źródło: Pixabay
Jak kończyłem studia, w automatyczny sposób przyjąłem, że kolejnym etapem mojego rozwoju będzie praca na etacie. Na uczelni miałem niewielkie przejawy przedsiębiorczości, handel modnymi ciuchami i skanowanie za pieniądze treści drukowanych dla starszych kolegów do prac licencjackich. Był nawet pomysł na otwarcie pralni dla studentów, ale wożenie ubrań do „mamusi” wygrało. Studiowałem kierunek zarządzanie i marketing więc niejako od początku nastawiony byłem na podjęcie pracy etatowej. Chyba dlatego, że tatuś czy mamusia nie mieli dla mnie gotowej firmy, której zarządzaniem mógłbym się zająć po zakończeniu nauki. Byłem zatem nastawiony na pracę dla kogoś.
Dlaczego nie własna firma? Dlaczego nie własna działalność gospodarcza? Chyba nigdy tak naprawdę o tym nie pomyślałem, mając na uwadze takie przeciwności jak np. brak kapitału na start i zero dobrego pomysłu na biznes. Własna firma wydawała się być dla mnie czymś abstrakcyjnym tym bardziej, że rodzice też prawie zawsze pracowali na etacie.
Nie zagrzałem długo miejsca w kraju i po studiach od razu wyjechałem do Stanów Zjednoczonych. To miał być krótki wypad na pół roku. No, może rok, ale zamienił się w dekadę. Tak, wyjechałem w październiku 2000 roku i wróciłem do kraju dokładnie po 10 latach tj. w październiku roku 2010. Za oceanem miałem okazję pracować na różne sposoby. Od prostych robót takich jak sprzątanie, pomocnik na budowie czy parkowanie samochodów… po jeszcze cięższe. Polak nie znający płynnie języka za granicą ma gorzej ze znalezieniem dobrze płatnej pracy od mającego fach w rękach i radzącego sobie z językiem absolwenta szkoły zawodowej.
Przez rok łapałem się wszystkiego co tylko popadnie, aby w końcu podjąć pracę w dużej firmie finansowej na stanowisku asystenta menadżera głównego biura pewnego koncernu w Chicago. Dostałem nawet propozycję zrobienia kursu na doradcę inwestycyjnego, ale „September 11” pokrzyżował mi wszystkie plany. Pracowałem też w sprzedaży (branża telekomunikacyjna i reklamowa), aby w 2005 roku natrafić na marketing sieciowy, który obudził we mnie uśpionego na studiach ducha przedsiębiorczości. Na szczęście. Potem jeszcze miałem okazję pracować w Polsce na stanowiskach przedstawiciela handlowego i menadżera sprzedaży. Więc wiem bardzo dobrze, czym jest etat. Mam porównanie. Dziś robię MLM i wiem, jakie są różnice pomiędzy tymi dwoma metodami do zarabiania pieniędzy. Czy widzę zalety w pracy na etacie? Oczywiście! Nawet kilka.
1. Praca na etacie zrzucała z moich ramion ciężar odpowiedzialności planowania wszystkiego – od początku do końca. Miałem wyznaczone godziny pracy, miałem wyznaczone stanowisko pracy i mniej lub bardziej określone oczekiwania. Dokładnie wiedziałem, co każdego dnia muszę zrobić, by utrzymać stanowisko pracy. Ponieważ moja głowa zawsze pękała w szwach od pomysłów, często miałem nawet pośredni wpływ na działanie firmy poprzez zgłaszanie różnych sugestii do zwierzchników. Mogłem rzucić pomysł, ale to ktoś inny brał odpowiedzialność za jego wdrożenie i ponosił tego konsekwencje. W takich warunkach możesz strzelać pomysłami jak z karabinu. W najgorszym wypadku ktoś może tylko Twój pomysł odrzucić.
2. Zrzucenie odpowiedzialności za przyszłość. Nie specjalnie musiałem się przejmować przyszłością finansową, bo co innego mogłem zrobić? Przecież robiłem to, co „wszyscy” czyli dryfowałem z nurtem codzienności życia. Nie zrozumcie mnie źle… Miałem jakby przez mgłę świadomość, że moja przyszłość emerytalna nie będzie wyglądała kolorowo, gdyż ZUS jasno i klarownie raz w roku mi o tym przypominał, ale szybko starałem się to schować, gdzieś na dno szuflady. Też tak macie? Próbujecie odłożyć niewygodny temat na później? Macie naiwnie nadzieję, że sam się rozwiąże?
3. Mogłem zostawić pracę w pracy. Poza kilkoma wyjątkami, kiedy wychodziłem z roboty w piątek, praca zostawała, gdzieś tam za mną w tyle. Był piątek, piąteczek, piątunio i zapominałem o pracy do poniedziałku 6:30 rano, kiedy to budzik przypominał mi, że właśnie skończył się weekend. Ale przez weekend miałem życie tylko dla siebie. Oczywiście bez przesady… Średnia krajowa czy kwota nawet dwukrotnie ją przekraczająca trzymały mocno na wodzy moje weekendowe zapędy.
