przez kupującego. Dodatkowo, mogą oni też zapłacić za odesłanie towaru przez klienta do sklepu, o ile nie zastrzegą tego wcześniej w regulaminie.

Dyrektywa przenosi też na sprzedających odpowiedzialność za uszkodzenia powstałe w transporcie. – Zapisy, które miały napędzać e-handel w efekcie mogą go hamować. Konieczność pokrycia przy zwrocie towaru kosztów wysyłki do klienta, która obecnie jednoznacznie wynika z dyrektywy, najbardziej uderzy w małe sklepy, których w Polsce jest najwięcej. Mogą one mieć problem z udźwignięciem dodatkowych obciążeń. Prawdopodobnie sklepy podniosą ceny towarów, aby zrekompensować sobie dodatkowe koszty. W rezultacie za nowe uprawnienia de facto zapłacimy my, czyli konsumenci. W ten sposób zmniejszy się konkurencyjność e-handlu w stosunku do tradycyjnych sklepów internetowych wyjaśnia Marcin Cisek, analityk serwisu DeCommerce.pl

Brak ukrytych opłat

Zgodnie z nowym prawem klient powinien znać wszelkie koszty związane z transakcją jeszcze przed jej zawarciem. Jeśli określenie ich będzie niemożliwe z obiektywnych powodów, sprzedający powinien przedstawić sposób obliczenia ceny oraz jej składniki. Wszystkie dodatkowe opłaty, które sklep ujawni już po zawarciu umowy, nie będą miały znaczenia dla kupującego, ich koszty poniesie właściciel sklepu. Obowiązek szczegółowego informowania o opłatach pozwoli uniknąć nadużyć ze strony niektórych sprzedawców. Ta zmiana może pozytywnie wpłynąć na rozwój handlu elektronicznego w naszym kraju, gdyż zwiększy przejrzystość transakcji, a tym samym zaufanie klientów do tego rodzaju zakupów.

Treści cyfrowe można oddać

Towary w formie cyfrowej również będzie można „oddać” bez podania przyczyn. W tym wypadku zdecydowano, że będzie to możliwe jedynie przed pobraniem pliku z serwera. Ważną zmianą na korzyść klientów jest też obowiązek informowania o kompatybilności aplikacji i utworów z urządzeniami oraz o zastosowanych w nich zabezpieczeniach. Ten przepis pozwoli uniknąć kłopotliwych sytuacji, w których konsument nie będzie mógł uruchomić utworów lub oprogramowania na własnym sprzęcie. Zaoszczędzi też kłopotów związanych ze zwrotem, który praktycznie jest niemożliwy, gdyż nie da się jednoznacznie stwierdzić, czy plik był wcześniej użytkowany przez klienta. Wymaga to pewnych zmian w platformach sprzedażowych, ale na dłuższą metę nie będzie komplikowało życia sprzedawcom.

Klient sam decyduje

Nowością jest też zakaz automatycznego zaznaczania pól w formularzach zamówień. Do tej pory sprzedawcy mogli wybierać niektóre pozycje za kupującego. Oczywiście klient mógł je zmienić. W praktyce często zdarzało się, że kupujący nie zwracali na to uwagi i zostawiali opcje wybrane automatycznie przez sprzedawcę. Teraz nie będzie to możliwe. Dzięki temu zakupy będą robione w sposób bardziej świadomy, choć ewidentnie wydłuży się czas trwania transakcji komentuje Marcin Cisek.

Zmiany, które zaczną obowiązywać 13 czerwca 2014, obejmą swoim zasięgiem wszystkich właścicieli polskich sklepów internetowych. Branża e-commerce nie ma wyboru, będzie musiała dostosować się do nowych regulacji. Wprowadzenie nowych przepisów może wpłynąć negatywnie również na usługi dodatkowe, takie jak infolinia pomocy technicznej. Jej prowadzenie może okazać się nieopłacalne z uwagi na wymóg naliczania kosztów według taryfy operatora, pomijając koszty własne. Nowa dyrektywa nie określa też kar dla sprzedawców za niedostosowanie się do nowych przepisów. Te muszą zostać określone przez każde państwo z osobna. Przepisy proponowane przez UE w założeniu mają odnieść pozytywny skutek i zwiększyć zainteresowanie e-zakupami, zwłaszcza tymi transgranicznymi. Jednak w praktyce mogą one być zabójcze dla wielu mikro i małych przedsiębiorstw, które stanowią większość wśród 10 tys. polskich e-sklepów.

Mogą Cię również zainteresować