Zależy Ci na zainteresowaniu drugiej osoby, chcesz być lubiany, starasz się bardzo zrobić dobre wrażenie i usilnie próbujesz rozwiać wszelkie obawy. Dokładasz starań, aby wzbudzić pragnienie i niecierpliwie czekasz na finał. No może pragnienia się różnią…
Jednak jest coś, co sprawia, że czasem ten proces staje się długi, kosztowny, wymagający olbrzymich nakładów energii, a jednak kończy się frustracją i brakiem aktywności z drugie strony. Ale czasem potrafi być pełen zrozumienia, ciekawości połączonej z zainteresowaniem. Potrafi cieszyć rozmową, wsłuchaniem się w drugiego człowieka. Potrafi przekroczyć Twoje oczekiwania. Szczególnie finał (jak pomyślałeś to samo co ja, to jesteś świnia).
Nie wiem o czym teraz myślisz. Czy dalej o uwodzeniu, czy już o sprzedaży, ale pewnie zaczynasz zauważać, że sprzedaż – podobnie jak uwodzenie, może przerażać i powodować traumę u jednych osób, a u innych zupełnie inny stan. Jak to jest, że dla jednej osoby to czysta przyjemność, a dla drugiej wstydliwy obowiązek?
Z życia wzięte… Odpowiedź na to pytanie poznałem podczas rozmowy z moim klientem – Staszkiem – wiele lat temu. Staszek był moim mentorem jeśli chodzi o biznes. Wszystko czego się dotknął zamieniało się w złoto. Podczas jednego z wyjazdów z klientami na Maltę, zauważyłem coś jeszcze. Staszek był mistrzem uwodzenia. Jednak zupełnie nie wyglądał na uwodziciela. Spora łysina i fryzura „na pożyczkę”, piwny brzuszek, szczupłe nóżki i praktycznie niewidoczne mięśnie. Teoretycznie zwyczajny przeciętniak. Nawet aseksualny. A jednak, kobiety go uwielbiały. Kobiety go pożądały!
Podczas jednego z wieczorów nie wytrzymałem. Zebrałem się na zadanie bardzo bezpośredniego pytania: „Stachu, wybacz – ale fascynuje mnie jedna sprawa. Dotychczas podziwiałem Cię za podejście do biznesu i Twój sposób myślenia. Teraz zbieram szczękę z podłogi, kiedy widzę, jak kobiety Cię uwielbiają, niektóre pragną. A przecież nie wyglądasz na uwodziciela. Jak Ty to robisz?”
Staszek w swoim stylu podzielił się wielką lekcją: „Dziwne pytania młody zadajesz. Przecież to zupełnie normalne. Jestem w tym po prostu dobry. Żadna kobieta mi się nie oprze. To jak z biznesem. Albo jesteś dobry, albo do dupy. Wszystko zależy od tego, co o sobie myślisz”.
Ta odpowiedź zmieniła moje całe życie. W dwa lata od handlowca dotarłem do stanowiska dyrektora generalnego. Przy okazji poznałem kobietę mojego życia. Dwie korzyści z jednej rozmowy. Co zrobiłem? Zacząłem obserwować swoje myśli i przekonania. Bo cokolwiek myślisz, zawsze masz rację:
- Jeśli myślisz, że sprzedaż jest trudna – masz rację.
- Jeśli myślisz, że sprzedaż jest łatwa – masz rację.
- Jeśli myślisz, nienawidzę sprzedawców – masz rację.
- Jeśli myślisz, sprzedaż to zajebista umiejętność – masz rację.
A jak mawia T. Harv Eker: Możesz mieć rację, albo po prostu być bogaty.
Ludzie często zadają mi to pytanie: „Adam co jest najważniejsze w sprzedaży?” Natychmiast odpowiadam: „Przekonanie o sobie samym. To co o sobie myślisz albo Cię wspiera albo ogranicza. Żadna myśl nie mieszka za darmo w Twojej głowie”.
Przekonania to nie prawda lub kłamstwo. Przekonanie to tylko zdanie na jakiś temat. Ktoś lub coś włożyło Ci je do głowy. Jakieś sytuacje sprawiły, że nie wierzysz w siebie. Kiedyś może odniosłeś porażkę. Kolejnym razem postanowiłeś zrezygnować. Dorobiłeś sobie do tego historię. Dzisiaj też dorabiasz sobie historię. Problem polega na tym, że te historie teraz tworzą Twoje całe życie. Jeśli myślisz, że możesz – masz rację. Jeśli myślisz, że nie możesz – też masz rację!