4. Rozwój. Miałem to szczęście, że doceniano mnie jako pracownika i inwestowano w mój rozwój. Wziąłem udział w kilku szkoleniach, na które nie byłoby mnie stać. Możliwe nawet, że nie miałbym pojęcia o jednym czy drugim szkoleniu gdyby nie fakt, że firmy, w których pracowałem, posiadały pewien program rozwoju dla swoich pracowników.
5. Związek społeczny z innymi, którzy mieli tak samo jak ja. Oczywiście różne osoby pełniły różne stanowiska i miały różne zarobki, ale wszyscy płynęliśmy na tym samym statku. Czasami narzekało się na ten pojazd za plecami szefa, nazywając go łajbą czy tratwą. Ale to była nasza wspólna łajba. Miałem szczęście pracować kilka razy na prawdziwych krążownikach biznesu. Kiedy na przykład pracowałem w ostatniej mojej firmie z Częstochowy, miałem szczęście mieć super szefa i stanowisko, na którym miałem możliwość się spełniać, za co nawet zostałem awansowany. Ekipa współpracowników była rewelacyjna, atmosfera wymarzona. Niestety firma nie poradziła sobie przy zderzeniu z lodowcem i 30 letnie przedsiębiorstwo, które w najlepszym czasie zatrudniało setki osób, zniknęło z powierzchni Ziemi, zostawiając swoich pracowników i właściciela firmy, niczym rozbitków na powierzchni oceanu, jakim jest rynek pracy.
I to właśnie złudne poczucie bezpieczeństwa jakie daje praca na etacie spowodowało, że postanowiłem zrezygnować z tych wszystkich korzyści i wróciłem po 4 latach do działalności na własny rachunek w ramach systemu MLM – co oczywiście również nie jest działalnością bez wad, ale pozwala mi przejąć ODPOWIEDZIALNOŚĆ i KONTROLĘ nad moim życiem.
Nigdy nie twierdziłem, że etat sam w sobie jest zły. Uważam, że tak jak w moim przypadku, stanowi często konieczną drogę, którą większość musi przejść po to, aby dojrzeć do SAMODZIELNOŚCI, która jest fundamentem do podjęcia jakichkolwiek inicjatyw biznesowych. Czy to w marketingu sieciowym, franchisingu czy w biznesie tradycyjnym. Trzeba przez to przejść – powąchać i polizać, żeby mieć porównanie i poznać różnice. A jaka jest Twoja droga do SAMODZIELNOŚCI?
Komentarz Iwony Gorbacz z firmy DuoLife: – Moim zdaniem marketing sieciowy, jeszcze kilka miesięcy temu tak bardzo hejtowany, okazał się jednym ze stabilniejszych źródeł dochodu w czasie obecnej pandemii. Dzięki temu, że działamy w tym systemie zarówno offline jak i online, nie było problemu z tym, żeby przestawić się na pracę zdalną z dnia na dzień. O czym nie może powiedzieć wiele innych biznesów tradycyjnych. Poza tym nadeszły czasy, gdy umowa o pracę na etacie nie daje tak dużej stabilności i pewności zarobków jak właśnie network marketing. Jestem ogromnie wdzięczna za to, że 3 lata temu podjęłam decyzję o zainwestowaniu swojego czasu w ten biznes, pomimo głosów z mojego otoczenia o rzekomym braku stabilności dochodów. Pozdrawiam wszystkich oponentów, ale muszę Wam powiedzieć, że nie mieliście racji! Teraz, pierwszy raz w życiu, właśnie gdy nadszedł kryzys, nie muszę się martwić o pracę, a nawet mogę się cieszyć taką sytuacją, bo wszyscy mamy jej tu co raz więcej.
Komentarz Konrada Makarewicza z firmy Souvre Internationale: – System MLM ma dużo określeń, natomiast dla mnie jest to po prostu network. Poznałem tę formę zarabiania pieniędzy, gdy kończyłem studia. Nie zrozumiałem jej wtedy. Nie różniła się ona dla mnie niczym od klasycznej sprzedaży. Z biegiem czasu zrozumiałem, że network marketing polega na czymś zupełnie innym. W dzisiejszych „pandemicznych” czasach, gdy ludzie zorientowali się ostatecznie, że nie ma czegoś takiego jak pewność zatrudnienia, network jest bardzo dobrym rozwiązaniem. W moim odczuciu ma jedną główną zaletę w porównaniu z pracą etatową czy prowadzeniem własnej działalności. Te klasyczne formy sprowadzają się do zamiany swojego czasu na pieniądze. Chcesz więcej zarabiać – musisz więcej pracować. Przestajesz pracować – zazwyczaj kończy się przypływ gotówki. Network oferuje coś odmiennego. Tutaj wykonywana praca sprowadza się do zbudowania sieci klientów dla danej firmy, z której usług/produktów Ci klienci korzystają regularnie robią zakupy sami dla siebie lub innych. W momencie, gdy taka organizacja już jest zbudowana, a przestaje się pracować, to klienci firmy w dalszym ciągu będą i tak korzystali z usług/produktów tej firmy. W związku z tym, gdy przestajesz pracować, to pewien wypracowany dochód w dalszym ciągu otrzymujesz przez wiele miesięcy lub lat. Aspekt równie ważny – pracujesz z kim chcesz, kiedy chcesz i z dowolnego miejsca w tym kraju lub za granicą. Wybór należy do Ciebie, nie jest Ci narzucane środowisko pracy. W MLM masz poczucie tworzenia czegoś od podstaw i ukształtowania tego według swojego wyobrażenia – bez konsekwencji finansowych. To jest piękno networku.
