METODA BABCI

przez Mieczysław Krause
658 odsłony

Co łączyło Johna F. Kennedy’ego i Ronalda Reagana? Pytanie banalne, jeśli wziąć pod uwagę „jedynie” to, że obaj byli prezydentami USA i obaj padli ofiarami zamachów z rąk świrów w rodzaju Oswalda czy Hinkleya, za którymi stało spekulanckie lobby, niszczące próby przywrócenia dolarowi parytetu złota lub choćby srebra.

Ale jest i trzeci wspólny mianownik u tych dżentelmenów (Kennedy’ego i Reagana oczywiście), mniej w Polsce znany. Otóż posiadali oni niezwykłą osobowość, urok, spod którego bardzo trudno się było wyzwolić; już sama ich obecność działała na ludzi pozytywnie. Czy nie chciał(a)byś, Czytelniku(czko), znaleźć się w gronie osób o tak pociągającej osobowości? Będąc w stanie konkurować w następnych wyborach z charyzmatycznym Panem Bronkiem? Lub choćby mnożąc zastępy swych fanów na networkowym podwórku? Ba! Ale jak to zrobić?!

Dajcie mi punkt oparcia, a ruszę ziemię!

Ta formuła dźwigni dwustronnej autorstwa Archimedesa z Syrakuz, mnie – dzieciakowi uwielbiającemu rozbierać zabawki (mechaniczne, wtedy Barbie jeszcze nie było) zapadła w pamięć głęboko. Oznacza ona w skrócie, że jeśli tylko mamy oparcie i odpowiednie przełożenie, możliwe jest, aby niewielką siłą „ruszyć z posad bryłę świata”. Tak kochani – to „Oda do młodości”. Młodości optymizmu, radości życia, energii, niezależnie od (głowa do góry!) daty produkcji, czyli rocznika urodzenia.

reklamareklama

Lecz co dźwignia dwustronna ma wspólnego z charyzmą? Czy charyzma też może mieć swój punkt oparcia i dźwignię o niezmierzonym przełożeniu? Otóż ma, a to w postaci tytułowej „metody babci”. To ona według mnie może być kluczem do zrozumienia i wyciągnięcia pełni korzyści z lektury dwóch pierwszych książek z nowej serii wydawnictwa Studio EMKA, pod hasłem:

The Best of Carnegie” – czyli  „Najlepsze z Carnegiego.

Ich tytuły to: „Jak na zaufaniu budować dobre relacje z ludźmi” oraz „Jak doskonalić umiejętność skutecznej komunikacji”. Autorem jest firma szkoleniowa „Dale Carnegie & Associates” (jej założyciel i patron nie żyje od roku 1955), która opracowała dorobek Carnegiego na nowo, uwspółcześniając go i wyżymając z nadmiaru narracji. W ten sposób otrzymaliśmy niezmienioną kwintesencję, lecz bardziej zwartą, łatwiejszą do ogarnięcia przez nas, zabieganych, która od prawie wieku pomogła i nadal pomaga milionom najprzeróżniejszych ludzi – od podstawy do szczytu drabiny społecznej. Pomaga im być szczęśliwszymi, bardziej zrealizowanymi w pracy, biznesie i życiu osobistym, bo to jest dopiero fundament prawdziwego sukcesu. Duch Carnegiego pozostał – „bycia po stronie nas, ludzi” w codziennych zapasach z rzeczywistością, z oporem materii, w radościach i smutkach jakich dostarczają nam inni. Duch wsparcia, a nie – kaznodziejstwa, w naszych słabościach i błędach, niezachwianie wierząc w to, że dojdziemy do swej krainy marzeń i spełnienia.

Teraz zapytam Was, co ma wspólnego z Daleem Carnegiem Mr Sugata Mitra? Kto on w ogóle zacz? Otóż zobaczyłem jego wykład na Youtube w sieci TED – „Technology, Entertainment & Design”, konferencji naukowych organizowanych przez amerykańską fundację non-profit pn. „Sapling Foundation”, w celu popularyzacji idei, wartych rozpowszechniania. Wykład na tyle zdumiewający i podnoszący na duchu, że chce się fruwać – na trudne chwile umieściłem go na pulpicie swojego laptopa.

Hindus Sugata Mitra jest naukowcem – edukatorem, pomysłodawcą słynnego eksperymentu w indyjskich slumsach (nasze, po PGR-owskie niech się schowają), polegającego na zainstalowaniu w ścianach ruder Delhi komputerów podłączonych do internetu. Komputery były ogólnie dostępne, ale nikt ich nie pilnował i nie instruował w obsłudze. Bosonogie, kilkuletnie dzieci, które tej maszyny nie znały, a o necie nigdy nie słyszały, po kilku godzinach surfowały swobodnie, śmiejąc się do rozpuku! Mitra powtórzył eksperyment z podobnym skutkiem w wielu miejscach Indii, również w zapadłych wioskach. Poszedł nawet dalej, pozostawiając szkolnym 12-latkom komputery, a w nich – wiedzę naukową dotyczącą DNA w języku angielskim, którego nie znały… po czym ulotnił się w swoim stylu i wrócił za 2 miesiące – dzieci rozpracowały problem samodzielnie w niewiarygodnym stopniu; włosy się jeżą… Mitra zaczął więc eksperymentować w kraju swych zarozumiałych mocodawców, finansujących eksperyment – w Anglii. Udowodnił, że dzieci uczą się same, bez nauczycieli tego, czego chcą się nauczyć. Inny naukowiec, Anglik, wysnuł stąd wniosek, że „jeśli da się zastąpić nauczyciela maszyną, to trzeba tak zrobić”. Nawiasem mówiąc, byłby to najlepszy sposób na polskich głupich nauczycieli i system ich chroniący.

I tu dochodzimy do „metody babci”. Otóż taka babcia, w komputerze ciemna jak tabaka w rogu, może zrobić niebywale wiele, jedynie stojąc za plecami klikającego wnuka i z zapartym tchem wypytując urwisa o to, co robi. Zachęcając do dalszych poszukiwań i – nikt nie jest w tym lepszy – podziwiając go! W zmianie marzeń chłopców (jak przetestował Mitra) by zostać Messim, na dążenie do bycia Leonardem da Vinci…

Teraz przeczytajcie ponownie to, co wyżej o „duchu Carnegiego”. Oraz „oparciu” i „przełożeniu” dla uczenia ludzi charyzmy. Punktem oparcia jest według mnie pozytywny stosunek do ludzi, a niewiarygodnym przełożeniem – niezmącona wiara w ich możliwości i sukcesy. Metoda babci. Wspólna dla obu tych wielkich osobowości. Wspólny mianownik dla setek rad i zachęt Carnegiego.

Życzę Wam, networkerzy, aby metoda babci stała się Waszą drugą naturą – nie opędzicie się od ludzi.

Mogą Cię również zainteresować