Komentarz Urszuli Gumiennej-Wysockiej z firmy Organic Life: – Moje motto brzmi ,,Świat jest piękny, a spotkania z ludźmi cudowne. Dlatego marketing sieciowy to mój styl życia. To bardzo dobry sposób na zarabianie pieniędzy, gdzie inteligentnie możemy połączyć działania online i offline. Ten biznes oparty jest na relacjach. Tutaj sama kreuję swoje cele i sama wybieram ludzi do współpracy. To ja ostatecznie decyduję o tym, kogo zapraszam do współpracy. Pracuję według swojego własnego harmonogramu. Mogę zarabiać więcej niż na etacie – wynagrodzenie zależy wyłącznie od mojego zaangażowania, ale w odróżnieniu od etatu nie mam nad sobą sufitu. Jeśli pracuję więcej i lepiej – zarabiam więcej. Za raz dobrze wykonaną pracę mogę zarabiać cały czas. Mój biznes działa w internecie, więc mogę pracować z dowolnego miejsca na Ziemi. Praca w MLM to mój STYL ŻYCIA. Tutaj mam ciągły rozwój osobisty, szkolenia, kursy, nagrody, wycieczki, jeżdżę samochodem, za który płaci firma. Uwielbiam kontakty z innym ludźmi z całej Europy, więc mam ogromną satysfakcję z rozwoju swojej własnej sieci dystrybucji.
Komentarz Marzenny Szaniawskiej z firmy SativaLife: – W swoim biznesie MLM mam ponad 200 osób, które zasiliły mój wspaniały zespół w niespełna 3 miesiące. Awans za awansem – mój i moich ludzi! Dostajemy gotowe narzędzia pracy i wsparcie z każdej strony. Plan marketingowy to kwintesencja wszystkich dostępnych na rynku planów zarabiania. Po to, aby już na starcie mieć porządne efekty finansowe, co motywuje do dalszej pracy. Uważam, że system MLM to bardzo dobry sposób na budowanie stabilnej przyszłości. Ale rozwijanie drugiego źródła dochodu daje możliwości uzyskania niezależności finansowej równolegle do swojej pracy zawodowej na etacie. Nie trzeba koniecznie rezygnować z etatu. To daje możliwość uzyskania przychodów zależnych od swojego zaangażowania bez ograniczeń, bez pułapu finansowego, co wpływa na motywację do pracy i dalszego rozwoju. Ostatni okres pokazał, że w network marketingowym projekcie online – wbrew temu co dzieje się wokół nas – nie ma kryzysu. Wręcz przeciwnie, obroty wzrastają z miesiąca na miesiąc, podobnie moje finanse! Inną kwestią jest rozwój osobisty, wzmacnianie swojego charakteru i kontakt z ludźmi poprzez relacje i spotkania online. Takie rzeczy tylko w MLM. Rosnący zespół wymaga od nas kształtowania cech przywódczych i ciągłego doskonalenia się.
Komentarz Danuty Nieciąg z firmy DuoLife: – W branży MLM najbardziej podoba mi się elastyczność czasu pracy. Jako mama trójki małych dzieci muszę dobrze planować dzień i dostosować wszystko do potrzeb dzieci. I o ile umówione spotkania są wyznaczonymi terminami i ich przestrzegam, o tyle szkolenia własne czy budowanie relacji dostosowuję do konkretnej sytuacji w ciągu danego dnia. W ostatnim czasie, u wielu osób zmieniło się postrzeganie ważności dbania o zdrowie, budowania odporności i to akurat bardzo pomogło w mojej branży i w moim zespole. Część osób została zmuszona do pracy zdalnej, ale dzięki temu oswoiła się z komunikatorami i programami do webinarów. To sprawiło, że teraz nie boją się klikać w link do zooma, a to bardzo ułatwia pracę. Teraz, dzięki nabytym umiejętnościom działania w internecie, nasz biznes będzie się rozwijał jeszcze dynamiczniej.